środa, 24 grudnia 2025

Arkadia i reszta kłopotów

„Ja Anielica”

Katarzyna Berenika Miszczuk

 

Prawda jest prosta, nie trzeba z nią kombinować i pozwala na spokojne życie, bez wyrzutów sumienia, po prostu wystarczy ją poznać… No cóż czasem przynosi z sobą przysłowiowe trzęsienie ziemi, nagłe zmiany i co najmniej jeden motyw do zbrodni, cała reszta to początek historii, która nawet anioła wyprowadzi z równowagi!

 

Jak wiadomo droga do piekła wybrukowana jest dobrymi chęciami. Znane jest tez powiedzenie, że gdzie diabeł nie może tam kobietę pośle. Tak dokładniej mówiąc nie obojętnie jaką, lecz konkretną. Wiktorię. Diablicę z przedrostkiem ex lub mówiąc po polsku byłą, jednak z Iskrą Bożą, dosłownie nie w przenośni. Co to oznacza przekonali się już śmiertelnicy, ci z piekielnych czeluści również. Tym razem zawitała do nieba i to żyjąc! Kłopoty się szykują i to z pewnością spore, bo kto jak kto, lecz Wiktoria po prostu przyciąga je jak magnes. Na dodatek w tej niecodziennej podróży nie jest sama. Putta pomocne są, lecz nie aż tak by uchronić od chaosu niebiańską Arkadię, pozostają jeszcze jej towarzysze. Na miejscu jest sielsko, anielsko i tak jakby spokojnie, chociaż czy to ni cisza przed burzą. Golemy ze złota o czymś świadczą, raczej jakoś ni chce się wierzyć, iż mają pokojowe zamiary. Z pewnością coś się szykuje, jak wiadomo tam gdzie Wiktoria to i jakieś turbulencje muszą się zdarzyć. Koniec świata już prawie był, udało się jej pożegnać z życiem, spiski też nie są jej obce, chociaż to ostatnie to już specjalność piekielnych znajomych. Co więc tym razem wydarzy się? Pewnie coś takiego, czego jeszcze anielskie oczy nie widziały…

 

Dobry humor, znani bohaterowie i to nawet z dziejów annałów oraz przede wszystkim intrygi diabelsko-niebiańskie. Mało? Dodajmy do tego śmiertelniczkę, przed jaką powinni drżeć zastępy aniołów i diabłów. W końcu nie tak łatwo zostać anielicą, oczywiście doświadczenie w życiowym cv o byciu diablicą wyróżnia się, lecz wszystko przed nią i czytelnikami. Postacie z charakterami dalekimi od zwyczajowych wyobrażeń, entourage`e takoż, to tak na wstępie, gdyż później robi się jeszcze bardziej ciekawie, by nie rzec intrygująco. Jeśli myślicie, że niebiańskie otoczenie to jedynie sielskość i anielskość to  już autorka zadbała by obalić ten mit i równocześnie go co nieco podtrzymać, ale szczegóły najlepiej poznać samemu. Śmiech nieraz będzie słyszany podczas lektury, bo co jak co, lecz dialogi podszyte ironią i równocześnie humorystyczne są na porządku dziennym. Nie zapominajmy o sekretach i knowaniach oraz oczywiście głównej bohaterce, w końcu wokół niej wszystko się kręci i jeśli nie zawsze jest sprawczynią zamieszanie to bez wątpienia znajdzie się w jego centrum. Niech Was nie zmyli tytuł „Ja, Anielica”, będzie akcja i reakcja oraz zawitacie do Arkadii, gdzie wydarzy się dużo i jeszcze więcej niż ktokolwiek z nieśmiertelnych i śmiertelników spodziewa się!

 

                                         Za możliwość przeczytania książki

 dziękuję:
 

niedziela, 21 grudnia 2025

Kropla zdrady

Nowość:

„Czarna Kropla”

Leonara Nattrass


Tajemnice były, są i będą. Jedne bardziej chronione inne mniej. Niektóre z nich dawno zaginęły w mrokach pamięci i dziejów, a przynajmniej taką nadzieję ma niejeden. Jednak czasem mimo upływu lat są one jak granat, gdzie zawleczkę trzyma los, nieprzewidywalny i lubiący przypominać o swoim istnieniu w najgorszych momencie.

