niedziela, 27 lipca 2014

Siła prowincjonalnych szeptów

"Prowincja pełna szeptów"
Katarzyna Enerlich


Prowincja ma wiele twarzy, czasem urzeka magią, czasem krajobrazami skąpanymi w słońcu, pozwala na spełnienie marzeń i kusi nieznanym smakiem. Bywa też pełna szeptów, w które nie zawsze od razu wierzymy, bo jak zaufać temu, co wydaje się nielogiczne i po prostu najzwyklejszym zabobonem? Jednak kiedy wszystko inne zawiedzie dlaczego nie dać szansy nieznanemu lub raczej zapomnianej mądrości przodków?

Nie tak miało być, zamiast bólu i rozpaczy powinna być radość i szczęście. Los, a raczej fatum, napisało całkiem inny scenariusz, nie ma już jego i jej, pozostała ona oraz rana, jaka nie zabliźnia się, a wręcz z każdym dniem powiększa. Jeszcze tak niedawno Ludmiła miała plany, kochała i przede wszystkim była kochana przez mężczyznę, nie tego wyśnionego, lecz z krwi i kości, który dawał poczucie bezpieczeństwa i po prostu miłość. Nagłe odejście, bez pożegnania, przerywa to, co miało trwać latami, w jednej chwili traci się tak wiele, że dopiero kolejne dni i tygodnie uświadamiają ogrom straty. Jak żyć potem? Jak ma wyglądać przyszłość, jeżeli teraźniejszość jest jednym, wielkim, cierpieniem? Jeszcze niedawno Ludmiła nie dzieliła czasu na przed i po, pisała, pielęgnowała ogród, pomagała przyjaciołom i znajomym, a w centrum zainteresowania była kilkuletnia Zosia i Wojtek. Teraz pogrążona jest w bólu, nikt nie umie przebić się przez rozpacz, dobre rady i życzliwi ludzie nie są w stanie pomóc jej. Jak długo można trwać w zawieszeniu pomiędzy tym co było i odeszło a tym, co dopiero będzie? Nie jest łatwo wrócić do rzeczywistości jaka już nigdy nie będzie taka sama, szczególnie, że czekają w niej problemy do rozwiązania. Odciąć się od przeszłości czy z nią w tle budować dalej swoją i bliskich egzystencję? Wspomnienia są jeszcze zbyt świeże by traktować je tylko i wyłącznie w kategoriach albumu przeglądanego od czasu do czasu, ale i nie da się nimi tylko i wyłącznie żyć. Pójść naprzód, to wybiera Ludmiła, jednocześnie okazuje się, że ta droga była brana pod uwagę przez Wojtka, on już nią nie podąży, lecz ona jak najbardziej. Najbliżsi potrzebują ją, Lutka wie o tym doskonale, szepty zrobiły swoje, a może to siła przyjaźni i rodzinnych więzi albo tradycji, która wydawała się jedynie legendą?

Przyszłość rysuje się w coraz to jaśniejszych i barwniejszych kolorach, czas płynie, a miłość okazuje się mieć wiele twarzy. Czasem ta, która wydawała się utracona daje o sobie znak w najmniej spodziewanym momencie, przypomina, że życie ma jeszcze kilka niespodzianek w zanadrzu ...

Była ona i on.
Teraz jest tylko ona.
A później, kto to wie?
Być może ona i ... on.

"Prowincja pełna szeptów" to kolejny tom niezwykłej mazurskiej sagi w jakiej czytelnicy odnajdują nie tylko współczesność, ale i zapomniane dzieje krainy wielkich jezior. Teraźniejszość znowu została spleciona z przeszłością, co dało w efekcie piękną opowieść nie jedynie o uczuciach, lecz o prawdziwych ludziach oraz radzeniu sobie z dramatycznymi chwilami w życiu. Rozpacz po stracie kogoś bliskiego, żałoba doświadczana przez każdego człowieka inaczej i w końcu trudna nauka życia w pojedynkę, chociaż nie w samotności. "Prowincja pełna szeptów" nie jest smutną historią, chociaż śmierć jest jednym z jej wątków, to opowieść o sile rodzinno-przyjacielskich więzi, kolejach ludzkiego losu oraz wyzwaniach jakie okazują się szansą na nowy rozdział w życiu. Nie można tez zapomnieć o kulinarnej stronie książki Katarzyny Enerlich, przepisach jakby od niechcenia umieszczonych w fabule, lecz idealnie z nią komponujących się.




Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Wydawnictwu MG
oraz portalowi: