Nowość
„Ostatni dzień”
Luanne Rice
Za pięknymi fasadami domów, otoczonych równo przyciętymi trawnikami, obok których parkują samochody drogich marek, również dzieje się zło. Banał? Tak, ale dostrzegany dopiero w momencie gdy daje o sobie znać. Wcześniej jakoś nikt nie myśli, że w wypielęgnowanych wnętrzach może dojść do zbrodni. Jednak i tam kotłują się emocje, wypowiadane są raniące słowa i niejednokrotnie ukrywa się ślady przemocy. Czasem otoczenie dostrzega jedynie to chce zauważyć, co jest wygodne i nie zmusza do zadawania niewygodnych pytań …
To nie miało prawa wydarzyć się w takim miejscu jak to, gdzie nie ma zbyt dużo poważnych przestępstw, a i tym daleko do policyjnych statystyk. Tak naprawdę w Black Hall nie dochodzi do zabójstw, lecz ktoś zamordował Beth Lathrop, która już niedługo miała urodzić dziecko. Co wydarzyło się w eleganckim domu właścicielki renomowanej galerii sztuki? Kobieta nie miała wrogów, odnosiła sukcesy zawodowe i była cenioną mieszkanką, wspomagającą lokalną społeczność. Jedynym cieniem na tak świetlistym życiorysie była jedynie tragiczna śmierć matki. W wieku kilkunastu lat Beth i jej siostra Kate przeżyły najgorsze chwile w swoim życiu. Wtedy dużą rolę odegrały cenne obrazy, czy i tym razem chodziło o nie? A może to jedynie pozory i całkowicie coś innego było motywem? Pete, mąż zamordowanej znajduje się w samym centrum podejrzeń i wcale nie są one bezpodstawne. Co wydarzyło się w letni dzień w pięknej rezydencji? Kate i detektyw Reid drobiazgowo sprawdzają co działo się w ostatnio z Beth, nie przypuszczają, że to czego dowiedzą się postawi pod znakiem zapytania dużo z tego, co wydawało się pewnikiem. Ale wciąż najważniejszym ich celem jest odpowiedź na najważniejszą niewiadomą – kto zabił? Czy poznanie prawdy przyniesie ulgę rodzinie i przyjaciołom, zwłaszcza, iż tyle tajemnic ostatnio zostało ujawnionych?
Spokojne, nadmorskie, miasteczko gdzie przyjeżdża się kiedy się chce odpocząć, a większość stałych mieszkańców jest zamożna i zadowolona ze swojej egzystencji. Zbrodnia w takiej okolicy wydaje się czymś nieprawdopodobnym i jednocześnie intryguje od samego początku, zwłaszcza jeśli od razu widać w niej premedytację. Luanne Rice zdaje się „prawie” na tacy podawać mordercę, ale właśnie to „prawie” robi doskonałą robotę. Niby zbyt dużo czytelnicy otrzymują na wstępie, lecz w rzeczywistości jest to element suspensu, wielowarstwowego i do samego finału zaskakującego. Wielokrotnie jesteśmy pewni, że potwierdzą się nasze przypuszczenia, lecz jak się okazuje daleko do tego, bo pisarka odsłania przed nami kolejne fragmenty relacji łączących bohaterów oraz tego, z czym się nie zdradzali. Ich egzystencja jedynie z zewnątrz wyglądała jak z drogiego magazynu o wyższych sferach, eleganckie mury kryły niejedno toksyczne zachowanie, bolesnych wspomnień i ran zadawanych w białych rękawiczkach. Każdy z tych elementów mógłby być motywem, ale czy faktycznie w końcu został nim? Łatwo jest wskazać winnego, trudniej udowodnić zbrodniczy czyn, Luanne Rice poddaje w wątpliwość mocne dowody i podsuwa nowe ślady. Za każdym razem logiczny ciąg zdarzeń zdaje się być nienaruszony, tylko czy faktycznie zabójca kierował się rozsądkiem? Śledztwo wciąż wraca do punktu wyjścia bez jakiekolwiek rezultatu, no może poza jednym – odbrązowienia postaci i okoliczności. Kiedy poznajemy prawdę czujemy dopiero w pełni grozę co do tego co miało miejsce. „Ostatni dzień” to rasowy thriller, obnażający każdy detal świadczący o tym, że do odebrania komuś życia zdolny jest każdy ….
Odwieczne pytanie o to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak - podpisuję się pod postem Wioli. Pozdrawiam serdecznie :-) .
OdpowiedzUsuńLubię takie książki i zamierzam sięgnąć po ten tytuł.
OdpowiedzUsuńPowieść nie dla mnie, wolę coś bardziej lekkiego.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące, myślę, że znam osobę, której się spodoba. :)
OdpowiedzUsuń