Przedpremierowo:
„Pięć i pół śmierci”
Hanna Greń
Rzadko coś dzieje się bez przyczyny, często nie jest ona dostrzegana i nie ma zbyt wielkiego znaczenia dla większości. Jednak czasem wzajemne powiązania trzeba odszukać, a i motyw wcale nie jest tak nieistotny. Razem te dwa elementy pozwalają odpowiedzieć na pytanie kto i dlaczego zrobił to, co okazało się dla nas bardziej interesujące od innych spraw.
Szczegóły są ważne, zwłaszcza w śledztwie kryminalnym. Komisarz Izabela Reglińska doskonale wie o tym, a najnowsza sprawa właśnie jest ich pełna. One mogą zdecydować czy zakończy się ujęciem sprawcy. Równie trudną morderczą zagadkę ma do rozwiązania podkomisarz Wiktor Duranowicz. Od dobrych kilku lat mogą pochwalić się niejednym sukcesem na zawodowym polu, tym razem mają równie trudne dochodzenia. Dwóch młodych mężczyzn zostało zamordowanych. To wspólny mianownik, cała reszta różni się zupełnie, poza jednym bardzo dużym stopniem trudności. Łatwo w takim momencie kwestionować umiejętności, a obrona jedynie jeszcze potęguje stres. Ale śledczy wyjadacze nie poddają się, szukają, przyglądają się zgromadzonym tropom i nie poddają się. Intuicja plus doświadczenie podsuwają nowe hipotezy i punkty widzenia. Do czego to doprowadzi? Czyżby zbrodnie doskonałe? Podobno takie istnieją, ale wcześniej czy później zostaje popełniony błąd, dla kogoś takiego jak Reglińska i Duranowicz to wystarczy!
Dwie śmierci młodych ludzi, bez jakiekolwiek związku, prowadzą je policjanci od lat ze sobą współpracujący. Nic nie jest w tych sprawach oczywiste, chociaż na pierwszy rzut oka można by wysnuć inne wnioski, zwłaszcza jeśli komuś zależy na szybkim zakończeniu dochodzenia i to z sukcesem. A co z prawdą? No cóż ona często przegrywa z jednostkowym interesem. Jednak to kolejne uproszczenie, a w kryminałach Hanny Greń z pewnością nie ma na to miejsca. W dopracowanej w najdrobniejszych szczegółach fabule nie znajdzie czytelnik jakiekolwiek pójścia na skróty, nie ma żadnego niedopasowanego elementu, nawet najmniejszy detal jest ważny i odgrywa rolę. Rozpoczynając lekturę „Pięć i pół śmierci” najlepiej od razu zarezerwować sobie czas na nią, przerwać w jakimkolwiek momencie będzie trudno, do samego końca trzyma w niepewności co jeszcze będzie zdarzy się, a dzieje się dużo. Każdy wątek jest intrygujący i nie powielający się, wspólnym mianownikiem jest śmierć, pełna tajemnic. Śledztwo przypomina układankę, w jakiej już zdaje się nam, iż mamy odpowiedni fragment doskonale pasujący do tego, co już ułożyliśmy sobie, lecz to jedynie wrażenie. Pisarka po mistrzowsku podrzuca ślady, rzuca nowe światło na dowody i … rozgrywa nas czytelników, by za moment dokonać zwrotu w fabule, nieoczekiwanego oraz kierującego naszą uwagę w innym kierunku, czy właściwym? Łatwo zasugerować się, pominąć jakiś niuans, nie dostrzec tego, co najistotniejsze, a licznik zbrodni tyka …
Premiera:
11.10.2023
Układanka z mianownikiem pod postacią śmierci bardzo mocno mnie przekonuje do tej lektury.
OdpowiedzUsuńRaczej tym razem nie dla mnie .
OdpowiedzUsuńMAm w planach nadrobić twórczość autorki
OdpowiedzUsuń