"Wszystkiego najlepszego"
Izabela Szolc
Bridget Jones stała się ikoną popkultury najpierw za sprawą książek, a później ich ekranizacji, jeżeli ktoś nie czytał i udało mi się nie zobaczyć filmów, to na pewno słyszał o tej bohaterce i jej barwnym życiu. Komizm, satyra no i trochę zapożyczenia z literackiej klasyki, to tak w telegraficznym, a nawet większym skrócie. Kopii, kalek, kser angielskiej singielki i jej perypetii było, jest i pewnie będzie wiele, ale tak już jest z bestsellerami i ani to pierwszy przypadek w literaturze i nie ostatni. W opisie z okładki "Wszystkiego najlepszego" dowiaduję się, że opowieść ta została wyróżniona pod hasłem "Polska Bridget Jones", dla jednych może być to zachętą, dla innych wprost przeciwnie, w końcu nie każdy pierwowzór może lubić ... Ale, że opisy wiele razy nie oddawały treści książki, więc i te słowa nie są dla mnie wyrocznią, pomimo, iż przygody Brytyjki podobały mi się, bardziej w wersji papierowej niż na celuloidzie. Zaczynając lekturę, starałam się nie myśleć o tekście z obwoluty i o pracy pani Fielding, chociaż porównania i tak wszędobylski nochal wściubiały. Jednak szybko się okazało, że analogii owszem można szukać, lecz po co tracić czas na nie gdy w tej samej chwili można kibicować Ance, wcale nie będącej polską reprodukcją.
Bohaterkę poznajemy w momencie gdy nie ma pracy, tudzież drugiej połówki, za to posiada wierną przyjaciółkę, która stara się jej pomóc różnymi sposobami by wróciła do normy społecznej. Jednym ze sposobów jest Luna - kotka, dzięki której Ania poznaje idealnego mężczyznę, szkoda, że zaobrączkowanego, no i polskiego agenta Muldera vel ochroniarza z Tesco. Jednak na nich nie kończą się perypetie sercowe Anki, dołącza do nich gwiazdor ekranowy i zazdrosny eks czy życie może się jeszcze bardziej skomplikować? Tak, jeżeli rodzice, a zwłaszcza kochana mamusia zechce zabawić się w swatkę - wybranek niestety panem Darycm nie jest. Do tego niesnaski w stadle małżeńskim rodzicieli, przyszłe rodzicielstwo przyjaciółki i widmo pracy na cały etat ... Jak na jedną kobietę to dużo, szczególnie, że urodziny już tuż tuż i to takie z kategorii depresejno-filozoficznych czyli za chwilę zostanie czeka ją powitanie w gronie 30 - latków. Wszystkie te wydarzenia mają miejsce w przeciągu prawie dwóch miesięcy czyli czasie niedługim, acz obfitującym w sytuacje, które mogłyby podkopać pewność siebie u każdego człowieka, ale Anka z każdej opresji wychodzi mniej lub bardziej obronną ręką.
Izabela Szolc z przymrużeniem oka przedstawiła swoją bohaterkę i jej przygody, podobieństwa do Bridget Jones można odnaleźć, są one jednak zamierzone i nawet podkreślone, a nawet więcej stanowią element historii, ale na pierwszym planie jest całkowicie Anka i jej przygody. "Wszystkiego najlepszego" to opowieść z ogromną dawką humoru, osadzona w polskich realiach. Lektura mija szybko, a czytelnik dostaje nie tylko świetne opowiadanie, lecz również wspaniałą komedię, w której zwroty akcji są niespodziewane i częste, a zakończenie zaskakujące.
Ja bardzo lubię Bridget Jones, i mam nadzieję, że równie polubię Anię, zresztą moją imienniczkę :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie. O książce wcześniej nie słyszałem :-)
OdpowiedzUsuńHumor i lekka satyra ;)
OdpowiedzUsuńMoże, może...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:))
Bardzo chętnie poznam tę ksiązkę , tym bardziej iż jest ona polskiej autorki a ja ostatnio mam do nich wieki sentyment.
OdpowiedzUsuńBridget Jones nie trawię, ani w książce ani na ekranie, więc tę książkę chyba sobie odpuszczę. Wiem, że to inna historia, ale na razie podziękuję.
OdpowiedzUsuńNie czytałam o losach panny Jones, ale może na jej "polską wersję" się kiedyś skuszę ;) Tak dla rozrywki
OdpowiedzUsuńRozrywka świetna, no i rodzima ;)
OdpowiedzUsuń