„Metro”
Robert Ziębiński
Wypadki zdarzają się, nawet jeśli wydają się mało prawdopodobne i nikt nawet nie bierze pod uwagę. Zaplanować można wszystko od przysłowiowego ”A” do „Z”, a następnie wszystko wielokrotnie sprawdzić i potwierdzić by być pewnym każdego szczegółu. Co jednak gdy okaże się, iż najbardziej hipotetyczna teoria właśnie staje się rzeczywistością?
Nic tak podobno nie jednoczy ludzi jak katastrofa, zwłaszcza taka, jakiej nikt nie spodziewał się. Kiedy w jednej z linii warszawskiego metra dochodzi do eksplozji wszyscy są wstrząśnięci. Liczba ofiar rośnie w zastraszającym tempie, powód na razie jest nieznany, ale szybko pojawiają się insynuacje, a jaka jest prawda? Ci, którzy przeżyli szybko zdają sobie sprawę, że najlepiej gdyby zaczęli liczyć na siebie, wyjście z podziemnego piekła nie może być przecież daleko, ale czy rzeczywiście tak jest? Na powierzchni w pełni trwa polityczny spektakl poszukiwania winnego rozgrywającego się dramatu, takiego pytanie nie powinno się zbyt długo pozostawiać bez odpowiedzi czyż nie? Ocalali nie są go świadomi, oni muszą się zmierzyć z tym, co jeszcze przed chwilą wydawało się miejską legendą. Nim pierwszy odcinek metra został wywiercony, inne tunele oddały Warszawiakom ogromną przysługę. Podczas wojennej zawieruchy dały schronienie wielu, ale także miały bardziej użytkową rolę, potem o nich zapomniano, teraz może dały o sobie znak. Nie tylko one zresztą, coś jeszcze zagraża tym, którzy przeżyli, jeden nieostrożny krok i życie, jakie ocalili zostanie im odebrane. Co dzieje się pod i nad ziemią? Odpowiedzi szuka wielu, czy jest jedna? Jaka będzie cena jej poznania?
Znacie to uczucie, kiedy na widok książki aż palce świerzbią by wpierw dotknąć jej okładki, a potem rozpocząć przewracanie kolejnych kartek podczas lektury? Przy „Metrze” rozpoczęło się to już po przeczytaniu opisu, intrygującego i sprawiającego, że apetyt czytelniczy bardzo szybko sięgnął górnych rejestrów. Robert Ziębiński wie doskonale jak wprowadzić atmosferę oczekiwania z wyraźną nutą niepokoju, chociaż początkowo historii daleko jest od jakiejkolwiek wizji katastrofy. Jednak to tylko pozory, gdyż gdzieś w oddali słychać przebłyski nadchodzącej burzy i zwiastują one, że będzie raczej bardziej huraganem niż letnią mżawką. O tym przekonujemy się niebawem, bez ostrzeżenia, lecz z całą siłą, a to dopiero początek, gdyż potem wpadamy w sam środek akcji, wielowątkowej i sięgającej o wiele dalej niż się spodziewamy. Splecenie gatunku katastroficznego z fikcją polityczną oraz faktami historycznymi oraz rzeczywistymi miejscami dało w efekcie spektakularną fabułę, dodatkowo o mocnym zabarwieniu sensacyjnym. Taki składanka wymaga zachowania czujności podczas czytania, autor zadbał o to, by czytelnik był w samym środku wydarzeń, nie gdzieś z boku, ale tam gdzie najwięcej się dzieje. Im dalej zagłębiamy w tę książkę tym więcej dostrzegamy szczegółów oraz możliwych ścieżek, prowadzących do finału, zaskakującego i przewrotnego. Zresztą jedno i drugie jest także widoczne u bohaterów, Robert Ziębiński zadbał o to by byli niejednoznacznie, nie do rozszyfrowania zbyt szybko lub skrywających swoja prawdziwą twarz do samego końca, a nawet gdy on już nastąpi. Pisarz nie traci kontroli nad powieścią ani na moment, każdy szczegół jest dokładnie przemyślany i umieszczony dokładnie tam gdzie powinien być, co wcale nie oznacza, że możemy się właśnie tam spodziewać. „Metro” z rozmachem zaznacza swoją obecność na wydawniczym rynku, łącząc gatunki w imponującą całość, pełną niespodzianek i z niejedną intrygą.
Za możliwość przeczytania
książki
dziękuję: