„Sprawa
Hoffmanowej”
Katarzyna
Zyskowska
Niewinność
i wina czasem idą z sobą w parze, stanowiąc swoisty rewers i awers ludzkiej
twarzy. Wydają się być zupełnie czymś odmiennym, ale bywa, że jedno brane jest
za drugie, lub zdarza się tak, iż
wszystko zależy od tego punktu widzenia. Niekiedy nawet najbardziej
zainteresowani nie są pewni co do charakteru swojego uczestnictwa w sprawie.
Co
wydarzyło się w okolicach Lodowej Przełęczy? Zmarli nie powiedzą, a tej, która
ocalała, przypisuje się całe zło jakie wydarzyło się w cieniu odwiecznych Tatr.
Mira Hoffmanowa milczy, jeśli nawet odezwie się, to jej słowa nie są tymi
oczekiwanymi. Kiedy wraz z mężem i pasierbem zawitała do Zakopanego nic nie
zapowiadało tragedii, jaka miała się rozegrać wkrótce. Oczywiście ludzie od
początki „gadali”, w końcu niezbyt często gwiazda rozrywki porzuca scenę by
wyjść za mąż za o wiele starszego prawnika. Plotki towarzyszyły im od samego początku,
każdy krok nowej pani Hoffmanowej budził zainteresowanie, dodatkowo wciąż podsycane
przez „życzliwych”. Dekadenckie, zakopiańskie, towarzystwo niejedno już widziało,
ale nowa twarz, zwłaszcza Miry Mey, wprowadza powiew świeżości, nawet kiedy
chce się pozostać niezauważoną. Czy
można wtopić się w tłum gdy jest się właśnie tym, a nie innym człowiekiem?
Raczej nie, jeżeli do tego dodać ludzką ciekawość oraz rozpalone niezdrowe
emocje, świadomie bądź nie, to na efekty nie trzeba długo czekać. Dramat
zamiast wzbudzić współczucie przynosi Hoffmanowej społeczny ostracyzm oraz coś
o wiele gorszego – przypisanie winy bez jakiekolwiek procesu. Fakty wydają się jednoznaczne,
ale czy ktoś je bierze pod uwagę? Opinia publiczna sądzi po pozorach, te wydają
się jednoznaczne, chociaż czy tak naprawdę jest? Jedno jest tylko pewno troje
ludzi zginęło, jeden ocalał, cała reszta osnuta jest tajemnicą, plotkami i
niezdrowym zainteresowaniem. Ile było ofiar w rzeczywistości i kto jest winny? Tego
nie wie nikt …
Zło
bywa namacalnie odczuwane, kładzie się cieniem na przeszłości, teraźniejszości,
a przede wszystkim przyszłości. Wiadomo, że coś się wydarzy i nic już nie
będzie takie samo. Właśnie taki klimat towarzyszy „Sprawie Hoffmanowej” od
samego początku do ostatnich słów. Katarzyna Zyskowska w niezwykle sugestywny
sposób oddała emocje głównej bohaterki oraz otoczenia, jeśli do tego dodać
niejednoznaczność wydarzeń oraz przeplatanie się subiektywnych opinii i faktów,
które podlegają różnorodnej ocenie, to czytelnicy otrzymują piekielnie
intrygującą historię. Wina i niewinność wciąż zamieniają się miejscami, czasem
stoją tuż obok siebie, a kluczowe pytanie „Co wydarzyło się na Lodowej
Przełęczy” ma kilka odpowiedzi, każda może być prawdziwa, lecz która nią jest?
Tragedia rozegrała się w kilku aktach, kiedy pierwszy zaistniał na życiowej
scenie finał był jeszcze nieznany, chociaż jego charakter dał się odczuć.
Ostatni rozegrał się dużo później niż ktokolwiek zauważył. „Sprawa Hoffmanowej”
opiera się na rzeczywistych wydarzeniach, Katarzyna Zyskowska mistrzowsko
połączyła je z możliwym scenariuszem rzeczywistego dramatu. Jedno i drugie
uzupełnia się, tworząc niepokojącą opowieść kobiecie, rzuconej na żer opinie publicznej,
która była żądna sensacji i dostała ją. Prawda okazała się czymś pobocznym, ważnym
dla nielicznych, a w ostatecznym rachunku pozostającym sekretem gór i ocalałej,
ale czy ofiary?
Za możliwość
przeczytania książki
dziękuję