piątek, 8 kwietnia 2022

I nie usłyszy nikt ...

Przedpremierowo:

„Głusza”

Mark Edwards

 

Zło głęboko zapuszcza swoje korzenie, nawet kiedy wydaje się, że już go nie ma czeka jedynie by znowu wypuścić swoje zabójcze macki. Jak nic innego umie zmieniać swoje twarze, nakładać różnorodne maski i prawie niezauważone egzystować na oczach otoczenia, niezauważenie lub lekceważone. Aż w końcu pokazuje swoją siłę!

 

Tom liczył na spokojne miejsce by spędzić krótkie wakacje z córką, takie, w którym po prostu nie będzie tłumów, może nie z daleka od cywilizacji, ale na uboczu. Ośrodek „Płytkie Zdroje” jak najbardziej wpisuje się w te oczekiwania, nawet więcej, bo oferuje również kontakt z przyrodą w postaci pięknego lasu. Czego chcieć więcej? Niczego, pozostaje tylko korzystać z sielskiej atmosfery i cieszyć się z towarzystwa córki. Problem w tym, że to jedyne oblicze tego kurortu, drugie sięga daleko w przeszłość i jest mroczne, ale przecież to stara sprawa. Senna i leniwa atmosfera nie ma nic wspólnego z tym, co tutaj działo się dwadzieścia lat wcześniej, tyle, że jakoś Tom inaczej patrzy na to, co go otacza. Wyobraźnia płata mi figle czy coś jednak jest na rzeczy? Dziwne hałasy niepokoją, ale przecież mieszkają w lesie, no i mieszkańcy pobliskiego miasteczka wcale nie muszą być zadowoleni z obecności turystów. Wszystko da się logicznie wyjaśnić, inaczej nie może być, zbrodnia sprzed lat po prostu tak działa na ludzi, że widzą coś, czego nie ma. Trudno wypoczywa się w takim klimacie, zwłaszcza, iż rodzi się coraz więcej wątpliwości, lecz czy nie potrzeba niezbitych faktów? Na razie znane są te z sprzed lat lub raczej część z nich, co z resztą, która nie została wyjaśniona? W lesie, zwłaszcza takim jak ten, otaczający „Płytkie Zdroje” dużo da się ukryć, lecz od prawdy nie da się uciec …

 

Wakacyjna oaza, pozwalająca na odcięcie się od codzienności, sprzyjająca wypoczynkowi, nie modny kurort, hałaśliwy i męczący zbyt dużą liczbą atrakcji. Brzmi zachęcająco? Oczywiście, „Głusza” kusi już okładką, tajemniczą, niepokojącą, obiecującą wszystko poza spokojną lektura i jak się okazuje, nie jest ona czczą zapowiedzią. Wprost przeciwnie stanowi doskonały wstęp do historii, jaka szybko pokazuje swój pazur. Mark Edwards po mistrzowsku tworzy słowami obrazy, przenosi czytelnika wprost do książki, nagle znajduje się on pośród bohaterów i wraz z nimi zaczyna poznawać niepokojącą przeszłość miejsca, jaki miał pozwolić na relaks, a przynosi zgoła coś odwrotnego. Ile razy kilka zdań wystarczyło by nastrój nam się całkowicie zmienił i ze słonecznego letniego dnia nagle przenieśliśmy się w miejsce gdzie odczuwamy pojawiający się znikąd chłód oraz wszystko rysuje się w ciemniejszych barwach? Pisarz ze strony na stronę wprowadza uczucie osaczenie, niepewności co do tego, co jeszcze wydarzy się i coraz mocniej atakują myśli, że nie będzie to nic dobrego. Zło wydaje się osaczać, chociaż wciąż czuć nadzieję, że to jedynie jakieś urojenie lub wyolbrzymienie rzeczy zwyczajnych. W tle jest dawna zbrodnia, zdającą się być wpierw daleka i będąca jedynie upiorną miejscową legendą, lecz im bardziej zagłębiamy się w tytułową „Głuszę” tym wydaje ta pierwsza coraz bardziej realniejsza. Jeśli do tego dodamy aurę tajemnic, coraz większego braku zaufania do tego, co otacza bohaterów, ale i ich emocji, to otrzymujemy doskonały dreszczowiec, nieprzewidywalny, podważający na każdym kroku fakty oraz każący być ostrożnym. Do samego końca uczucie zagrożenia nie mija, ono narasta do ostatnich słów.

 

Premiera:

13.04.2022

 

Za możliwość
przeczytania książki dziękuję: