„Miłość
w chłodnym klimacie”
Nancy
Mitford
Piękna,
interesująca, bogata i … wciąż samotna. Leopoldina Montdore z Hampton,
arystokratka w każdym calu, blondynka o niebieskich oczach, od dziecka
wzbudzająca zachwyt z wyraźnie rysującą się wspaniałą przyszłością. W końcu od
pokoleń jej ród sięga po zaszczyty i zawsze jest na świeczniku, teraz nadszedł
czas by Polly weszła świat i rzuciła go na kolana. Hrabina Montdore od lat
wspiera swojego męża, więc i córkę poprowadzi po krętych ścieżkach wyznaczonych
przez arystokratyczne towarzystwo. Zresztą plany snuje od lat, znana jest ze
swej skuteczności nikt nie wątpi, iż i tym razem osiągnie swój cel. Fanny zna
Polly z dziecięcych wizyt, tym razem obie są już dorosłe i coraz bardziej zdają
sobie sprawę co powinny robić, pytanie tylko czy faktycznie chcą pójść drogą
wyznaczoną przez wcześniejsze pokolenia? Wydaje się, że zwłaszcza Polly nie ma
innego wyjścia, jej matka nie zamierza pójść na ustępstwa, a ona sama jakoś nie
wykazuje jakiejkolwiek inicjatywy w żadnym kierunku. Po prostu żyje dniem
dzisiejszym i jak zawsze olśniewa jakby od niechcenia, lecz nie idzie za tym
nic więcej. Wokoło rówieśniczki i rówieśnicy wkraczają w dorosłość, zaręczają
się, pobierają się, natomiast piękna Leopoldina wciąż wydaje się stać w tym
samym miejscu, na piedestale, chociaż może ten chłód to jedynie pozory?
Decyzja, którą podejmie wstrząśnie śmietanką towarzyską, przecież miało być
całkowicie inaczej! Hrabina Montdore miała oczekiwania, reszta przypatrywała się
jej poczynaniom więcej niż uważnie, a tu taka sytuacja … Jakby tego było mało szacowny,
nadający od wieków ton, ród z Hampton teraz musi zmierzyć się z przyszłym
dziedzicem, który urodził się w Kanadzie. Ilu jeszcze takich wydarzeń szacowne
mury Hampton będą świadkiem? Ostatnio zachodzą rewolucyjne zmiany jakich nikt
się nie spodziewał, a najmniej arystokratyczne towarzystwo …
Wyższe
sfery, wiekowe tradycje i rzeczywistość, wydająca się przeszłością, ale taka z jaką
z sentymentem ogląda się na starych fotografiach lub filmach. W momencie kiedy
Nancy Mitford pisała „Miłość w chłodnym klimacie” wszystko to jeszcze działo
się na co dzień, zresztą pewne skrawki tych realiów przetrwało do dnia
dzisiejszego. Piękne wiejskie rezydencje i nieustępujące im londyńskie domy,
przyjęcia i polowania oraz wszystko to co składa się na życie brytyjskich
wyższych sfer, a pośród tego młode kobiety wkraczające w świat im znany z
jednej strony i dopiero poznawany od innej. Pisarka, doskonale znająca to
środowisko, nie z przymrużeniem, lecz lekko i z humorem opowiada historię z
perspektywy drugoplanowej bohaterki. Celne uwagi i spostrzeżenia odkrywają
przed czytelnikiem to co zazwyczaj pozostaje niewypowiedziane, zauważalne jest także
dojrzewanie młodych bohaterek oraz jak wchodzą w role przypisane im z racji
urodzenia, chociaż wydawało się, że przynajmniej jedna z nich pójdzie inną
drogą. „Miłość w chłodnym klimacie” jest lekturą, przenoszącą czytających w
okres kiedy tradycja zaczyna chwiać się w posadach, a to co jeszcze niedawno w
ogóle nie było brane pod uwagę staje normą. Autorka doskonale oddała klimat brytyjskiej
arystokratycznej śmietanki okresu końca lat dwudziestych i początku
trzydziestych dwudziestego wieku, do której sama należała. Czytelnik nie jest
postronnym obserwatorem, dzięki Fanny jest jednym z gości na przyjęciach i
domownikiem w dworze jej wujostwa. Wyrabia sobie zdanie wraz z nią o tym co ją
otacza się, dojrzewa i przede wszystkim zderza się z rzeczywistością, okazującą
się wciąż zagadką ze znanym rozwiązaniem dla wielu, ale przez nią i jej rówieśniczkę
dopiero poznawaną. „Miłość w chłodnym klimacie” ma w sobie czar lat jakie już
są przeszłością, ale wciąż jest dla wielu bywa wzorem. Książce tej nie
zaszkodził upływ czasu, wprost przeciwnie, pozostała w niej dowcipność i
nieprzemijalny urok egzystencji wyższych sfer.
Za możliwość przeczytanie książki
dziękuję wydawnictwu: