Nowość:
„Dym Roztocza”
Wioletta Pyzik
Raz zasiane ziarna
niepewności szybko zapuszcza korzenie, chociaż zdaje się, że są one wątłe i
szybko uschną. Nic bardziej mylnego. Przyczają się na chwilę i rozkwitną przy
najmniejszym zawahaniu się, a rozrosną się, gdy ktoś je podleje
przypuszczeniami, niedomówieniami i kłamstwami.
Guciowo to nie tylko
miejsce na mapie, to także stan umysłu. Pytanie tylko jak przejść nad tym do
porządku dziennego i nie zwariować. Justynie pozwala utrzymać równowagę Feliks,
zdający się być facetem idealnym, no prawie. Trudno bowiem zapomnieć o tym, co
wydarzyło się nie tak dawno. Jakby nie było trup to trup, do tego policyjne
dochodzenie, że o dość przerażających rytuałach nie wspomni się. Nic więc
dziwnego, że pewien niepokój pozostał, a jakieś takie niedowierzanie w fart też
jest. Czy faktycznie jest czym się martwić? Pewnie nie, chociaż… No właśnie,
jak się bliżej przyjrzeć, przysłuchać, dodać dwa do dwóch to wychodzi z tego
niezła mieszanka z gatunku tych kryminalnych. Kto jak kto, ale Justyna pewne
zasady ma i niech mają się na baczności, którzy myślą, iż ją przechytrzyli.
Sielankowa wizja Roztocza coraz bardziej nabiera mrocznych barw, a i wiara w
ludzi coraz mocniej zaczyna się chwiać. Jak się okazuje Guciowo nie daje o
sobie zapomnieć, tak samo ja i pewne obietnic, to, co, że jednostronne.
Mieszkańcy tego jakże uroczego miejsca, acz dość zbrodniczego, żyją we własnym świecie
i tym nowa mieszkanka przekonuje się po raz kolejny, ale i ona ma pewien atut w
zanadrzu. Jak skończy ta konfrontacja? Z pewnością nie tak jak wszyscy przypuszczali!
Podobno złego diabli nie biorą, ale guciowska rzeczywistość toczy się dość krętymi
ścieżkami, morderczymi również. Komu przyjdzie się przekonać o tym teraz?
Czyżby maczały w tym swoje szpony słowiańscy bogowie?
Sielsko, anielsko,
zabójczo i demonicznie. Mało? No to jeszcze dołóżmy śledztwo, kobiecą intuicje
oraz gniew. Mieszanka piorunująca? Oczywiście, by nie rzec, iż bardzo
łatwopalna, a iskier w „Dymie Roztocza” nie brakuje. Powrót do Guciowa wcale
nie jest powtórką z rozrywki, co to, to, nie. Nowa porcja perypetii kryminalno –
uczuciowych Justyny odsłania więcej sekretów i przynosi z sobą nowe niespodzianki.
Zwłaszcza, że bohaterowie mają do ukrycia i odkrycia naprawdę dużo.
Roztoczańskie lasy, i nie jedynie one, okazują się prawdziwa dżunglą, gdzie każdy
krok należy stawiać ostrożnie, bo nie wiadomo, co jeszcze wydarzy się. Spokój
jest towarem deficytowym w tej historii, a kiedy nieśmiało zawita należy
spodziewać się, iż coś się zaraz wydarzy. Wioletta Pyzik bawi się gatunkami i
składając je w ciekawą kontynuację, jakiego kierunku nikt nie podejrzewa.
Wcześniejsze wątki są kontynuowane, pojawiają się również nowe, jednak przebieg
jednych i drugich daleki jest od prostych oraz łatwych do przewidzenia.
Pierwsza część dała przedsmak tego, co może wydarzyć się, lecz druga wyznacza własne
ścieżki fabuły, która to niejeden sekret wyciąga na światło dzienne. Natomiast
finał pozostawia pytanie co dalej, gdyż to jeszcze nie koniec…