"Marzenia na agrafce"
Barbara Spychalska-Granica
Życie jest pełne niespodzianek, czasem przyjemnych, a czasem wprost odwrotnie, raz przeważają jedne, raz drugie. Los również też bywa przewrotny i niekiedy trudno zrozumieć co miał na celu gdy człowiek co i rusz napotyka na swej drodze sprawy z jakimi nie miał w planach bliższego kontaktu. Po prostu roztkliwianie się nad sobą też powinno mieć swój umiar, w końcu za rogiem może czekać na nas szansa, ale by ją dostrzec trzeba smutne wspomnienia pogrzebać w najdalszym zakamarku umysłu.
Lato to czas zabawy i wypoczynku, najlepiej w miejscu, które do tego dobrze nastraja. Kurort nadmorski świetnie do tego celu nadaje się, Bogumiła wie o tym doskonale, problem w tym, że jej idealny plan urlopu legł w gruzy. Dlaczego? Powodów jest kilka, lecz największy to jeden - Rafał, jako druga połówka miał być towarzystwem i to tym wymarzonym, letnie dni są przecież tak optymistyczne, wręcz usposabiają romantyczne. No, ale stało się inaczej, zamiast wakacji w parze są w pojedynkę, a jeszcze do tego waga płata figle, jak pech to pech do kwadratu. Jak w takich okolicznościach można wypoczywać, nabierać sił, w ogóle cieszyć się? Dodatkowo w ramach postanowienia poprawy człek sobie jeszcze dietę na głowę bierze. W takich okolicznościach by przetrwać trzeba dużego samozaparcia i w ogóle silnej woli, bo pokusy czyhają wszędzie, szczególnie te kulinarne, a przecież to okropne słowo na "D" zobowiązuje. Bogumiła nie zamierza się skarżyć i wykorzystać to co los oferuje, chociaż ofert jakby coś ciut mało było, lecz nie ma co marudzić, z plażowymi zwyczajami trzeba najpierw się uporać. Ktoś na horyzoncie jednak pojawia się i to z kategorii wielce miłej dla oka i nie tylko dla niego, czyżby prośby zostały wysłuchane? Waldemar okazuje się towarzyszem dobrym, wręcz pożądanym i świetnie zastępującym nieobecnego Rafała. Gdzie tkwi haczyk? Raczej nie w uroczym, acz głośnym, brzdącu będącym synkiem zastępcy, na pewno także brak go podczas wspólnie spędzanego czasu. Może tym razem obędzie się bez niezbyt miłych niespodzianek? Bogumiła liczy na taki obrót swych prywatnych spraw, plaża wydaje się o wiele przyjaźniejsza, w ogóle wszystko wokoło zaczyna być takie jakie powinno być od samego początku wypoczynku.
Kiedy człowiek jest już prawie pewien, że szczęście tuż tuż coś niestety niszczy ten sielski obrazek. Ile człowiek da radę znieść niepowodzeń vel rozczarowań? Czyżby na to pytanie miał odpowiedzieć Karol, wielbiciel pewnych kształtów i smakosz konkretnych potraw? Jak nie on to kto? No właśnie co jeszcze czeka wczasowiczkę z tyloma perypetiami na koncie? W końcu urlop nie trwa wiecznie, ale czy zawsze to co zdarzyło się podczas niego pozostaje bez echa?
Nie ma co ukrywać, że lubię czytać historie skrzące się od humoru, szczególnie tego ciut lub bardziej podszytego ironią i z przymrużeniem oka. "Marzenia na agrafce" spełniają oba te warunki, a bonusem są bohaterowie, zwłaszcza główna bohaterka, nie ma ona sobie równych w swoich przygodach, rozterkach, chociaż niektóre nieobce są wielu z nas. Barbara Spychalska-Granica w swej książce nie przekracza cienkiej linii pomiędzy komediowymi sytuacjami a wyśmiewaniem się, co wcale nie jest tak proste jakby się wydawało, łatwo bowiem żart zmienić w szyderstwo. Pod lekkimi słowami kryją celne spostrzeżenia dotyczące kompleksów, radzenia sobie z nimi oraz nauce akceptacji siebie samego. Humor nie wyklucza poruszania ważniejszych kwestii, a czasem właśnie dzięki niemu dostrzega się sprawy istotne. Do wakacji jeszcze trochę czasu pozostało, ale "Marzenia na agrafce" nie są jedynie letnią lekturą, sprawdzają się także w innych porach roku.
Barbara Spychalska-Granica
Życie jest pełne niespodzianek, czasem przyjemnych, a czasem wprost odwrotnie, raz przeważają jedne, raz drugie. Los również też bywa przewrotny i niekiedy trudno zrozumieć co miał na celu gdy człowiek co i rusz napotyka na swej drodze sprawy z jakimi nie miał w planach bliższego kontaktu. Po prostu roztkliwianie się nad sobą też powinno mieć swój umiar, w końcu za rogiem może czekać na nas szansa, ale by ją dostrzec trzeba smutne wspomnienia pogrzebać w najdalszym zakamarku umysłu.
Lato to czas zabawy i wypoczynku, najlepiej w miejscu, które do tego dobrze nastraja. Kurort nadmorski świetnie do tego celu nadaje się, Bogumiła wie o tym doskonale, problem w tym, że jej idealny plan urlopu legł w gruzy. Dlaczego? Powodów jest kilka, lecz największy to jeden - Rafał, jako druga połówka miał być towarzystwem i to tym wymarzonym, letnie dni są przecież tak optymistyczne, wręcz usposabiają romantyczne. No, ale stało się inaczej, zamiast wakacji w parze są w pojedynkę, a jeszcze do tego waga płata figle, jak pech to pech do kwadratu. Jak w takich okolicznościach można wypoczywać, nabierać sił, w ogóle cieszyć się? Dodatkowo w ramach postanowienia poprawy człek sobie jeszcze dietę na głowę bierze. W takich okolicznościach by przetrwać trzeba dużego samozaparcia i w ogóle silnej woli, bo pokusy czyhają wszędzie, szczególnie te kulinarne, a przecież to okropne słowo na "D" zobowiązuje. Bogumiła nie zamierza się skarżyć i wykorzystać to co los oferuje, chociaż ofert jakby coś ciut mało było, lecz nie ma co marudzić, z plażowymi zwyczajami trzeba najpierw się uporać. Ktoś na horyzoncie jednak pojawia się i to z kategorii wielce miłej dla oka i nie tylko dla niego, czyżby prośby zostały wysłuchane? Waldemar okazuje się towarzyszem dobrym, wręcz pożądanym i świetnie zastępującym nieobecnego Rafała. Gdzie tkwi haczyk? Raczej nie w uroczym, acz głośnym, brzdącu będącym synkiem zastępcy, na pewno także brak go podczas wspólnie spędzanego czasu. Może tym razem obędzie się bez niezbyt miłych niespodzianek? Bogumiła liczy na taki obrót swych prywatnych spraw, plaża wydaje się o wiele przyjaźniejsza, w ogóle wszystko wokoło zaczyna być takie jakie powinno być od samego początku wypoczynku.
Kiedy człowiek jest już prawie pewien, że szczęście tuż tuż coś niestety niszczy ten sielski obrazek. Ile człowiek da radę znieść niepowodzeń vel rozczarowań? Czyżby na to pytanie miał odpowiedzieć Karol, wielbiciel pewnych kształtów i smakosz konkretnych potraw? Jak nie on to kto? No właśnie co jeszcze czeka wczasowiczkę z tyloma perypetiami na koncie? W końcu urlop nie trwa wiecznie, ale czy zawsze to co zdarzyło się podczas niego pozostaje bez echa?
Nie ma co ukrywać, że lubię czytać historie skrzące się od humoru, szczególnie tego ciut lub bardziej podszytego ironią i z przymrużeniem oka. "Marzenia na agrafce" spełniają oba te warunki, a bonusem są bohaterowie, zwłaszcza główna bohaterka, nie ma ona sobie równych w swoich przygodach, rozterkach, chociaż niektóre nieobce są wielu z nas. Barbara Spychalska-Granica w swej książce nie przekracza cienkiej linii pomiędzy komediowymi sytuacjami a wyśmiewaniem się, co wcale nie jest tak proste jakby się wydawało, łatwo bowiem żart zmienić w szyderstwo. Pod lekkimi słowami kryją celne spostrzeżenia dotyczące kompleksów, radzenia sobie z nimi oraz nauce akceptacji siebie samego. Humor nie wyklucza poruszania ważniejszych kwestii, a czasem właśnie dzięki niemu dostrzega się sprawy istotne. Do wakacji jeszcze trochę czasu pozostało, ale "Marzenia na agrafce" nie są jedynie letnią lekturą, sprawdzają się także w innych porach roku.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
portalowi CPA
i
wyd. Zysk i S-ka