Premiera:
„I see you”
Ker Dukey D.H. Sidebottom
Czy łatwo jest stać z boku, patrzeć na świat przez obiektyw i nic nie robić po za jednym – utrwalaniem kogoś na zdjęciach? Nie reagować na to, co się dzieje i skupiać się tylko na tym? Cała reszta pozostaje daleko za, gdzieś w tle. Przecież niczego złego nie ma w tym, czyż nie? To jedynie zdjęcia zrobione na zamówienie … Tak samo robią przecież fotograficy, po prostu zatrzymują na zawsze między innymi kim ktoś jest w danej chwili. Dlaczego by mieć wyrzuty sumienia?
To Noah znał zło od podszewki, widział jego źródło, jak nakręca się spirala bólu i cierpienia i w końcu jego triumf. Został potworem, nie takim z bajki czy mitu, lecz najprawdziwszym, bez uczuć, chyba, że zadowolenia z tego, co było jego udziałem. Devon był jedynie obserwatorem, nie zaangażowanym czynnym, biernym widzem. Dzieciństwo obu braci zostało zatrute, naznaczone piętnem. Teraz są już dorosłymi ludźmi, pracują razem, każdy z nich wykonuje swoją część firmowych obowiązków. Oboje wydają się zadowoleni z życia jakie wiodą, aż do momentu gdy pojawia się Nina. Dziewczyna wzbudza emocje w Devonie, które obce mu były do tej pory. Tym razem wszystko jest inne, nowe, nieznane, mężczyzna jest zdecydowany pójść całkiem nową drogą. Czy braterska więź nie zostanie wystawiona na próbę? Może Nina jest punktem przełomowym w ich relacjach? Jaką rolę przyjdzie jej odegrać? O przeszłości trudno zapomnieć, lecz ludzka wola przetrwania bywa prawie nieograniczona, prawie …
Nie często okładka zapada w pamięć i jest aż tak adekwatna do fabuły jak w przypadku „I see you”. Pisarski duet mistrzowsko gra na emocjach historią, w której nic nie jest takie jak się wydaje, a prawda jest jedynie fragmentem rzeczywistości, która do samego końca skrywa się przed czytelnikami pod maskami. Jeżeli oczekujecie prostej historii, gdzie dobro i zło jest łatwe do odróżnienia i z góry wiadome to nie otrzymacie tego. Co więc dostaje czytelnik? Opowieść w jakiej niepokojące nuty słyszalne są od samego początku i nie dają o sobie zapomnieć, raz są słabsze, raz mocniejsze, czasem wprost krzyczą. Autorki zadbały o ogromny ładunek emocjonalny swojej książki, obecny jest strach, zmieniający się w przerażenie, sympatia, będąca źródłem miłości oraz przyjaźń, mająca różne oblicza. Dwa cienie zdają się toczyć nieustanne walkę o zwycięstwo – mroczny i nadziei, nie w przenośni, ale jak najbardziej realnie. Rozpoczynając lekturę „I see you” nie spodziewałam się tego, co kryło się za okładką, po części historia obyczajowa, po części thriller, lecz tak naprawdę mająca więcej niż drugie dno, zręcznie klucząca pomiędzy prawdą, kłamstwem i przede wszystkim głęboko wchodząca w meandry ludzkiej psychiki. Pisarki nie zawahały się realnym oddaniem tego, co zachodzi pomiędzy bohaterami, tak jasnej strony jak i tej ciemnej. Ta książka nie pozostawia obojętnym, stawia pod znakiem zapytania wszystko to, co wydawało się pewnym, zmusza do zastanowienia się nad źródłem zła i tego, jak wpływa na człowieka. Nie ma niczego prostego w motywie i w wątkach, liczą się detale, lecz nawet one dopiero w zakończeniu pokazują czym było naprawdę. Podobno kiedy rozum śpi budzą się demony, czy da się zapomnieć, że kiedykolwiek obudziły się?
Ja tym razem odpuszczam , jednak recenzja mnie zaintrygowała. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSuper, że aż tak gra na emocjach. To bowiem bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się okładka
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać czytania, właśnie do mnie dotarła. Okładka jest obłędna :)
OdpowiedzUsuńRaczej tym razem sobie odpuszczę. 😊
OdpowiedzUsuń