poniedziałek, 10 lutego 2020

Lutowa premiera

PREMIERA
12 lutego



Zielone opowieści Anne-France Dautheville. Historia, botanika, językoznawstwo, entomologia, kultura, zoologia i religie odsłaniają tajemnice naszych ogrodów. Sekrety ogrodu to pasjonująca opowieść o świecie roślin, od małego ziółka poprzez owoce aż po drzewa, pełna anegdot, legend, zaskakujących faktów naukowych i praktycznych porad.
Sałata w kosmosie
Wielka premiera we wszechświecie! W grudniu 2016 roku astronauci przebywający na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej zjedli sałatę z sosem winegret, świeżą jak poranna rosa na ich odległej planecie. Zamrożonej sałaty nie dało się zabrać z Ziemi, bo jej listki są niezwykle delikatne. Zatem najzwyczajniej w świecie wzeszła z nasion już na pokładzie stacji, wśród komet, planet i zielonych ludzików, o których tyle się mówi, ale których nikt dotychczas nie widział. Odkładając jednak na bok zachwyty, zastanówmy się, ile kosztuje rakieta, ile stacja krążąca po orbicie, ile dzień pracy astronauty itd. Czy to aby nie najdroższa sałata w historii ludzkości? Sprawdzimy to sobie w Księdze rekordów Guinnessa, ale potem do roboty, bo ogródek czeka.
Kłuje i znajduje
Jeże są wielkimi przyjaciółmi kwiatów i warzyw. Bez litości rozprawiają się ze ślimakami, pomrowiami i wszelkim innym paskudztwem niszczącym nasze rabaty i grządki. Większość jeży urządza swoje kryjówki pod stertą drewna, pośród opadłych i suchych gałęzi albo w zakamarkach jakiejś szopy, gdzie nikt im nie będzie przeszkadzał. Niektóre wolą norki pod ziemią. Pewien jeż postanowił zamieszkać właśnie w takim lokum. Kopał i kopał, a gdy uznał, że dzieło jest skończone, wygodnie się u siebie umościł, w tej swojej norce ulokowanej w samym środku stanowiska archeologicznego z czasów rzymsko‑bizantyjskich w Horbat Siv w Izraelu. Inspektorzy tropiący złodziei starożytności byli zaskoczeni, gdy natrafili na kopczyk świeżo wykopanej ziemi. Przeszukali go i znaleźli tam...  ceramiczną lampę sprzed czternastu wieków. Najwidoczniej przypadła jeżowi do gustu.
Pobożna historia
Zeszłego lata słońce pieściło owoce w moim sadzie, pomagało im rosnąć i wypełniać się przepysznymi cukrami. Gdy obrywałam śliwki, które już mocno ciążyły gałęziom swojego drzewa, opowiedziało mi ono taką oto historię. Wszystko zaczęło się Anno Domini 1148, gdy krzyżowcy postanowili odbić Damaszek z rąk niewiernych. Oblegali mury miasta, próbowali się do niego wedrzeć... ale na darmo. Gdy rozgoryczeni wracali do siebie, w swoich jukach wieźli prawdziwy skarb – śliwki damasceńskie. Historia uczciła ich niepowodzenie idiomem do dziś używanym w języku francuskim: y aller pour des prunes, „wybrać się na śliwki”, czyli „robić coś nadaremnie”.
Dawno, dawno temu
Wśród warzyw w ogródku jest takie jedno, które mogłoby opowiedzieć wiele pięknych historii. Nazywa się por. Faraon Cheops na przykład obdarowywał porami najodważniejszych żołnierzy, a rzymski cesarz Neron uwielbiał je do tego stopnia, że nosił nawet przezwisko „zjadacz porów”. Ale przede wszystkim to pospolite dziś warzywo według legendy przyczyniło się do powstania pewnego narodu. Działo się to w tych strasznych czasach, gdy Saksoni próbowali podbić Walię. Z mieczami w garści Walijczycy walczyli do upadłego. Na polu bitwy wzbijały się jednak takie tumany kurzu, że nie można było odróżnić swojego od nieprzyjaciela. Rozwiązanie znalazł przyszły święty, a wówczas młody książę Dawid, który zobaczył w pobliżu dziko rosnące pory. Na jego rozkaz wszyscy walijscy wojowie zatknęli sobie do hełmu pory, dzięki czemu mogli rozpoznawać się nawzajem, skoncentrować siły i wygrać bitwę. Każdego roku 1 marca, w dzień świętego Dawida, Walia celebruje tamto zwycięstwo. Ponieważ tak wczesną wiosną nie ma jeszcze dzikich porów, zastępuje go żonkil. Dla turystów są to tylko zwykłe kwiatki. W oczach Walijczyków jednakże żonkile stanowią godną szacunku inkarnację zbawczego warzywa.
Zielone sanktuarium
Pewnego dnia, gdy Françoise i Christian Bougnoux siedzieli przy porannej kawie i słoiczku miodu, przyszedł im do głowy taki pomysł: A może byśmy zbudowali katedrę? To właściciele jednego z najbardziej szalonych i poetyckich ogrodów, jakie znam. Nazywa się on Le Point du Jour i znajduje w Verdelot, sto kilometrów na wschód od Paryża. Zaczęli od postawienia metalowej konstrukcji na ogromnych dębowych pniach pełniących rolę kolumn. Później posadzili buki, których gałęzie, prowadzone pionowo, stanowić miały ściany boczne. Wieżę katedry zrobili z gruszy drobnoowocowej, gdyż drzewo to osiąga nawet kilkadziesiąt metrów wysokości. Zamiast dachu płoży się glicynia. Witraże zatytułowane Pochodzenie rodziny zaprojektowała Laurence Weber. Ich fantastyczne barwy odcinają się na tle ciemnej zieleni liści. Na wielkim ołtarzu z kamienia stoi rzeźba Roberta Arnoux zatytułowana L’Envol (Odlot). Roślinna katedra została otwarta 29 czerwca 2017 roku. Do 2023 roku roślinność nada ostateczny kształt konstrukcji. Za sto lat będzie wciąż żywa, będzie oddychać tchnieniem ziemi, nieba, zmieniających się pór roku, opadających liści, rodzących się pąków i rozkwitających kwiatów. Śpiewy ptaków będą jej muzyką, a jej cisza zaświadczy o pięknie tego świata.
Wyspa skarbów
Archipelag Svalbard położony między biegunem północnym a Norwegią stał się jednym z najważniejszych miejsc na ziemi. Tam właśnie 26 lutego 2008 swoją misję rozpoczął Globalny Bank Nasion, w którym ma być przechowywany materiał siewny wszelkich roślin uprawnych. Ów sejf wydrążony jest w wiecznej zmarzlinie i schodzi na sto metrów w głąb lodu i skał. Długi zwężający się betonowy tunel prowadzi do przestrzeni magazynowych. W temperaturze minus 18 stopni Celsjusza przechowuje się tam ponad cztery i pół miliona nasion roślin uprawianych na całym świecie. Gdyby doszło do katastrofy o zasięgu globalnym, wyrosną z nich nowe uprawy, dzięki którymi ludzie będą mogli się wyżywić. Jest w tej pięknej opowieści jeden minus. Otóż 19 marca 2017 angielski dziennik „The Guardian” alarmował: „Arktyczna forteca strzegąca nasion z całego świata została zalana na skutek topnienia wiecznej zmarzliny”. To prawda, gleba częściowo rozmarzła i woda dostała się do przedsionka budowli. Tylko do przedsionka, na razie…


Fragmenty książki Sekrety ogrodu Anne-France Dautheville w przekładzie Andrzeja Stańczyka.

10 komentarzy: