„O
chłopcu,
który ujarzmił wiatr”
William
Kamkwamba
Bryan
Mealer
Optymizm
kojarzy nam się z patrzeniem przed siebie z uśmiechem i z wiarą, że poradzimy
sobie z tym, co spotkamy na swej drodze. Czasem wydaje się on przereklamowany i
zbyt dużo pokładane jest w nim nadziei. Jednak bywają takie historie, które
pokazują jak mocną siłę stanowi i czym jest w rzeczywistości.
Co
można zrobić z paru śmieci? W najlepszym razie niewiele, zwłaszcza gdy mieszka
się w małej wiosce w Afryce, a marzenia o szkole średniej zostały niezrealizowane
z powodu braku pieniędzy. Ale niekiedy przeciwności nie zniechęcają, wprost
przeciwnie, wzmacniają w człowieku przekonanie, że mu się uda, nawet jeśli
wszyscy wokoło pukają się w czoło. William mozolnie tłumaczy książki związane z
fizyką napisane w języku angielskim i teorię próbuje zamienić w praktykę, szuka
zamienników lub konstruuje je z tego, co znajdzie na wysypisku śmieci lub wokół
siebie. Dlaczego poświęca swój czas na coś, co w ogóle może być nie do
zrealizowania? Po prostu pragnie mieć prąd w domu i pomóc rodzinie w prowadzeniu
gospodarstwa. Kiedy przez miesiące patrzy na bliskich jak cierpią z głodu i
wyczekują czasu zbioru plonów wie, iż jego pomysł mógłby im pomóc oraz innym w
tej samej dramatycznej sytuacji. Nic nie toczy się szybko, z dnia na dzień,
mijają tygodnie, a nawet lata, lecz wciąż jest w chłopcu optymizm pchający go
do przodu i pomagający mu w trudnych momentach. W końcu dopina swego celu –
buduje wiatrak, dający to, czego tak pragnął i zamiast finału następuje nowy
początek. Jego dokonania zaczynają budzić zainteresowanie, wpierw lokalne, a
później sięgające daleko poza rodzinną wioskę, Malawi i Afrykę …
Obrazy
biedy, głodu i zacofania budzą w wielu nas współczucie i są impulsem by włączyć
się w pomaganie, ale książka „O chłopcu, który ujarzmił wiatr” ma w sobie o
wiele więcej. Pierwsze trzy elementy jak najbardziej są w niej obecne, lecz
stanowią również źródła motywacji dla głównego bohatera by spróbować coś
zmienić, nie czekać aż ktoś wyciągnie pomocną dłoń i wykorzystać każdą nadarzającą
się szansę. Jeśli oczekujecie” hurra optymizmu” to w tej biograficznej opowieści
go nie znajdziecie, zamiast niego jest za to rzeczywisty, wytrwały i przede
wszystkim niewyczerpujący się optymizm pozwalający na przetrwanie w obliczu
klęski głodu i braku możliwości dalszego kształcenia się. Główna postać to
realny człowiek, w autobiograficzne książce przedstawiający swoją drogę, którą
w dużej części zbudował sam prawie z niczego, ale i wskazujący na ludzi, jacy
stanęli na niej i pomogli mu. Czasem było to niewiele, jednak z dużej ilości
małych kroków wydeptuje się ścieżka, przeradzająca się w prawdziwą autostradę
do urzeczywistnienia marzeń, nie liczy się wtedy co mówi otoczenie,
ograniczenia stają się bodźcem do szukania alternatywnego rozwiązania. „O
chłopcu, który ujarzmił wiatr” ma w sobie realność aż do bólu w każdym wątku,
słowa nie są obliczone na efekt, ale na przekazanie prawdy, lnie by wzbudzić litość,
a przekazać zwykłą codzienność, będącą niczym nadzwyczajnym dla bohatera.
Jednak to ona właśnie zainspirowała go do walki o zmiany, jakie okazały się rewolucyjne
i co ważne jeszcze się nie zakończyły.
Za możliwość
przeczytania książki
dziękuję: