niedziela, 13 grudnia 2020

Co by było gdyby


„Cywilizacje”

Laurent Binet

 

Historię podobno piszą zwycięzcy, chociaż niektórym pokonanym udaje się zapisać w niej swoje rozdziały. Jedni i drudzy mają w niej swoje miejsce, ale po latach niekiedy zmienia się punkt widzenia i to, co wydawało się zwycięstwem nabiera całkowicie odmiennego znaczenia. Bywa i tak, że można spojrzeć na wszystko z całkiem nowej perspektywy – alternatywnej, gdzie pada pytanie: co by było gdyby …?

Czasem z wielkich marzeń i chęci niestety nie wynikają z równie doniosłe rzeczy. Krzysztof Kolumb był pewien, że jest o krok od niezwykłego odkrycia, niestety nie dane było mu zapisać się na dziejowych kartach. Przynajmniej tak jak tego pragnął. Za to kto inny wykorzystał szansę, przybycie Atahualpy na kontynent europejski starymi karawelami stał się punktem zwrotnym jakiego nikt nie spodziewał się. Co może zdziałać inkaski wódz na nieznanej ziemi, z garstką ludzi? Nie znają języka, nie mają sprzymierzeńców, więc jak dalej mogą potoczyć się ich losy? Niecodzienni goście będą przywitani po przyjacielsku czy też zostaną uznani za wrogów? Europa to prawdziwy kocioł, w jakim wciąż kipią spory, wojny, wzajemne pretensje o koronę, jak w tym miejscu odnajdzie się ktoś kto wywodzi się z całkiem innej kultury? Zwycięstwo, klęska, triumf czy …? Potężna Hiszpania, Francja i inkaski wódz? Jak potoczy się ta niecodzienna wizyta i co przyniesie z sobą?

Pewnie każdy przynajmniej raz zadał sobie pytanie: co by było gdyby? Gdyby zrobiłoby się coś inaczej, wybrało inną drogę, podjęło całkowicie odwrotną decyzję albo po prostu niczego by się nie zrobiło? A co jeśli dotyczyłoby historii, tej pisanej wielką literą, znanej wszystkim, poznawanej przez lata w szkole, będącej kanwą dla niezliczonej ilości filmów, seriali i oczywiście książek? Laurent Binet za punkt wyjścia swojej książki wybrał właśnie taki motyw, a mówiąc dokładniej pewien wycinek – Krzysztof  Kolumb dopływa do Ameryki, ale nie staje  się wielkim odkrywcą, a zamiast konkwisty jest zupełnie odwrotna sytuacja. Inkowie jako zwycięzcy? Podbijający Europę? Czy to możliwe? Jak najbardziej i wcale nie jest fantastyką, a alternatywną wizją, dodatkowo opisaną w niezwykle intrygujący sposób. Wydarzenia, mające miejsce w szesnastowiecznej Europie, stały się kanwą dla powieści, z jednej strony mocno osadzonej w ówczesnej rzeczywistości, a z drugiej twórczo rozwinięte do ciągu dalszego z inkaskimi bohaterami. Autor użył historycznego tła oraz postaci, nie pozbawiając ich w żadnym stopniu cech charakterystycznych, lecz idając im pole do popisu na tle całkiem nowych, dziejowych, wichur. Spotkać Kolumba, Marcina Lutra, Francisco Pizarra cz też Cervantesa i w końcu Atahualpę na hiszpańskiej, niemieckiej czy też francuskiej ziemi to całkowicie nieszablonowe wrażenie czytelnicze. Chapeau bas dla Laurenta Binet, który zagłębił się w meandry wielkiej polityki szesnastego wieku i przedstawił ją z całkiem innego punktu widzenia, nie zapominając o wiedzy historycznej, łącząc odpowiedź na pytanie: „co by było gdyby” z duchem epoki. „Cywilizacje” mają w sobie monumentalny rys i po części epicki rozmach, lecz nie brak w tej książce także świeżego spojrzenia na wielkie wydarzenia oraz kulturalne dziedzictwo. Nie da się również nie zauważyć ironii, nie gorzkiej, lecz tej z gatunku podkręcającej fabułę i dodającej jej smaku. Spodziewałam się ciekawej opowieści, a otrzymałam niewiarygodnie pasjonującą odsłonę tego, co mogłoby się wydarzyć, skłaniające do zastanowienia się jak niewiele potrzeba by wszystko potoczyło się zupełnie inaczej.

 

 




Za możliwość przeczytania książki 
dziękuję