środa, 3 września 2025

Spadkowy pat

Nowość:

„Miasteczko”

Paulina Świst Piotr C.

 

Spadek najczęściej kojarzy się więcej niż pozytywnie. Co jednak gdy jest nie dość, że niespodziewany to jeszcze przynosi prawdziwy ból głowy? A na dodatek wymaga równocześnie wspięcia się na szczyty dyplomacji i pokazania dobitnie, że „nie z nami takie numery”. No cóż łatwo już było…

 

Co może połączyć byłych małżonków, nie licząc nagłego przypływu romantycznych uczuć? Pewien testament oryginalnego wuja jednego z nich. Scedować na ludzi, jacy nie pałają do siebie przyjacielskimi uczuciami, coś, przy czym będą musieli współpracować zakrawa na złośliwy żart, a jak jest naprawdę? To już musi rozwikłać Paulina z Piotrem, jakkolwiek sympatią nie darzą się zbytnią, lecz przecież kiedyś było całkowicie inaczej. Niestety to już przeszłość, a teraźniejszość jest skomplikowana, trudna i z dużą dozą słownych potyczek z gatunku tych złośliwych. A tu jeszcze spadek czyli hala produkcyjna i dom, jedno i drugie w samym środku Bieszczad. Scenariusz pod tytułem „rzucić wszystko i wyjechać…” zostaje zmodyfikowany czyli trzeba sprawdzić co to wszystko znaczy. Jak się okazuje realia są nader zawiłe, chociaż to eufemizm. Pozostaje jedynie próbować jakoś ogarnąć schedę po wujku, zwłaszcza, iż jest jeszcze Wiesław. Postać nader ciekawa i więcej niż kontrowersyjna, wprowadzająca element nielegalności, dość bezpośredniej perswazji, lecz tym razem trafiła kosa na więcej niż jeden kamień. Jak wyjść z tego bałaganu cało? Na odpowiedź Paulina i Piotr mają zbyt mało czasu, co oznacza sięgnięcie po niekonwencjonalne rozwiązania, w końcu życie jest najważniejsze, natomiast cała reszta to już czysty hazard albo raczej bieszczadzka ruletka!

 

W każdym szaleństwie jest metoda. Podobno. Jednak jak się dobrze przyjrzeć to z pewnością pewna dwójka byłych małżonków może być potwierdzeniem tej tezy. Zwłaszcza, jeśli są bohaterami spod piór Pauliny Świst i Piotra C. Obaj autorzy nie zasłynęli ze spokojnych książek, a tym bardziej przewidywalnych, gdzie historia toczy się jednym torem, a jej zwroty nie są ostre i przebiegają po łagodnych łukach. Z pewnością współpraca również nie zagroziła, a wprost mówiąc wzmocniła ich sławę jako niepokornych twórców, po których czytelnicy spodziewają się nie tylko wiele, lecz przede wszystkim lektury, przy której równocześnie będą skręcać się ze śmiechu, kibicować postaciom, rozwiązywać zagadkę i na dodatek jeszcze nie zauważą upływającego czasu. „Miasteczko” jest tytułem, za jakim kryje się akcja, sensacja, humor oraz oczywiście para nie od parady czyli eksżona i eksmąż połączonych niespodziewanym spadkiem i tym razem od przybytku może zaboleć i to jak! Kto by się nie cieszył ze schedy po wujku i to jeszcze w malowniczych Bieszczadach? No cóż okazuje się, że w tym przypadku nie będzie ani łatwo, ani przyjemnie, a cała reszta to już jazda bez trzymanki. Efekt pracy duetu pisarskiego przyniósł fabułę, w której nie brakuje napięcia, jakie wcale do końca nie zostaje rozładowane, bo finał dostarcza kolejnego znaku zapytania. Jednak nim on nastąpi, czytelnicy będą w małomiasteczkowych okolicznościach Bieszczad wraz z bohaterami próbować wyjść cało ze spadkowego chaosu, w jakim litera prawa podpierana jest mocniejszymi argumentami spod znaku perswazji więcej niż słownej. Prawnicza elokwencja czasem nie wystarcza, ale ktoś nie docenił państwa mecenasów z metropolii.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz