Mariusz Jaksa Czoba
Zaginione skarby co jakiś czas stają się gorącym tematem, kto nie chciałby być drugim Indianą Jonesem? Odnalezienie tego co ukryte jest pragnieniem wielu, niektórzy czynią z tego nawet swoje stałe zajęcie, dla innych jest to hobby, a cała reszta pozostawia takie chęci w strefie marzeń. Wizja wielkich odkryć rozpala umysły, bo historia ma wiele zakrętów dziejowych, podczas których niejedno dzieło sztuki "zniknęło" prawie z dnia na dzień z widoku. Druga wojna światowa przyniosła kolejne zagubione przedmioty, ich odnalezienie jest celem niejednego poszukiwacza, amatorów i zawodowców. Niektóre miejsca są bardziej "podejrzane" od innych, fakty zmieszały się z plotkami tworząc legendy, chociaż prawda jest równie fascynująca. Gdzieś pomiędzy realnymi wydarzeniami i narosłymi wokół nich mitami jest ukryta rzeczywistość ostatnich dni wojennej zawieruchy.
Na Dolnym Śląsku wiele miejsc otacza sława, które posłużyły jako kryjówki nie tylko dla fabryk broni, lecz również cennych zabytków. Jeszcze przed zakończeniem wojny zaczęły krążyć słuchy o tajemniczych transportach i ich niewiadomym celu końcowym. Gdzie kończyły swoją trasę i co było ich ładunkiem? Broń, muzealne skarby, a może ... Część tego co zostało schowane odnaleziono, ale dużo jeszcze czeka by znowu zobaczyć światło dzienne. Każda opowieść na nowo rozpala dyskusję i marzenia o poszukiwaniach uwieńczonych sukcesem, jednak za tym co wydaje się wyciągnięcie ręki kryją się najczęściej żmudne przygotowania, szukanie informacji i ich weryfikacja w archiwach oraz terenie. Łukasz Jaksa ma dość niespotykane hobby, nie poprzestał jedynie na słuchaniu o zaginionych przedmiotach i oglądaniu przygodowych filmów, poszedł krok dalej - w wolnym czasie szuka tego co zaginione. Pewne osiągnięcia ma już na swoim koncie, nie są one spektakularne, ale od czegoś trzeba zacząć. Szczególnie pewne wiadomości intrygują go i skłaniają do "wizji lokalnej", a to co odkrywa na miejscu dodatkowo utwierdza go w przekonaniu, że ślad za jakim podąża jest właściwy. Mała wioska, leżąca na uboczu od głównych dróg, lecz blisko Wrocławia mogła być dobrym punktem, ale czy była? Po co ktoś zastawiałby pułapki na eksploratorów starej sztolni i to nieczynnej od ponad pół wieku? Odstraszenie przynosi odwrotny skutek od zamierzonego, a Jaksa wraca do szybu w bardziej sprzyjającej porze roku i to nie sam. Jaką tajemnicę skrywają Stare Dunajczyska i jej mieszkańcy, szczególnie jeden z nich? Słynne "złoto Wrocławia" spoczywa w okolicach czy może to tylko zbieg okoliczności? Prowadzenie poszukiwań wymaga dobrze rozwiniętego zmysłu obserwacji, bo nic nie znaczące detale mogą być cennymi wskazówkami. Czy faktycznie strażnik opiekuje się domniemanym skarbem? Do rozwiązania jest kilka zagadek, ale czy wszystkie znajdą swoje rozwiązanie? Łukasza wraz z pomocnikami czeka kilka niespodzianek, ziemia niechętnie oddaje to co zostało jej oddane na "przechowanie", tajemnice również wolą zatrzymać część swego sekretnego oblicza.
"Tajemnica Starych Dunajczysk" to historia nie tylko o jednym sekrecie. Czytelnik wraz z bohaterami prowadzi poszukiwania i jest zaskakiwany rozwojem sytuacji. Autor stworzył ciekawe tło, w jakim połączył kilka miejsc, co w efekcie dało bardzo realne miejsce, gdzie rozgrywa się akcja opowieści. Poszukiwanie skarbów, szczególnie gdy kanwą są prawdziwe wydarzenia, dostarcza czytającym dreszczyku emocji. Gdzieś pomiędzy prawdą a fikcją jest wiele miejsca na snucie opowieści o tym co zaginione, ale niezapomniane. Kto nie chciałby znaleźć tego czego szukają inni?