środa, 10 grudnia 2025

A zabił...

Nowość:

„Morderstwo w trzech aktach”

Małgorzata Starosta

 

Do tanga trzeba dwojga, a do morderstwa? Również co najmniej dwojga czyli zabójcy i ofiary, lecz czasem trafiają się jeszcze świadkowie. A jeśli brak jest jednego składnika czyli sprawcy? Kto mógł zabić, jeśli wszyscy widzieli śmierć nieszczęśnika, lecz nie dostrzegli tego, kto pomógł nieszczęśnikowi zejść z tego padołu?

 

Wydawałoby się, że gdy zostaje popełnione zabójstwo w świetle reflektorów to śledztwo będzie niebywale łatwe i bez jakichkolwiek problemów zostawanie wskazany morderca. No cóż może w teorii tak mogłoby zdarzyć się, lecz w praktyce to już wygląda cokolwiek bardziej skomplikowanie. Filip Marlot ze swoją cioteczką Janiną przekonują się o tym na własnej skórze. Na ich oczach, podczas próby przedstawienia, gnie jeden z głównych aktorów. Przypadek czy… czyn przestępczy? Raczej to drugie i komisarz January Cynk potwierdza przypuszczenia naocznych świadków. Nikt nie widział, nikt nic nie słyszał, nikt nic nie mówi? Ależ skąd! Widzieli wszyscy, niektórzy coś słyszeli, a reszta wcale nie trzyma języków za zębami. Dochodzenie to jedynie kwestia formalna i sukces w ujęciu sprawcy można ogłosić bardzo szybko? Gdzie tam! Policja chcąc nie chcąc potrzebuje pomocy, a kto jej lepiej udzieli jak nie Marlot z ciotką? Prywatne dochodzenie rusza pełną parą, Janeczka jest w formie, Filip stara się starszej pani dotrzymać kroku, Cynk też robi wszystko by jak najszybciej wyniki były widoczne. To trio potrafi nawet z tak niesfornej gromadki podejrzanych, jakimi są pracownicy teatru wydobyć odpowiednie informacje. Okazuje się, iż bardziej zaskakujące niż spodziewano się…


Kulisy teatralne bywają ciekawe i kryją niejedną tajemnicę, tę z gatunku zabójczego także.

Morderstwo, śledztwo, niejedna poszlaka, szeroko grono potencjalnych sprawców i trójka śledczych, jacy gdy złapią trop to już podążą za nim. Małgorzata Starosta mistrzowsko połączyła kryminał, humor, barwne postacie oraz artystyczny świat w historię, gdzie niejedno albo jeszcze więcej jest możliwe. Lubicie zawiłe dochodzenie, w jakich do samego końca pojawiają się ślepe uliczki, potencjalni mordercy zmieniają się prawie jak w kalejdoskopie, a kolejne tropy odsłaniają nowe sekrety? „Morderstwo w trzech aktach” doskonale spełnia te warunki i jeszcze kilka innych. Nudne sprawdzanie kto i kiedy? Nic z tego! Marlot, cioteczka i January potrafią dostarczyć nie lada śledczych emocji, oczywiście reszta postaci przyczynia się do tego, ale oczywiście na swoich warunkach. W kameralnym gronie, jak się okazuje bardzo morderczym, wcale nie tak łatwo odkryć tożsamość zbrodniarza. Autorka bawi się z czytelnikami rzucając podejrzenia i równocześnie odsłaniając kolejne dochodzeniowe ścieki. „Morderstwo w trzech aktach” jest kryminałem, w jakim mamy zwroty akcji, cięte riposty, humor oraz oczywiście pierwszorzędną, morderczą, intrygę.

 


                                         Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz