sobota, 6 stycznia 2018

Prawdziwy portret



„Herezje chwalebne”
Lisa McInerney

Najpierw jeden błąd, potem drugi, w końcu kolejny i tak w kółko, a może to wcale nie pomyłki tylko kolejne kamienie na życiowej drodze? Czasem jest ich więcej, czasem mniej, bywa, iż się ich nie dostrzega lub usilnie stara by nie patrzeć na nie. Niekiedy jednak nie dają o sobie zapomnieć i stają się naszymi nieodłącznymi cieniami.

Niektórym los dał parszywe karty albo tak to wygląda, Ryan wie coś o tym. Codziennie przekonuje innych i siebie o tym, ale nie skarży się, bo kto go wysłucha i zrozumie? Jedynie Karine jest oparciem, jasnym punktem pośród bałaganu egzystencjonalnego rodziny Cusack i całej reszty. Miało być inaczej, Tony pamięta lepsze czasy, przynajmniej wtedy gdy na chwilę trzeźwieje, lecz nie ma to znaczenia dla jego najstarszego syna  i pięciorga pozostałych dzieci. Teraźniejszość jest skomplikowana, a znajomość z Phelanem jeszcze bardziej pogmatwała wszystko co do tej pory i tak było trudne oraz bolesne. Georgie nie odnalazła w Cork tego czego chciała, ale życie toczy się dalej, nawet gdy przypomina równię pochyłą. Maureen myślała, że wie na co ją stać, nie cackał się z nią nikt i ona odwzajemniała się tym samym otoczeniu, jednak musiała zweryfikować swoje poglądy, nie ona jedyna. Każde z nich zmaga się z przeszłością, nie tylko swoją na własny sposób, czasem nieoczekiwanie wchodząc w czyjś świat i wnosząc do niego ciemność lub liche światełko.

Dobro, podobnie jak zło, ma wiele twarzy, a na nich nosi maski, spod których trudno mu się wydostać, ale niekiedy udaje się to, bywa, iż w ostatniej chwili. Gdzieś pomiędzy nadzieją i zwątpieniem trzeba znaleźć swoją ścieżkę, liczyć można nie tylko na siebie, lecz nim ta prosta prawda dotrze do człowieka upływa dużo czasu.

Z czym kojarzymy Irlandię? Z zielonymi polami, szaro-niebieskim niebem, romantycznymi ruinami zamków, kamiennymi kościołami, urokliwymi miasteczkami i zabytkami. Oczywiście nie może zabraknąć w tych obrazach cudu gospodarczego, kryzysu oraz mrocznej historii, sięgającej czasów jak najbardziej nam współczesnych. Jednak wszystko to jedynie kadry wycięte z bardziej skomplikowanej rzeczywistości, której prawdziwe oblicze różni się od utrwalonych obrazów w szerokiej świadomości. „Herezje chwalebne” są powieścią, czytelnik czytelnik nie znajdzie obiegowych krajobrazów i typowych charakterów. Zamiast tego dostaje życiorysy naznaczone przez większe i mniejsze dramaty oraz świat daleki od lukrowanych widoczków. Każdy z bohaterów ma swój własny bagaż doświadczeń, a w trakcie lektury zwiększa się jego ciężar. Lisa McInerney nie oszczędza postaci i czytających, każda strona skrzy się od emocji, czasem ukrytych głęboko, których tylko można się domyślać i tych wypowiedzianych, ale czy zrozumianych to już inna historia. „Herezje chwalebne” obnażają tę stronę egzystencji o jakich większość z nas nie myśli lub spycha ją daleko za siebie, w końcu dotyczy kogoś innego, kto sam dokonał wyborów życiowej drogi. Ale czy na pewno? Pisarka nie ocenia swoich bohaterów, nie wymaga od czytających by postawili się w ich sytuacji, na siłę nie stara się ich usprawiedliwiać, po prostu przedstawia ich takimi jakimi są, z marzeniami, ranami, licznymi bliznami oraz dniem codziennym z nielicznymi szansami i wieloma pułapkami. Życiorysy kilku osób przeplatają się w mniej lub bardziej zamierzony sposób, nie brak w nich tragizmu, ale i gorzkiego humoru, śmiechu poprzez łzy, pragnienia by kochać i być kochanym oraz powtarzaniu błędów, własnych i cudzych.



          Za możliwość przeczytania  książki
  dziękuję: