czwartek, 29 września 2016

Za winy ojców, za grzechy przeszłości

"Lunatyk"
Wojciech Dutka


Czy po latach da się odkryć kto kiedyś pociągał za sznurki i eliminował każdego niewygodnego człowieka, mniej lub bardziej świadomie wchodzącego do gry, której bezwzględne reguły zostały napisane przez ludzi stawiających siebie ponad innymi? Czasem nie warto wracać do przeszłości, lecz pewne sprawy wymagają otwarcia drzwi do tego co było i wejścia do świata o jakim chciało się zapomnieć.

Dwadzieścia lat to dużo czasu by pójść w końcu swoją drogą bez oglądania się za siebie, niestety jednak to wciąż za mało by przeboleć stratę kogoś bliskiego i pogodzić się z porażkę. Dwie dekady wcześniej Max Kwietniewski poznawał kraj przodków i miał bardzo konkretne plany na przyszłość. Teraz wraca do Polski, ma do wykonania zlecenie i jedynie ono powinno się liczyć. Jednak nie tak łatwo nie myśleć o tym co kiedyś miało miejsce, zresztą echa tamtych wydarzeń wciąż wracają. Kolejne spotkanie z polską rzeczywistością nie jest łatwe, pewne rzeczy nie zmieniły się, co więcej wciąż są aktualne. Niewyjaśniona śmierć teścia i żony, a raczej brak wiary w oficjalną wersję zdarzeń, nie daje spokoju Kwietniewskiemu, może nadszedł moment by w końcu dobrać się do skóry tym, którym udało się wtedy zatrzeć ślady? Cena za prowadzenie prywatnego dochodzenia jest wysoka, komuś nie jest w smak zainteresowanie się wydarzeniami sprzed lat. Ale tym razem Max nie zamierza poddać się, bez względu na wszystko, chce poznać prawdę i ukarać winnych. Pozostaje także zadanie zawodowe jakie sprowadziło go na polską ziemię. Jedno i drugie zawiera w sobie sporą dawkę ryzyka oraz wymaga zmierzenia się z faktami niewygodnymi dla osób przyzwyczajonych do rozdawania kart i miażdżenia przeciwnika. Sprzymierzeńców nowojorski detektyw ma bardzo mało, a wrogowie nie mają żadnych skrupułów. Co kryją stare teczki i pożółkłe kartki brulionów, komu mogą zagrażać? Max Kwietniewski musi dokończyć to co rozpoczął, ale czy jest przygotowany na żywioł, który niszczy wszystko co napotka na swej ścieżce? Kiedy w grę wchodzi polityka, wielkie pieniądze i chęć zemsty niczego nie można być pewnym, nawet tego czy będzie szansa na ujrzenie kolejnego wschodu słońca.

Za winy ojców przychodzi płacić dzieciom, życie bywa brutalne i rzadko kiedy daje drugą szansę. Czasem by ją wykorzystać trzeba postawić na szali wszystko, bez jakiejkolwiek gwarancji na zwycięstwo.

Thriller z gatunku pełnokrwistych, mówiąc w przenośni i dosłownie, wcale nie tak łatwo odnaleźć w gąszczu sensacyjnych opowieści. Wybór jest ogromny, ale perełek nie ma aż tak wiele, chociaż trzeba przyznać, że większość co najmniej zasługuje na określenie interesujących. Czasem trafi się na książkę wyróżniającą się na tle innych, taką właśnie jest "Lunatyk" Wojciecha Dutki, intrygująca już opisem, okazującym się wcale nie na wyrost. Mogłoby się wydawać, że autor podjął się karkołomnego zadania, szczególnie gdy jako kierunek główny obiera się polską rzeczywistość ostatnich dwudziestu paru lat. Dobry pomysł został przekuty w fabułę, w której nie ma nic oczywistego, za to intryga jest na porządku dziennym. Coś jeszcze przykuwa uwagę i to prawie na samym początku książki - nawiązania do wydarzeń, które wstrząsnęły polską opinią publiczną w ostatnich trzech dekadach. Wojciech Dutka sięga do najnowszej historii Polski, wyciąga na światło dzienne narodowe kompleksy, bolączki i wady, budując z tych elementów thriller o cechach political fiction, pytanie tylko czy faktycznie tak do końca fikcji? "Lunatyk" wciąga bezpowrotnie, poraża autentycznością, realizm w połączeniu z wyobraźnią twórczą daje w efekcie końcowym fabułę odsłaniającą mroczne oblicze współczesnego świata. Wielkie fortuny, gra wywiadów, rozrachunki z przeszłością i zwykli ludzie wplątani w sytuacje, wydające się początkowo niemożliwe, lecz po chwili namysłu okazuje się, że przecież telewizyjne dzienniki, gazety i internetowe newsy wciąż donoszą o podobnych przypadkach. Rzeczywistość niekiedy ściga się z fantazją filmowców i wcale nie stoi na przegranej pozycji, co wykorzystał w doskonały sposób Wojciech Dutka w "Lunatyku".




            

          Za możliwość przeczytania książki 



    Dziękuję 



     wyd. Albatros

wtorek, 27 września 2016

Zagadka kodeksu

"Łańcuch proroka"
Luis Montero Manglano


Poszukiwacze nigdy nie mają dosyć pogoni za tym co wydaje im się ważne, czasem dla innych jest to mrzonka, lecz nie dla nich. Oni z urywków informacji, mitów i liczących setki lat przekazów ustnych starają się odkryć dawno zapomniane fakty i zdobyć coś co większość uważa za stracone bezpowrotnie. Niekiedy muszą mierzyć się z przeciwnikiem o wiele potężniejszym, skrywającym w zanadrzu sekret, którego istotę ktoś bardzo pragnie zachować dla siebie.

Praca bywa przyjemnością i prawdziwym wyzwaniem, niestety tylko niektórzy mogą powiedzieć tak o swoim codziennych obowiązkach zawodowych. Jednym z takich wybrańców jest Tirso Alfaro, jeszcze nie tak dawno nie miał zbytnio planów na przyszłość, natomiast teraz czuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie, jest po prostu w swoim żywiole. Radość ta jest nieco przyćmiona tym co miało miejsce ostatnio, ale w efekcie końcowym sukces cieszy nie tylko jego. Jednak odczuwa niedosyt, jakiś niepokój gna go w dość mglistym kierunku, pewna kradzież wskazuje kawalerowi Tajnego Korpusu Poszukiwaczy nowy kierunek. Islamski kodeks sprzed wieków kogoś na tyle mocno zainteresował, że nie zawahano się przed zuchwałą grabież by go zdobyć. Kto za tym stoi i dlaczego tak zależy komuś na tej księdze? Zresztą na tym nie koniec, Tirso zamierza dokładnie przyjrzeć się całej sprawie i temu co jej towarzyszy. Zdaje sobie sprawę, iż działanie na własną rękę nie jest zbyt dobrze widziane i szybko się przekonuje czym to skutkuje. Ale nikt i nic go nie powstrzyma przed poznaniem tego co zapisano oraz ukryto w woluminie zwanym Mardudem z Sewilli. Kręte ścieżki pogoni za tym co w nim zapisano w wiodą Alfara w odległe regiony Europy i Afryki, gdzie niebezpieczeństwo daje o sobie znać na każdym kroku. W afrykańskiej ziemi swoje źródło ma wiele legend i tajemnic, jedno i drugie sprowadza Tirso oraz jego towarzyszy w odległe rejony tego kontynentu. Mardud z Sewilli wiedzie ich do dawno zapomnianego świata, w jakim wiara i wiedza są równie ważne, lecz przede wszystkim liczy się odwaga i pragnienie poznania nieznanego. Jednak by dotrzeć do skarbu trzeba zaryzykować bardzo dużo, w tej rozgrywce nie można mieć wątpliwości i należy ufać intuicji. Ta ostatnia podpowiada Alfarowi, że i w tym przypadku korporacja Voynich ma swój udział. Teorie spiskowe nie cieszą się popularnością, lecz sekretny projekt Lilith wydaje się mieć jakieś powiązania z Mardudem z Sewilli.

Ciekawość i kojarzenie faktów z pozoru całkowicie niezwiązanych ze sobą dało już raz Tirso zwycięstwo, jednak okupione zostało ono dużym kosztem. Tym razem nie może sobie pozwolić na błąd, by zdobyć to na czym tak mu zależy musi postawić wszystko na jedną kartę. Nie wie co go czeka po drodze i czy w ostatecznym rozrachunku zwycięży, wynik jest więcej niż niepewny. Poszukiwacze w starciu z historią nieraz stali na pozycji zwycięzcy, lecz teraz wkroczyła na scenę całkiem nowa siła, która przywdziała maskę i kryje się za stworzonymi pozorami.

Druga odsłona przygód Poszukiwaczy ma w sobie więcej tajemniczości i zagadek, gdzieś w tle kryje się coś co przybiera niepokojący kształt, lecz jeszcze nie wiadomo czym jest w rzeczywistości. W "Łańcuchu proroka" nie brak przygód i sensacyjnych elementów, szybka akcja nie pozwala czytelnikowi na nudę lub przewracanie kartek w poszukiwaniu ciekawego wątku. Luis Montero Manglano zadbał by kontynuacja nawiązywała do pierwszego tomu, ale jeżeli zaczyna się poznawanie perypetii Tirso Alfara od drugiej części także nie poczuje się zagubienia w fabule. Bohaterowie odkrywają trochę więcej ze swej przeszłości, co ma odbicie na kolejnych stronach, chociaż jak to bywa u tego autora wiele jeszcze pozostaje w sferze przypuszczeń i domysłów. "Łańcuch proroka" jest opowieścią w jakiej trudno odróżnić prawdę od fikcji, granica pomiędzy jednym, a drugim jest umiejętnie zatarta, tak by utrzymać zaintrygowanie. Tym razem bohaterowie mierzą się z nową legendą, lecz poprzednia okazuje się także ważna, motyw poszukiwań nie traci nic ze swej siły i nabiera nowych barw. Co kryje się za korporacją Voynich i dlaczego wciąż jej drogi krzyżują się z ścieżkami Poszukiwaczy?



Za możliwość przeczytania książki
 
 dziękuję wyd. Rebis




Recenzja I tomu z serii Poszukiwacze tutaj

sobota, 24 września 2016

Kochaj i pozwól się kochać

"Żyj szybko, kochaj głęboko"
Samantha Young


Pierwsza miłość, młodzieńcza miłość, szaleńcza, pochłaniająca i nie dająca chwili wytchnienia. Liczy się tylko ona, z nią świat nabiera intensywności, staje się bardziej kolorowy. Uszczęśliwia i sprawia, że jakiekolwiek przeszkody pojawiające się na wspólnej drodze wydają się do pokonania. Przyszłość rysuje się wprost wspaniale, żadnego zmartwienia na horyzoncie, tylko i wyłącznie oni dwoje. Jednak czasem los wystawia na próbę uczucia i nie zawsze wszyscy wychodzą z niej zwycięsko. Wybaczyć jest trudno, może jeszcze ciężej niż uleczyć złamane serce.

Charley nigdy nie starała się by być w centrum wydarzeń, chociaż należała do grona najpopularniejszych osób w szkole. Po prostu nawet gdyby chciała nie wtopiła się w szkolny tłum rówieśników, zresztą w Lanton trudno pozostać niezauważonym. Małe miasteczko ma to do siebie, iż nikt i nic się w nim nie ukryje. Dziewczyna o tym wie doskonale, ale Jake dopiero przekonuje się o różnicach egzystencji wielkomiejskiej i tej o mniejszych rozmiarach terytorialnych. Jako nowy mieszkaniec szybko zabłysnął na lokalnym firmamencie stając się jednocześnie obiektem westchnień nastolatek, sława podrywacza szybko została utrwalona. Jednak Charley to nie większość jej rówieśniczek, a nowy Casanowa także nie jest taki jak można by sądzić. Coś więcej niż tylko iskra porozumienia pojawiła się między nimi podczas pierwszego spotkania, oboje czują, że to co rysuje się przed nimi może stać się czymś i wiele poważniejszym niż jedynie chwilowym zauroczeniem. Ale czy są gotowi na to? Mają po szesnaście lat i wszystko jeszcze przed nimi, lecz zaczyna ich łączyć naprawdę silna więź, z kategorii tych głęboko zapuszczających korzenie w sercach. Z dnia na dzień, nawet z godziny na godzinę, stają się sobie coraz bliżsi. Ich związek budzi w niektórych negatywne emocje, jakie przechodzą w czyny, jednak nikt nie przypuszcza czym to zakończy się. W końcu nastolatkowie wciąż egzystują na sinusoidzie emocji - raz euforia, a chwilę później gniew. Ale niekiedy idą za tym czyny o konsekwencjach bardzo daleko sięgających w przyszłość. Niepotrzebna śmierć, u źródeł mająca urażoną ambicję i młodzieńczą nierozwagę, niszczy związek Charley i Jake`a, chociaż nie tak dawno snuli plany i nie wyobrażali sobie by mogli kiedykolwiek rozstać się na dłużej. Jedno z nich zamyka się na wszystko, także na drugą osobą, tak bliską jeszcze dzień wcześniej, a szaleńcze miłość zostaje przekreślona. Wszystko skończyło się nim zdążyło się tak naprawdę rozpocząć, lecz czy tak jest na prawdę?

Cztery lata to dla młodych ludzi cała epoka. Teraz Charley wie jak boli złamane serce i zawiedzione oczekiwania. Problem tylko w tym, że Jake nic nie stracił ze swego uroki i wszelkie rozsądne argumenty nikną w obliczu tego co nadal jest w dziewczynie. Zresztą on nie zamierza stać z boku i chce wytłumaczyć się ze swego postępowania. Doroślejsi, bardziej doświadczeni, ale pamiętający o łączących ich więzach, wciąż nie pozwalających zapomnieć o tych kilku miesiącach, tak intensywnych i niemożliwych do powtórzenia z kimkolwiek innym.

Literatura new i young adults rządzi się swoimi schematami, musi być miłość, nie obejdzie się bez dramatycznych zwrotów akcji, a pomiędzy te elementy są wplecione wątki o wiele poważniejsze. Gdyby tak spojrzeć na "Żyj szybko, kochaj głęboko" to faktycznie schemat jest widoczny, lecz każdy wzór można i powinno dostosować do własnego pomysłu. Samantha Young skorzystała z ram, co nie znaczy, że lektura jej książki niczym czytelnika nie zaskoczy i nie wciągnie w fabułę. Pomimo tego, iż motyw jest znany autorka przedstawia historię swoich bohaterów interesująco i to nie tylko dla młodszych odbiorców. Charley i Jake oraz ich otoczenie to nie sielankowe postacie, śledząc przebieg wydarzeń czytający wchodzą w świat gdzie za błędy rodziców czasem przychodzi płacić kolejnej generacji, która również je popełnia i musi stawić im czoła nie zawsze mając wsparcie. Oczywiście jest też miłość - taka jak w tytule, pełna pasji, z czasem poraniona, ale i z tlącą się nadzieją, że jeszcze nie wszystko stracone. "Żyj szybko, kochaj głęboko" Samanthy Young to opowieść o młodych ludziach, lecz nie jedynie dla nich, szybki kurs dojrzałości ma jasne i radosne strony, lecz niestety niektóre postacie poznają jego ciemniejszą twarz.



Za możliwość przeczytania 
książki dziękuję:
 

środa, 21 września 2016

Pomiędzy prawdą i mitem

"Czarne światło"
Marta Guzowska


Czasem człowiek ma prawdziwego pecha, po prostu wisi nad nim fatum i nie chce zniknąć. Oczywiście inni mają swoje zdanie w tym temacie, całkowicie odmienne od tego co myśli najbardziej zainteresowany. Niestety czasem niefortunnych zdarzeń powtarza się jak w przysłowiowym dniu świstaka, a los jakoś nie chce ulżyć nieszczęśnikowi.

Miało być spokojnie, bo przecież taka atmosfera aż za bardzo powszednia jest w małych miasteczkach, wykopaliska powinny przebiegać rutynowo i bez jakichkolwiek zakłóceń, również dlatego, że w takich miejscach niespodzianek żadnych nie ma co spodziewać się. Profesor Mario Ybl przekonuje się na własnym przykładzie jak ta teoria nie przystaje do praktyki. Najpierw ginie jeden odkopany szkielet, później drugi, przy czwartym takim zdarzeniu wiadomo, iż o przypadku nie ma mowy. Zresztą to jedynie szczyt góry lodowej kłopotów z jakimi naukowcy mają do czynienia codziennie. Nikt zbytnio nie jest zadowolony z ich prac, co więcej spotykają się z ostracyzmem miejscowej społeczności, jeszcze podsycanej przez plotki i zabobony. Sam Mario także dolewa oliwy do ognia swoim zachowaniem, chociaż jest tylko lub po prostu sobą. Jego poczucie humoru odstaje od tego oczekiwanego po szacownym badaczu, wyróżnianie się z tłumu nie jest dobrze widziane, ekscentryzm bywa z rzadka doceniany. Co jeszcze może wydarzyć się w takiej mieścinie? Ybl nawet w najgorszych koszmarach nie miał takiej panoramy zaskakujących sytuacji o takim samym początku i bardzo bolesnej końcówce. Rzeczywistość zaczyna przypominać fantasmagoryczny obraz, dostrzegalny tylko dla nielicznych. Jak długo jeszcze profesor będzie jedynie mimowolnym obserwatorem? Zaginięcie zdeformowanych szczątków sprzed kilku stuleci to jedno, lecz cała reszta to sprawa o wiele bardziej skomplikowana. Bardziej złożona niż komukolwiek by się wydawało, a Mario Ybl nie pozostawi niczego swojemu biegowi, zwłaszcza gdy wszyscy wokoło uważają, iż nic takiego nadzwyczajnego nie dzieje się. Czyżby to tylko urojenia i nadmierna podejrzliwość? Coś się dzieje i nie jest to nic dobrego, ale czy ktoś weźmie na poważnie słowa światowej sławy antropologa, który zdążył niejednego do siebie zniechęcić? Jedyną jego bronią jest wiedza i kości, z których czyta tak jak inni słowa z książek. Niewykluczone, że tym razem profesor będzie musiał zmierzyć się z porażką, lecz na pewno zrobi co w jego mocy by wydobyć prawdę na światło dzienne, obojętnie jaki koszt będzie musiał ponieść. Po raz kolejny fatum nie pozwoli mu na spokojną egzystencję.

Bohater kryminału to najczęściej postać niejednoznaczna, wielcy detektywi często mieli wiele irytujących cech, co w końcowym efekcie tylko dodawało całej historii intrygującego smaku. Mario Ybl wpisuje się w ten kanon doskonale, nikogo nie pozostawi obojętnym co do swojej osoby, zapada w pamięć. "Czarne światło" to nie jedynie sensacja, to książka w jakiej czytelnik odnajdzie suspens, elementy thrilleru oraz obrazu małomiasteczkowego dusznego klimatu, u podstaw jakiego są plotki, mity i po prostu ludzka natura. Zagadka kryminalna przeplata się z życiem prywatnym głównej postaci, jedno z drugim nierozerwalnie jest złączone, tak, iż trudno dostrzec co było początkiem, a przedwczesne wyrokowanie o zakończeniu skazane jest na fiasko. "Czarne światło" jest po części także studium ludzkiej natury, odsłanianej przez nieustępliwe dążenie do poznania rzeczywistego obrazu, ukrytego pod maską zwyczajności. Taka atmosfera bliska jest skandynawskiemu kryminałowi, mroczny nastrój odczuwalny jest cały czas, zamiast dalekiej północy polskie miasteczko, jednocześnie bliskie i dalekie.


 Za możliwość przeczytania 
książki dziękuję:
 




poniedziałek, 19 września 2016

Życie to coś więcej niż plan

"Zimne ognie"
Simon Beckett


Wydaje się nam, że wszystko da się przewidzieć, zaplanować i odpowiednio zorganizować. Nic nie powinno być pozostawione przypadkowi, szczególnie gdy chcemy spełnić swoje pragnienia. Niewiadoma w takim przypadku mogłaby zagrozić przyszłemu szczęściu, więc jeśli tylko to możliwe dokładnie trzeba przemyśleć wszelkie detale i szczegóły. Później pozostanie zadowolenie z spełnionych marzeń, chyba, że życie napisze całkowicie inny scenariusz z wieloma niespodziankami, czasem wprost zabójczymi.

Kate Powell jest kobietą sukcesu, chociaż nie do końca dostrzega to. Wie, że wiele osiągnęła, lecz zdaje sobie sprawę, iż jeszcze przed nią sporo wyzwań, jedno z nich właśnie zamierza podjąć. Naturalnie ma plan, chociaż jej przyjaciele nie są przekonani co do niego, ale jego kwestia nie podlega dyskusji. Ewentualnie do zmiany są pewne niuanse, nic poza nimi, najważniejsze jest rozsądne podejście do sprawy, oczywiście emocji nie da wyłączyć się, jednak logika musi mieć pierwszeństwo. W realizacji projektów Kate ma duże doświadczenie, ten konkretny wydaje się początkowo przebiegać zgodnie z oczekiwaniami, Alex Turner stanowi jego część. Mężczyzna ma do odegrania określoną rolę, z góry wyznaczoną i kończącą się w określonym momencie. Niektórym wydaje się to dość nieludzkie, pomimo, że Alex zgodził się na postawione warunki. Kate wyznaczyła sobie ścieżką prowadzącą ją do wyznaczonego celu i chce zminimalizować ryzyko, lecz czy na pewno wszystko dobrze skalkulowała? Uczucia nie tak łatwo odsunąć na bok, tak samo jak pragnienie bycia szczęśliwym, jedno i drugie ma swoją cenę, już niedługo ktoś ją pozna. Na razie wszystko przebiega wprost idealnie, tylko dlaczego gdzieś głowie rodzą się niepokojące myśli? Nie mają przecież pokrycia w rzeczywistości, wszystko zmierza w oczekiwanym kierunku aż do chwili gdy w drzwiach staje policja. Potem już nic nie jest takie jak powinno być, a rzeczywistość okazuje się być zaskakująco inna niż jeszcze się niedawno wydawało. Kiedy został popełniony błąd? Kim jest Alex Turner, co jest w stanie zrobić Kate Powell by jej marzenie ziściło się?

Zaczyna się dość niewinnie, chociaż w tle już żarzy się zarzewie żywiołu, który zniszczy tak wiele i pozostawi po sobie ból. "Zimne ognie", jak na dobrze skonstruowany thriller przystało, odkrywa karty w tempie utrzymującym zaintrygowanie na wysokim poziomie. Wydaje się, że sensacyjna strona jest na drugim planie, a główną rolę odgrywa zupełnie inny wątek, lecz wciąż coś nie daje spokoju, gdzieś blisko kryje się jakaś tajemnica, podkopująca prawie sielski obrazek. Czytelnik czuje, że to co ma przed oczyma to jedynie pozory, pod nimi jest istota czegoś mrocznego i niedostrzegalnego dla większości. Simon Beckett zręcznie manipuluje emocjami i wyczekuje dogodnego momentu by uderzyć niespodziewanie zdzierając przy okazji maski pewnych bohaterów. "Zimne ognie" to nie tylko thriller, autor wplótł także wątki psychologiczne oraz społeczne, co wzbogaciło fabułę i dodatkowo posłużyło jako fundament pod suspens. Podczas lektury nasuwają się pytanie po części dotyczące natury człowieka, po części znaczenia rodziny i jej wpływu na jednostkę.


                                           Za możliwość przeczytania 
książki dziękuję:
 



piątek, 16 września 2016

Kuchnia nie taka straszna ;)


"Notes kuchenny"
Nina Majewska-Brown


Kuchnia to słowo o wielu znaczeniach, kryjące smaki, zapachy, obrazy oraz mające niejeden temat pokrewny. Dla jednych to miejsce przyjazne, dla drugich terra incognita, są i tacy, którym jest raczej obojętna, jednak dla wszystkich pewne drobiazgi zawsze będą przydatne. Takim właśnie detalem jest zeszyt lub wszelkiego rodzaju karteluszki na przykład z przepisami. O ile w przypadku tego pierwszego zagubienie nie jest aż łatwe to już odnalezienie luźnych zapisków nie zawsze bywa prostą sprawą.  Co zrobić by wprowadzić porządek lub mieć wszystko w jednym miejscu i pod ręką? Rozwiązaniem może być "Notes kuchenny" autorstwa Niny Majewskiej-Brown.



Jako, że sama kuchenne rewiry traktuję nie zawsze poważnie i zdarza mi się zapisywać różne przepisy na kartkach ginących w najmniej spodziewanym momencie to kajet taki okazał się przydatny. Oprócz stron na notatki, ma on także schowek gdzie można kolekcjonować różnorodne zapiski, bez obawy, iż gdzieś zawieruszą się. Dodatkowo do dyspozycji jest jeszcze gumka, która w sytuacji gdy nasz "Notes kuchenny" osiągnie grubsze rozmiary utrzyma go w ryzach.


Wiadomo także, iż kuchnia wiąże się na przykład z odpowiednimi zasadami zachowania się przy stole, powszechnie znanymi, lecz czasem potrzebna jest mała ściąga i w tym zakresie. W takim przypadku jak znalazł jest odpowiedni mini-poradnik, który również znajduje się w "Notesie kuchennym", jak zresztą i inne przydatne wskazówki. Nina Majewska-Brown dodała również kilka przydatnych przepisów oraz informacji niezbędnych, niezależnie od stopnia zaawansowania w kuchennych arkanach.








"Notes kuchenny" to nie książka kucharska, chociaż co nieco podpowiada w kwestiach przepisów. Pozycja ta nie jest również poradnikiem, ale przydatne wiadomości jak najbardziej zawiera. Autorka nie dała gotowca czytelnikom, lecz punkt wyjścia do stworzenia osobistego pomocnika i przewodnika w świecie kuchenno-kulinarnym. Twarda oprawa gwarantuje, że zapiski będą miały odpowiednią ochronę przed niekiedy dość ekstremalnymi sytuacjami.






Za możliwość 
zapoznania się z "Notatnikiem kuchennym"
 dziękuję wyd. Rebis










Recenzja "Jak się nie zakochać" Niny Majewskiej-Brown
 

Przypominam także o wrześniowej rozdawajce

 

środa, 14 września 2016

Więcej niż romans, rodzina i rozsądek

"3 razy R"
Hanna Cygler


Przyjaźń wiele ma twarzy, czasem łączy ze sobą ludzi będących całkowitym przeciwieństwem. Bywa, że przez lata stanowi oparcie, aż nadchodzi moment próby, wpierw jeden, potem drugi i kolejny, w takich okolicznościach to co wydawało się silne i niepokonane przechodzi swój chrzest bojowy. W końcu przychodzi chwila gdy trzeba dokonać ostatecznego podsumowania zysków i strat, pomimo wspomnień i odczuwanych emocji. Niekiedy saldo może zaskoczyć, tak samo jak efekt pokładanego zaufania i wiary w ludzi.

Rodzina, rozsądek i romans, albo inaczej Lidka, Olga i Klaudia lub też trzy panie R, właścicielki świetnie prosperującej gdańskiej firmy. Przyjaciółki po prostu i jednocześnie bizneswomen jak się patrzy, w męskim świecie interesów radzące się więcej niż świetnie, do tego ładne i z życiem osobistym o jakim inni marzą. No prawie, ponieważ jak wiadomo w każdej beczce miodu jest co najmniej łyżka gorzkiego dziegciu. Na pozór Olga ma wszystko co większość pragnie osiągnąć i o nic już w życiu nie musi zabiegać, przystojny mąż, zdrowa córeczka, no i sukces zawodowy. Tylko ona zna prawdę ile kosztowało ją wejście na szczyt, przeszłość to dla niej temat wciąż zbyt bolesny by go poruszać z kimkolwiek, chociaż ktoś wie co było jej udziałem. Jednak teraz to już za nią, jej świat zmienił się na lepsze lub raczej samodzielnie zdobyła to czego inni jej zazdroszczą. Lidka również nie ma na co narzekać, oczywiście co nieco i więcej pragnęłaby ulepszyć, a pewne przypuszczenia zatruwają familijne szczęście. Jak na razie raczej nie powinna sobie głowy zaprzątać takimi bzdurami, lecz niełatwo odsunąć od siebie myśli nadwyrężające zadowolenie. Z Klaudią rzecz ma się całkiem inaczej, po prostu zawsze trafia w dość niefortunne męskie ramiona, tak jakoś ma pecha w tym temacie, ale nie poddaje się, przecież gdzieś musi być facet, dokładnie taki jak sobie go wymarzyła. Naturalnie obserwując te kobiety z boku nie dostrzega się ich problemów, wyglądają na zadowolone z siebie i ze swoich osiągnięć, nawzajem się wspierają i dopingują, zwycięstwo zawsze smakuje lepiej w towarzystwie, a w swoim czują się tak dobrze. Porażki ich się nie imają, przyjaźń daje im siłę by z uśmiechem na ustach pokonywać trudności, pomagają sobie wzajemnie i wszystko sprzyja temu kobiecemu trio. W takiej atmosferze łatwo przeoczyć szczegóły, które z osobna nie znaczą nic, jednak gdy się zsumują wyglądają dość niepokojąco. Czy Olga, Lidka i Klaudia nie powinni baczniej przyjrzeć się swemu otoczeniu? Tyle dzieje się wokół, że znaki ostrzegawcze są ignorowane, aczkolwiek chyba nie do końca. Po drodze do góry niekiedy umyka coś ważnego, bywa, iż strach  przed innymi uniemożliwia podjęcie odpowiedniej decyzji. Olga przekonuje się o tym dotkliwie, pozostałe wspólniczki również stawiają czoła przeszkodom, no a świat nie stoi w miejscu i sprzyja odważnym, jedna z nich wykorzystuje nadarzającą się okazję. W trzy są nie do pokonania, lecz czasem trzeba dokonać wyboru samemu, bez oglądania się na innych.

Okres zmian w latach dziewięćdziesiątych opisywany był już wielokrotnie z różnych perspektyw, Hanna Cygler czyni to z kobiecego punktu widzenia, skupiając się na mniej eksponowanych aspektach, lecz jakże ważnych. Tytułowe "3 razy R" to przyjacielskie trio, które początkowo czytelnik może odbierać jak z reklamy, ale autorka bardzo szybko odkrywa mniej spektakularne, za to bardzo ludzkie portrety bohaterek. Nie brakuje w nich tragedii, humoru i przede wszystkim, jak zawsze zresztą, bardzo trafnych spostrzeżeń co do skomplikowanych więzi międzyludzkich. Tłem dla fabuły jest dekada gdy rodziły się i rozwijały biznesowe potęgi, życie nabierało szybkości, jedno i drugie jest odzwierciedlone w akcji książki uzupełniając poszczególne wątki. Jednak na pierwszym planie pozostaje przyjaźń trójki kobiet, demony z przeszłości oraz walka o szczęście, różnie rozumiane. Jako, że podobno w miłości ina wojnie wszystkie chwyty dozwolone należy przygotować się na niespodziewane zwroty akcji i zaskakujące sploty sytuacyjne. "3 razy R" to nie tylko romans, rozsądek, rodzina, to także zawiedzione nadzieje, dramat i miłość o wielu twarzach, a to wszystko oplecione siecią kobiecej przyjaźni.





   Za możliwość przeczytania książki 
             dziękuję wyd. Rebis

poniedziałek, 12 września 2016

Drzwi do przeszłości

"Bez wytchnienia"
Barbara Freethy


Czasem wystarczy moment by z myśliwego stać się zwierzyną, ściganą bezpardonowo i bez prawa do głosu. Niewinność w ogóle nie jest brana pod uwagę, bo i dlaczego, jeżeli dowody wydają się tak oczywiste? Prawda interesuje bardzo wąskie grono, pozostałym wystarczy wiara w pozory, szczególnie, że te drugie są tak przekonujące i realne. Co pozostaje komuś kto nie wzbudza zaufania tych, od których zależy jego wolność? Nie tak łatwo udowodnić brak swej winy i wskazać sprawcę kiedy ma się prawie wszystkich przeciwko sobie, w takiej chwili każda pomocna dłoń jest ważna, chociaż w powietrzu można wyczuć, iż to dopiero początek prawdziwych kłopotów.

Do tego feralnego poranka nic w życiu Dylana Sandersa nie było przypadkiem. Ten mężczyzna dokładnie wiedział czego chce i zdobywał to krok po kroku, obojętnie czy cel dotyczył kariery czy też życia osobistego. Jako dziennikarz śledczy osiągnął już spory sukces, a ostatnie publikacje pomogły mu pokonać kolejne stopnie w karierze. Kilkudniowe wakacje z okazji ślubu brata są dla niego raczej obowiązkiem, wiadomo wesela ludzie jego pokroju omijają szerokim łukiem, pomimo ciepłych uczuć żywionych do młodej pary. Jakby tego było mało spotyka na nim ekscentryczną malarkę Catherine i kobietę, o której istnieniu ostatnio wolał nie pamiętać. Następne kilka godzin okazuje się kluczowe w jego życiu, nie pamięta nic z ostatniej nocy, zwłaszcza szczegółów brzemiennych w skutkach, staje się głównym podejrzanych w sprawie o morderstwo i jakby tego było mało osoba, jeszcze wierząca w jego niewinność to ktoś do kogo on ma ograniczone zaufanie. Czy coś jeszcze pójdzie źle w tym dniu? Ujmijmy to tak - wszystko! Pozostaje tylko jedno wyjście, ściągające na Dylana i jego nieoczekiwaną pomocniczkę zagrożenie i to nie jedynie w postaci więzienia. Piękność z poprzedniego dnia miała wiele tajemnic, jaka z nich ściągnęła na głowę dziennikarza problemy z prawem? Jego zawód także ma swoje cienie, a niejeden z nich Sanders odkrył dla szerszej publiki. Catherine kieruje się swoimi powodami by pomagać temu człowiekowi, niezbyt dla niego jasnymi, dla niej zresztą również. W sytuacji w jakiej się znalazł Dylan towarzystwo malarki to jedyny plus, wspólne śledztwo jest ostatnią szansą by oczyścić się z zarzutów. Jednak nie tak łatwo odkryć prawdę, szczególnie jeżeli ta okazuje się składać z sekretów, przemilczeń, dramatów i wymaga otwarcia wpółprzymkniętych drzwi do przeszłości, trudnej oraz bolesnej.

Kiedyś ktoś zasiał ziarno, które żywiło się strachem i bólem, żniwa nie będąspokojne, lecz nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Niektórzy dostrzegają znaki ostrzegawcze, kiedy zrozumieją z czym mają w rzeczywistości do czynienia, będą musieli stawić czoła śmiertelnemu niebezpieczeństwu i człowiekowi, kto ma tylko jeden cel ...

Barbara Freethy w swoich książkach łączy motyw uczuciowy z kryminalnym, w "Bez wytchnienia" udowadnia, że kolejny raz dobrze wykorzystała już sprawdzoną przez siebie receptę na intrygującą opowieść. Lekkie zabarwienie nadnaturalne tylko dodaje historii smaku, nie wysuwa się ono na pierwszy plan, pozostaje jako ciekawe tło i dopełnienie głównych wątków. Autorka postawiła na trochę mroczniejszą atmosferę niż w "Bez pamięci", ale komponuje się ona z fabułą "Bez wytchnienia". Również elementy sensacyjne są zarysowane mocniejszą kreską, zaskakują swoim rozwinięciem oraz finałem. Barbara Freethy splotła suspens, tajemnice rodzinne i miłość w historię, w jakiej nie brak niespodzianek i nieoczekiwanych zwrotów akcji.


 
Książkę przeczytałam 
  dzięki uprzejmości  




Recenzje wcześniejszych książek Barbary Freethy tutaj



sobota, 10 września 2016

Sieroce serca

"Sieroce pociągi"
Christina Baker Kline


Dzieciństwo kojarzy się nam z czasem beztroskiej zabawy oraz światem gdzie nie powinien gościć smutek i troska o kolejny dzień. Niestety nie wszystkim dane jest radośnie wspominać ten okres w życiu, zamiast szczęśliwych chwil w pamięci pozostają dramatyczne zwroty pozostawiające w człowieku blizny na zawsze.

Molly nie jest do końca przekonana czy pomoc w uporządkowaniu strychu to dobry pomysł, chociaż alternatywa dla każdej innej osoby nie byłaby w ogóle brana pod uwagę, ponieważ stanowi ją poprawczak. Dziewczyna ma dość osobliwe podejście do siebie samej i wahanie się pomiędzy tymi dwoma opcjami jest jak najbardziej w jej stylu. Zwycięża jednak rozsądek, chociaż Molly nie do końca jest przekonana o słuszności swej decyzji, perspektywa przekopywania się przez gromadzone latami zbędne rzeczy jest dość ponura. Nastolatka wyrobiła sobie zdanie o właścicielce domu, w którym ma odpracować swoją karę, jeszcze nim ją poznała i nie jest ona zbyt pochlebna. Vivian Daly ma za sobą szmat życia, w kartonach i pudłach od lat zgromadzone są różnorodne drobiazgi, wydające się nic niewartymi śmieciami. Cóż może kryć się w starym dziecięcym płaszczyku? Albo w zeszycie z pożółkniętymi kartkami? Staruszka ma inne zdanie, w tych rzeczach ukryta jest opowieść o Niamh, Maisie, zielonym hrabstwie Galway, kamienicy w Nowym Jorku i pewnym pociągu. Molly dostrzega analogie swojej egzystencji do tego co było udziałem pewnej irlandzkiej dziewczynki. Prawie osiem dekad dzieli ją od Niamh, lecz aż za dobrze zna smak bólu jakiego doznała. Wie co to znaczy być samotną, inną od większości, a zwłaszcza stracić bliskich. Poddasze pani Daly to coś więcej niż rupieciarnia, w tym miejscu dwie kobiety zagłębiają się w przeszłość, co pozwala spojrzeć im z nowej perspektywy na teraźniejszość i podjąć walkę o przyszłość.

Nadzieję od zwątpienia dzieli bardzo mało, zawiedzione nadzieje otwierają na nowo rany zadane w chwili śmierci najbliższych. Czasem by się zabliźniły muszą upłynąć lata, a czasem pomagają szczere rozmowy i dłoń wyciągnięta z pomocą. Nigdy nie jest za późno by próbować odzyskać to co wydawało się utracone na zawsze.

Rodzina wydaje się oczywistością, po prostu jest, mniej lub bardziej liczna, ale jej obecność wokół nas to nic nadzwyczajnego. Jednak nie wszyscy mogą liczyć na bliskich, czasem w bardzo młodym wieku muszą samotnie stawić czoła światu. "Sieroce pociągi" to opowieść o Vivian i Molly, dwóch kobietach, staruszce i nastolatce, których dzieli na pozór wszystko, ale  łączy jak się okazuje niemało. Christina Baker Kline w oparciu o prawdziwe wydarzenia napisała historię jakiej temat nadal pozostaje aktualny i niezwykle poruszający emocje, zresztą te drugie zostały oddane w mistrzowski sposób, bez zbędnych ozdobników i nadmiernego podkreślanie. Tytuł wskazuje główny motyw książki, kryjący w sobie dramat dzieci, prawie z dnia na dzień tracących rodziców i nawet namiastkę poczucia bezpieczeństwa, a przede wszystkim stających przed wielką niewiadomą jaką jest ich przyszłość. Takie okoliczności, wbrew pozorom, nie są łatwe do opisania, szczególnie gdy prawda historyczna to punkt wyjścia, lecz nie powinno zapominać się, że istotą są ludzie, ich losy i burza uczuć jakich doświadczają. Nie tak trudno wejść na sentymentalną ścieżkę i stracić z oczu bohaterów, a to oni powinni cały czas w centrum uwagi. Christina Baker Kline uniknęła tej pułapki, z wyczuciem słowami odmalowała niezwykłe życie Vivian, naznaczone tragicznymi momentami aż zbyt często i odcięciem korzeni narodowych oraz walką o szczęście. Molly nie stanowi współczesnego alter ego starszej kobiety, chociaż łączą je podobne  doświadczenia i wspomnienia, a zwłaszcza niezwykła przyjaźń, mająca u swych podstaw stosy starych pudeł z drobiazgami gromadzonymi przez osiemdziesiąt lat. Losy młodszej są raczej swoistą paralelą tego co doświadczyła starsza. To one przypominają o ludziach i sytuacjach, które kształtowały starszą z bohaterek, a po latach pozwalają młodszej spojrzeć inaczej na Vivian i siebie samą. "Sieroce pociągi" to historia mająca wątki bardzo emocjonalne, wywołująca refleksje, pokazująca wartość rodziny, chociaż nie zawsze w tradycyjnym pojęciu.

 Za możliwość przeczytania 
książki dziękuję:
 

czwartek, 8 września 2016

Wrześniowa rozdawajka


Zapraszam na pierwszą rozdawajkę. Mamy wrzesień, 
końcówkę lata, jesień czasami tez już puka do drzwi, 
więc dobra lektura przyda się każdemu. 

Zasady zabawy są proste:

- wystarczy zgłosić się pod tym postem 
- termin zgłoszeń: 08.09-30.09.2016
- ogłoszenie zwycięzcy po 30.09.2016
- nagrodą jest 1 egzemplarz książki 
"Jak się nie zakochać" Niny Majewskiej-Brown
- wysyłka nagrody na terenie Polski





Recenzja książki tutaj

Zapraszam do zabawy :)

wtorek, 6 września 2016

Piekło to nie mit

"Droga do piekła"
Przemysław Piotrowski


Piekłem straszy się i grozi się w różnorodnych sytuacjach, lecz są to czcze słowa. Jedynie nieliczni doświadczają, na swej życiowej ścieżce, momentów porównywalnych do prawdziwego znaczenia piekielnych męczarni. Czasem spokojną codzienność od koszmaru dzielą tylko minuty, kiedy przeminą na człowieka czeka jedynie niewyobrażalna spirala cierpienia, nie mająca końca. Nadzieja zostaje uśmiercona zaraz na początku, pozostaje tylko nieludzki ból, ale to wystarczy by zniszczyć człowieczeństwo, chociaż czy na pewno?

Śmierć, a co potem? Wielu powie, że nic, lecz niektórzy przekonują się jak bardzo mylili się. Johnowi Pilarowi wydawało się, iż to co najgorsze już widział, jednak rzeczywistość zaskakuje go. Po swej egzekucji staje oko w oko z tym co uważał za mit. W końcu taki zbrodniarz jak on powinien spodziewać się, że kiedy wyrok zostanie wykonany trafi tam gdzie jego miejsce. Brutalnego zbrodniarza ukarano tak jak na to zasługiwał, oczywiście zawsze zajdzie się ktoś kto nie wierzy w winę mordercy. Tym kimś jest Lukas Pilar, brat skazańca, nie będący w stanie dowieść swoich racji. Jako były policjant zauważa szczegóły, karzące mu wątpić w przedstawioną wersję wydarzeń, lecz fakty wskazywały na Johna. Dawny stróż prawa nie zamierza zaprzestać swej walki o oczyszczenie brata z zarzutów i znalezienia prawdziwego zabójcy, zdaje sobie sprawę, iż nie będzie miał jakiekolwiek wsparcia, wprost przeciwnie liczyć musi się z ostracyzmem i przeszkodami na każdym kroku. Najgorsze koszmary i obrazy jakie wryły mu się w pamięć z pracy w policji nie dorównują temu, czego staje się uczestnikiem. Jego krucjata wywołała poruszenie tam gdzie się jej spodziewano, lawiny już się nie da zatrzymać i zmiecie każdego kto stanie na drodze niszczącej siły. Rose Parker zna wartość dobrego tematu, jest dziennikarką, która zajmuje się trudnymi sprawami, a zbrodnicze czyny Johna Pilara zainteresowały ją i to bardzo. Kiedy prowadziła własne śledztwo dziennikarskie należała do mniejszości, nie ferującej z góry wyroków, teraz musi zmierzyć się ze skutkami swej dociekliwości. Nie była przygotowana by stawić czoła złu i okrucieństwu jakie do tej pory oglądała tylko na ekranie. Czy dawny glina i nowojorska dziennikarka mogą rzucić wyzwanie czemuś co jest wszechwładne?

Piekłem nazywa się wiele miejsc, jego klasyczny obraz został odzwierciedlony niezliczenie wiele razy za pomocą pędzla i słów, każdy ma przed oczyma własne skojarzenia, ale po lekturze książki Przemysława Piotrowskiego nabiera ono całkiem nowego znaczenia. "Droga do piekła" to z jednej strony doskonały thriller osadzony w współczesnych realiach, nie tylko uwiarygadniając, lecz budzący niepokój co do podobieństw do faktycznych zdarzeń, z drugiej zaś historia, w której nie brak atmosfery godnej mistrzów horroru. Dwa główne wątki przeplatają się między sobą rozdziałami, rzeczywistość jak z koszmarnych snów w dwóch odsłonach, odzierająca bohaterów z złudzeń i głęboko wchodząca w ich życie. Autor prowadzi czytelników mrocznymi ścieżkami, z czającymi się na każdym kroku zagrożeniem i strachem. W świecie przedstawionym w "Drodze do piekła" nie ma litości, człowieczeństwo nabiera całkiem innego wymiaru, tak samo zresztą jak wszystko to co jeszcze nie tak dawno nawet nie było dostrzegane. Przemysław Piotrowski nie kopiuje innych, już w pierwszej swojej książce pokazał, że jego pomysłowość jeszcze nie raz zaowocuje intrygującą historią w jakiej poddany zostanie w wątpliwość świat nam znamy. Nadzieja i wiara w sprawiedliwość są obracane w pył, pozostaje walka i pytanie dlaczego właśnie ja jestem w piekle, nie w przenośni, lecz w tym prawdziwym, z jakiego nie ma ucieczki. W czasie lektury tej książki czytelnik ma do czynienia ze złem w najczystszej postaci, kartka za kartką obnażana jest jego istota, a kiedy już poznajemy motywy stojące u podstaw diabolicznej intrygi należy przygotować się na wstrząs nie dającego się przewidzieć wcześniej.





Za możliwość przeczytania książki 
Dziękuję  wyd. Videograf


niedziela, 4 września 2016

Zawsze jest czas by dać sobie szansę

 Przedpremierowo

"Nigdy nie jest za późno"
Katarzyna Janus

Bez miłości da się żyć, ale co to za egzystencja, czasem uczucia są spychane na dalszy plan, bo tak wiele innych spraw zaprząta naszą głowę. Jednak prędzej lub później ich spragnieni w końcu dopuszczamy je do głosu, zrazu po cichu, nieśmiało, lecz gdy nie zostaną zaspokojone głośno domagają się poświęcenia im uwagi. Niektórzy długo ignorują podszepty  tego rodzaju, aż niespodziewanie dla siebie samych, stają w oko w oko z zauroczeniem zwanym miłością.

Zuza nie była małolatą by nie wiedzieć jak smakuje uczucie do mężczyzny, lecz w pewnym momencie także i ona chciałaby znowu odczuć ten dreszcz emocji. Niestety jak na razie nie ma ku temu okazji, może podczas urlopu coś się wydarzy? W codziennym kieracie jakoś żadna szansa się nie trafiła, chociaż czy na pewno? Nie ma co gdybać, ważne jest tu i teraz, należy docenić wakacje i po prostu zdać się na los, jego wyroki są podobno niezbadane.
Max nie ma potrzeby wikłania się w jakiekolwiek bliższe kontakty z kobietami, przynajmniej tak sądził do chwili kiedy na jego drodze, dosłownie, pojawiła się Zuzanna, wzbudzając zamieszanie i to nie tylko na ścieżce rowerowej. Dalszy rozwój przypadków nie należał do standardowych, jak się okazuje pierwsze wrażenie wcale nie musi być prawdziwe, szczególnie gdy emocje biorą górę nad obiektywnym spojrzeniem na sytuację.
Tych dwoje wydaje się mało łączyć, lecz pod pozorami kryje się całkiem inny człowiek, jego zachowanie ma uzasadnienie, lecz nie tak łatwo odejść od przyzwyczajeń i  spojrzeć uczucia z nowej perspektywy. Wzajemna fascynacja czasem ma kruche podstawy i dużo nie trzeba by zapanował chaos, Zuza niestety przekonuje się o tym szybciej niż pragnęłaby. Czyżby źle zrozumiała Maxa? Zresztą ma na głowie co innego, widocznie tak miało być, ale szkoda tych niewielu razem spędzonych chwil. Przeznaczenie ma już dla niej inną propozycję, nieoczekiwaną i świetnie się zapowiadającą, grzech byłoby z niej nie skorzystać, a może też uda się spojrzeć na pewne sprawy z właściwej perspektywy. Splot okoliczności sprawia, że to co wydawało się zamkniętym rozdziałem, okazuje się mieć jeszcze ciąg dalszy. Czy warto spróbować raz jeszcze dać szansę sobie i jemu? Łatwo jest przeoczyć prawdziwą miłość, ale jak poznać, że to właśnie ona, a nie chwilowe zauroczenie, bez przyszłości?

Nie zawsze bagaż doświadczeń jest dobrym doradcą, zamiast kierować na właściwe tory sprowadza na manowce. Niekiedy trzeba odsunąć od siebie przeszłość oraz połączyć w jedno to mówi serce i podpowiada rozsądek by docenić to co oferuje druga osoba.

Od chwil pełnych szczęścia po momenty zwątpienia, związek dwojga ludzi rzadko kiedy nie ma swoich wzlotów i bolesnych upadków. Czasem wbrew logice daje się mu jeszcze jedną szansę, bo w sercu dobrze zachowane są wspomnienia tego co było w nim najlepsze. "Nigdy nie jest za późno" to historia w jakiej mogłoby się wydawać, że łatwo będzie przewidzieć fabułę, w końcu miłość i perypetie z nią związane są częstym tematem literackim. Katarzyna Janus uniknęła schematyczności i wyznaczyła swoim bohaterom drogę, gdzie czaiły się nie tylko niespodziewane zwroty w ich życiu, lecz przede wszystkim próby, które okazywały się pouczającymi życiowymi lekcjami. Postacie zostają skonfrontowane z przeszłością i jej wpływem na teraźniejszość, ich wspomnienia determinują to co właśnie ma miejsce w życiu, ale nie tak łatwo za niektórymi z nich zamknąć drzwi. Autorka ukazuje jak rodzi się miłość, czego potrzebuje by rozkwitnąć i jak nie do końca świadomie można naruszyć podstawy wzajemnego zaufania. Nim fascynacja rozwinie się w stabilniejsze uczucie wystarczy jeden nieuważny krok by podkopać fundamenty budującej się dopiero relacji. "Nigdy nie jest za późno" jest opowieścią w jakiej bohaterowie uczą się, że wspólne pokonywanie trudności wzmacnia, a nie osłabia więzi pomiędzy zakochanymi ludźmi. Łatwo naruszyć czyjąś wiarę w nas, trudniej jest odzyskać ją i przede postępować tak by nie zniszczyć jej.




Za możliwość przeczytania książki 


Dziękuję
wyd. NOVAE RES








czwartek, 1 września 2016

Magia kina

"Między wierszami"
Tammara Webber


Przepis na stworzenie gwiazdy, oczywiście ekranu, nie jest tajemnicą, lecz by zakończył się sukcesem odrobina szczęścia, w postaci odpowiedniej szansy jest niezbędny. Czasem czeka się na nią długo, więc gdy kiedy już pojawi się na horyzoncie powinno skupić się tylko i wyłącznie na niej. Reszta wydaje się nic nie znaczącym kaprysem, którym nie powinno się zawracać głowy, liczy się rola, reszta to dodatek, ale niekiedy trudno mu się oprzeć.

Prawie każda dziewczyna chciałaby być na miejscu Emmy, aktorki mającej zagrać u boku bożyszcza młodego pokolenia, szczególnie jego żeńskiej części. Reid Alexander ma wszystko to co powoduje szybsze bicie serca u płci pięknej, nawet gdy się nie stara wzbudza zainteresowanie, z czego korzysta przy każdej nadarzającej się okazji. Świat leży u jego stóp, w rolach może przebierać, Emma też nie jest nowicjuszką w filmowym środowisku, lecz daleko jej do sławy młodego gwiazdora, chociaż rola w najnowszej ekranizacji książki Jane Austen na pewno nie zaszkodzi dziewczynie w karierze, wprost przeciwnie. Ona będzie Lizbeth, on Willem, na ekranie zagrają współczesną wersję Elizabeth Bennet i pana Darcy`iego, kolejny hit kinowy gwarantowany, lecz zanim widzowie zaczną szturmować multipleksy trzeba nakręcić ten film. Ogromna zawodowa szansa dla niej, dla niego kolejny hit, ale już na przesłuchaniach wstępnych dało się wyczuć między tą dwójką napięcie i wcale nie jest ono spowodowane tremą, w końcu oboje są profesjonalistami. Czyżby i tym razem Reid skorzystał z okazji zawarcia bliższej znajomości z planu? Scenariusz jest znany im obojgu, lecz tym razem jest jakby inaczej, Emma nie jest typową gwiazdką, wie co powinna osiągnąć, jednak czy faktycznie pragnie tego?
Do tej pory oboje podążali utartą ścieżką, ale jakoś ostatnio jej atrakcyjność zbladła. Osiemnaście lat to dopiero próg dorosłości, ale oni mierzą się z nią od dawna, szczególnie jedno z nich. Łatwo jest zrobić krok w złym kierunku, trudniej dostrzec w porę błąd i pamiętać by go nie powtórzyć, zwłaszcza kiedy paparazzi i dziennikarze są wokoło i tylko czekają na taką "smakowitą" wiadomość. Jak do tej pory Emma była rozsądna i zdyscyplinowana, lecz obok uroku Reida tak trudno przejść obojętnie, szczególnie, że oboje mają podobne odczucia, wspólna praca także nie pomaga. Czy niepoprawny podrywacz i imprezowicz będzie umiał docenić kogoś wydającego się z całkiem inne bajki?
Alexander niejedną głupotę ma już na koncie, jednak tym razem taryfa ulgowa raczej nie zadziała, zresztą jest ktoś kto chętnie poda pomocne ramię i zrobi to bez zbędnego rozgłosu. Gdzieś między wierszami kryją się historie z przeszłości i piszą się nowe opowieści, niekiedy prawie niepostrzeżenie, zmieniając pierwotne zakończenie.

To miał być kluczowy film dla Emmy, z kategorii tych, od których może zależeć cała dalsza kariera. Wystarczy dobrze wykorzystać te kilka miesięcy, dać z siebie wszystko, pokazać swój talent i przede wszystkim słuchać rad reżysera. Ale życie to nie scenariusz i nieustannie zaskakuje, czasem podsuwając całkiem nowe pomysły, rewolucyjne i z nieprzewidywalnym finałem. Czyżby czerwony dywan krył więcej niespodzianek?

Wydawałoby się, że to historia stara jak świat i wielokrotnie wykorzystywana, grzeczna dziewczyna i chłopak będący jej przeciwieństwem oraz nić uczucia ich łącząca. Co nowego lub świeżego można jeszcze napisać by czytelników zaciekawić? Gdyby tak umieścić akcję w hollywoodzkim entourage`u, a jako tłem posłużyć się młodzieżową ekranizacją "Dumy i uprzedzenia" to co w efekcie końcowym wynika? "Między wierszami", najnowsza historia spod pióra Tammary Webber, w jakiej nie brak interesujących postaci. Bohaterowie właśnie stoją u progu dorosłości, lecz w związku z otoczeniem w jakim się obracają na co dzień wydają się o wiele dojrzalsi od swoich rówieśników, jednakże pod tą złudną powierzchownością pisarka schowała oblicza mniej olśniewające, bardziej rzeczywiste i przede wszystkim ludzkie. Zgodnie z tytułem podczas lektury nie raz można dostrzec mniej lub bardziej ukryty przekaz co do motywacji lub pragnień postaci. Oczywiście w takiej historii nie może zabraknąć wątku emocjolnego, a w tym przypadku ma on kilka rozgałęzień. W końcu młodość rządzi się własnymi zasadami i rozsądek ma prawo na lekką drzemkę, a serce korzysta wówczas z wolnego pola do popisu. Nowy cykl Tammary Webber zapowiada się intrygująco, pierwszy tom ma zakończenie zapowiadające jeszcze wiele perypetii. W "Między wierszami" trudniejsze problemy są wplecione pomiędzy burzliwe emocje młodych bohaterów oraz ważne decyzje życiowe, nie zawsze podejmowane do końca świadomie. Filmowy świat opiera się na iluzji, w prawdziwym życiu nie ma dubli, ma się tylko jedną szansę na zagranie swej roli ...

Za możliwość przeczytania książki 

dziękuję wydawnictwu:
 
 
 
Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo jaguar