piątek, 22 września 2017

Bosonogie



„Bosonoga królowa”
Ildefonso Falcones

Jedna wiedziała aż za dobrze czym są łzy i ból, jej pieśni oddawały wszystko to czego doświadczyła. Druga miała świat u swych stóp, gdy tańczyła nikt nie umiał oderwać od niej wzroku. Ich przyjaźń była światełkiem w tunelu, kiedy wydawało się, że nie ma już nadziei na lepsze jutro. Los czasem wiele odbiera, ale daje w zamian coś bezcennego …

Gdzieś pomiędzy murami miejskimi Sewilli i brzegiem rzeki Gwadalkiwir Milagros poznawała świat, pełen zagrożeń i niebezpieczny dla Cyganki, lecz jakże intrygujący i odmienny od domowej Triany. Odważna, wesoła i wygadana dziewczyna jest przeciwieństwem małomównej i wycofanej Caridad. Wyzwolona niewolnica, z dala od plantacji i podobnych do niej ludzi czuje się zagubiona. Hiszpańska ziemia nie powitała ją z otwartymi ramionami, wprost przeciwnie, poznała nieznaną i narzuconą jej ojczyznę od najgorszej strony. Przypadek lub przeznaczenie połączyło te dwie kobiety więzami przyjaźni, niespotykanymi zbyt często w otoczeniu, w którym przyszło im żyć. Taneczny rytm i niespokojne pieśni oddawały to co czuły, ale Milagros dopiero stała u progu swego życia, głodna uczuć i zakochana w kimś, kogo powinna unikać i dopiero miała dowiedzieć się do czego jest zdolna w imię miłości. Caridad przyjmuje to co przynosi los ze spokojem, dobro budzi jej zdziwienie, zło poznała aż za dobrze i nie jest zdziwiona gdy znowu w nią uderza. Czy będzie dane tym kobietom zaznać szczęścia?

Triana i Madryt dały im chwile radości i dużo smutku, taniec oraz śpiew zapewniły poklask, ale i zwróciły na nie uwagę niewłaściwych oczu. Los zahartował Milagros i Caridad, wiele za nimi, a przed nimi zakurzone drogi Hiszpanii oraz przyszłość pełna tanecznych kroków i pieśni, wnikających w dusze i umysły.

Pełna pasji, namiętności, ale i bólu oraz cierpienia, „Bosonoga królowa” nie pozostawia obojętnym, nie pozwala na bezmyślne przewracanie stron książki, wciąga czytelnika w wir wydarzeń dając mu miejsce w pierwszym rzędzie niesamowitego przedstawienia. Ildefonso Falcones po raz kolejny zabrał mnie w niesamowitą podróż w przeszłość, osiemnastowieczna Hiszpania z jego perspektywy to nie monumentalne malowidło, lecz pełen emocji, ruchu, muzyki i kolorów portret ludzi żyjących zgodnie z własnymi zasadami. Sewilskie i madryckie kręte uliczki, z ubogimi domami oraz pełne przepychu pałace i uznane deski teatralne znajdą się na drodze głodnej życia i uczuć Milagros oraz cichej Caridad. Dwie, całkowicie różne od siebie pod każdym względem, kobiety oraz świat, który bez pytania ich o zgodę wyznaczył im miejsce w społeczeństwie, na takich fundamentach mogło powstać wiele książek, ale Ildefonso Falcones stworzył unikatową opowieść kipiącą od uczuć, gwałtownie przechodząca od radości do bezbrzeżnego smutku, czasem pokazująca śmiech przez łzy i miłość przeradzającą się w nienawiść. „Bosonoga królowa” jest pełnym rozmachu  widowiskiem, porywającym i zmuszającym do poznania losów kobiet i mężczyzn, których egzystencję dziejopisarze pomijają lub lekceważą, a kryjące się za ich sylwetkami niezwykłe historie, gdzie główną rolę odgrywają miłość, przyjaźń, duma i honor oraz ich antagonizmy przemilczają. Wśród barwnych postaci czas płynie szybko, podobnie zmieniają się ścieżki, jakie podsuwa im los, raz są królami życia, raz doświadczają bólu i poznają gorzki smak zdrady. Autor słowami oddaje nie tylko emocje, lecz i świat jaki dawno przestał istnieć, a przetrwał może jedynie w wspomnieniach przekazywanych z matki na córkę. Pulsujący, głośny, pełen pieśni mówiących o ranach i bliznach, kolorowy, pełen bosonogich tancerek i śpiewaczek o niezwykłych, przejmujących głosach.



            
                    Za możliwość przeczytania książki 
    
       dziękuję 
 
  wyd. Albatros


3 komentarze: