piątek, 14 lutego 2020

Przekleństwo i błogosławieństwo


„Ziemia przeklęta”
Juan Francisco Ferrándiz

Nadzieja na lepszą przyszłość i jednocześnie lęk przed dniem jutrzejszym czasem napędza odwagę by wejść na całkowicie nową drogę. Nieznane budzi obawy, ale i ciekawość, jest szansą na odmianę losu, pytanie tylko czy na lepsze czy na gorsze. Jednak niekiedy trzeba rzucić wyzwanie strachowi, bo innego wyjścia nie ma.

Kiedy nie ma się nic do stracenia, a wiele do zyskania, nawet jeśli są na razie tylko marzenia, porzucenie się tego, co się zna wydaje się prostsze, zwłaszcza kiedy towarzyszy temu uczucie. Eliza z Carcassonne jest jedną z wielu kolonistów, którzy podążają w stronę Barcelony, ich ziemi obiecanej, ale nazywanej przeklętą. Przed biskupem Frodoí stoi niezwykle trudna misja, tam gdzie panuje bezprawie on ma nie tylko przypomnieć o prawie boskim i ludzkim, lecz przede wszystkim ocalić Barcelony przed ostateczną ruiną i zapomnieniem, jak to się stało z innymi jej podobnymi miastami. Nieliczni mieszkańcy tej granicznej osady przez lata byli pozostawienie sami sobie i tylko dzięki przywiązaniu do miejsca swego urodzenia przetrwali ataki Saracenów, barbarzyńców oraz wrogów Karolingów. Frodoí ma plany co do nich, kolonistów i tego punktu na obrzeżach imperium. Jednak by stały się one realne musi być zręcznym graczem, intrygi, polityka i krew nie mogą być mu obce, ale również niezwykłe sojusze i wiara nie jedynie w opatrzność, lecz również w ludzi. Barcelona to, coś więcej niż resztki starożytnych murów, niedokończona katedra i zapomniane miasto na mapie cesarstwa. Dla garstki wizjonerów i marzycieli to miejsce gdzie mogą zbudować dom, poznać smak prawdziwej miłości, odnaleźć swoją tożsamość, ale poznać gorzki smak porażek i słodki smak wolności.

Monumentalność i kameralność, dziejowa zawierucha i losy jednostek, postacie znane z historii i te, o których dawno zapomniano. „Ziemia przeklęta” ma w sobie doniosłość eposu i równocześnie jest powieścią o ludziach, jakich ślady dawno już zostały zatarte, lecz to dzięki nim z podziwem patrzymy na potężne katedry oraz mury zamczysk. Juan Francisco Ferrándiz w kanwę prawdziwych wydarzeń historycznych wplótł nitki fabularne, będące dopełnieniem i ukazującym prawdziwe ludzkie oblicza kulisów średniowiecznego Europy. Lektura „Ziemi przeklętej” to ożywienie, w jak najlepszym tego słowa znaczeniu, przyblakłego fresku, nie tylko poprzez przypomnienie jak barwny był w chwili powstawania, ale przede wszystkim poprzez tych, którzy byli nieświadomymi modelami dla artystów. To między innymi oni są solą tej opowieści, nadającej jej smak, kolory i emocje. Królewskie intrygi, starożytne zrujnowane miasto, jakie istnieje wciąż wbrew wszystkim i wszystkiemu oraz charyzmatyczny przywódca i zwykli ludzie, pragnący tylko spokojnego życia dzięki swojej pracy, to właśnie stanowi podstawę dla dziejowej epopei opowiedzianej ustami wielkich i małych. Juan Francisco Ferrándiz oddał z detalami epokę, lecz siłą jego książki są bohaterowie i historia, poznawana na przestrzeni kilkunastu lat. „Ziemia przeklęta” z każdym rozdziałem wciąga czytelników w świat, gdzie honor mierzy się ze zdradą, miłość z obowiązkiem, prawda z kłamstwem. To, co na stronach podręczników może nudzić i budzić brak jakiegokolwiek zainteresowania w tej konkretnej opowieści ożywa, pokazuje się od strony, o jakiej kroniki milczą lub nie piszą. Juan Francisco Ferrándiz złożył hołd wszystkim tym, którzy kładli podwaliny pod to, co wydaje się dzisiaj znane, niezależnie czy ich imiona zapisano złotymi zgłoskami, czy zostali bezimiennymi bohaterami na spłowiałym malowidle katedralnego obrazu.





Za możliwość przeczytania książki