niedziela, 31 lipca 2016

Siła marzeń

"Prawo pierwszych połączeń"
Agnieszka Tomczyszyn


"Prawo pierwszych połączeń"
Agnieszka Tomczyszyn

Marzenia są jak kolorowe motyle, zachwycają sobą, ale trudno je złapać, udaje się to tylko tym najbardziej wytrwałym. Czasem sami nie wiemy czego pragniemy, utarte ścieżki dają poczucie bezpieczeństwa, lecz również zawężają horyzonty. W całkiem nowym otoczeniu, bez znanych twarzy tuż obok, zaczynamy dostrzegać możliwości jakie wcześniej nie przychodziły do głowy i decydujemy się zrobić krok w zupełnie nowym kierunku.

Korsyka jest może miejscem, które wielu chciałoby poznać, lecz niekoniecznie dotyczy to Jonasza, on ma, lub raczej miał, plany dotyczące części swoich wakacji i wyjazdu na pewno w nim nie było. Niestety w tej sprawie decydujący głos mają rodzice, a ci decyzję już podjęli. Nie pozostaje nic innego jak przetrwać obóz językowy bez przyjaciół i ulubionych rozrywek. Nowi znajomi okazują się całkiem do rzeczy, chociaż są z zupełnie innej bajki niż dotychczasowi. Ariel, Bean i Laura różnią się od siebie, łączy ich jedno - chęć poznania świata, każde z nich ma własny plan na spełnienie swych marzeń i siebie samego, a co zamierza Jonasz? Może właśnie nadszedł moment by odpowiedział sobie na to pytanie, wprawdzie on też ma jakieś cele w życiu, lecz czy faktycznie chce je urzeczywistnić? Ale nie tylko przyszłość zajmuje Jonasza, teraźniejszość dostarcza także dużo nowych atrakcji, czasem dość nieoczekiwanych. Wspólna nauka i zabawa okazują się wstępem do czegoś więcej niż jedynie obozowych znajomości. Kiedy  przebywa się z kimś prawie non-stop człowiek zaczyna zauważać coś więcej w drugiej osobie. Pod korsykańskim słońcem rozkwitają uczucia i całkiem nieznane do tej pory pragnienia, stanie z boku jest wykluczone, szczególnie gdy czuje się oddech kumpelskiej konkurencji na plecach. To co miało być dwutygodniową mordęgą okazuje się czymś wprost przeciwnym, lecz co zrobić gdy nadchodzi chwila powrotu? Codzienność przecież jest tak różna od marzeń jakie narodziły się daleko od domu. Czy da się połączyć stare z nowym oraz nie zawieść swoich i innych oczekiwań?

Wakacyjny klimat sprzyja marzeniom, wydają się one na wyciągnięcie ręki, nie ma rzeczy niemożliwych do zdobycia. Jednak nawet w takich okolicznościach jest i szczypta gorzkiego smaku, a dopiero co poznane prawo pierwszych połączeń niekiedy bywa dość przewrotne.

Jeżeli główni bohaterowie mają kilkanaście lat, to wydaje się oczywiste, że historia raczej będzie najlepszą lekturą dla ich równolatków. Jak nie raz się przekonałam wiek postaci nie jest dobrym wyznacznikiem przy określaniu kręgu czytelników. Najnowsza książka Agnieszki Tomczyszyn należy właśnie do kategorii, w której to ile mają lat postacie nie wpływa na przekaz jaki z sobą niosą. "Prawo pierwszych połączeń" to opowieść nie tylko bardzo optymistyczna, lecz przede wszystkim mówiąca, że marzenia to dopiero pierwszy krok na drodze by stały rzeczywistością. Bohaterom nie brak zapału i ambicji, ale jedynie w bajkach, i to nie we wszystkich, dostaje się wszystko podane na tacy, więc sami muszą i co ważniejsze chcą zawalczyć o swoją przyszłość, chociaż nie zawsze jest ona taka jaką sobie wyobrażali. Pierwsza miłość, dojrzewanie, rozczarowanie i zabawa nie są obce Jonaszowi i jego znajomym, łączy ich przyjaźń, co autorka podkreśla wielokrotnie i daje temu życiowe przykłady. "Prawo pierwszych połączeń" jest książką, w której starsi czytelnicy mogą znaleźć młodzieńczą radość w odkrywaniu możliwości jakie daje świat, bez względu na wiek i doświadczenie.
 

 
Za możliwość przeczytania książki

dziękuję 
 
portalowi CPA
i
wyd. MG
 
 

piątek, 29 lipca 2016

Przeszłość w teraźniejszości

"Czarne liście"
Maja Wolny


Historia kołem się toczy i to nie tylko ta wielka, lecz i ta związana z pojedynczymi ludźmi. Gdzieś ma swój początek i koniec, a pomiędzy tymi dwoma punktami kryje się wiele chwil dramatycznych, małych szczęść i niejeden życiowy zakręt. Rzadko kiedy dostrzega się tę skalę mikro, bo liczy się ogół, nie szczegół, a jednak to właśnie te pojedyncze elementy składają się na całość i tworzą jej portret widziany przez świat.

Weronika Czerny na co dzień zajmuje się przeszłością, wraca do niej, odsłania ją, zbiera jej okruchy i ślady tego co było, lecz już jest zatarte w pamięci społeczeństwa, świadomie bądź nie. Nie pozwala by fakty były zastępowane poprawną polityczno-kulturową wersją wydarzeń. Nie tylko jako historyk spotkała się z wypieraniem prawdy przez zbiorowe zapomnienie. Codziennie spotyka się z pytaniem dlaczego wraca do czegoś co powinno być zostawione w spokoju i nie rozgrzebywane. Wierzy w swoje zadanie, które być może stało się nawet już misją, ma w tym swój osobisty cel, ale nie on się liczy, ważniejsza jest świadomość historyczna i odpowiedzialność za czyny, co nie zawsze spotyka się z przychylnością. Wie co kieruje jej oponentami, lecz czy to wystarczający powód by odwracać oczy od faktów? Czasem Kielce współczesne i te sprzed kilkudziesięciu lat aż tak bardzo się nie różnią. Dziesięcioletnia Laura wychodzi na zajęcia do szkoły i znika, a w Weronice odżywają najboleśniejsze lęki. Co się stało, że jej córka zaginęła i kto za tym stoi? Panika nie pomoże w odnalezieniu dziewczynki, ale w takich momentach rozsądek wydaje się zimny i bezosobowy. Poszlak jest kilka, jedna wydaje się najbardziej prawdopodobna, lecz czy nie jest to zaklinanie brutalnej rzeczywistości? Priorytetem staje się odnalezienie dziecka, jednak świat nie zatrzymał się w miejscu  i Weronika ma na jego scenie do odegrania swoją rolę, bez względu na to co czuje. Biorąc udział w uroczystościach, jakich źródła zna tak dobrze, cofa się sześćdziesiąt pięć lat wstecz. Jeden dzień zadecydował o życiu tak wielu, jak mogło dojść do pogromu? To pytanie ma wiele odpowiedzi, niektóre z nich można dostrzec na zdjęciach Julii Pirotte. Fotografka ujęła w kadrach istotę tragedii, zdjęcia mówią za ofiary, jakie długo nie miały żadnej szansy na ten krok. Historia zatacza koło, fragmenty zaczynają układać się we wzór, rozpoczęty dawno temu, częściowo zaginął on w ludzkiej pamięci, ale Weronika odkrywa jego ukryte urywki. Teraźniejszość splata się z przeszłością, a skrawki nie tak ważne dla całości okazują niezwykle istotne dla jej i Laury losów.

Sekrety potrafią ranić po latach, nawet te wydające się już nimi nie będace wciąż mogą boleśnie uderzać w najwrażliwsze punkty. Czasem człowiek musi wrócić do punktu wyjścia, jeszcze raz zmierzyć się z tym co pozostawiło na nim blizny by w końcu móc zrozumieć motywy nim kierujące i wybaczyć grzechy, które stały się tragicznym dziedzictwem dla kolejnych generacji.

Nic nie dzieje się bez przyczyny, chociaż nie zawsze ją dostrzegamy. Bywa pogrzebana zbyt głęboko by dało się ją zauważyć, ale niekiedy los czy też przypadek sprawia, iż pozornie całkowicie odrębne elementy stają się ogniwami tego samego łańcucha zwanego historią. "Czarne liście" to opowieść w jakiej odgrywa ona pierwszoplanową rolę, jest wciąż obecna, towarzyszy jak cień każdemu wątkowi i każdy z bohaterów jest nią naznaczony, nawet gdy nie jest jej świadomy. Pogrom kielecki w książce Mai Wolny ukazany jest z dokumentalną szczerością, ludzka tragedia nie traci nic w swej wymowie w połączeniu z fikcyjną, ale nietracąca nic na autentyczności, warstwą książki. Autorka przedstawia makro i mikro skalę tego samego dramatu, ale to ten drugi wymiar pozwala dotrzeć do prawdy. Głos zostaje oddany kilku osobom, każda z nich patrzy z innej perspektywy na ten sam ciąg zdarzeń, a na ich punkt widzenia wpływają okoliczności w jakich funkcjonują, osobiste doświadczenia oraz przeszłość, czasem nie do końca znana. Mogłoby się wydawać, że tragedia jaka miała miejsce latem 1946, nie powinna być ukazywana przez pryzmat fabularny, lecz taki sposób ujęcia nie trywializuje faktów, wprost przeciwnie. "Czarne liście" to panorama wielkiej historii widziana oczyma nie zbiorowości, lecz jednostek, która wciąż jeszcze jest niedopowiedziana. 

 Za możliwość przeczytania 
książki dziękuję:









środa, 27 lipca 2016

Indyjska róża

"Róża północy"
Lucinda Riley


Miłość czasem jest jedynym co pozwala przeżyć kolejną godzinę, dwie, dzień, tydzień. Bez niej człowiek poddałby się w chwili gdy świat dosłownie wali mu się na głowę i ma świadomość, że to co najgorsze ma dopiero nadejść. Kiedy w końcu pojawia się światełko nadziei w tunelu zbudowanym z bólu, strachu i zwątpienia również ona daje siłę by z ufnością spojrzeć w przyszłość, bez względu na to co miało miejsce. W końcu podtrzymuje wiarę w cud, jaki dla pozostałych jest jedynie raniącą iluzją. Kiedy rozsądek podpowiada, iż trzeba się poddać, miłość przypomina co jest ważne i nie może zostać zapomniane.

Anahita dostała od losu wielu darów, jedne okazały się ogromnym szczęściem, inne naznaczyły jej życie cierpieniem. Przeszłość nie jest dla niej odległym wspomnieniem, wprost przeciwnie codziennie wraca do niej, ale nie znaczy to, że odgradza się od teraźniejszości. Setne urodziny są dla niej okazją do przekazania niezwykłego daru - wspomnień, niecodzienny prezent przeznaczony jest dla jednego z prawnuków. Jednak ten gest nie od razu zostanie doceniony przez Ariego, współczesność nie sprzyja sentymentom, a gdy ma się na głowie dziesiątki spraw, w tym własną karierę, zapiski, nawet najbliższych osób, schodzą na dalszy plan. Czyżby dziedzictwo tej wyjątkowej kobiety miało nigdy nie ujrzeć światła dziennego? Sto lat, wiek, Anahita w tym czasie była świadkiem niejednego przełomowego wydarzenia, lecz to co najważniejsze pozostało sekretem, do którego dopuściła tylko jednego człowieka. Rodzina nie jest świadoma tego co zaszło kilkadziesiąt lat wcześniej, zna tylko wybrane fakty i na tym opiera swoje zdanie, tak rozbieżne z uczuciami nestorki rodu. Niekiedy by móc spojrzeć za siebie człowiek musi coś utracić, Ari przekonuje się o tym gdy osiąga sukces do jakiego dążył od lat. Nagle to na czym mu tak zależało i czemu poświęcił się bezgranicznie traci swój czar, co tak na prawdę powinno być ważne? Może podróż śladami Anahity da odpowiedź na to pytanie? Na pożółkłych kartkach zapisane słowa opowiadają historię nie tylko tajemniczą, ale i pełną miłości. Piękna Anni doświadczyła wiele dobra i radosnych chwil, lecz przez dekady towarzyszył jej również ogromny dramat. Ari nie był świadomy ile przeżyła jego babcia i czemu musiała stawić czoła jako Hinduska oraz kobieta w pierwszych dekadach dwudziestego wieku i to nie tylko w Anglii, ale także w Indiach. Dzięki pozostawionym zapiskom poznaje na nowo Anahitę Chavan, przyjaciółkę księżniczki, arystokratkę, oddaną pielęgniarkę i przede wszystkich matkę, której serce nie pozwala zapomnieć kogoś, kto tak krótko gościł w jej życiu.

Lata mijają, świat się zmienia, jednak pewne rzeczy wciąż pozostają ważne, lecz nie zawsze są one od razu dostrzegane. Niektórzy potrzebują czasu by je docenić, Ari odrzucił to co wydawało mu się zbędnym balastem, ale czy miał rację? Niegdyś młoda kobieta walczyła o szczęście i spełnienie swoich marzeń, teraz ktoś inny ma na to szansę.

Egzotyczne Indie z pałacami jak z baśni, oszałamiające przepychem architektonicznymi i bogactwem, a ich mieszkańcy fascynują ludzi Zachodu od wieków. Kobiety w zwiewnych i bajecznie kolorowych sari, przystrojone drogocennymi klejnotami również pozostawiają niezapomniane wrażenie. Jednak "Róża północy" to opowieść w jakiej nie krajobrazy odgrywają najważniejszą rolę, lecz ludzie i ich losy. Te ostatnie obserwujemy na przestrzeni ponad stu lat i wbrew temu co mogłoby się wydawać pewne sprawy nie tracą na swej aktualności. Lucinda Riley mistrzowsko oddała klimat pierwszych dziesięcioleci ubiegłego wieku z perspektywy młodej kobiety wychowanej w indyjskiej kulturze, ale dojrzewającej już w Anglii. Dzięki plastycznym opisom czytelnicy mogą ujrzeć świat maharadżów oraz imperialnej arystokracji brytyjskiej i porównać ze współczesnością. Dwa plany czasowe dają możliwość wychwycenia podobieństw, istniejących pomimo upływu czasu oraz porównania tego co było udziałem bohaterki w przeszłości i co przeżywają bohaterowie w teraźniejszości. Książka Lucindy Riley to jednocześnie saga rodzinna pełna sekretów i dramat uczuciowy, rozgrywających się na tle niespokojnej historii Europy i Indii, jednocześnie kontrastowych wobec siebie, ale i mających wiele cech wspólnych. "Róża północy" to również wątki pełne niuansów i ukrytych znaczeń, a łączący je motyw uwidacznia się w finale.



            
          Za możliwość przeczytania książki 


    Dziękuję 


     wyd. Albatros

niedziela, 24 lipca 2016

Pomiędzy przeszłością i przyszłością

"Świadek"
Nora Roberts


Pamiętacie bajkę o Kopciuszku? Piękna dziewczyna, macocha, zgubiony pantofelek i książę oraz szczęśliwe zakończenie. W prawdziwym życiu rzadko kiedy jest tak prosto jak w baśniach, niektórzy przekonują się o tym na własnej skórze i w bardzo dotkliwy sposób. Książę wcale nim nie jest, zapodziany bucik nie przynosi szczęścia, a kobieta jaka powinna być matką to już temat na całkiem inną opowieść. Co zrobić gdy rzeczywistość rozmija się z marzeniami i okazuje się rodem z sensacyjnego filmu? Postarać się przeżyć, tylko lub aż tyle.

Gdyby, słowo kryjące w sobie tysiące znaków zapytania i równie wiele błędów. Liz wymawiała je nie raz, bo gdyby nie poszła do pewnego klubu nocnego, gdyby nie była taka zdolna, gdyby nie chciała być przeciętną nastolatką, gdyby ... Ale po prostu zapragnęła, chociaż na krótko, nie być Elizabeth tylko zwykłą Liz. Wszystko układało się mniej więcej tak jak zaplanowała, nawet przyjemniej, na pewno nic nie było takie jak do tej pory. Zamiast nakazów, zakazów i dyscypliny niczym nieskrępowana wolność, a do tego wspaniała zabawa z przyjaciółką oraz mężczyzna, który nie ukrywa, że dziewczyna intryguje go i wyróżnia się na tle innych. Czego chcieć więcej w taki wieczór? Rozsądek próbuje przebić się przez głośną muzykę, ale pierwszeństwo ma zachłyśnięcie się światem, jaki do tej pory był zupełnie nieznany i jest tak niebywale ciekawy. Miłego złego początki sprawdza się w tym przypadku co do joty, kilka godzin dzieli szczęście i radość od prawdziwego dramatu. W ciągu kilku minut życie Liz zmienia się na zawsze, jest świadkiem czegoś co nie było przeznaczone dla oczu postronnych, od tej chwili pozostaje jej tylko jedno - ucieczka. Szansa na powrót do egzystencji sprzed kilkunastu godzin brutalnie zostaje odebrana, a wraz z nią nastolatka musi stawić czoła rzeczywistości, w której nie ma miejsca na niepewność i jakikolwiek błąd.

Jak długo da się pozostawać niezauważalną i jaką cenę płaci się za ciągłe oglądanie się za siebie? Abigail Lowery na obydwa pytanie umiałaby dać bardzo wyczerpujące i pouczające odpowiedzi. Od lat jest mistrzynią w ukrywaniu się, wie ile kosztuje chwila nieuwagi oraz zejście z dobrze znanej ścieżki. Bickford w hrabstwie Ozark wydaje się miejscem w sam raz dla kogoś takiego jak ona, nikt nie zadaje pytań i można pozostawać anonimowym. Do czasu, bo wbrew pozorom Abigail zwraca się na siebie uwagę, lecz nie oznacza to tym razem niebezpieczeństwa, wprost przeciwnie. Oczywiście nie da się od razu komuś zaufać, ale Brooks Gleason nie zamierza szybko stracić zainteresowanie tajemniczą, nową, mieszkanką. Raz za razem przekracza niewidzialną granicę wyznaczoną przez Abigail Lowery, a jej samej jakby coraz mniej to przeszkadzało. Jednak gdy ucieczka stała się codziennością nie da się tak łatwo o niej zapomnieć, jak i o tych, którzy wciąż pamiętają pewną dziewczynę, będącą zagrożeniem dla imperium jakie stworzyli. Kiedyś jedynym wyjściem było zniknięcie, czy teraz tez tak musi być?

Nora Roberts od lat jest autorką bestsellerów, jaki ma przepis na sukces? Na pewno ma ich kilka, jednym z nich jest połączenie sensacji ze stroną obyczajową oraz sporą dawkę tajemnic i dobrego humoru. "Świadek" wpisuje się w tę receptę doskonale, ponieważ zawiera w sobie dobrze skonstruowany kryminał, naturalnie motyw uczuć jest mocno wyeksponowany, a dialogi pomiędzy postaciami w odpowiednich momentach są żartobliwe. Nora Roberts po części w tej historii sięgnęła również po dramat sądowy, będący dopełnieniem pozostałych wątków. Czytelnicy, którzy poznali już jej twórczość, zauważą pewien schemat, ale w przypadku tej pisarki zdaje on egzamin i jest on każdorazowo dostosowany do fabuły. "Świadek" jest intrygującą opowieścią dopracowaną w szczegółach, gdzie przeszłość stanowi wstęp do całkowicie odmiennej przyszłości niż była w planach.


piątek, 22 lipca 2016

Wróg czy przyjaciel?

"Habbatum" 
cykl "Wędrowcy"
Augusta Docher


Człowiek ma tylko jedno życie, w którym przeszłości nie można zmienić, a przyszłości nie da się zaplanować w stu procentach. Czasem to co już się wydarzyło lub dopiero mieć miejsce zbyt mocno mogą wpływać na teraźniejszość, która pozwala uczyć się na dawnych błędach i skorygować zamierzenia. Jednak niekiedy przeznaczenie daje szansę jakiej ludzie pragną od zawsze, lecz tylko nieliczni dane jest poznać ją.

Kiedy stoi się u progu dorosłości marzy się o niejednym, dla niektórych los przygotował nie lada niespodziankę, z kategorii tych niewiadomych i niespotykanych. Anna Wilk dostała właśnie taki prezent, a wraz z nim cały pakiet zaskakujących wydarzeń. W ostatnich miesiącach szczęście i łzy przeplatały się z sobą aż nazbyt często, przynależność do plemienia Eperu jest wyróżnieniem, dającym wiele możliwości, ale jak to bywa jest także pewien minus, dający o sobie znać bardzo szybko i dotkliwie - Habbatum. Wrogowie nie przebierają w środkach, a Anna staje się pionkiem w rozgrywce, toczącej się od lat. Dziewczyna znalazła się w sytuacji wydającej się bez wyjścia, jest przetrzymywana w nieznanym sobie miejscu, a ktoś komu ufała zdradził jej zaufanie, pozostała sama na łasce nieprzebierających w środkach przeciwników. Ale czy tak jest naprawdę? Zakochany Leo na pewno zrobi wszystko by ją odnaleźć, lecz nie będzie to łatwe, bo ślady zatarto niezwykle starannie. Szczęśliwe wspólne chwile zdają się być tak odlegle, podobnie jak zwykłe życie. Nie tak łatwo jednak złamać kogoś kto wierzy w siłę miłości i odwiecznego dziedzictwa, którego stało się częścią. Wbrew przeciwnościom Anna i Leo nie poddają się, to co ich łączy uważają za niezwykle silne, ale nieustające poczucie zagrożenie ze strony Habbatum i nowi znajomi nie sprzyjają im. Nie pomagają także także sekrety i niedomówienia, a niektórzy tylko czekają na moment słabości. Czy podejrzenia i niepewność nie zniszczą uczucia tych dwojga? Od samego początku swej znajomości muszą stawiać czoło kolejnym przeciwnościom, nietrudno w takich okolicznościach stracić z oczu bliskiego człowieka, szczególnie gdy przeznaczenie rzuca kolejne wyzwania.

Zaufanie łatwo nadwyrężyć, trudno jest odsunąć od siebie wątpliwości i uwierzyć w szczerość drugiego człowieka. Leo i Anna doświadczyli jednego i drugiego, wiedzą jak smakuje rozczarowanie i co daje nadzieja, ale czy wystarczy to by umieli ochronić swoją miłość i siebie? Przed nimi jeszcze niejedna potyczka z wrogami, a ci uderzają zawsze niespodziewanie i w bolesny sposób.

