Nowość:
„Marcepanowa miłość”
Agnieszka Lis
Święta nie jedną mają twarz i nim przyjdzie ich pora wcale nie stoją w kacie, czekając na swój moment w roku. Na długo zanim pojawią się w kalendarzu zaprzątają uwagę, raz są tłem, a raz grają pierwsze skrzypce. Zawsze są okazją by zatrzymać się, rozejrzeć się wokół siebie i dostrzec to, co wcześniej nam umykało. Nie wszyscy wykorzystają tę szansę, może nie jedyną w roku, lecz z pewnością taką, która nie zdarza się na co dzień lub jakiej nie umiemy wykorzystać w innej chwili.
Małe dzieci to podobno mały kłopot, a duże to po prostu większy. Justyna raczej skłania się do tezy, popartej solidną praktyką, że w każdym wieku latorośl może dać się we znaki w równie wysokim stopniu. Jeśli do tego dodać zbliżające się Boże Narodzenie oraz związane z nim przygotowania, w tym roku wzięte chyba nieopacznie na własne barki, więc nie ma co się dziwić, nie do końca optymistycznej, wizji najbliższej przyszłości. To wcale nie wszystko, jedynie wycinek realiów z jakimi ma do czynienia kobieta. Pozostaje jeszcze nastoletnia miłość, pełna wątpliwości i rozterek, przyjaciele oraz rodzina, jacy w różnym stopniu angażują Justynę w swoje sprawy, lecz trzeba im przyznać, iż służą pomocą jeżeli da się im szansę. Grudzień mija, jak co roku, zaskakująco zbyt szybko, w tym konkretnym przynosi z sobą pewne komplikacje oraz kilka wyzwań na czele z synowskim, nastoletnim, uczuciem. Justyna zamierza sprostać temu, co niesie z sobą świąteczne zamieszania, pomocników przynajmniej kilku ma, a całą resztę to się jeszcze zobaczy!
Ciepło, humor, bożonarodzeniowe plany i rzeczywistość, która jak zawsze zaskakuje. Do tego dodajmy przyjaźń, rodzinę w liczbie mnogiej i emocjonalne perypetie. Co otrzymamy? Najnowszą książkę Agnieszki Lis, będącej prawdziwym światełkiem w zimowych, burych lub mroźnych, kolorach. „Marcepanowa miłość” otula nas równie dobrze jak ciepły kocyk, pozwala się odprężyć tak samo dobrze jak przytulny fotel uszak i rozgrzewa niczym kubek aromatycznej herbaty bądź kawy. Świąteczna historia, w której naprawdę istotni są bohaterowie, nie jedynie sam klimat, oraz ich codzienne zmagania, mniejsze albo większe, z tym, co niesie z sobą codzienność. Pisarka splata z sobą grudniową atmosferę ze zwykłym życiem, jakie wcale nie bierze sobie urlopu, lecz nieustannie przypomina, że wciąż się toczy i nie da się o nim zapomnieć. Powszednie dni są częścią Świąt, a Agnieszka Lis wie jak pokazać jak mogą wpłynąć na te kilkadziesiąt godzin, do jakich przygotowujemy się tak intensywnie. Magia wcale nie kryje się w tym, co najbardziej widoczne, lecz w szczegółach, takich jak przedstawionych w wątkach „Marcepanowej miłości”, w których niczym w soczewkach skupiają się błahostki oraz istotne sprawy, nabierają całkiem nowych barw i znaczenia.
Lubię książki tej autorki, więc chętnie poznam tę historię.
OdpowiedzUsuńJeszcze nic z Autorki nie czytałem, pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńBrzmi przyjemnie. :)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie przeczytać tę książkę. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńTytuł jest zachęcający.
OdpowiedzUsuńMyślę, że mi się spodoba:)
OdpowiedzUsuńJa nie jestem fanką marcepana, ale mój mąż owszem
OdpowiedzUsuńMoże w następnym roku się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuń