„Runa”
Vera
Buck
To
co wydaje się niezrozumiałe z czasem nabiera sensu i odsłania swój przekaz.
Jedni zignorują strzępy informacji, ale znajdą się tacy, którzy zaczną mozolnie
dopasowywać do siebie fragmenty i poszukiwać w nich większej całości. Może to
doprowadzić do prawdy na jaką nie będą gotowi bądź świat uzna, że wygodniej
jest przymknąć oko i zgodzić się jej iluzję …
Niektórym
wydaje się, że w nauce znajdą rozwiązanie problemów swoich i innych. Jori
wierzy w to, ma cel, który ustawia go do pionu w chwilach zwątpienia, poza nim
nie liczy się nic. Szpital Salpetriere daje wspaniałą szansę by urzeczywistnić
plany adepta medycyny, a praca z najlepszymi lekarzami to miejsce poznania
nowinek naukowych. Paryż nie jest dla niego miejscem pokus, najważniejsza jest
praca dzięki, której może już niebawem przejść do historii medycyny, lecz to
nie jest tak ważne. Ten dobrze zapowiadający się medyk skrywa przed światem
tajemnicę, jednocześnie bolesną, ale i pełną nadziei. Nieoczekiwanie przed
Jorim pojawia się okazja do zdobycia tego czego tak pragnie, nowa, niezwykła pacjentka sprawia, że przyszłość
staje się bardziej realniejsza. Runa jest tym kim kto może wynieść studenta
medycyny na wyżyny, nie tylko naukowe. Rewolucyjna operacja sprawi, że w końcu
młodzieniec zrealizuje swój plan, ale czy będzie mu to dane? Salpetriere jak w
soczewce skupia ludzkie namiętności, jedne z nich uznawane są za chorobę, inne
za cechy geniuszy, podział na pacjentów i lekarzy wydaje się oczywisty, chociaż
gdyby przyjrzeć się jednym i drugim … Głód wiedzy i głód sławy czasem zbierają
brutalne żniwo, a Runa zdaje być przyszłym ich symbolem. Czy dziewczynka będzie
tylko kolejnym przypadkiem medycznym oglądanym niczym okaz pod lupą? Nie pasuje
ona do medycznych definicji, tak jak i tajemnicze znaki pozostawiane przez nią
w całym Paryżu. Tam gdzie je odnaleziono kolejne sekrety dają o sobie znać. Kim
będzie dla Joriego Runa – drogą do sławy czy …?
Paryż
kojarzy nam się z wspaniałymi zabytkami, szerokimi ulicami, pięknymi
kamienicami i muzeami i katedrami. Jednak współczesna fasada kryje w sobie
ciemniejsze obrazy, ukryte w murach i w wydarzeniach o jakich wspomnienia
przykrył kurz kolejnych dekad. Vera Buck umieszczając akcję swojej książki w
tym właśnie punkcie na mapie oraz czasu ukazała go od całkiem innej strony, centrum
powieści jest szpital Salpetriere ukazanym jak z powieści grozy za sprawą wydarzeń
jakie w nim się rozgrywają. Zresztą właśnie taki klimat towarzyszy lekturze
prawie nieustannie, a kiedy jest
nieobecny i tak wiadomym jest, iż powróci. Pisarka przeplata kilka wątków,
tworzących warstwy grozy, obyczajową, historyczną i w końcu kryminalną. W takim
bogactwie łatwo byłoby o ból głowy, jednakże w tym przypadku każde wydarzenia ma związek z
fabułą, jest jego źródłem lub konsekwencją. Wielowarstwowość powieści jest widoczna
od samego początku, a autorka płynnie przechodzi od jednej do drugiej, łącząc z
pozoru nic nie znaczące zdarzenia w intrygującą całość. Vera Buck stąpa w
swojej książce nad przepaścią, za którą czai się dno rozpaczy i najmroczniejsze
ludzkie działania. Fikcja i historyczno-medyczne fakty oraz podobni im
bohaterowie tworzą wirtuozerską mozaikę, obok której nie przechodzi się
obojętnie. Obłęd wydaje się czaić na każdym kroku, tak samo jak i nieokreślone
zło jakie wraz z kolejnymi kartkami zaczyna przybierać różna maski w postaci
ludzkich twarzy. Co jest iluzją, a co rzeczywistością? Kim jest tytułowa
bohaterka, a może kim nie jest?
Rozpoczynając
lekturę „Runy” nie wiemy jak złożona historia jest przed nami, wyzwala ona całych wachlarz emocji oraz odsłania je w
postaciach, zwłaszcza to co ukrywają pod płaszczykiem niesienia pomocy oraz
działania w dobrej wierze. Pewne tajemnice pozostają nimi już na zawsze i
podobnie jest w przypadku powieści Very Buck, która umiejętnie poprowadziła
fabułę, w której głód wiedzy, wyrachowanie i iluzje stały się źródłem piekła na
ziemi …