Druga część prawie zawsze musi zmierzyć się z poprzeczką oczekiwań ustawioną o wiele wyżej niż przy pierwszym tomie. Nim kolejne perypetie bohaterów trafią "pod strzechy" wyobraźnia czytelników nie próżnuje, a autor ma przed sobą niezbyt łatwe zadanie. Ubiegłoroczne "Eperu" zaostrzyło apetyt na kontynuację pod tytułem "Habbatum", szczególnie, że zakończenie dawało pole do popisu dla rozważań w temacie jak  potoczy się dalej opowieść. Augusta Docher nie zawiodła oczekiwań i dała czytającym ciąg dalszy, w którym nie brak klimatu z poprzedniej części, ale i nie raz zaskakującego rozwinięcia wątków. Postacie dojrzewają, dokonują zmian w swym życiu, podejmują decyzje, a przede wszystkim uczą się na własnych błędach. Autorka nie tylko podąża znajomymi ścieżkami, ale i dodaje nowe, rzuca na te już znane nowe światło i zaskakuje pomysłami co do dalszych losów bohaterów. Motyw uczuć zręcznie przeplata się z fantastycznym dając w efekcie cykl, w którym nie brak niespodzianek i zagadek. Przed nami trzecia część "Batawe", po jakiej należy spodziewać się intrygującej i na pewno nieprzeciętnej historii. 

Jak zakończy się historia Anny i Leo? Na pewno przed nimi jeszcze wiele trudności do pokonania, zwłaszcza, że nie mogą zapomnieć o przeszłości, a to co jest teraz może wpłynąć na bardzo szeroko pojętą przyszłość.W ich przypadku życie to coś więcej niż tylko kilkadziesiąt lat ...



 
Książkę przeczytałam 
  dzięki uprzejmości  






wtorek, 19 lipca 2016

Pomiędzy tajemnicą a otwartością

"Dobra matka"
Małgorzata Rogala


Współczesne technologie pozwalają jednym skutecznie odgrodzić się od świata, natomiast drugim dają do rąk środki by mogli odsłonić swe życie przed innymi jak nigdy dotąd. Łatwo nie dostrzec granicy, za którą wirtualne niebezpieczeństwo staje się aż nazbyt rzeczywiste, czasem wystarczy niewinne zdjęcie wrzucone dla zabawy. Internet to sieć w jakiej nic nie ginie i nigdy nie wiadomo kto zainteresuje się tym co w niej znajduje się.

Uśmiechnięta kilkulatka, zdjęcie podobne do setek tysięcy wrzucanych hurtowo na portale społecznościowe, niby nic nadzwyczajnego, ot codzienność. Ale nie dla kogoś kto bacznie obserwuje publikujących fotografie swych pociech. Zabawa ta może skończyć się zabójczo, bez ostrzeżenia, chociaż czy w ogóle wzięto by je zauważono? Starsza aspirant Agata Górska niejednokrotnie była wzywana na miejsce odnalezienia denata, dobrze zna procedury, nie przypuszcza, że tym razem sprawa ta będzie miała dalszy ciąg dość osobisty. Jednak nim pewne fakty ujrzą światło dzienne, policjantka wraz ze swym partnerem - Sławkiem Tomczykiem znajdą się przy kolejnej ofierze, której śmierć zbyt dobrze przypomina zdarzenie sprzed kilku dni. Seryjny morderca? Być może. Jaki jest motyw obu zbrodni? To pytanie jest kluczowe, jednak jak na razie brak nie odpowiedzi. Przy tej sprawie wracają wspomnienia z przeszłości, jakie Agata stara się bez skutku zapomnieć. Od lat walczy ze skutkami czegoś, co pozostawiło w niej niezabliźnioną ranę, jak do tej pory tylko jedna osoba wiedziała o tym. To czego kiedyś doświadczyła towarzyszy jej bezustannie, w kontekście ostatnich wydarzeń trudno pozostać obojętnym, a bezstronność i zdrowy rozsądek powinny iść w parze w pracy śledczej. Czy tym razem sprawy osobiste nie przesłonią Górskiej zawodowych? Na rozwiązania czeka mordercza zagadka, ale trudno jej nie powracać do przeszłości i tych, których kiedyś spotkała na swej drodze.

Skrywanie tajemnic i zbytnia otwartość mogą prowadzić do tragedii, czasem trudno znaleźć pomiędzy nimi równowagę. Chwila nieostrożności jest wystarczająca by z myśliwego stać się ofiarą lub też odwrotnie. Internet to nie jedynie niegroźna rozrywka, jest także źródłem zagrożeń, lecz któż w to wierzy?

Prawie równo rok temu czytałam książkę "Zapłatę" Małgorzaty Rogali, a dzisiaj jestem świeżo po lekturze "Dobrej matki" tej samej autorki. Jak się okazało nowa historia była równie wciągająca, no a koniec ... koniec zaostrzył apetyt na kolejne spotkanie z bohaterami i rozwój intrygujących wątków. Ale nim nastąpił finał była opowieść zagadkowa, jak przystało na rasowy kryminał, nie pozwalająca na zbyt dłuższe przerwy w czytaniu i równocześnie będąca źródłem wielu refleksji. Małgorzata Rogala nie po raz pierwszy okazała się wnikliwą obserwatorką naszych realiów, umiejącą dostrzec problemy jakie większość z nas pomija milczeniem lub nie chce zauważyć. "Dobra matka" to nie tylko sensacja, ale przemyślana historia obyczajowa poruszająca niezwykle trudne kwestie społeczne często niestety mające miejsce, lecz zbyt rzadko w odpowiednim chwili zauważane. Fabularna strona współgra z drugą, odnoszącą się do rzeczywistych wątków, w jakiej jak w zwierciadle odbija się współczesny świat - jednocześnie niezwykle dbający o zachowanie prywatności i dający dostęp do niej przy każdej możliwej okazji. Z jeszcze jednym motywem spotykamy się w tej książce - zemstą, mającą wiele odcieni, od barwy w kolorze krwi aż do tej zupełnie bezmyślnej, wśród nich jest też taka, która kiedyś dała siłę i gdy się urzeczywistniła pozwoliła się uwolnić od tego co już się wydarzyło. "Dobra matka" to historia tylko z pozoru nieskomplikowana, kryje się w niej wiele warstw, odkrywanych w miarę poznawania bohaterów i ich przeszłości. Jak potoczą się dalsze losy postaci? Na to pytanie znajdzie się odpowiedź podczas następnego spotkania z postaciami wykreowanymi przez Małgorzatę Rogalę.


Za możliwość przeczytania książki
 dziękuję Autorce:
 
Małgorzacie Rogali



niedziela, 17 lipca 2016

Ogłoszenie Zwycięzcy konkursu

Nadszedł 17 czerwca, co oznacza, 
że konkurs został zakończony i Zwycięzca wyłoniony. 



Dziękuję wszystkim za udział, 
każda odpowiedź była dla mnie ważna, 
dlatego zdecydowałam się na losowanie. 
Wakacje lub urlop to doskonała okazja 
by sięgnąć po książki, które chcieliśmy przeczytać, 
ale zabrakło czasu, 
nowości jakie ostatnio wpadły nam w oko 
 lub też powrócić do lektur sprzed lat. 
W moim przypadku będzie to wszystkiego po trochu. 
Wolne chwile trzeba jakoś zagospodarować, 
a czytanie to jeden z lepszych pomysłów. 


Na karteczkach są wszyscy uczestnicy:
 

Łabądek posłużył za naczynie do losowania:
 

Oto zwycięzca:


 Gratuluję Zwyciężczyni: 
Proszę o kontakt w sprawie wysyłki nagrody:
 kmpessel@gmail.com


Jeszcze raz dziękuję wszystkim za udział 
oraz wydawnictwu Albatros za przekazanie nagrody


Już niedługo kolejny konkurs, na który zapraszam :)

sobota, 16 lipca 2016

Zagadka pewnego trzepaka

"Trup na trzepaku"
Konstancja Nowicka


Człowiek czasem ma pecha, po prostu tak bywa, ale czasem pojawia się on w wyjątkowo nieodpowiedniej chwili. W takim momencie nie pozostaje nic innego tylko stawić mu czoła, potem jakoś ogarnąć chaos powstały w związku z niefartem i skorzystać z wszelkich pozytywnych okoliczności jakie zaistniały przy okazji. Może wcale nie będzie tak źle jak się na początku zapowiadało?

Niekiedy życie przypomina bieg, a raczej maraton, z przeszkodami. Kudłata w godzinach porannych doświadcza tej egzystencjalnej prawdy bardzo często, prawie co rano kłuje ją ona swoją obecnością. Nie inaczej było w pewien niezbyt pogodny, zimny, dzień, bo kto widział by trup wisiał sobie na trzepaku? Wiadomo, że to urządzenie ostatnio wyszło ciut z mody, lecz takie zastosowane co najmniej wydaje się niestosowne. Zresztą nie w tym istota kłopotu, ta związana jest z śmiertelnym zejściem denata, jak się szybko okazuje jest ono z gatunku tych morderczych, o czym świadczy dziura po kuli na czole. Pierwszą podejrzaną z miejsca zostaje Kudłata, co ma swoje pewne plusy i jak się okazuje minusy również. Oznacza to, iż wraz z przyjaciółkami: Bazylią, Szablą i Antoniną, nie zamierza czekać na efekty pracy stróżów prawa, w tym jednego szczególnie. Dziewczyny od razu mają swoje teorie, które jak najszybciej należy sprawdzić, przy okazji gromadząc mniej lub bardziej przydatne informacje. Tych ostatnich jest wiele, ofiara nie jest kimś anonimowym, chociaż do znajomych psiapsiółek nie zaliczała się także. Oficjalne dochodzenie toczy się pełną parą, inspektor Boski-Męski nie zasypia gruszek w popiele, intensywnie działa w kierunku rozwiązania sprawy trupa z trzepaka, co oczywiście dziewczynom bardzo na rękę. Problem tylko z tych dochodzeniem taki, że czasami koliduje z ich planami, lecz jakoś da się wszystko pogodzić. Czasem trzeba tylko dopasować wspaniały pomysł do zaistniałych trudności, reszta to już wypadkowa przeznaczenia, fartu bądź niefartu oraz kolejnych wydarzeń. Śledztwo dziewczyn dość krętymi ścieżkami chadza i przynosi nieoczekiwane efekty, gmatwające i tak już skomplikowaną sytuację. Ale od czego ich pomysłowość i zdolność wpadania w kłopoty, to ostatnie  naturalnie najbardziej dotyka Kudłatą, aczkolwiek reszta również nie ostaje zbytnio od swej koleżanki.

Czym może skończyć znalezienie trupa na trzepaku w zimny poranek? Całą masą komplikacji, jest to jasne dla każdego, spotkaniem niejakiego Boskiego-Męskiego policjanta, czeredy indywiduów oraz kilku o wiele bardziej interesujących postaci oraz zmianami, które wcale nie były brane pod uwagę! A sprawa śmierci "trzepakowego denata" znajduje, ma się rozumieć, rozwiązanie, bo jakże miałoby by być inaczej, gdy cztery przyjaciółki biorą się za śledztwo!

W zależności od tempa pochłaniania lektury, czytelnik otrzymuje od Konstancji Nowickiej odpowiednio długą dawkę śmiechoterapii, okraszonej rozwiązywaniem zagadki kryminalnej. Gwarancją tej porcji dobrego humoru i sensacji jest książka "Trup na trzepaku", opis z okładki w tym przypadku jak najbardziej nie jest przesadzony i jest dobrym wstępem do opowieści, w jakiej nie brak komizmu, sympatycznych postaci i intrygi kryminalnej. Autorka łącząc komedię z sensacją wyważyła oba motywy, dodając do niego łącznik - siłę kobiecej przyjaźni, co w wyniku końcowym skutkuje historią, gdzie śmiech obecny jest prawie nieustannie, a zagadka spod znaku suspensu wcale na tym nie cierpi. W "Trupie na trzepaku" mamy cały kalejdoskop pierwszo i drugoplanowych postaci, nie pozwalających na nudę podczas czytania, ich perypetie napędzają akcję, zaskakując, śmiesząc i dając pole do popisu dla wyobraźni w wymyślaniu możliwych scenariuszy dalszego rozwoju wypadków. Konstancja Nowicka obdarzyła postacie ze swej książki dystansem do siebie, niezmordowanym zaangażowaniem w dochodzenie oraz pakowaniem się w co i rusz nowe opały. Psiapsiółki z pozostałymi uczestnikami zapewniają dobrą zabawę, pozwalają na relaks i przede wszystkim dają okazję by z przymrużeniem oka spojrzeć na rzeczywistość oraz z niepokojem na tytułową konstrukcję.

 
Za możliwość przeczytania książki

dziękuję 
 
portalowi CPA
i
wyd. Novae Res
 




środa, 13 lipca 2016

Raj utracony

"Z widokiem na wschód słońca"
Victoria Hislop


Raj na ziemi nie istnieje, ale czasem wystarczy znaleźć miejsce, które pozwala patrzeć z nadzieją na przyszłość i odsunąć od siebie bolesne wspomnienia, by człowiek zdał się zwieść iluzji bezpiecznej rzeczywistości. Niepokój jest uciszany, przecież to co było już nie ma prawa wrócić, tutaj nic nikomu nie zagraża, gdyby tylko jeszcze dało się wymazać z pamięci krew i ból. Niestety one tkwią w sercach jak ciernie i wciąż dają o sobie znać.

Słoneczna Famagusta przyciąga turystów z całego świata, zresztą nie tylko ich. Wielu mieszkańców Cypru wybiera właśnie ją, bo daje szansę na odmianę w życiu. Hotel Jutrzenka jest taką okazją dla Emine, Afrodyty, Markosa i Sawasa, jedni będą w nim pracować, inni są jego ambitnymi właścicielami, różnią się bardzo, lecz łączy właśnie ten dopiero co wybudowany, luksusowy, obiekt. Niepowtarzalny i robiący wrażenie, ma być niedoścignionym wzorem, każdy liczy, że właśnie  wraz z jego otwarciem rozpoczyna się dla niego nowy rozdział, skupiają się na tu i teraz, czas jakby się dla nich zatrzymał, a wieści z zewnętrznego świata zdają się być im obojętne. Sukces Jutrzenki napawa dumą wszystkich, nie tak dawne niesnaski odchodzą w zapomnienie, wydaje się, że klimatu zadowolenia nic nie przyćmi, nawet przeciwnicy gratulują sukcesu. Kiedy padają pierwsze strzały nikt nie bierze ich zbyt poważnie, w końcu to Famagusta, tu przecież Greków i Turków łączy cypryjska ziemia, jedni i drudzy są sąsiadami, razem pracują i piją kawę w kawiarniach. Jednak pod tą codzienną beztroską kryją się separatystyczne pragnienia, krwawe widma z przeszłości i ślepy patriotyzm, emocje sięgają zenitu, lecz nadal większość wierzy, iż to jedynie pokaz siły i nic więcej. Jak bardzo się mylą? W najgorszych koszmarach nie przypuszczali jak blisko będą od śmierci i by uratować siebie oraz swoich bliskich zaufają tym, którzy oficjalnie są ich wrogami. W najgorszych momentach wartość rodzinnych i przyjacielskich więzów zostanie poddana dramatycznej próbie. Kto wyjdzie z niej zwycięsko? Czy w ogóle ktokolwiek z nich poczuje satysfakcję?

Nie jest prawdą, że to co nas nie zabije to wzmocni naszego ducha, niektórzy zachowają swe życie, lecz ceną będzie piętno noszone głęboko w duszy i umyśle. Czasem na wybaczenie sobie nadchodzi odpowiednia chwila, ale niektórzy już nigdy nie będą w stanie spojrzeć sobie w oczy.

Początek nie zwiastuje dramatycznego zwrotu akcji, chociaż sielankowa, wakacyjna, atmosfera ma w sobie gorzkie reminiscencje z przeszłości, ale wydają się one tylko odległym wspomnieniem. Famagusta, urlopowy raj, kojarzy się przede wszystkim z odpoczynkiem i rozrywką dla jednych oraz szansą na sukces, dla każdego kto ją będzie chciał wykorzystać. Jednak w tej śródziemnomorskiej oazie spokój to tylko iluzja, a Victoria Hislop pokazuje co dzieje się gdy ona pryska. "Z widokiem na wschód słońca" to nie nostalgiczna opowieść o tym co było i nie ma szansy by wrócić, aczkolwiek jej cień jest obecny, lecz raczej służy podkreśleniu tragedii oraz stanowi swoisty rodzaj przestrogi. Wielka historia burzy mniejszą i większą stabilizację bohaterów, dotkliwie rani, przypomina to, o czym pragnęli zapomnieć oraz brutalnie odziera z nadziei. Autorka przedstawia życie trzech rodzin z korzeniami greckimi i tureckimi dla jakich ojczyzną jest Cypr, jeszcze oficjalnie niepodzielony, lecz w niektórych sercach i umysłach kiełkuje już zasiane ziarno rozłamu. Wszystko wydaje się takie same jak do tej pory, niepokojące sygnały schodzą na dalszy plan, pierwszoplanową rolę odgrywa nowy, luksusowy, hotel, cała reszta ginie w jego cieniu. To on staje się punktem odniesienia dla większości, jest powodem do dumy, będzie niemym świadkiem dramatu i pojednania oraz miejscem schronienia. W krótkim czasie wakacyjny kurort spłynie krwią w bratobójczych walkach i stanie się, ogrodzonym drutem kolczastym i zasiekami, symbolicznym pomnikiem unicestwionej wiary w wspólną przyszłość i zniszczonych więzi narodowych. Victoria Hislop za pomocą swoich bohaterów odsłania przemilczaną prawdę i dramat zwykłych ludzi, płacących wysoką cenę za pragnienia i ambicje polityków. "Z widokiem na wschód słońca" to także pokazanie, że religie i kultury mogą współistnieć obok siebie, przenikać się i różnice pomiędzy nimi nie są wcale problemem dopóki dostrzega się przede wszystkim wpierw człowieka, a później dopiero jego wyznanie czy odcień skóry. Niestety na dawnych błędach rzadko kto się uczy ...




            
          Za możliwość przeczytania książki 


    Dziękuję 


     wyd. Albatros



poniedziałek, 11 lipca 2016

Book Tour z "Szukując szczęścia"

"Szukając szczęścia"
Aneta Krasińska


Jutro będzie lepiej, czasem te trzy słowa pozwalają przeżyć kolejny dzień oraz dają nadzieję w najgorszych chwilach, gdy wydaje się, że już nic dobrego nas już nie czeka. Może są banalne, lecz tkwi w nich siła, której potrzebujemy by stawić czoła problemom. Bywa tak, iż ten następny dzień przychodzi o wiele później niż możemy przypuszczać.

Miało być szczęście, ogromne, wręcz nie do opisania, lecz niecierpliwie oczekiwane. I było, a później nadeszła rzeczywistość, niespodziewana i co gorsza - na jaką nie można było się przygotować. Malwina i Artur wiele planowali oraz zamierzali, przede wszystkim byli w sobie zakochani i z ogromną radością czekali na pierwsze dziecko. Wystarczyło jednak kilka chwil i wszystko zmieniło się, nieodwracalnie, tak po prostu. Wydawałoby się, że nic nie mogło zniszczyć łączącego ich uczucia, ale stało się inaczej, naturalnie nie od razu. Dagmara, córeczka, malutka i bezbronna, z chorobą jaka odebrała jej tak dużo, dla matki ukochane dziecko, o które jest w stanie walczyć do upadłego, a nawet jeszcze dłużej. Pierwsze diagnozy, operacje i przede wszystkim czuwanie przy łóżeczku szpitalnym i w końcu w zaciszu dziecięcego pokoju. Malwina w bardzo krótkim czasie przyswaja niezwykle trudną życiową lekcję - nie ważne co było, liczy się jedynie nadzieja na to co będzie. Zmęczenie, zwątpienie, ból zaczynają towarzyszyć młodej kobiecie jak cień, nie dają złapać oddechu, atakują gdy tylko dostrzegą nawet najlżejszy objaw zwątpienia. Byłoby łatwiej gdyby Artur stał murem przy swojej rodzinie, niestety pomiędzy tak bliskimi do tej pory ludźmi pojawia się przepaść. Nie są już w dwójkę, jest Dagusia, tak inna niż w marzeniach. Jedno z nich nie umie bądź nie chce sprostać wyzwaniu jakie postawił przed nimi los - okrutny i bezlitosny. Jak to możliwe, że ktoś odwraca się od osób, które powinny być mu najbliższe? Malwina zadaje sobie to pytanie wiele razy dzienne, kiedy potrzebuje wsparcia i pomocy lub słów otuchy. Odpowiedzi nie otrzymuje, dostaje za to wyrzuty i niezrozumienie, a pragnie czegoś zupełnie odwrotnego. Mówi się, iż dziecko niczemu nie jest winne, lecz na nie również spadają kłopoty dorosłych i staje się mimowolną ofiarą. Czy Artur dorośnie do odpowiedzialności i roli ojca?

Ile ciosów wymierzonych przez przeznaczeniu człowiek jest w stanie odeprzeć? Niektórym uginają się kolana pod ciężarem razów, głowa opada im na pierś, lecz po chwili, po raz kolejny, prostują plecy i zaczynają walkę o szczęście. Malwina zbyt dobrze zna te uczucia, często ich doświadcza, czasem wydaje jej się, że już nie da rady, ale miłość do Dagmary daje siłę do jeszcze jednego kroku, potem do następnego. Mijają lata walki o zdrowie i o namiastkę normalności dla nich dwóch, jednak czy da się cofnąć przeszłość? A może należałoby zamknąć do niej drzwi i spróbować budować przyszłość, zamiast patrzeć wstecz?

Szczęście bywa ulotne, bywa iluzją, niekiedy poznajemy czym jest naprawdę gdy zmierzyliśmy się z prawdziwym dramatem. Bohaterowie książki Anety Krasińskiej przekonują się o tym bardzo dotkliwie, choroba córeczki podkopuje fundamenty miłości. Zgodne do tej pory małżeństwo zaczyna się oddalać się od siebie, wokół nich rośnie mur zbudowany z cierpienia, bólu, wzajemnych pretensji. Autorka przedstawiając historię Malwiny, Dagmary i Artura nie zadowala się prostymi schematami, nie serwuje czytelnikom kolejnej łzawej opowiastki. Zamiast tego pokazuje emocje,dostrzegalne na pierwszy rzut oka i te ukryte bardzo głęboko, na tyle, że nawet najbliżsi nie potrafią ich dostrzec. "Szukając szczęścia" to wielowarstwowa opowieść o miłości do dziecka, do kobiety, do mężczyzny, ale nie tej z kategorii nieskazitelnej, lecz prawdziwie ludzkiej - z wszystkim wadami i zaletami. Aneta Krasińska by ukazać ją wybrała temat niezwykle trudny - nieuleczalna chorobę dziecka, rzadko kogo pozostawia on obojętnym, lecz tylko nielicznym udaje się pokazać tak dokładnie, a jednocześnie delikatnie, jaki ma wpływ na najbliższe otoczenie. Łatwo od razu ocenić postacie, przypiąć im łatki, potępić lib zaklaskać z uznania, trudniej jest wstrzymać się z osądem do ostatniego zdania. "Szukając szczęścia" to książka, której się nie zapomina, po jej lekturze może ktoś spojrzy na innych z perspektywy, mającej w sobie więcej barw niż jedynie biel i czerń.








Organizator Book Tour: Literacki Świat Cyrysi
Fanpage Anety Krasińskiej: Aneta Krasińska

niedziela, 10 lipca 2016

Na kłopoty ... Karol

 Przedpremierowo

"Dokumenty z Łeby"
Loco
seria "Sprawa do załatwienia"


Jeżeli człowieka dopadają kłopoty warto znać kogoś kto zajmie się ich rozwiązaniem, najlepiej w sposób skuteczny i bez zbytniego rozgłosu. Oczywiście tacy specjaliści nie ogłaszają się wszem i wobec, ich atutem jest dyskrecja i sprawność w radzeniu sobie w sytuacjach gdzie prawo niezbyt się sprawdza lub po prostu nie sięga. Tacy specjaliści chadzają sobie tylko znanymi ścieżkami, by tam gdzie zawodzi większość, odnieść sukces dzięki nieszablonowemu podejściu do sprawy. A później, później zajmują się kolejną sprawą, która przerasta innych.

Nie jest człowiekiem ukrywającym się, ale zanadto nie lubi rzucać się w oczy. Żaden z niego agent 007 lub jemu podobny szpieg, w ogóle nie porównuje się z nimi, bo i po co. Jego cele są zawsze ściśle określone, ale już drogi prowadzące ku nim zależą od wielu czynników, jakie rzecz jasna trudne są do przewiedzenia, nawet dla tego fachowca jak Karol Franet. Nowe zadanie nie dziwi go zbytnio i nie zaskakuje, w końcu dzięki właśnie takim problemom jest zapotrzebowanie na takie umiejętności jakimi się szczyci. Zleceniodawca ma konkretne oczekiwania i nawet pewną koncepcję jak je spełnić, szczegóły to już naturalnie domena Franeta. Niezwykle cenna dokumentacja zyskała jeszcze jednego właściciela, ma się rozumieć bez zgody pierwotnego jej posiadacza i tu właśnie zaczyna się misja człowieka z cienia. Odpowiedni plan to klucz do powodzenia całego przedsięwzięcia, a jest w jednym i drugim wiele znaków zapytania. Ale właśnie na tym polega rola Karola by to co wydaje się co mało realne nabrało odpowiednich kształtów. Łeba i jej okolice mogą być miejscem gdzie rozegra najważniejsza część scenariusza, nie wszyscy są przekonani co do efektów, lecz nie takie przeciwności były pokonywane przez tego specjalistę. Powoli wszystko zmierza w odpowiednim kierunku, "rybka" wydaje się być coraz bliżej przysłowiowej sieci, jednak nim w nią wpadnie trzeba jeszcze trochę ją naprowadzić. Jednak okazuje się, iż należy wprowadzić korektę gdy pojawia się niespodziewanie jeszcze jeden zainteresowany wykradzionymi materiałami. Ten stawia sprawę jasno i na ostrzu noża, negocjacje zdają się nie wchodzić w rachubę, ale właśnie takie sytuacje nie są obce Franetowi. Jak mało kto umie odnaleźć się w takich okolicznościach, czy tym razem nie zgubi go rutyna lub pewność siebie?

Kłopoty to jego specjalność, z wyboru, rzadko kto posiada talent do ich rozwiązywania, a on go ma i skutecznie stosuje kiedy inni tylko rozkładają bezradnie ręce. Kim jest i jaka jest jego przeszłość? Tego nie zdradzą wam "Dokumenty z Łeby", za to dadzą wam orzeźwiającą porcję intryg oraz pozwolą poznać bohatera, którego warto zapamiętać, gdyż zapowiada się, że jeszcze niejednokrotnie będziemy obserwatorami wydarzeń z jego udziałem. Pierwsza historia z Karolem Franetem okazała się lekturą wartą prześledzenia, a on sam jest osobą, interesująco odsłaniającą obszar pomiędzy prawem, bezprawiem i sprawiedliwością. Autor jako motyw wykorzystał moment gdy Temida okazuje się bezradna, a jednym z wyjść awaryjnych jest człowiek, poruszający się pomiędzy tym co nie jest zabronione, przynajmniej dopóki nie zostanie cokolwiek udowodnione. Bohater "Dokumentów z Łeby" to nie typowa postacią z filmów akcji, chociaż tej nie brakuje w książce. Zamiast kolejnego klona takiego lub innego agenta, bądź szpiega, mamy postać na pierwszy rzut oka ginącą w tłumie, lecz to iluzja, pod którą kryje się prawdziwy fachowiec. Wyróżniają go umiejętności stanowiące podstawę fabuły i odpowiednio wykorzystane do jej rozwoju. Niedopowiedzenia co do osoby Franeta i cień tajemnicy jaki mu towarzyszy współgrają z sensacyjnym charakterem opowieści i stanowią jeden z wielu dobrych pomysłów autora. Biel i czerń są dość przereklamowane, a szarość ma wiele odcieni, czasem bliżej jej do tej pierwszej, a czasem do tej drugiej. W tym kolorze nie wszystkim do twarzy, ale "Dokumentom z Łeby" jak najbardziej on odpowiada i pozwala podkreślić ich nieszablonowość. 

Za możliwość przeczytania książki 
Dziękuję
wyd. NOVAE RES






Więcej informacji o nowościach wydawnictwa i nie tylko tutaj

czwartek, 7 lipca 2016

Nie jest Supermanką

"Jak się nie zakochać"
Nina Majewska-Brown


Życie to pasmo niespodzianek - nieustannych i zbyt często wprowadzających chaos w dopiero co uporządkowanym przez nas świecie. Kiedy człowiek jest już pewien, że większość elementów swej egzystencjalnej układanki jest już na odpowiednim miejscu, los po raz kolejny daje o sobie znać i zabawa zaczyna się od początku. Niektórzy z takimi atrakcjami spotykają nagminnie, próbują schodzić im z drogi, starają się je omijać, ale one i tak ich znajdują, a potem ma miejsce kolejna rozgrywka z wieloma znakami zapytania.

Spokój nie jest przereklamowanym stanem, wprost przeciwnie, takie chwile trzeba celebrować, niestety kiedy się czasem zdarzają Nina ma nie lada orzech do zgryzienia. W końcu jako właścicielka restauracji, matka, przyjaciółka i na dodatek synowa, ma ręce pełne roboty, a myśli w jej głowie krążą z szybkością światła, no więc relaks jest momentem dość mało znanym dla niej. Oczywiście gdyby wiedziała co jeszcze przed nią na pewno skorzystałaby z takiej okazji, lecz jak to mówią: mądrym to się jest po, a nie przed. Kruchej równowadze nie sprzyjają wizyty teściowej, kolejne pomysły wprowadzane od razu w czyn przez latorośl oraz cała reszta w postaci przyjaciółki Magdy i pracowników własnej restauracji. Po prostu każdy dzień jest jedyny  w swoim rodzaju i niepowtarzalny, tylko ile kobieta może udźwignąć sama? Pytanie to zadaje także wierna psiapsiółka, ale Nina ma jedną odpowiedź, zresztą nie ma czasu na to by jeszcze facetem się opiekować! Wiadomo jest osobą zajętą, no i jeszcze to przeznaczenie wciąż lubiące ją zaskakiwać. Tym razem do pokaźnego zbioru różnorodnych życiowych zagwozdek wpadają raz po raz kolejne, rano, w południe i wieczorem, nawet Superman nie dałby rady, lecz Nina panuje nad tym rozgardiaszem lub przynajmniej próbuje przekonać samą siebie, że tak jest. Niektórzy na jej miejscu załamaliby ręce, lecz nie ona, nawiasem mówiąc i tak musi się zmierzyć, wcześniej czy później, z nieobliczalnym otoczeniem. Jej pojedynki ze światem noszą wszelkie znamiona niekonwencjonalności połączonej z przeprowadzonym na gwałt rachunkiem zysków i strat, z naciskiem na minimalizację tych ostatnich zwłaszcza. Jednak od czego  ma się dystans do siebie samej, niekiedy aż zbyt często nadszarpnięty przez okoliczności. Jeżeli do tego dodać niespodziewanie podsunięte pewne ramię do oparcia to sytuacja staje się więcej niż interesująca. Wszystko mogłoby pójść w odpowiednim kierunku gdyby nie ostatnie wydarzenia. Czy i tym razem Nina da radę jakoś przetrwać kolejne otwarcie się puszki Pandory zwanej inaczej życiem?

Humor połączony z bohaterkami, powalającymi swoimi pomysłami na kolana, z szczyptą życiowych perypetii oraz sporą dozą uczuciowych perturbacji daje w efekcie końcowym historię pod znaczącym tytułem "Jak się nie zakochać". Nina Majewska-Brown po raz trzeci przekazuje czytelnikom do rąk książkę, która zaraża optymizmem, pozwala kibicować postaciom w ich życiowych zmaganiach i daje powód do niejednego wybuchu śmiechu. Autorka pod pierwszą - lżejszą warstwą skrywa trudniejsze wątki jakim stawia czoła główna postać, starając się jak wielu z nas pogodzić kilka ról jednocześnie. Od śmiechu do refleksji nie zawsze musi prowadzić długa droga, bo jak to bywa w realnym świecie jedno z drugim przeplata się lub wręcz występuje w tym samym momencie. "Jak się nie zakochać" to opowieść o współczesnej rzeczywistości, emocjach jakie nie są nam obce oraz bohaterach podobnych do nas lub naszych bliskich. Nina Majewska-Brown nie skrywa swoich spostrzeżeń pod eufemizmami lub przenośnią, przedstawia je takimi jakimi są naprawdę, chociaż nadaje im smak dowcipny lub też satyryczny - w zależności od ich kalibru.




            
         



Za możliwość 
przeczytania ksiażki 
 dziękuję wyd. Rebis

wtorek, 5 lipca 2016

Kulisy historii

"Bóg, honor, trucizna"
Robert Foryś


Historię piszą zwycięzcy, to do nich należy świat i pamięć kolejnych generacji, reszta ginie w zawierusze dziejowej i skrzętnie zacieranych śladach po niezbyt chlubnych krokach. Czasem wielkie czyny u swych źródeł mają moralnie, co najmniej, dwuznaczne posunięcia, ale rzadko kto docieka co jest prawdziwą podstawą sukcesu. Czasem to co bierzemy za prawdę jest jedynie zręczną iluzją, ukrywającą rzeczywistość o wiele bardzie interesującą, lecz i obrazoburczą.

W polityce uczucia są niebezpieczne, chociaż czasem przydatne, nic tak człowieka nie motywuje do działania jak miłość i jej rewers - nienawiść, rzadziej wystarczającą zachętą jest honor. Jednak by cokolwiek znaczącego w niej osiągnąć należy mieć w zasięgu ręki złoto i odpowiednich pomocników, wiedzą o tym wytrawni gracze, a kardynał de Bonzi jest jednym z najlepszych w tym gronie. Jego plany sięgają o wiele dalej niż tylko do granic francuskiego królestwa, cała Europa jest polem doświadczalnym dla jego zamierzeń. Agenci działający na polecenie de Bonziego są wszędzie tam gdzie dzieje się coś ważnego, Maria Sobieska wie o tym doskonale, ona także działa w imieniu tego duchownego. Jej cel jest jasny, przeciwnik jeden, chociaż mający wielu zwolenników, na każdym kroku musi pilnować swych tajemnic i jednocześnie wypełniać kilka misji równocześnie. Wystarczy chwila nieuwagi by zwycięstwo zmieniło się w porażkę, a na to nie stać hetmanowej, nie po to od lat prowadzi grę, która lada chwila może mieć finał. Z wierną towarzyszką lawiruje w prawdziwie morderczym i pełnym pułapek labiryncie męskiej polityki, odpowiednio sterując potężnymi mężami stanu, ale przeciwniczki nie zamierzają niczego ułatwiać Marysieńce.

Polska korona to cenny łup dla wielu, Michał Korybut Wiśniowiecki zdaje się nie dostrzegać powagi sytuacji w jakiej się znalazł. Niektórzy chcą ją zdobyć i nie cofną się przed niczym by ją zdobyć. Tam gdzie Bóg zawiedzie, a honor jest czymś rzadko spotykanym, trucizna jest wielce pomocna by osiągnąć wyznaczony cel.

Wielką historię najczęściej piszą mężczyźni, a miejsce kobiet często zarezerwowane jest do roli drugoplanowej, a jakby tak odkryć kulisy dziejowych wydarzeń i pokazać je z kobiecej perspektywy? Jeżeli liczycie na opowieść o pięknych sukniach i wielkich balach to rozczarujecie się, ale gdy lubicie intrygi, przygody czasem także spod znaku płaszcza i szpady - w tym przypadku sztyletu, niekiedy szczypty lub kropli pewnych zabójczych substancji to "Bóg, honor, trucizna" będzie lekturą jakiej nie odkłada się aż nie przeczyta się ostatniego zdania. Soczysta i zagadkowa jednocześnie, w której polityka odgrywa równie dużą rolę jak osobiste ambicje, z takiego połączenie powstaje prawdziwa mieszanka wybuchowa, mogąca obalać monarchów i wynosić na szczyty ludzi z cienia. Robert Foryś żywiołowo i barwnie przedstawia Rzeczpospolitą jeszcze w pełni potęgi, będącą w samym środku zainteresowania międzynarodowej dyplomacji, na równie z królestwami Francji czy też Austrii rozdającej polityczne karty. Autor bez zadęcia, za to z dużą dawką ponadczasowych spostrzeżeń, odmalowuje przed oczyma czytelników prawdziwą panoramę ludzkich charakterów, narodowych przywar i zalet, a przede wszystkim bohaterów odbrązowionych i dzięki temu przyciągających uwagę do swoich przygód. Postacie znane z lekcji historii nabierają wielowymiarowości i stają się ludźmi z krwi i kości - nienawidzącymi, kochającymi, mającymi plany, poznającymi gorycz porażki i słodki smak sukcesu. "Bóg, honor, trucizna" jako pierwszy tom trylogii zaostrza apetyt na kolejne części, rzadko kiedy bowiem spotyka się przedstawienie dziejów Polski od kulis, gdzie główną siłą sprawczą są kobiety od najniższych warstw aż po sam szczyt władzy.

sobota, 2 lipca 2016

Konkurs wakacyjny

Okres wakacji i urlopów 
oficjalnie został otwarty nie tak dawno, 
więc trwa pewnie dobór odpowiednich lektur 
na letni czas relaksu. 

Proponuję zatem wszystkim konkurs, 
zasady są proste: 

- w komentarzu do tego postu napiszcie jaką książkę/ książki macie ochotę przeczytać w czasie lata.

- czas trwania 02.07-16.07.2016

- ogłoszenie wyników - 17.07.2016

- w poście z wynikami podam e-mail,  
na który zwycięzca będzie mógł przesłać adres wysyłki nagrody

- nagroda została przekazana 
przez wydawnictwo Albatros i jest nią 
1 egz. "Domu nad  jeziorem"





recenzja książki tutaj

Zapraszam do udziału w konkursie :)