Przedpremierowo:
„Survivalove starcia”
Melissa Darwood
Podobno na tyle się znamy na ile nas sprawdzono. No cóż niektóre „testy” mogą okazać się dość niecodzienne i naprawdę mogłoby w ogóle być nam darowane. Niestety splot okoliczności, fatum, los lub po prostu nasze własne działanie, czasem z udziałem osób drugich, zmuszają nas do pokazania na co nas stać. Oczywiście nie zawsze za naszą zgodą, bywa, że i przy głośnym sprzeciwie, ale niestety wykręcić się od życiowego wyzwania raczej nie da się i wtedy dopiero zaczyna się zabawa …
Dobrymi chęciami droga do piekła wybrukowana, a dzięki plany stanowią wprost zaproszenie do niego. Gdyby Kora tylko o tym wiedziała, lecz jak to bywa w życiu nie miała zielonego pojęcia co ją czeka. Osłodą na perturbacje, o jakich niedawno nie miała pojęcia mógłby być Ragnar, tyle, że jakoś nie jest, można go śmiało włożyć do przegródki – mało mam na głowie? Problem jedynie w tym, iż przy jego gabarytach z pewnością się do niej i żadnej innej zresztą również, nie zmieści się. Nawet fizjonomia wikinga, filmowego a jakże, nie równoważy całej reszty niedogodności, wynikających z służbowego wyjazdu, mającego całkiem inny przebieg niż ktokolwiek spodziewał się. Jak więc potoczy się współpraca tych dwojga? Oboje robią wszystko by jak najlepiej czyli byle osiągnąć założony cel, chociaż jak się okazuje droga do niego jest bardzo wyboista i znajduje się w całkiem nieoczekiwanym entourage`u! Co wyniknie z tej jakże nieszablonowej podróży? Niewątpliwie niecodzienny sprawdzian z umiejętności przetrwania w towarzystwie z jakim zaczęło się pisać całkiem inny scenariusz niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Jakby nie było kto się czubi ten się …, a niekiedy naprawdę mało dzieli nienawiść od …
Slow burn oraz hate-love, mówi Wam to, coś? Odpowiedź na to pytanie znajduje się najnowszej książce Melissy Darwood, w której oba wątki doskonale się z sobą splatają i nie tylko. Stanowią one dla siebie intrygujące uzupełnienie oraz równocześnie wzajemnie źródło dalszego ciągu, co daje w efekcie pełną niespodzianek oraz przede wszystkim przy jakiej naprawdę trudno nudzić się lekturę. „Survivalove starcia” jak najbardziej są odpowiednim tytułem dla historii, w jakiej jednego i drugiego nie brakuje, a pomiędzy nimi są oczywiście uczucia o charakterze więcej niż zmiennym, lecz zapewniającym świetną rozrywkę, zwłaszcza, że towarzyszy im bardzo wiele potyczek słownych oraz humoru sytuacyjnego i nie tylko. Pisarka zadbała o podsycanie emocji, tak tych czytelniczych jak i u bohaterów, prowadzących w obu przypadkach do niejednej niespodzianki, co jest kolejnym plusem. Tak naprawdę nikt nie wie co jeszcze będzie mieć miejsce, a oczekiwania rosną w miarę czytania u wszystkich. Można jak najbardziej przypuszczać jak potoczy się akcja „Survivalovych starć”, lecz Melissa Darwood przygotowała zwroty w fabule tak, by zaskoczyć wszystkich, w końcu motywy slow burn oraz hate-love mają swoje wymagania, a ona doskonale wie jak wykorzystać to, co w nich najlepsze oraz spleść z własnym pomysłem na książkę. Pozostaje jeszcze finał z elementem, jakiego nikt nie domyśla się, lecz jak najbardziej dopasowanym do całości
Premiera:
13 kwietnia
Za możliwośc przeczytania ksiażki
dziękuję
Autorce
Jestem ciekawa tego zaskakującego finału.
OdpowiedzUsuńMelissa jak zawsze w formie!
OdpowiedzUsuńLubię jak relacja między bohaterami powoli się rozwija.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Lubię motyw hate-love. :)
OdpowiedzUsuńChyba przydałaby mi się taka lektura teraz :)
OdpowiedzUsuńNie planuję czytać tej powieści
OdpowiedzUsuń