Przedpremierowo:
„Zniewalający opiekun”
Kristen Ashley
Czasem by móc egzystować człowiek musi przywdziać maskę. To, co jest tarczą, za którą skrywa się uczucia i myśli, bywa również iluzją, jaką bierze się za prawdę. Rzeczywista postać jest niedostrzegalna, a kiedy pokazuje się jest uważana za coś zupełnie odwrotnego. Czy jest szansa by ktoś dostrzegł ją?
Odgrywanie roli idealnej córki Sadie Towsend dopracowała w najmniejszych detalach. Nikt z jej otoczenia, nawet tego najbliższego nie widzi nic więcej poza tym co dziewczyna chce pokazać. Piękna, zimna, niedostępna, perfekcyjna w każdym calu, nie pozwalająca sobie na spoufalanie się z kimkolwiek. Taką widzą ją wszyscy, nawet ci, na której dziewczynie naprawdę zależy, chociaż nie daje tego po sobie poznać, to byłby błąd, a ona ich nigdy nie popełnia, prawie. Hector Chavez zauważył tę jej stronę, którą doskonale skrywała przed wszystkimi, niekiedy nawet przed sobą. Ich kolejne spotkanie naznaczone jest wydarzeniami, o jakich żadne z nich nie potrafi zapomnieć, a niedługo po nim ma miejsce coś, co jeszcze mocniej zapada w pamięć. Zdaje się, że rola Królowej Lodu to jedyna w jakiej nikt jej nie zrani i w którą wierzą wszyscy. A może ktoś dawno już dostrzegł Sadie taką jaką jest, bez kamuflażu, lecz trudno mu się przebić przez pancerz noszony przez nią zbyt długo? Hector nigdy nie poddaje się, ale teraz ma za przeciwnika kogoś, kto zbyt dużo razy został zraniony, za dużo widział i nie chce by inni także tego doświadczyli, woli zrobić krok w tył zamiast w przód. Wygra uczucie czy demony przeszłości?
Spotkania w gronie dobrych znajomych są dobrym lekarstwem na jesienną, bądź inną sezonową, chandrę, zmęczenie, kiepski dzień i cały szereg innych mniej lub bardziej nieprzyjemnych wrażeń. Podobnie jest z bohaterami niektórych książek, gdyż nawet nie znając ich, doskonale wiemy, że autorka gwarantuje nam spędzenie czasu w doborowym towarzystwie. Kristen Ashley i jej najnowszy tytuł to właśnie świetny przykład na poprawienie nastroju w chwili gdy tego potrzebujemy i to wielokrotnie. „Zniewalający opiekun” ma w sobie te cechy lektur, jakie pozwalają na relaks, oderwanie się od naszej codzienności i po prostu dobrą zabawę, ale także poruszają poważniejsze tematy. Przeplata się w tej historii spora dawka dramatyzmu, humoru, przyjaźni i uczuć oraz sensacji czyli wszystkiego tego, co sprawia, że nie odrywamy się od czytania w ogóle lub musi to być ważny powód. Nie inaczej jest i w tej części, jeśli ktoś nie zna wcześniejszych bez trudu odnajdzie się w niej oraz pewnie sięgnie po wcześniejsze. Kristen Ashley doskonale wie jak przyciągnąć uwagę czytelnika i utrzymać ją przez całą powieść, zaskakując scenariuszem wydarzeń, zmieniając tempo oraz przede wszystkim stawiając na wyraziste, kontrastowe i bardzo barwne postacie. Te ostatnie sprawiają, że całość po prostu czyta się z przyjemnością, uśmiechem na ustach, czasem jest słodko, niekiedy komicznie, ale także są i gorzkie nuty czyli tak jak w rzeczywistości.
Premiera:
8 grudnia
Za możliwość przeczytania
Przeczytałem recenzję - szczerze - dwa razy. Bo mnie bardzo zaintrygowała. W sumie to muszę przyznać, że - z główną bohaterką mam lub miałem w swoim czasie wiele wspólnego ;-) Serdecznie pozdrawiam, po piątku byłem tak padnięty, że zasnąłem jak niemowlak ;-)
OdpowiedzUsuńTo z pewnością idealna lektura na aktualną pogodę.
OdpowiedzUsuńWiem, komu polecić.
OdpowiedzUsuńPiszesz zachęcająco o tej książce, ale ja nie poczułam tego czegoś co pcha mnie bym sięgnęła po daną pozycję.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Lektura dopiero przede mną :)
OdpowiedzUsuń