piątek, 29 kwietnia 2022

Zabójcze echa

Nowość:

„Echo Man”

Sam Holland

 

Nim otoczenie zauważy zło ono działa już na dużych obrotach. Dlaczego wcześniej nikt go nie dostrzega? Może nie wiemy gdzie patrzeć, na, co zwracać uwagę albo po prostu nie łączymy fragmentów, które osobno nic nam nie mówią, ale gdy zgromadzi ich więcej zauważa niepokojące znaki. Zło jednocześnie jest bardzo skomplikowane i nad wyraz proste, wystarczy jeden błąd, niewielki, by w końcu przestało być anonimowe.

 

Nawet doświadczony śledczy, przy niektórych dochodzeniach zostaje zaskoczony tym, co spotyka na miejscu zbrodni. Cara Elliot wiele widziała już w swojej pracy, lecz sprawa jaką obecnie zajmuje się już od samego początku pokazuje, że policjanci mają niezwykle brutalnego przeciwnika, a przy tym zdającego grać w bestialską grę. Zbyt długo nie połączono morderczych kropek w przerażający obraz, zbyt wiele je różniło i za daleko od siebie znajdowały się. Jednak wszystko do czasu, bo zbrodnia idealna nie istnieje i każdy popełnia omyłki. Tym razem jest nie inaczej, lecz i tak panią nadinspektor dzieli dużo od rozwiązania, a kolejne dni dostarczają pożywki mediom i przede wszystkim liczba ofiar wciąż rośnie. Wszyscy są zaszokowani kolejny zabójczymi odkryciami, morderca wciąż ich wyprzedza, nadal pokazuje swoją przewagę, jest nieprzewidywalny, nie wiadomo kiedy, jak i gdzie uderzy. Jedyne co się potwierdza to to, że skopiuje kolejnego mordercę i zginą kolejni niewinni ludzie. Jaki jest jego słaby punkt? Może go nie posiada? Presja jest coraz większa, kto wyjdzie zwycięsko z tej gry? Jaką cenę przyjdzie zapłacić za zwycięstwo i czy nie będzie ono miało smaku dalekiego od słodkiego?

 

Nieobliczalność, nieustanne zaskakiwanie i śledztwo, podczas którego spada niejedna maska, lecz czy wszystkie? Sam Holland oddała w ręce czytelników historię daleką od oczywistości, gdzie niewypowiedziane pytanie o granice zła jest wciąż obecne. O nim nie zapomina się ani na sekundę, wciąż odczuwalny jest jego pogłos, im bardziej zagłębiamy się w lekturę tym jest głośniejsze, ale nie da się określić gdzie ma źródło. „Echo Man” to thriller doskonały, oddziaływujący na czytelnika w każdej warstwie, szczegółowość opisów z dokumentalną dokładnością oddaje ogrom zbrodni, tak w fizycznej jak i psychicznej odsłonie. Autorka pokazuje ją taką jaką jest w rzeczywistości, bez usprawiedliwienia, z frustracją osób ją tropiących, cierpieniem ofiar i  w końcu z kimś, kto najczęściej pozostaje w cieniu, lecz jest za to wszystko odpowiedzialnym – mordercą. Ten ostatni wpierw jest na drugim planie, na pierwszym jest jego „dzieło”, to ono mówi za niego, niekiedy wprost krzyczy, ale wraz z rozwojem akcji przybliża, jednak w dalszym ciągu nie jest rozpoznany, nie tylko z twarzy. Część bohaterów to ludzie, jacy przekroczyli społecznie przyjęte granice, inni nieoczekiwanie odkrywają jak niewiele potrzeba by to zrobili. Sprawa, którą się prowadzą ma na nich ogromny wpływ, nie da się od niej uciec, zapomnieć, zresztą nie chcą tego, są świadomi, że jedynie oni są w stanie zapobiec kolejnemu zabójstwu. Pytanie za jaką cenę i co wydarzy się gdy już odkryją tożsamość zbrodniarza …

 

 

Za możliwość
przeczytania książki dziękuję:

 

 

środa, 27 kwietnia 2022

Gwiazdą być

Premiera:

„Dziennik youtobera”

Marcus Emerson

 

Przeprowadzka, koniec wakacji i pierwsze dni w nowej szkole, w takich okolicznościach łatwo się pogubić. Jednak czasem można taki splot okoliczności wykorzystać w całkiem ciekawy sposób, w końcu gdy nikt cię nie zna trzeba się przedstawić od jak najlepszej strony. Można również pokazać się tak, by wszyscy nas zapamiętali, tylko czy tak jak tego oczekujemy?

 

Davy Spencer ma pomysł na siebie, dokładnie wie czym chciałby się zajmować, a nowi znajomi zaczynają go w tym wspierać. O czym marzy? O byciu youtuberem i dokładnie lub mniej więcej wie jak to osiągnąć. Rzeczywistość wcale nie jest taka prosta, ale od czego tysiąc i jeden pomysłów? Oczywiście pewne przeszkody okazują się dość trudne do pokonania, lecz entuzjazm i inwencja pomagają wyjść z kłopotów. W końcu by coś osiągnąć niekiedy trzeba trochę zaryzykować, bo popularność to jednak skomplikowana sprawa, no i należy zmierzyć się z konkurencją. Pozostaje jeszcze szkolna codzienność, ale kto powiedział, iż nie da się jej wykorzystać do własnych celów? Z przyjaciółmi nawet niepowodzenia da się przeżyć, a z ich pomocą znowu spróbować zawojować świat. Nie ma jak dobry plan na życie, chociaż czas los ma dla nas pewne niespodzianki, ostatnie słowo Davy`iego jako youtubera jeszcze nie padło!

 

Ambicje, ogromna wyobraźnia i wyzwania jakie stawia sobie główny bohater plus te, których jakoś tak przypadkiem również się podejmuje okazują się świetnym tematem, zwłaszcza jeśli podejdzie się do niego tak jak Marcus Emerson. W niewymuszonym, lekkim, stylu i klimacie pokazuje co jest ważne w życiu, bez moralizatorstwa, za to żartobliwie i ze starszymi postaciami w tle. Autor włączył do swojej historii ilustracje oraz część komiksową, zmieszanie gatunków okazuje się kolejnym strzałem w dziesiątkę. Tekst i warstwa graficznie nawzajem uzupełniają się i pasują do dość szybkiego tempa fabuły oraz samych postaci, w jakich nie ma sztuczności, niezależnie czy reprezentują młodsze czy starsze pokolenie. Marcus Emerson z perspektywy chłopca przedstawia rodzinne i szkolne perypetie, co jest ważne dla kogoś, kto dopiero wkracza w nastoletni wiek, jak zaczyna próbować zdobywać to, o czym marzy. W tym spojrzeniu na świat jest entuzjazm, szalone pomysły, nie zawsze trafione, nauka odpowiedzialności, nie od razu trafiająca na podatny grunt, nie brakuje w nim błędów i  przekonaniu o nieomylności. Marcus Emerson nie stworzył idealnych osób, mają one wady, lecz pokazują także swoją drogę, nie do bycia idealnym, ale dojrzewania do podejmowania coraz bardziej poważnych decyzji i zauważaniu potrzeb innych oraz tego, co nam ofiarują.

 

Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Siła uczuć

Przedpremierowo:

„Siła miłości”

Agnieszka Lingas-Łoniewska

Anna Szafrańska

 

Czasem wydaje się, że miłość przyszła nie w porę i nie pod ten adres co powinna. Nie była oczekiwana i nikt jej zapraszał, a jednak pojawiła się, nie do końca zauważona lub rozpoznana. Co zrobić z nią gdy już da o sobie znać? Zapomnieć? Zniszczyć? A może dać szansę?

 

Lena poznała świat od najgorszej strony, przekonała się, że niektórzy nie cofną się przed niczym. Grzegorz wie kim jest i doskonale zdaje sobie sprawę gdzie egzystuje. Tych dwoje musiało pozbyć się złudzeń by przetrwać, ale każdy ma prawo by marzyć. Jednak ktoś tak zraniony jak ona boi się czegokolwiek dobrego oczekiwać od życia, a on nauczony jest żyć dniem dzisiejszym, bo następny wcale nie musi nadejść. Jak tak dwoje różnych ludzi jest w stanie zaufać komuś i pokazać prawdziwego siebie, nie kogoś kim został zmuszony stać się? Każdy słaby punkt zostanie wykorzystany przeciwko nim, przeciwnicy tylko czekają by je odkryć i uderzyć w nie. Czy wykorzystają swoją szansę na szczęście, nie proste i łatwe, lecz takie, jakie jest im potrzebne by rany zabliźniły się i mogli spojrzeć z nadzieją na przyszłość?

 

Nie bez przyczyny Agnieszkę Lingas-Łoniewską czytelnicy nazywają dilerką emocji, bo tych nigdy nie brakuje w historiach jej autorstwa, obojętnie w jakim są gatunku. Anna Szafrańska również doskonale przekazuje jak mogą być skomplikowane i co niosą z sobą. Najnowsza książka duetu pisarek jest tego więcej niż potwierdzeniem, są one obecne w niej od pierwszych do ostatnich słów. Niezwykle różnorodne, niektóre są intensywne od samego początku, inne powoli nabierają siły, ale zawsze czytelnicy zauważają je oraz to, co z sobą niosą. Pisarka głęboko odsłania swoich bohaterów, pokazuje co nimi kieruje i co stoi za tym jakim widzimy ich. W „Sile miłości” widzimy to jeszcze mocniej, nie ma niedomówień, odwracania wzroku od najboleśniejszych doświadczeń oraz brutalnych blizn, pozostawionych przez ludzi, dla których człowiek nikim. Narracja pierwszoosobowa i prowadzona przez dwójkę głównych postaci pozwala poznać je takimi jakimi są naprawdę, pod maskami noszonymi na co dzień oraz ciężar wspomnień przez nich noszonych. Autorki nie boją się trudnych tematów, nie przedstawiają ich w złagodzonej wersji bądź lżejszej, zło zawsze jest nim, tak samo jak i jego skutki. Jednak wśród tego mroku widzimy coś mało oczekiwanego – uczucie, równie niełatwe, nie tylko do zaakceptowania, ale i do doświadczania. Jak jest więc tytułowa „Siła miłości”? Niesamowita, pełna walki o kogoś, kto nagle pojawił się w życiu i wyzwolił emocje, które wydawało się niemożliwe, nie brakuje w niej zwątpienia, robienia kroku w tył i lęku co do przyszłości. Bohaterom daleko do tego, by przyjąć bez wątpliwości miłość czy czyjeś zaufanie, wciąż są w nich osobiste demony, z jakimi codziennie zmagają się, los do tej pory odkrywał przed nimi jak najgorsze karty, są tym kim są, lecz też jest w nich coś jeszcze – wola przetrwania. Agnieszka Lingas-Łoniewska i Anna Szafrańska stworzyły powieść,  gdzie nic nie jest oczywiste, żadna decyzja, jakiekolwiek marzenie, a najmniej – miłość, stawiająca czoło złu i temu, co po sobie pozostawia.

 

Premiera:

27.04.2022

Za możliwość przeczytania

książki

dziękuję:

  

 

niedziela, 24 kwietnia 2022

Kłopoty to ich specjalność

Przedpremierowo:

„Księżycowe Miasto. 

Dom Nieba i Oddechu”

Sarah J. Maas

 

Spokój bywa przereklamowany, zwłaszcza gdy jest jedynie pozorny. Niby wszystko jest w porządku i nie ma się czym martwić, a przeszłość to już jedynie bolesne wspomnienia. Zagrożenie, te znane i hipotetyczne, są dalekie, nic nie wskazuje na to, by nowe niebezpieczeństwo dało o sobie znać, natomiast stare wydają się być pod kontrolą. Jednak wcale nie tak powoli, lecz za to nieubłaganie coś zbliża się i nie wróży nic dobrego … Niektórzy przyciągają kłopoty jak magnes, nawet jeśli starają się unikać ich jak mogą lub może one ich kochają, chociaż to uczucie nieodwzajemnione?

 

Cisza przed burzą czy może wreszcie upragnione zejście na bok głównego nurtu i po prostu zwykła codzienność? Bryce i Hunt niewiele pragnęli więcej jak to ostatnie, w końcu udało im się to osiągnąć lub raczej wciąż do tego dążą. Trudno im i reszcie zapomnieć kim są oraz do czego są zdolni jeśli zajdzie taka konieczność, bo wtedy stawiają na szali wszystko. Teraz mogą cieszyć się tym, co udało im się osiągnąć, ale wiedzą jaką cenę zapłacą jeśli złamią zasady. Tyle, że rzadko żyli w zgodzie z nimi, zwłaszcza jeśli oznaczała godzenie się na zło. Tym razem mają więcej do stracenia, siebie i przyszłość, którą właśnie zaczęli budować. Jednak wojowniczej natury nie da się schować, a to, co za nimi także przywołuje wspomnienia, nie pozwalające zapomnieć o prawdziwym powołaniu. Przeciwstawienie się potężnym wrogom oznacza jedno – znowu staną na pierwszej linii wojny, która jest podstępna i gdzie reguły wciąż się zmieniają. Tajemnice, jakich istnienie odkryli jeszcze mocniej wkręcają ich w konflikt, sięgający daleko w przeszłość i mający wpływ na przyszłe losy, także Bryce i Hunta. Co przyniosą tej dwójce decyzje, jakie podjęli, czy walczą w słusznej sprawie?

 

Pewne książki już prologiem zapowiadają, że będziemy niecierpliwie wyglądać chwili gdy sięgniemy po drugą część. Tak jest w przypadku książek Sarah J. Maas, tym razem uczucie to jest jeszcze silniejsze i jeśli dopiero zaczynacie czytelniczą przygodę z jej twórczością to w bonusie ta chęć przełoży się na wcześniejsze tytuły. Każdy kolejny rozdział „Księżycowego Miasta. Domu Nieba i Oddechu” coraz bardziej wciąga nas w opowiadaną historię, chociaż wydaje się, że bardziej już się nie da, ale zaczynamy następny i znowu poziom emocji podnosi się. Pisarka doskonale opanowała podsycania zainteresowania czytających, ale także odrywania ich od tu oraz teraz i przenoszenia wprost do stworzonego przez siebie świata. Nie inaczej jest i tym razem, kiedy już zaczynamy być prawie pewni jak potoczy się dalszy okazuje się, iż nic z naszych przypuszczeń nie sprawdza się, a wersja autorska jest o niebo doskonalsza i bardziej nieprzewidywalna. Zagadkowy prolog jest doskonałą zapowiedzią klimatu jaki będzie towarzyszył nam podczas całej lektury, kolejne dawki tajemnic w odpowiednich momentach jeszcze zwiększają i tak już niemałe zaciekawienie. Tak naprawdę scenariuszy jak potoczą się losy bohaterów jest wiele, każdy jest równie prawdopodobny, lecz Sarah J. Maas zawsze zaskakuje w najmniej spodziewanym momencie. „Księżycowe Miasto. Dom Nieba i Oddechu” ma w sobie każdy z elementów, sprawiających, że czytanie przypomina niekończącą się przygodę, nieobliczalną, pełną zwrotów akcji, którą czytelnicy chcieliby przedłużać jak najdłużej. Wpływ na to mają również postacie, wciąż umiejący pokazać się od całkiem innej strony, wprawić w zdumienie i łączący wątki w niezapomnianą całość.

 

 

 Premiera:

27 kwietnia

 

Za możliwość przeczytania

książki

dziękuję: