Premiera
„jestem dość”
Magdalena Mikołajczyk
Dosyć, wystarczająco, dostatecznie. Synonimy słowa dość. Wydaje się nam, że umiemy je powiedzieć zawsze gdy jest to potrzebne. Na pewno? Ile razy zamiast niego padały z naszych ust całkowicie odwrotne słowa? Jeszcze, dalej, za mało, więcej. Te wyrazy wymawiamy częściej. Dlaczego? Pytanie złożone z jednego słowa
Sytuacji kiedy mówimy sami sobie dość, jestem dość, wcale nie jest tak dużo jak sądzimy. Za to momentów kiedy podnosimy naszą poprzeczkę jest wiele, niektórych nawet nie zauważamy, bo trzeba nadążać za innymi albo samemu nadawać kierunek. Wypada, należy, ponieważ sukces ma słodki smak, to nic, iż czasem towarzyszy mu gorycz, no i nie można odstawać od reszty. Ile razy patrzyliśmy za siebie i dziwiliśmy się sobie, że nie dostrzegliśmy w sobie tego wówczas co zauważamy teraz? Nie byliśmy dość, nie jesteśmy dość, a kiedy w końcu będziemy dość? Nie tylko my, lecz inni też, jesteśmy podobni, niekiedy rozpoznajemy u innych to czego nie czujemy wobec siebie, ale nie zawsze. Jakoś te dość rzadko nie ma szczęście do nas, wciąż odsuwamy je od siebie, w przyszłości na pewno znajdziemy na nie czas, teraz jesteśmy zbyt zajęci zdobywaniem najlepszej wersji samego siebie, a która jakoś nam ucieka. A może to my ją odsuwamy by znowu coś poprawić , ulepszyć, dodać jakiś nowy element albo rozpocząć pogoń od nowa za nową wizję idealnego ja. Ile razy próbujemy dorównać jakiemuś wzorowi, chcemy być jak ona bądź on? Tyle, że widzimy produkt gotowy, nie jego kulisy, trud, stres czyli wszystko to, czego nie oddają instagramowe zdjęcia, wpisy w mediach społecznościowych.
„jestem dość”. Poradnik? Zakamuflowana biografia? Co powiecie na to pierwsze i drugie plus szczera rozmowa z sobą samym i jednocześnie z czytelnikami? Monolog i dialog. Oba szczere do bólu i wieloma niuansami, jakim przytakniemy, gdyż znamy je doskonale, lecz jakoś nigdy nie wypowiedzieliśmy ich głośno, jak już to przeważnie cicho, szeptem. Magdalena Mikołajczyk niezwykle celnie wskazujemy punkty gdzie tkwi problem, oczywiście, że nie wszystkie, ale te zauważone przez nią u siebie i innych. Niezwykle celnie, z humorem i jednocześnie z powagą. Lektura tego tytułu ma w sobie to, coś, sprawiające, iż zaczynamy przyglądać się sobie, innym także, jakoś łatwiej to nam przychodzi. Jednak z każdym, przeczytanym, rozdziałem dociera do nas, że to nie takie łatwe i proste. Autorka nie ukrywa, daje za to motywację do pozwolenia sobie na „dość” lub inaczej mówiąc do postawienia sobie granic, nie zbudowania muru, to dwie różne sprawy. Porusza jeszcze jedną kwestię, bardzo istotną – depresję. Choroba podstępna jak wiele innych, ale krąży wokół zbyt dużo mitów i półprawd. Choroba doskonale maskująca się, o tylu obliczach ile chorych, nie zawsze wpisująca się w ramy już znane lub w ogóle nie pasująca do wizerunku osoby, która na nią choruje. Nie oceniajmy, chociaż to trudne, jesteśmy przyzwyczajeni do tego, lecz pamiętajmy, że nie wiemy co stoi za kimś. Jakie ma przesłanie „jestem dość”? Po pierwsze nie jedno, każdy z pewnością znajdzie jedno albo więcej dla siebie, lecz jest też to uniwersalne – po prostu bądźmy.
Za możliwość przeczytania
książki
dziękuję: