„Współlokatorzy”
Beth
O`Leary
Czasem
przysłowiowa ostatnia deska ratunku staje się punktem zwrotnym w życiu, chociaż
wydaje się czymś zupełnie przeciwnym. Natomiast zwariowane pomysły bywają
początkiem czegoś co w ogóle nie było brane pod uwagę. Jedno i drugie może
zmienić dotychczasową egzystencję jeśli człowiek nie odwróci się od tego, co
nowe i wykorzysta szansę, którą daje los.
Mieszkania
Tiffy potrzebuje od zaraz, lecz pod jednym warunkiem, musi być tanie, a o taki
cud w Londynie trudno. Jedynym rozwiązaniem pozostaje współlokator, ale nawet
taki kompromis to za mało by móc uwolnić się od byłego chłopaka. Ogłoszenie
Leona jest dla dziewczyny jedynym możliwym do przyjęcia rozwiązaniem, chociaż
ma ono pewien haczyk. Wspólne pokój i łóżko. Aż lub tylko tyle. Każde z nich
będzie korzystało, z tego jakże użytecznego pomieszczenia i mebla, w innych
godzinach, po prostu będą się wymieniać nawet nie spotykając się. Czy to w
ogóle możliwe? Tiffy jest zdesperowana, a Leonem również coś istotnego chyba kierowało
się, jeśli dał właśnie takie ogłoszenie. Może to nie jest konwencjonalne współlokatorstwo,
lecz niekiedy inne rozwiązaniem jest więcej niż towarem deficytowym i trzeba
rzucić się na głęboką wodę. Wspólne mieszkanie na takich zasadach przynosi
trochę perturbacji, ale od czego są karteczki z wiadomościami? Dzięki nim da
się poznać drugiego człowieka i prowadzić ciekawe rozmowy, a nawet zadzierzgnąć
więzy przyjaźni. Jednak Tiffy nie wie jak wygląda Leon i odwrotnie, lecz czy to
jakaś przeszkoda w tej coraz bardziej zacieśniającej się relacji? Co okaże się
gdy w końcu spotkają się? Znają się doskonale, są dla siebie wsparciem, żartują
i przyjaźnią się, jedynie nie wiedzą jak to drugie wygląda …
Urok
angielskich komedii romantycznych przełożony na zapisane słowa na stronach
książki okazał się strzałem w dziesiątkę, lecz nie tylko to zadecydowało o tym,
że „Współlokatorzy” są doskonałą lekturą. Beth O`Leary brawurowo oddała emocje głównych bohaterów i
wykorzystała je do naszkicowania ich sylwetek, tak, by stali się rzeczywistymi
osobami, a nie jedynie papierowymi istotami. Narracja na dwa głosy daje
czytelnikom możliwość poznania postaci oraz spojrzenia na rozgrywające się
wydarzenia z ich perspektywy. Humor jest mocną stroną tej historii, lecz równie
ważnym elementem są trudniejsze kwestie. Pisarka nie spycha boleśniejszych
tematów na szary koniec, ale wplata je w codzienność bohaterów, tak samo jak to
dzieje się w realnym świecie. Śmiech przeplata się z chwilami, w których trudno
o niego, lecz wtedy do akcji wkraczają przyjaciele, ci prawdziwi, jacy przytulą
gdy jest taka potrzeba, ale i powiedzą prawdę prosto w oczy. Beth O`Leary
pokazuje swoje postacie takimi jak widzi ich otoczenie, ale również to jak same
się postrzegają. „Współlokatorzy” są opowieścią słodko-gorzko-śmieszną, w
jakiej czasem te trzy elementy mają miejsce jednocześnie, łamiąc wszelkie przyjęte
zasady i w to miejsce wstawiając własne, bazujące na uczuciach, szczerości,
zagubieniu w życiowych meandrach i poszukiwaniu szczęścia oraz bezinteresownej
pomocy. Książka Beth O`Lery nie jest naiwną opowiastką, ale historią, w której
jest miejsce na popełnianie błędów, dorastaniu do dojrzałego uczucia oraz
dostrzeganiu szansy, tam gdzie nikt jej nie widzi.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
wyd. Albatros
Dobrze, że emocje głównych bohaterów są tak dobrze oddane.
OdpowiedzUsuńŚwietna książka z recenzji to widzę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka już na moim czytniku. 😊
OdpowiedzUsuńRecenzja zachęca do przeczytania
OdpowiedzUsuńRecenzja tylko zachęca do przeczytania. Jeśli chodzi o komedie romantyczne to jestem wybredna, ale zdarza mi się czasami po nie sięgać.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Coraz częściej widzę tę książkę - może pewnego dnia wypadnie mi z lodówki, gdy ją otworzę ;) Byłoby fajnie, bo bardzo chętnie bym się jej bliżej przyjrzała :)
OdpowiedzUsuńAle wysyp super nowości, tez bym chciała przeczytać!! :)
OdpowiedzUsuńWszędzie widzę tę okładkę ostatnio :/ Ale tylko po przeczytaniu tego wpisu czuję się zachęcona do jej lektury :D
OdpowiedzUsuń