„Pamiętnik
więzienny”
Artur
Ligęska
Przestępstwo,
śledztwo, proces, wyrok sądu, taki scenariusz jest dla nas niczym nadzwyczajnym,
tak samo jak i domniemanie niewinności. Oczywiście zdarzają się pomyłki w
dochodzeniach, błędne wyroki sądowe oraz wieloletnie więzienie, które okazuje
się błędną karą. Co jednak kiedy nie ma żadnego z tych trzech elementów, a
pozostaje czwarty i to zupełnie odbiegający od tego, co uważamy za standard? Jak
wytrwać dzień za dniem nie wiedząc co się wydarzy za moment?
Nowy
rozdział życia, w jakim wreszcie będzie można zapanować nad tym, co było i
rozpocząć wszystko od prawie zera. Artur Ligęska był pełen nadziei, że od tego
momentu będzie mógł budować swoją przyszłość wykorzystując dotychczasowe
doświadczenia i nie popełniając starych błędów. Zjednoczone Emiraty Arabskie
dawały okazję jakiej potrzebował czyli odbudowy wiary w siebie i pracy, którą
poznał od podszewki. Co mogło pójść nie tak? W teorii nic, w praktyce także
wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, nie tak dawne sukcesy
pozwoliły na to by zająć się na czym znał się dobrze i co sprawiało satysfakcję.
Każdy kolejny dzień był potwierdzeniem dobrego wyboru, Bliski Wschód zdawał się
być może nie rajem, lecz na pewno odpowiednim miejscem dla Artura Ligęski. Nowe
znajomości, pojawiające się możliwości, o jakich marzył, po prostu jedynie
korzystać z kolejnych okazji. Nie było żadnego potknięcia, jedynie słowa oficera
migracyjnego, całkowicie niezrozumiałe nie z powodu języka, ale wypowiedzianych
słów. Dlaczego je powiedział? Co miały znaczyć? Odpowiedzi na te pytania przyszły
później, dużo później, w więzieniu, do którego Artur Ligęska trafił bez
dochodzenia, sprawy sądowej, bez dowodów, wyroku. Zamknięcie w odosobnieniu jedynie
na papierze może wydawać się niczym wielkim. Co innego gdy faktycznie do niego
dochodzi, a jeśli jeszcze nie wie się z jakiego powodu i jak długo potrwa, do
tego w obcym kraju i z bardzo utrudnionym kontaktem z osobami, które mogłyby
pomóc. Od tej chwili zaczyna się koszmar, trwający 13 miesięcy. Rok i miesiąc,
to nie dużo jak w przypadku innych niewinnie skazanych, ale te więzienia, bo
Artur Ligęska był przenoszony, nie były takie jakie znamy z polskich warunków.
Brak dostępu do lekarzy, leków, prawników, ograniczony dostęp, nawet ja na
więzienne okoliczności, do komunikacji z rodziną, do tego zupełny brak wiedzy
co może być dalej? Jak długo da się tak egzystować? Co trzyma człowieka w
moralnym pionie, co pozwala przeżyć kolejny dzień, tydzień, miesiąc … Dożyć do
dnia kiedy będzie koniec …
„Pamiętnik
więzienny” nie jest reportażem, ale prawdziwym zapisem kilkunastu miesięcy życia
człowieka uwięzionego przez system, będący nieludzkim, o jakim od czasu do
czasu jest głośno. Jednak szybko zapomina się o kolejnej osobie, jaka utknęła
gdzieś w zamknięciu. W tym przypadku jest inaczej. Artur Ligęska odkrywa przed
czytelnikami niezwykle osobiste przemyślenia oraz rzeczywistość, jakiej nikt
nie spodziewa się. Wydawałoby się, że niewinność jest najważniejsza, prawda
zwycięża, nawet jeśli nie jest tak oczywista jak można by sądzić. Niestety
realia bywają całkowicie różne od tego, czego się spodziewa, tym dotkliwsze gdy
okazują się być opresyjne, zupełnie nieprzewidywalne i niosące z sobą coś o
wiele gorszego niż tylko rozczarowania. W tej książce czytelnik powinien spodziewać
się opowieści do bólu prawdziwej, z wszystkimi tymi detalami, jakie w
fabularnych książkach mogą być spłaszczone, natomiast w tym przypadku odarte są
one z jakichkolwiek dodatków i ozdobników. Ich miejsce zajęły realne szczegóły,
które pokazują piekło na ziemi, tym dotkliwsze, że jeszcze dużo ludzi jest w
nim uwięzionych lub będzie. To w końcu historia kogoś, kto je przetrwał i daje
świadectwo tego, co było jego udziałem.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
wyd. Burda Książki
oraz
portalowi
Czytajmy Polskich Autorów