Jakub
Gończyk
Wydaje
się nam, że wiemy jak wygląda praca policjantów, zwłaszcza po obejrzeniu
nieskończonej ilości filmów, seriali i dokumentów. Czasem też niektórzy
wyrabiają sobie zdanie na podstawie własnych doświadczeń, ale to i tak ułamek
tego, co faktycznie ma miejsce. Takie źródła często są jedynymi jakie bierze
się do budowy obrazu policji, bo co jeszcze nam potrzebne? Może trzeba sięgnąć
głębiej, tam gdzie spoczywa sedno?
Z
kanapy praca policjanta bywa ekscytująca, oczywiście z pewnymi minusami, ale
przecież to służba, obywateli należy chronić. Niestety ta perspektywa nie
oddaje realiów takich jak narażenie życia, odpowiedzialność, olbrzymiego stresu
i zbyt często braku podstawowego szacunku. Zwykła interwencja z powodu
kradzieży, bójki, wydającą się dla kogoś postronnego rutyną może szybko nabrać o
wiele groźniejszych okoliczności. A to jedynie jeden z wielu przykładów z
codzienności policyjnej prewencji, w jakiej bywa różnie, lecz jednego nie da
się nigdy wyeliminować – zagrożenia, nie zawsze widocznego i możliwego do
wkalkulowania w to, co może się zdarzyć. W końcu ludzka pomysłowość w
wyrządzaniu krzywdy innym i sobie oraz głupota niestety nie znają granic.
Kulisy
rzadko kiedy są spektakularne, ale od nich najlepiej widać to, co dzieje się na
pierwszym planie. Widownia ogląda wersję jaką chce zobaczyć albo tę, którą
powinna, lecz prawdziwy obraz nieco różni się, niekiedy nawet bardzo. Kiedy
zgasną światła na scenie dopiero zauważa się pozostałe detale, mniej
spektakularne, jednak będące kanwą do krótkiego widowiska jakiego byliśmy
widzami. Dlaczego skojarzyła mi się książka „Pies” Jakuba Gończyka właśnie z
takim porównaniem? Policję większość z nas zna z ekranów telewizorów czy też
kinowych, dokumentalnych filmów, rzadziej z kontaktów nazwijmy je
służbowo-zawodowych. Opinię na jej przedstawicieli albo również całej formacji
mamy wszyscy, takie nasze prawo, czy jest ona słuszna? To już równiej musimy
sami rozstrzygnąć. Jednak najczęściej jesteśmy właśnie tylko obserwatorami,
natomiast kuluarów już nie dostrzegamy, bo nie mamy takich możliwości czy też
nie chcemy ich widzieć. Właśnie dlatego nasunęła mi się na myśl taka analogia,
bo oddaje częściowo odczucia towarzyszące podczas lektury. Autor bez ogródek
pisze o swojej pracy, zwłaszcza o jej
cieniach, lecz pod żadnym względem nie jest to litania żalów bądź wyrzutów, ale
realne spojrzenie kogoś kto zna tę pracę od podszewki, a zwłaszcza jej absurdy
oraz zderzenie realiów z teorią. „Pies” nie jest kryminałem, za to czytelnicy
mają możliwość poznania rzeczywistości, dalekiej od tej ze statystyk
prezentowanych w telewizyjnych wywiadach, o wiele bardziej ciekawszej niż pomysły
scenarzystów. Jednak przede wszystkim to reporterski zapis realnych interwencji
z punktu widzenia osoby, która nie świadkiem, obserwatorem, lecz rzeczywistym uczestnikiem
wydarzeń, w liczbie mnogiej i mającej miejsce każdego dnia. Zamiast wzniosłych
słów osobiste odczucia i autentyczność, ale również widoczna pasja zawodowa i
satysfakcja z wykonywanej pracy, dwie strony medalu, jaki w tym fachu zdarza
się rzadko, gdyż uważa się, iż to
oczywista służba dla społeczeństwa.
Tym razem książka nie dla mnie, ale na pewno wiele osób zaciekawi :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja odpuszczam tym razem. Ale tytuł zapisuję - i na jesieni może sięgnę :)
OdpowiedzUsuńIntrygująca tematyka. Chętnie poznam ją bliżej.
OdpowiedzUsuńWiem dla kogo z moich bliskich ta książka będzie idealna. 😊
OdpowiedzUsuńMnie do książki nie ciągnie, ale cieszę się, że Tobie przypadła do gustu :)
OdpowiedzUsuńJak na razie mam tą książkę na półce na Legimi i czeka na swoją kolej. Może się kiedyś doczeka;)
OdpowiedzUsuńCiekawy tytuł. Będę miała tę książkę na uwadze.
OdpowiedzUsuńCiekawy tytuł, ciekawa recenzja
OdpowiedzUsuń