Radykałowie, Torysi i Wigowie. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Londynie kipi od politycznych rozgrywek i nie każdy potrafi odnaleźć się w tym nieustannie wrzącym kotle, gdzie pisze się historia o światowym zasięgu. Laurence Jago powinien zachować neutralność, dla swojego i Korony dobra, lecz jak to zrobić jeśli chce się poznać prawdę, niewygodną i niezwykle pożądaną na szpiegowskim rynku? Nawet lekki cień podejrzeń oznacza stryczek, a ktoś mający własne sekrety lepiej by stał z boku i zbytnio nie rzucał się w oczy. Ale gdy ujawniona zostaje treść tajnego dokumentu, a posądzony zostaje znajomy to trudno o taką postawę. Zwycięży lojalność wobec kolegi czy też zdrowy rozsądek? Ten drugi u Laurence`a często zostaje zagłuszony przez Czarną Kroplę, łagodzącą lęki, ale i pozostawiającą po sobie uzależnienie. Jak wyjść z tej patowej sytuacji nie tylko z honorem, lecz z życiem? Czy ktoś przejrzy Jago i jego tajemnice? Londyńskie zaułki skrywają wiele zagadkowych spraw, nie wszystkie ujrzą światło dzienne…

Burzliwa końcówka osiemnastego wieku, szpiegowski fach w rozkwicie, zapotrzebowanie ogromne. Rewolucja francuska jeszcze odbija się echem, Stany Zjednoczone nie są już kolonią, polityka jest kotłem, w jakim nieustannie wre, a wczorajsze sojusze, dzisiaj mogą okazać się zdradą. Książka w takim klimacie już na wstępie intryguje, a im bardziej zagłębiamy się tym zainteresowanie rośnie. Dorzućmy do tego Londyn oglądany z ówczesnej perspektywy, oddany z detalami i z różnymi, kontrastowymi, obliczami. To jednak tylko tło dla intrygi, w jakiej nie ma łatwych odpowiedzi i prostego podziału. Jak się przekonujemy jest ona dużo bardziej skomplikowana i przede wszystkim zagadkowa. „Czarna kropla” to historia od podszewki, tej nie na pokaz, gdzie autorka doskonale zaciera granicę pomiędzy fikcją literacką a faktami, realnymi postaciami oraz tymi powstałymi w twórczej wyobraźni. W fabule spod pióra Leonory Nattrass znajdziemy doskonałą lekturę, która ani na moment nie daje pewności  co do tego, co jeszcze wydarzy się oraz kto jest sprzymierzeńcem, a kto nim nie jest, natomiast wróg niejedno ma imię. Spiski i podstępy są w tej książce na porządku dziennym, czasem dostrzegamy je po fakcie, podobnie jak i bohaterowie, niekiedy zaczynamy łączyć pojedyncze nitki w wątki, zaskakujące finałem.

 

                                                      Za możliwość przeczytania 

książki 
dziękuję:



wtorek, 16 grudnia 2025

Zbrodnia spod samiuśkich Tater

Nowość:

„Szaleństwo i śmierć spłyną 

z gór”

Maryla Szymiczkowa

 

Wiadomość o zbrodni bywa informacją, która może wywołać radość, tudzież nawet coś więcej. Z pewnością przerywa szarą codzienność i niektórzy rzucają się w zabójczy wir z ogromną ochotą. Oczywiście chodzi o osoby obdarzone talentem śledczym i mające zapał do rozwiązywania zabójczych szarad. Na baczności powinni mieć ci, co poważyli się pomóc komuś zejść z tego padołu! Ich dni na wolności są policzone.

 

Postęp techniczny bywa motorem działań, zwłaszcza jeśli dzięki niemu można robić to, do czego ma się naturalny dar. Telegraf i kolej. Te dwie rzeczy właśnie pozwoliły profesorowej Zofii Szczupaczyńskiej na podjęcie kroków w celu wzięcia w swoje dłonie losów pewnego śledztwa. Podróż do Zakopanego toż przecież cała wyprawa, lecz dzięki parowozowi da się ją odbyć w godnych warunkach, oszczędzając czas, a i dowiedzieć się, iż tam potrzebują jej fachowej pomocy takoż bez telegramu byłoby trudno. To, co czeka na nią na miejscu okazuje się zaskakujące, a jak wiadomo Zofię nie tak łatwo zadziwić, ale dzięki swej zapobiegliwości długo to nie trwa. Pozostaje więc li tylko zająć się zbrodnią, a to okazuje wcale nie tak proste jak miało być, lecz tak nie pogrywa się z szacowną profesorową, o co to to nie! Czas więc zakasać rękawy i sprawdzić co faktycznie w Zakopanem piszczy i jak to może być użyteczne dla najbardziej zainteresowanej. Śledztwo bowiem okazuje się bardziej skomplikowane, a okoliczności sprawiają, że profesorowa zostaje nimi zmuszona zasięgnąć języka tu i ówdzie czyli u górali, pensjonariuszy zakładów zdrowotnych oraz u prominentów, lokalnych i tych z krajowym zasięgiem. Nie tak łatwo przejrzeć zbrodniczą intrygę pośród gromady turystów oraz bardziej lub mniej stałych mieszkańców zakopiańskich okolic. Kto jednak jak nie Zofia Szczupaczyńska jest w stanie rozwikłać tę zabójczą plątaninę wątków, niedopowiedzeń i przede wszystkich morderczych zamiarów uskutecznionych w cieniu majestatycznego Giewontu?

 

Kryminalna intryga spod samiuśkich Tater, gdzie trup nie musi ścielić się gęsto by dochodzenie wciągnęło tak jakby prowadził je sam Sherlock Holmes, chociaż on mógłby się niejednego nauczyć od głównej bohaterki. „Zbrodnia Stop Proszę przyjechać niezwłocznie Stop”. Jeśli taki telegram jest na początku to dalej trzeba spodziewać się wszystkiego  przede wszystkim potraktować nadzwyczaj poważnie kolejne wydarzenia. Jeśli lubicie kryminały gdzie retro jest retro i to w tym znaczeniu, iż praca śledcza opiera się na logice, zręcznie ukrytych niuansach, detalach tworzących klimat oraz postaciach tak wykreowanych, że od razu zapisują się w pamięci to „Szaleństwo i śmierć spłyną z gór” zaspokoi niejeden apetyt. Mordercza zagadka okazuje się dużo bardziej skomplikowana niż zdaje się na początku i z rozdziału na rozdział pokazuje nieco inne swoje oblicze. Za sprawą pierwszoplanowej bohaterki oraz grona drugoplanowych postaci czytelnik nie tyle czyta kolejne słowa, zdania, akapity, co ma przed oczyma barwne obrazy układające się w intrygującą kryminalną historię, której finał jest zaskakujący i ukazujący detektywistyczny kunszt. Do tego dorzućmy emploi epoki, rzeczywiste osoby i nieustępujące im barwnością fikcyjne sylwetki, a otrzymamy książkę z gatunku „jeszcze jeden rozdział” i tak do samego jego końca.

 

                                               Za możliwość przeczytania 

książki 
dziękuję:

 

sobota, 13 grudnia 2025

Bieszczadzka magia

Nowość:

„Zatracenie”

Katarzyna Berenika Miszczuk

 

Spokojnie to już było! Teraz jest cisza przed burzą! Jaką? No cóż z pewnością taką, która zostanie zapamiętana. Nawet więcej, gdyż bez wątpienia pozostawi po sobie ślad. Pozostaje więc czekać z założonymi rękoma lub… przygotować się na to, co ma wydarzyć się!

 

Pensjonat w Bieszczadach brzmi jak marzenie, ale nim się ziści trzeba pokonać czasem dość wyboistą drogę. Ewa Wrzosówka właśnie o tym się przekonuje. Remont właśnie w pełni, a taki dom jak Mnichówka łatwo nie poddaje się zmianom. Jednak jego właścicielka trzyma się planu i nie zamierza poddawać się. Zwłaszcza, że ma pomoc swojego księgowego, piekielnie zaangażowanego i to dosłownie. Adam Iskrzycki oprócz talentu do liczb ma również inne pomocne talenty, zwłaszcza przydatne w takim miejscu. Powiedzmy sobie szczerze ta dwójka ma niejedną tajemnicę i lepiej by miejscowi o tym nie dowiedzieli się. Może i ostatnią czarownicę spalono deczko czasu temu, lecz lepiej na zimne dmuchać. No i jeszcze ta przepowiednia i ból korzonków. Co za dużo to niezdrowo! Zbliżają się również urodziny Ewy, dokładnie w noc Kupały, natomiast w pobliżu jakoś robi się tak dość tłocznie od różnorodnych zdarzeń tudzież odwiedzin. Jak w takich okolicznościach obchodzić urodziny? Łatwo nie będzie, prosto też już było, teraz  pozostaje zorganizować imprezę… Czy będzie ona niezapomnianym wydarzeniem? No cóż Mnichówka nie na daremno ma swoja legendę, a że ciut mroczną? W Noc Kupały niejedno zdarzy się!

