„Vincent.
Blakemore Family #2”
Kinga Litkowiec
Dobrze jest mieć cel w życiu, niektórzy dla niego podporządkowują każdy swój krok, wcale nie w przenośni. Budują cierpliwie swoją drogę do zdobycia tego, czego pragną i dosłownie nikt i nic nie mogą im w tym przeszkodzić. Czasem jednak nagle patrzą za i przed siebie, nie zawsze są przygotowani na to, co dostrzegają …
Nie
trwoni czasu na błahostki, jest skoncentrowany na swojej pracy, liczy się tylko
ona, cała reszta jest dodatkiem. Vincent Blakemore dokładnie wie co chce osiągnąć
i robi wszystko by tak się stało. Nie miewa słabszych dni, nie kwestionuje
decyzje tych, którzy mogą mu pomóc. Można powiedzieć, że nigdy nie zrobił
niczego co mogłoby go oddalić od realizacji jego planu. Zdaje się być
całkowitym swojego rodzeństwa, jakie
nieustannie rzuca wyzwanie światu, a najczęsciej
ich ojcu. Czy ten człowiek ma jakikolwiek słaby punkt? Co zrobi ten kto go
odkryje? Maddy Cloud dokonała niemożliwego, chociaż to było kilka lat temu
oboje pamiętają siebie nawzajem. Kolejne spotkanie potwierdza jedynie to, przed
czym on ucieka. Czy i tym razem wycofa się jak kiedyś? Jeśli tego nie zrobi
narazi się na kłopoty, te nie są mu potrzebne, zwłaszcza w tym momencie. Ojciec
jest zadowolony, rodzina narzeczonej gwarantuje rozwój interesów, czego może
chcieć więcej? Sukces już jest blisko, jeszcze trochę i go zdobędzie. Oczywiście
jeżeli będzie trzymał się zasad. Problem w tym, iż priorytety Vincenta zmieniły
się. Ile będzie kosztować go ta życiowa rewolucja? Sprzeciw wobec zasad z pewnością
nie przejdzie bez echa …
Pragnienie władzy, podporządkowanie się jednemu celowi i bunt, jakiego nikt nie spodziewał się, a do tego zakazane uczucie. Kinga Litkowiec wie jak podkręcić atmosferę i pokazać do czego zdolni są ludzie postawieni pod ścianą. Tytułowy bohater jest człowiekiem, kto nigdy nie zejdzie z raz obranej drogi i widać to na każdym kroku. Uczucie? Nie w jego przypadku, lecz gdy już nie będzie dało się go zignorować rozpocznie się gra o najwyższą stawkę i wówczas fabuła nabiera jeszcze mocniejszych i kontrastowych barw. Autorka „Vincenta” doskonale przedstawia sylwetki postaci skomplikowanych, stojących na krawędzi i dokonujących wyborów, jakich po nich nikt nie spodziewa się, kryjących się od dawna za maskami, tak, by nigdy i nikomu nie pokazać, nawet sobie, nie pokazać prawdziwej twarzy. Jeżeli doda się do tego pozostałych bohaterów, dorównujących mu charakterem otrzymujemy kanwę, na jakiej wątki tworzą fabułę z niejednym zwrotem akcji i zaskakującym jej przebiegiem. Kinga Litkowiec nie poprzestaje na tym, wkomponowuje w opisywaną historię jeszcze intrygę, zagadkową oraz z wieloma niewiadomymi, przypominającą o sobie w kluczowych momentach i znów wracającą do cienia, lecz nie dającą o sobie zapomnieć.
Za możliwość przeczytania
książki
dziękuję wydawnictwu: