wtorek, 5 stycznia 2016

Dowód

"Pochłaniacz"
Katarzyna Bonda


Kiedy już raz otworzy się drzwi do przeszłości nie można liczyć, że da się je łatwo zamknąć ponownie. Niedokończone sprawy tkwią w człowieku jak zadra, nie pozwalając zapomnieć i przypominając o sobie w najmniej spodziewanych momentach. Czasem udaje się przez lata udawać, że wszystko co najgorsze zostało zapomniane, wręcz wymazane. A potem nachodzi ta jedna jedyna chwila i wszystko wraca uderzając z niszczącą siłą w zbudowany na kłamstwie świat.

Jeszcze nie tak dawno Sasza Załuska nie myślała o powrocie do Polski, do Gdańska. Od kilku lat doskonali swoje umiejętności profilera w Wielkiej Brytanii, jej przyjazd do rodzinnego miasta jet zaskoczeniem, może nawet dla niej samej. Już na samym swego pobytu wchodzi w sprawę, jaka szybko zmienia się w policyjne śledztwo dotyczące morderstwa. Wszystko wskazuje na to, że dochodzenie nie będzie długie, a Sasza raczej nie będzie miała nic do roboty. Jednak to tylko pozory, za nimi kryje się coś i wiele bardziej skomplikowanego niż zabójstwo. Współpraca profilerki i policji nie jest prosta, portrety psychologiczne i praca śledcza wydają się kroczyć nieprzecinającymi się ścieżkami. Ale Załuska nie ustępuje, nie zamierza się wycofać i zapomnieć, komisarz Duchnowski przyjmuje jej pomoc, chociaż nie jest do końca przekonany co do słuszności jej udziału w dochodzeniu. Krok za krokiem zaczynają odkrywać z czym w ogóle mają do czynienia, lecz nim cokolwiek będzie wiadome muszą cofnąć się do przeszłości, ta nie jest wygodna dla wielu osób. Kilkanaście lat wcześniej była inna rzeczywistość, a może aż tak nie zmieniła się? Starzy wyjadacze noszą jedynie lepsze maski, zresztą nie tylko oni. Stare błędy dają o sobie znać, właśnie wydają gorzkie owoce. Wskazać sprawcę nie jest aż tak trudno, co innego udowodnić ją przed sądem.

Pisarki Katarzyna Bondy przedstawiać raczej nie trzeba, kryminały jej autorstwa to książki, którym trudno jest się oprzeć, a czas podczas ich lektury płynie zdecydowanie zbyt szybko. "Pochłaniacz" również nie wyłamuje się z tego wzorca, a, że jest to pierwsza część czterotomowego cyklu to tylko można zacierać ręce na kolejne tomy i niecierpliwie czekać na nie. Co sprawia, iż właśnie książka Katarzyna Bondy jest tak dobra? Początek, rozwinięcie i zakończenie oraz wszystko co napisane jest po drodze, to wszystko razem i każde z osobna tworzy niesamowitą historię. Pierwsze rozdziały skupiają się na przeszłości, nie tak dawnej, lecz będącej przysłowiowe całe lat świetlne od teraźniejszości. Jednak to właśnie w niej tkwi źródło wszystkiego co dopiero będzie miało lub ma miejsce, właśnie rodzi się kapitalizm, jeszcze jest w wersji ledwo co raczkującej, towarzyszy mu świat przestępczych machinacji, jeden i drugi wcale nie dzieli mur nie do sforsowania. Wprost przeciwnie oba mają wiele wspólnego, z biegiem czasu już jedynie nieliczni wracają do tego co było, a właśnie tam tkwią korzenie współczesnych wydarzeń. Podczas lektury czasami miałam wrażenie, iż właśnie przed oczyma przebiegają kolejne obrazy bardziej dopracowane i dojrzalsze scenariusza, znanego z wielu filmów sensacyjnych, które przedstawiały rzeczywistość lat dziewięćdziesiątych. W "Pochłaniaczu" nie ma prostego podziału na złych i dobrych, jest on zatarty, niewyraźny, bohaterowie są po prostu ludźmi, złymi do szpiku kośćmi, nierozważnymi, płacącymi za swoje i cudze błędy, pojętnymi uczniami w szkole życia, przegranymi bądź zwycięzcami, po trupach dążącymi do celu. Współczesność to czas rozrachunku dla wszystkich, nikt nie jest bez winy, skazę nosi w sobie każdy, niektórzy będą musieli się z nią zmierzyć. W samym środku znajdują się ofiary, gdzieś w ich otoczeniu jest on, ona bądź oni, sprawcy, zabójcy, ale także śledczy, szukający śladów, dowodów i nie zamierzający odpuścić. Katarzyna Bonda przedstawia kulisy pracy profilera, w tym przypadku profilerki, oraz detale wchodzące w skład śledztwa, które decydują o jego sukcesie bądź porażce. "Pochłaniacz" klimatem przypomina skandynawskie kryminały, zresztą zimowa aura stanowi doskonałe tło dla opisywanej historii, a Gdańsk w śniegu, chłostany przez lodowate opady deszczu i śniegu nie jest ani miejscem bezpiecznym, ani przyjaznym. Jednakże jest niemym świadkiem opowiada spraw, mających korzenie głęboko w wydarzeniach jakie były polską codziennością pierwszych lat ostatniej dekady dwudziestego wieku. Teraz trwają żniwa brutalnych i dramatycznych ziaren zasianych prawie dekady temu.


         Dziękuję za możliwość przeczytania książki
    Księgarniom MATRAS :)