 

Za niektórymi bohaterami tęskni się i czytelnik wypatruje kiedy pojawi się kontynuacja z nowymi perypetiami. Ewa i Adam w „Kuszeniu” zapisali się w pamięci  warto było poczekać na dalszy ciąg z ich udziałem. Rozkręcili się na dobre, zresztą nie tylko oni, ale nie ma co spojlerować, najlepiej jest się samemu przekonać o tym, a będzie  czym. Mnichówka nie straciła nic ze swojej legendy, nawet można powiedzieć, iż co nieco zostanie wzbogacona. Postarali się o to tak pierwszoplanowi bohaterowie jak i drugoplanowi, ci z krwi i kości oraz mniej materialni. Trzeba przyznać, że mało kto ma tak bogatą wyobraźnię oraz talent do łączenia różnorodnych mitów i postaci w spójną całość, zaskakującą nieustannie, jednocześnie lekką oraz wciągającą, chociaż i mroczniejszy cień dostrzegalny jest oraz doskonale podkreśla wszystkie wątki. Nie da się nie wspomnieć przynajmniej o humorze, chociaż to w żadnym wypadku komedia, to dialogi wprost skrzą się od niego. „Zatracenie” jest historią, w jakiej dzieje się naprawdę dużo i pojawiają niespodziewane postacie, jakie gdzie indziej wydawałyby się przypadkowe, natomiast w niej doskonale pasują. Para głównych bohaterów pokazuje, że Bieszczady kryją niejedną tajemnicę, a ile jeszcze czeka na ujawnienie to jedynie wie ich twórczyni, lecz jedno jest pewne: oczekiwanie na ciąg dalszy rozpoczęło się!


środa, 10 grudnia 2025

A zabił...

Nowość:

„Morderstwo w trzech aktach”

Małgorzata Starosta

 

Do tanga trzeba dwojga, a do morderstwa? Również co najmniej dwojga czyli zabójcy i ofiary, lecz czasem trafiają się jeszcze świadkowie. A jeśli brak jest jednego składnika czyli sprawcy? Kto mógł zabić, jeśli wszyscy widzieli śmierć nieszczęśnika, lecz nie dostrzegli tego, kto pomógł nieszczęśnikowi zejść z tego padołu?

 

Wydawałoby się, że gdy zostaje popełnione zabójstwo w świetle reflektorów to śledztwo będzie niebywale łatwe i bez jakichkolwiek problemów zostawanie wskazany morderca. No cóż może w teorii tak mogłoby zdarzyć się, lecz w praktyce to już wygląda cokolwiek bardziej skomplikowanie. Filip Marlot ze swoją cioteczką Janiną przekonują się o tym na własnej skórze. Na ich oczach, podczas próby przedstawienia, gnie jeden z głównych aktorów. Przypadek czy… czyn przestępczy? Raczej to drugie i komisarz January Cynk potwierdza przypuszczenia naocznych świadków. Nikt nie widział, nikt nic nie słyszał, nikt nic nie mówi? Ależ skąd! Widzieli wszyscy, niektórzy coś słyszeli, a reszta wcale nie trzyma języków za zębami. Dochodzenie to jedynie kwestia formalna i sukces w ujęciu sprawcy można ogłosić bardzo szybko? Gdzie tam! Policja chcąc nie chcąc potrzebuje pomocy, a kto jej lepiej udzieli jak nie Marlot z ciotką? Prywatne dochodzenie rusza pełną parą, Janeczka jest w formie, Filip stara się starszej pani dotrzymać kroku, Cynk też robi wszystko by jak najszybciej wyniki były widoczne. To trio potrafi nawet z tak niesfornej gromadki podejrzanych, jakimi są pracownicy teatru wydobyć odpowiednie informacje. Okazuje się, iż bardziej zaskakujące niż spodziewano się…


Kulisy teatralne bywają ciekawe i kryją niejedną tajemnicę, tę z gatunku zabójczego także.

Morderstwo, śledztwo, niejedna poszlaka, szeroko grono potencjalnych sprawców i trójka śledczych, jacy gdy złapią trop to już podążą za nim. Małgorzata Starosta mistrzowsko połączyła kryminał, humor, barwne postacie oraz artystyczny świat w historię, gdzie niejedno albo jeszcze więcej jest możliwe. Lubicie zawiłe dochodzenie, w jakich do samego końca pojawiają się ślepe uliczki, potencjalni mordercy zmieniają się prawie jak w kalejdoskopie, a kolejne tropy odsłaniają nowe sekrety? „Morderstwo w trzech aktach” doskonale spełnia te warunki i jeszcze kilka innych. Nudne sprawdzanie kto i kiedy? Nic z tego! Marlot, cioteczka i January potrafią dostarczyć nie lada śledczych emocji, oczywiście reszta postaci przyczynia się do tego, ale oczywiście na swoich warunkach. W kameralnym gronie, jak się okazuje bardzo morderczym, wcale nie tak łatwo odkryć tożsamość zbrodniarza. Autorka bawi się z czytelnikami rzucając podejrzenia i równocześnie odsłaniając kolejne dochodzeniowe ścieki. „Morderstwo w trzech aktach” jest kryminałem, w jakim mamy zwroty akcji, cięte riposty, humor oraz oczywiście pierwszorzędną, morderczą, intrygę.

 


                                         Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję: