„Ukochane dziecko”
Romy Hausmann
Co rządzi życiem człowieka: przypadek, jego wola lub czyjaś? Łatwo byłoby wielu wskazać na to pierwsze lub ostatnie, bo to nie od nas zależał rozwój wydarzeń. Wybór tego drugiego oznacza, że trzeba stawić czoła efektom błędów ze świadomością, iż sami do nich doprowadziliśmy. Rzeczywistość jednak jest bardziej skomplikowana, czasem wydająca się nieprawdopodobna aż do momentu gdy okazuje się, że właśnie miało lub ma miejsce.
Lena przez kilkanaście lat egzystuje zgodnie z regułami ojca swoich dzieci. On wyznacza reguły i je egzekwuje, nikt inny tylko on decyduje o wszystkim. Odgrodzona od niebezpiecznego świata żyje z córką i synem w leśnym szałasie bez kontaktu z kimkolwiek, poza oczywiście nim. Dramat wcale nie dobiega końca z momentem gdy kobieta ucieka, on wciąż trwa, bo czy na pewno skończył się tamtej nocy? Lena zaginęła kilkanaście lat temu, jej bliscy teraz dowiadują się, że nie zmarła i ich wiara wcale nie była nieuzasadniona. Odnaleziona kobieta twierdzi iż jest właśnie tamtą zaginioną dziewczyną, czy mówi prawdę? Co przeżyła? Kto ją uwięził? Dlaczego właśnie ją? Co wydarzyło się pechowego wieczoru? Każde z pytań posunęło by dochodzenie do przodu, ale ofiary walczą z traumatycznymi wspomnieniami i wciąż na nowo przezywają to, co za nimi, ale czy na pewno? Kiedy ktoś włożył tak wiele wysiłku by odciąć od świata kogoś tak łatwo nie poddaje się …
Nieodkładalna, przeszywająca do szpiku kości, niepokojąca każdym detalem oraz wciąż zmuszająca do zadawania sobie trudnych pytań, w tym tego podstawowego – „co zrobiłabym/zrobiłbym w takiej sytuacji?”. Romy Hausmann w swojej książce wykorzystuje każdy element gatunku by pokazać jak wygląda zło, te najbardziej podstępne, atakujące bez uprzedzenia, tak, że ofiara do samego końca nie wie co jej grozi. Odwrócenie kolejności zdarzeń, gdy wydaje się nam, że to, co najgorsze już za bohaterami okazuje się bardzo łudzące i przekonujemy się o tym na każdym kroku. Czy koszmar na pewno dobiegł końca? Jeśli tak to dlaczego nieokreślone niebezpieczeństwo zdaje się wprost wisieć w powietrzu? Może to efekt tego, że pisarka postawiła na to by w dużej części postacie same odsłaniały swoją historię? Z drugiej strony taki przekaz jest subiektywny, więc nie do końca wiemy co jest prawdą, a co jedynie osobistym wyobrażeniem, chociaż czy fakty przedstawiane nam przez inne źródła są takie? Niepewność towarzyszy nam nieustannie, raz zasiana wciąż wypuszcza nowe pędy wątpliwości. Oczywiście pozostaje to, co najważniejsze czyli sam motyw, jednocześnie wydający się jedynie abstrakcją, ale przecież od razu przypominają nam się takie sprawy i to wcale nie odosobnione. Kameralność „Ukochanego dziecka” dodatkowo wzmacnia jeszcze atmosferę lęku, wszechobecnego, niezrozumiałego, z jakim każdy z bohaterów walczy na własny sposób. No i jeszcze finał, które zdaje się być na samym początku, lecz czy na pewno? No właśnie jeszcze jeden intrygujący składnik, który Romy Hausmann użyła w taki sposób, że nawet ostatnie zdanie pozostawia w czytelnikach pewien niepokój czy to rzeczywisty koniec?
Premiera:
13 kwietnia 2022
Za możliwość przeczytania
książki
Jestem zainteresowama. To zdecydowanie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńJeszcze się zastanowię :-) . Pozostaje czekać na premierę ;-) . Pozdrawiam serdecznie :-) .
OdpowiedzUsuńPrzeczytam. Nie wiem jeszcze kiedy, ale ta książka mi nie umknie.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, ale wiem, komu mogę polecić. ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno będę czytała tę książkę.
OdpowiedzUsuń