Izabela Szolc

Bohaterkę poznajemy w momencie gdy nie ma pracy, tudzież drugiej połówki, za to posiada wierną przyjaciółkę, która stara się jej pomóc różnymi sposobami by wróciła do normy społecznej. Jednym ze sposobów jest Luna - kotka, dzięki której Ania poznaje idealnego mężczyznę, szkoda, że zaobrączkowanego, no i polskiego agenta Muldera vel ochroniarza z Tesco. Jednak na nich nie kończą się perypetie sercowe Anki, dołącza do nich gwiazdor ekranowy i zazdrosny eks czy życie może się jeszcze bardziej skomplikować? Tak, jeżeli rodzice, a zwłaszcza kochana mamusia zechce zabawić się w swatkę - wybranek niestety panem Darycm nie jest. Do tego niesnaski w stadle małżeńskim rodzicieli, przyszłe rodzicielstwo przyjaciółki i widmo pracy na cały etat ... Jak na jedną kobietę to dużo, szczególnie, że urodziny już tuż tuż i to takie z kategorii depresejno-filozoficznych czyli za chwilę zostanie czeka ją powitanie w gronie 30 - latków. Wszystkie te wydarzenia mają miejsce w przeciągu prawie dwóch miesięcy czyli czasie niedługim, acz obfitującym w sytuacje, które mogłyby podkopać pewność siebie u każdego człowieka, ale Anka z każdej opresji wychodzi mniej lub bardziej obronną ręką.
Izabela Szolc z przymrużeniem oka przedstawiła swoją bohaterkę i jej przygody, podobieństwa do Bridget Jones można odnaleźć, są one jednak zamierzone i nawet podkreślone, a nawet więcej stanowią element historii, ale na pierwszym planie jest całkowicie Anka i jej przygody. "Wszystkiego najlepszego" to opowieść z ogromną dawką humoru, osadzona w polskich realiach. Lektura mija szybko, a czytelnik dostaje nie tylko świetne opowiadanie, lecz również wspaniałą komedię, w której zwroty akcji są niespodziewane i częste, a zakończenie zaskakujące.
Ja bardzo lubię Bridget Jones, i mam nadzieję, że równie polubię Anię, zresztą moją imienniczkę :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie. O książce wcześniej nie słyszałem :-)
OdpowiedzUsuńHumor i lekka satyra ;)
OdpowiedzUsuńMoże, może...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:))
Bardzo chętnie poznam tę ksiązkę , tym bardziej iż jest ona polskiej autorki a ja ostatnio mam do nich wieki sentyment.
OdpowiedzUsuńBridget Jones nie trawię, ani w książce ani na ekranie, więc tę książkę chyba sobie odpuszczę. Wiem, że to inna historia, ale na razie podziękuję.
OdpowiedzUsuńNie czytałam o losach panny Jones, ale może na jej "polską wersję" się kiedyś skuszę ;) Tak dla rozrywki
OdpowiedzUsuńRozrywka świetna, no i rodzima ;)
OdpowiedzUsuń