„Żelazna zbrodnia”
Agata Polte
Złe miejsce, zły czas i nie to, czego człowiek spodziewa się. W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego jak po prostu obrócić się na pięcie i nie patrzeć za siebie. Czasem najlepiej uciekać gdzie pieprz rośnie albo jeszcze dalej i zrobić wszystko by zatrzeć jeszcze za sobą ślady. Czy tak łatwo zniknąć z oczu tym, którym to nie na rękę? No cóż jeśli ktoś się postara ta jakaś szansa zawsze istnieje, niewielka i marna, lecz zawsze trzeba mieć nadzieję.
Niekiedy bardzo szybko wyczerpuje się limit błędów jaki można popełnić, u Brynn skończył się w ciągu jednego dnia. Teraz nie pozostaje jej nic innego jak nie wychylać się, nie dać się złapać i wymyśleć jak wyjść z bagna, w jakie wpadła. Na to ostatnie nie ma czasu, a i pieniądze by się przydały, oczywiście z nimi też krucho. Okazja, wydająca się ratunkiem, okazała się czymś zupełnie odwrotnym, więc teraz tylko ogromny łut szczęścia lub niewiarygodny splot okoliczności może dziewczynę uratować. Jedno i drugie jest mało prawdopodobne, bo jak do tej pory raczej oba ją zwodziły, jak i cała reszta. Jednak chyba cuda się zdarzają lub może to po prostu tym razem los dał za wygraną? Odrobina spokoju, odetchnięcie pełną piersią i nie oglądanie się za siebie to luksus jakiego chyba nigdy nie doświadczyła. Niestety tę idyllę przerywa Mattheo Wilson, pewny siebie i doskonale wiedzący czego chce, ona go nie zna, ale już się spotkali, on ją zapamiętał. Nic podobno nie dzieje się przypadkiem, a ten konkretny mężczyzna nigdy na to nie liczy, wprost przeciwnie, jeśli w jego otoczeniu przydarza się komuś to raczej z jego inicjatywy. Dlaczego interesuje się właśnie tą kobietą? Nie tak dawno znalazła się w nieodpowiedniej chwili i nie w tym punkcie gdzie powinna, ale ten moment zaważył na przyszłości, której jeszcze nie znała, ale ktoś inny już planował … Kim jest Mattheo i w co wplątała się Brynn? Na te pytania odpowiedzi są dość skomplikowane, a poznanie ich oznacza poznanie mrocznej strony Bostonu.
Humor, czasem nawet dość cięty, uczucie – czy zakazane pokaże czas, bohaterowie z tajemnicami i ciemna strona miasta, wydającego się ostoją zasad i praworządności. Druga odsłona serii „Żelazne serca” ma w sobie to, co spodobało mi się w pierwszej części i jednocześnie nowi bohaterowie opowiadają swoją historię, równie interesującą co ich poprzednicy. Agata Polte z wyczuciem łączy obyczajowe wątki z ciemniejszymi, brutalnymi i dalekimi od łatwych i prostych emocji. Dwutorowa narracja pozwala czytelnikom poznać wydarzenia z dwóch różnych punktów widzenia, co pozwala spojrzeć z bardziej osobistej perspektywy na rozgrywające się wydarzenia. Nie brakuje w nich dramatyzmu, zwrotów akcji i przede wszystkim dobrze przemyślanej kanwy, na której przeplatają się lżejsze i mocniejsze fragmenty. Autorka potrafiła pokazać tak zwaną zwykłą normalność pod przykrywką jakiej rozgrywa się to, o czym wie niewielu. Bezwzględna walka i uczucie, jakie wydaje się przychodzić w najgorszej chwili, te dwa sprawy wzajemnie przenikają się, kiedy jedno jest na pierwszym planie drugie nie daje o sobie zapomnieć i odwrotnie. Obydwa wątki uzupełniają się i tworzą dla siebie punkty, które pozwalają fabule intrygująco rozwijać się. Całość z rozdziału na rozdział podkręca ciekawość co będzie dalej i jak będzie wyglądał finał „Żelaznej zbrodni”.
Zdolna młoda pisarka
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałem nic z tego gatunku. Więc ostatecznie nie mówię nie. Pozdrawiam serdecznie. I napiszę jak Joasia - zdolna, młoda pisarka :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, bo aktualnie nie planuję czytać. :)
OdpowiedzUsuńNa razie mam co czytać, ale jeśli nadarzy się sposobność, to wezmę pod uwagę powyższą książkę.
OdpowiedzUsuńChyba lektura dla mojej bliskiej koleżanki. Może jej polecę. ;)
OdpowiedzUsuńCoś dla mojej znajomej.
OdpowiedzUsuńChyba będę musiała poznać serię, bo brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuń