"Mock"
Marek Krajewski
Czasem decyzja podjęta pod wpływem chwili ma kolosalny wpływ na wszystko co później ma miejsce. Jedni żałują tego momentu, drudzy starają się zatrzeć w swej pamięci ten wybór, inni przyjmują ją z pozytywnymi i negatywnymi aspektami, są i tacy, którzy nie są świadomi jej powagi i skutków. Każdy ma przeszłość, gdzie czają się mniejsze i większe demony, dające o sobie znać gdy nikt nie spodziewa się już ich pojawienia. Nie da się uciec od tego co wydarzyło się, świadomość tego faktu nie zawsze przychodzi za późno.
Wrocław to miasto ogromnych możliwości, docenia się je zwłaszcza kiedy już zakosztowało się ich. Wachmistrz policyjny Eberhard Mock nie zamierza całe życie piastować takiego stanowisko, na razie musi czekać na swoją szansę, chociaż ostatnie wydarzenia nie wróżą zbyt dobrze tym marzeniom. Jeden krok w niewłaściwym kierunku i wizja kariery w policji rozsypała się jak domek z kart. Na coś takiego Mock nie może sobie pozwolić, ale w tym przypadku nie on decyduje i jego osoba nikogo nie obchodzi. Przyszłość rysuje się w dość nieciekawych kolorach, niespodziewaną szansą na rehabilitację i zapobieżenie utraty posady jest dochodzenie, w jakim wachmistrz nie chce być tylko statystą. Makabryczna śmierć czwórki chłopców i mężczyzny w Hali Stulecia staje się okazją by o niedawnych ekscesach zapomniano. Sprawa ta od samego początku budzi ogromne emocje i to nie tylko wśród mieszkańców Wrocławia. Niepokój ulicy powinno być jak najszybciej ugaszony, podobnie jak zainteresowanie tym co miało miejsce, lecz jest to zadanie trudne. Okoliczności są dość tajemnicze, a tego żaden śledczy zbytnio nie lubi, są jeszcze naciski na jak na najszybsze wyniki. Specjalna grupa dochodzeniowa ma przed sobą skomplikowaną zagadkę. Mockowi zbytnio nie uśmiecha się wyznaczona rola, bycie na obrzeżu śledztwa nie pomoże mu w celu, do którego tak uparcie dąży, podobnie jak działanie bez zgody przełożonych. Tym razem jednak musi zaryzykować bez względu na to co będzie później. Wrocławskie zaułki i piękne kamienice kryją wiele sekretów, część z nich zdążył już Eberhard poznać, ale jeszcze wiele przed nim, gdzieś tam kryje się odpowiedź na pytanie co zaszło w Hali Stulecia. Jedno jest pewne w tej sprawie, wachmistrz naraża wszystko co osiągnął podejmując się jej wyjaśnienia, każda inna opcja oznacza porażkę, po której nie będzie kolejnej szansy. Co się faktycznie wydarzyło się i dlaczego? To interesuje niejednego, lecz prawda to skomplikowany twór, u źródeł którego odnajduje się i grzech i najmroczniejsze strony ludzkiej natury.
Ile człowiek jest gotów poświęcić dla osiągnięcia celu? To pytanie zadaje sobie młody wachmistrz, chcący od życia czegoś więcej niż to co już ma. Widział już dużo, ale czy jest gotowy by wystawić swoje zasady na próbę? Wie jak smakuje klęska, ale czy sukces wart jest swej ceny?
Eberhard Mock stał się symbolem Wrocławia, przedwojenny komisarz nie daje się łatwo zaszufladkować, a każde dochodzenie z jego udziałem gwarantuje zaskakujący przebieg wydarzeń. Pierwsza książka z nowego cyklu Marka Krajewskiego tym razem sięga w przeszłość tego słynnego już bohatera. Autor odkrywa przed czytelnikami początki kariery komisarza i szefa policji, które jak należało się spodziewać, obfitują w kryminalne zagadki i okazują się równie intrygujące jak jego przyszłe dokonania. Mock u progu kariery jeszcze nie do końca jest osobą jaką poznaliśmy wcześniej, lecz już ma zarysowane charakterystyczne cechy i ciężko pracuje nad ich rozwojem. Nie zawsze prequel utrzymuje poziom, nie tak łatwo w końcu opowiedzieć coś nowego o postaci wydającej się doskonale znaną i jednocześnie utrzymanie konwencji, przyczyniającej się do popularności. Udaje się to nielicznym, chociaż przepis na sukces wydaje się znany to bywa on bardzo często pułapką. "Mock" nie powiela tego co już było, jest jednocześnie początkiem i kontynuacją, dając czytelnikom możliwość kolejnego spotkania z intrygującym bohaterem i poznaniem jego sekretów oraz rozwiązywania nowej zagadki kryminalnej. Połączenie przeszłości, skrytej do tej pory w cieniu, i przyszłości, już poznanej okazało się historią równie interesującą oraz zapowiadającą następne powroty na przedwojenne wrocławskie ulice.
Marek Krajewski
Czasem decyzja podjęta pod wpływem chwili ma kolosalny wpływ na wszystko co później ma miejsce. Jedni żałują tego momentu, drudzy starają się zatrzeć w swej pamięci ten wybór, inni przyjmują ją z pozytywnymi i negatywnymi aspektami, są i tacy, którzy nie są świadomi jej powagi i skutków. Każdy ma przeszłość, gdzie czają się mniejsze i większe demony, dające o sobie znać gdy nikt nie spodziewa się już ich pojawienia. Nie da się uciec od tego co wydarzyło się, świadomość tego faktu nie zawsze przychodzi za późno.
Wrocław to miasto ogromnych możliwości, docenia się je zwłaszcza kiedy już zakosztowało się ich. Wachmistrz policyjny Eberhard Mock nie zamierza całe życie piastować takiego stanowisko, na razie musi czekać na swoją szansę, chociaż ostatnie wydarzenia nie wróżą zbyt dobrze tym marzeniom. Jeden krok w niewłaściwym kierunku i wizja kariery w policji rozsypała się jak domek z kart. Na coś takiego Mock nie może sobie pozwolić, ale w tym przypadku nie on decyduje i jego osoba nikogo nie obchodzi. Przyszłość rysuje się w dość nieciekawych kolorach, niespodziewaną szansą na rehabilitację i zapobieżenie utraty posady jest dochodzenie, w jakim wachmistrz nie chce być tylko statystą. Makabryczna śmierć czwórki chłopców i mężczyzny w Hali Stulecia staje się okazją by o niedawnych ekscesach zapomniano. Sprawa ta od samego początku budzi ogromne emocje i to nie tylko wśród mieszkańców Wrocławia. Niepokój ulicy powinno być jak najszybciej ugaszony, podobnie jak zainteresowanie tym co miało miejsce, lecz jest to zadanie trudne. Okoliczności są dość tajemnicze, a tego żaden śledczy zbytnio nie lubi, są jeszcze naciski na jak na najszybsze wyniki. Specjalna grupa dochodzeniowa ma przed sobą skomplikowaną zagadkę. Mockowi zbytnio nie uśmiecha się wyznaczona rola, bycie na obrzeżu śledztwa nie pomoże mu w celu, do którego tak uparcie dąży, podobnie jak działanie bez zgody przełożonych. Tym razem jednak musi zaryzykować bez względu na to co będzie później. Wrocławskie zaułki i piękne kamienice kryją wiele sekretów, część z nich zdążył już Eberhard poznać, ale jeszcze wiele przed nim, gdzieś tam kryje się odpowiedź na pytanie co zaszło w Hali Stulecia. Jedno jest pewne w tej sprawie, wachmistrz naraża wszystko co osiągnął podejmując się jej wyjaśnienia, każda inna opcja oznacza porażkę, po której nie będzie kolejnej szansy. Co się faktycznie wydarzyło się i dlaczego? To interesuje niejednego, lecz prawda to skomplikowany twór, u źródeł którego odnajduje się i grzech i najmroczniejsze strony ludzkiej natury.
Ile człowiek jest gotów poświęcić dla osiągnięcia celu? To pytanie zadaje sobie młody wachmistrz, chcący od życia czegoś więcej niż to co już ma. Widział już dużo, ale czy jest gotowy by wystawić swoje zasady na próbę? Wie jak smakuje klęska, ale czy sukces wart jest swej ceny?
Eberhard Mock stał się symbolem Wrocławia, przedwojenny komisarz nie daje się łatwo zaszufladkować, a każde dochodzenie z jego udziałem gwarantuje zaskakujący przebieg wydarzeń. Pierwsza książka z nowego cyklu Marka Krajewskiego tym razem sięga w przeszłość tego słynnego już bohatera. Autor odkrywa przed czytelnikami początki kariery komisarza i szefa policji, które jak należało się spodziewać, obfitują w kryminalne zagadki i okazują się równie intrygujące jak jego przyszłe dokonania. Mock u progu kariery jeszcze nie do końca jest osobą jaką poznaliśmy wcześniej, lecz już ma zarysowane charakterystyczne cechy i ciężko pracuje nad ich rozwojem. Nie zawsze prequel utrzymuje poziom, nie tak łatwo w końcu opowiedzieć coś nowego o postaci wydającej się doskonale znaną i jednocześnie utrzymanie konwencji, przyczyniającej się do popularności. Udaje się to nielicznym, chociaż przepis na sukces wydaje się znany to bywa on bardzo często pułapką. "Mock" nie powiela tego co już było, jest jednocześnie początkiem i kontynuacją, dając czytelnikom możliwość kolejnego spotkania z intrygującym bohaterem i poznaniem jego sekretów oraz rozwiązywania nowej zagadki kryminalnej. Połączenie przeszłości, skrytej do tej pory w cieniu, i przyszłości, już poznanej okazało się historią równie interesującą oraz zapowiadającą następne powroty na przedwojenne wrocławskie ulice.
Kupiłam sobie niedawno, niebawem będę musiała się zabrać;)
OdpowiedzUsuńCzytałam jeden kryminał z akcją we Wrocławiu i był całkiem dobry. Na ten też mogłabym się skusić:)
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym przeczytała. To książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńSuper recenzja :-).
OdpowiedzUsuń"Mocka" miałam na razie w rękach przez chwilę, bo kupiłam na prezent dla taty, który tak, jak ja kocha czytać i łączy ze mną miłość do Wrocławia :-). Już czekam aż przeczyta i będę mogła pożyczyć ;-)
Marek Krajewski to autor, z którego książkami jeszcze się nie zapoznałam. Od dłuższego czasu mam w planach zapoznać się z jego twórczością, niestety ciągły brak czasu przekreśla moje plany. Nawet bez Twojej recenzji na pewno po lekturę bym sięgnęła, ale miło czytało się taką rekomendację. I jeszcze ten Wrocław... :)
OdpowiedzUsuń