wtorek, 3 lipca 2018

Sprintem do ...


„Sprintem do marzeń”
Marta Radomska

Czy znajdzie się ktoś, kto przynajmniej raz w życiu nie rozważał morderstwa na kimś, zachodzącym skutecznie za przysłowiową skórę? Pewnie takie niewinne jednostki są, lecz nawet w żartach zdarza się rzucić „zbrodniczym” pomysłem. Czasem jednak może się on przerodzić w coś realnego, a od tego już krok do przypuszczeń i niewygodnych pytań.

Maraton. Brzmi dumnie czyż nie? No właśnie, duma to jedno, a pokonanie czterech dziesiątek kilometrów z hakiem to już inna bajka. Ola właśnie ją wprowadza w życie, oczywiście robi to sumiennie i ma nadzieję na to, iż zadyszka w końcu minie, podobnie jak inne dołki sportowo-egzystencjonalne. Długodystansowe wyzwanie ma jeszcze dość odległą datę realizację, więc i pewnie przyśpieszony nadmiernie oddech oraz inne kryzysy kondycyjne da się wyeliminować. Oczywiście pod jednym warunkiem, że uda się wcześniej jakoś zatuszować mord na pewnej zwolenniczce biegów, nadmiernie absorbującej uwagę męskiej części bliskich osób. Zresztą nie jedynie Ola ma takie zabójcze myśli, Beacie także owa idea wpadła do głowy i chyba też innym damom z osiedla. Jednak co innego mocno hipotetyczny zamiar rzucany w powietrze, a czym innym jest prawdziwa zbrodnia. Niestety zwłoki znalezione w parku i to przez psa jednej z kandydatek na morderczynię to już całkiem rzeczywisty problem. Nie można zarzucić stróżom prawa, iż działają opieszale lub nie badają dokładnie każdego detalu, co to to nie! Ola przekonuje się na własnej skórze, zresztą jej przyjaciółka tudzież, ich połówki pod śledczą lupę takoż trafiają. Czyżby zabójca był bliżej niż mogłoby się wydawać? Jakim cudem zniknął nóż z pokaźnej kolekcji przyszłej maratońskiej biegaczki? Podobno nie ma dymu bez ognia …

Nigdy nie ukrywałam, że kryminały uwielbiam, obojętnie czy są mroczne czy noir, czy też skrzą się od humoru. Tak po prostu mam i jeśli tylko nadarzy się okazja to na pewno jej nie przepuszczę. Oczywiście są lepsze oraz mniej udane książki z tego gatunku, ale jak na razie tych drugich jest znikoma ilość, za to te pierwsze przeważają i do nich należy najnowsza książka Marty Radomskiej. „Sprintem do marzeń” stanowi idealne połączenie kryminalnej intrygi oraz ogromnej porcji humoru, czasem w odcieni czerni angielskiej, lecz zawsze idealnie zgranego sytuacyjnie z akcją. Autorka zadbała by czytelnicy nie nudzili się i jednocześnie dobrze bawili się podczas lektury. Bohaterów nie znałam wcześniej, lecz nie przeszkadza to w kibicowaniu im podczas całego szeregu zabójczo-kryminalnych perypetii. Jeśli do tego dodać piesa-biesa i kota Behemota to nie przesadą nie jest, iż czytanie upływało więcej niż w doskonałej atmosferze, a kolejne tropy, w mniej lub bardziej fachowych dochodzeniach, okazywały się doskonałym powodem do nowych wybuchów śmiechu. Strona kryminalna współgrała z lżejszą, dialogi uzupełniały żartobliwą nutę, a monologi głównej bohaterki niezmiennie są na najwyższym poziomie humoru. „Sprintem do marzeń” jest gratką nie tylko dla miłośników zagadek, lecz także spragnionych historii, w których śledztwo i śmiech idą z sobą w parze, zapewniając rozrywkę intelektualną i zabawę jednocześnie. Teraz pozostaje czekać na kolejną książkę Marty Radomskiej oraz nową dawkę komediowych wątków. 



Za możliwość przeczytania książki
 dziękuję