PRZEDPREMIEROWO:
„Ukochany wróg”
Kristen Callihan
Przeszłość bywa kopalnią najgorszych wspomnień, od jakich ucieka się potem przez całe życie. Jednak czasem splatają się w niej najgorsze i najlepsze chwile, tyle, że te pierwsze niektórzy pamiętają lepiej. Trudno jest spojrzeć na to, co było bez emocji, zwłaszcza tych raniących nawet po tak długim czasie, ale warto niekiedy to zrobić, bo z nowej perspektywy można dostrzec coś, co wcześniej przeoczyliśmy.
Gdyby to zależało od Delilah Baker to już nigdy by nie odezwała się do Macona Saint, lecz niestety wyjścia zbytnio nie miała. Jej wróg z czasów nastoletnich znowu daje o sobie znać, tym razem trudno jest cokolwiek zripostować i odejść z głową wysoko podniesioną oraz zdeptanym poczuciem własnej wartości. Sam Baker zawsze była popularną dziewczyną w szkole, tak samo jak i jej ówczesny chłopak Macon, potem ich drogi rozeszły się. Po latach okazuje się, że Delilah musi posprzątać bałagan jaki po sobie pozostawiła siostra, a miejscem jest dom Sainta. Jak to zrobić jeśli nienawidzi się kogoś? No cóż nastoletnie czasy przecież minęły, a ona i on wiele osiągnęli, jedno pozostało niezmienne – ich wzajemne niechęć. Kiedyś jedno drugiemu uprzykrzało życie, teraz zaczynają czuć coś innego, a może nie wszystko było takie złe? Co zobaczą jeśli jeszcze raz spojrzą na wspólne chwile? Każde z nich ma swoje tajemnice i rany, zadane przez kogoś, chociaż czy na pewno wiedzą kto za tym stoi?
Czasem mniej znaczy więcej, zamiast blasku i blichtru, kameralna historia, tocząca się w tle spektakularnego Hollywoodu. „Ukochany wróg” ma w sobie urok romansu, ale z gatunku tych mniej oczywistych i raczej z motywem nienawiść-miłość, lecz również nie do końca i dosłownie. Kristen Callihan postawiła na kompilacją kilku wątków, dotyczących bardzo wąskiego grona postaci, umieszczając je w dwóch różnych planach czasowych. Co z tego wyniknęło? Opowieść w jakiej jest miejsce na emocje, pokazanie ich wpływu na ludzi oraz tego jak zmieniają spojrzenie postaci na siebie, innych oraz świat. Pisarce udało się uchwycić jak wspomnienia mogą kształtować człowieka, ile znaczą i czego mogą być źródłem. Bohaterowie, których przedstawia mają wiele, lecz równie dużo jeszcze pragną zdobyć, jednak okazuje się, że coś tkwi w nich niczym zadra, przypomina o sobie o w najmniej spodziewanych chwilach, raniąc równie mocno co kiedyś, przywołując to, o czym chcieli zapomnieć, lecz także to, co było dobre, ale nie do końca zostało wówczas docenione. Gdzieś pomiędzy było i jest znajduje się przestrzeń do zbudowania czegoś nowego, chociaż mającego swoje korzenie w przeszłości, wydającej się czasem o jakim najlepiej zapomnieć, lecz czy naprawdę był on tak zły? Kristen Callihan doskonale uchwyciła i zbudowała na wątpliwościach, bliznach i widmach, historię lekką, nie błahą, mówiącą o trudnych przeżyciach, łączącą w sobie opowieść o walce o swoje marzenia, ale również o uczucie nie brane wcześniej pod uwagę. W „Ukochanym wrogu” czytelnicy otrzymują to, co sprawia, że lektura jest nie jedynie rozrywką, lecz także ciekawie spędzonym czasie z interesującymi nakreślonymi sylwetkami bohaterów.
Premiera:
24 marca
Wydawnictwu MUZA
Bardzo ciekawa recenzja, nie wykluczam że sięgnę. Wydaje się być dość interesująca. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że sam już tytuł działa na wyobraźnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Zakładka do Przyszłości
Intrygująca zapowiedź.
OdpowiedzUsuńChyba nie do końca moje klimaty.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaintrygowała ta książka i chętnie poznam ją bliżej.
OdpowiedzUsuńZapowiada się całkiem ciekawie! Może dam jej szansę, gdy przejdę przez swój stosik hańby!
OdpowiedzUsuńMiłego czytania
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że są emocje. To mnie bardzo przekonuje.
OdpowiedzUsuńCzytałam, sympatyczna lektura :)
OdpowiedzUsuńTym razem nie jestem zainteresowana.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ja tym razem też odpuszczę. Nie mam ochoty na żadnej erotyczny romans. :)
OdpowiedzUsuń