„Miasto mafii”
Kinga Litkowiec
Można zrobić wszystko by zdobyć to, czego się pragnie, chociaż dla postronnych niekiedy jest to niewiele. Liczy się bowiem własne zadowolenie i osiągniecie tego, co dla nas ważne. Jednak czasem okazuje się, że nasza życiowa droga zatacza koło i znajdujemy się blisko punktu, od którego rozpoczęliśmy ją, lecz może tak miało być?
Niewielkie Randall byłoby doskonałym miejsce do życia gdyby nie małe „ale”, nie przeszkadza ono w żadnym wypadku Emmie. Wbrew krążącym opiniom lub plotkom, jak kto woli, znalazła w tym mieście spokój i dom. Ma to, co dla niej ważne, a przynajmniej tak sądziła do chwili gdy ktoś przyciągnął jej uwagę. Problem w tym, iż jest to jednostronne, bezpieczniej by było w ogóle nie myśleć o tym mężczyźnie tyle, że byłoby trudno o nim zapomnieć. Wydawało się, że ta fascynacja nie wykracza poza marzenia Emmy, lecz czy tak jest w rzeczywistości? Może jest w nich więcej niż ona zakłada? W Randall nic nie dzieje się bez wiedzy Arthura, a zwłaszcza jeśli dotyczy to jego spraw. To, co proponuje nieznajomej dziewczynie jest ryzykowne, rozsądniej byłoby odrzucić tę ofertę, lecz niekiedy serce zwycięża nad rozsądkiem. Co wyniknie z tej znajomości, zdającej się być tylko chwilowym kaprysem, czymś co nie ma racji bytu na dłuższą metę. Ona i on o tym wiedzą, lecz oboje też czują, że to, coś więcej. Muszą być gotowi na wiele jeżeli rzucą wyzwanie losowi i otoczeniu w jakim egzystują.
Niebezpieczne związki kuszą, intrygują i przede wszystkim trudno im się oprzeć. Kinga Litkowiec w „Mieście mafii” odsłania kulisy ludzkich pragnień, takich, które wydają się być nierealne, ale pozwalające na małą osłodę codzienności. A co gdy zaczyna się nabierać coraz bardziej rzeczywistych kształtów? Trzeba stawić czoła temu o czym, i przede wszystkim o kim, marzyło się. Autorka stawia przed sobą dwa całkowicie różne światy, nie mające ze sobą zbyt dużo wspólnego, poza dwojgiem ludzi, pragnących czegoś więcej niż mogą mieć. Historia Emmy i Arthura daleka jest od bajki, nawet jej uwspółcześnionej wersji, ale kto powiedział, że trzeba w sobie zdusić nadzieję na to, iż w końcu zdobędzie się wszystko? Kinga Litkowiec nie kryje przed czytelnikami wad postaci i tego, co ich otacza, ale wskazuje na siłę uczucia, zakazanego, ryzykownego, niezwykle groźnego, bo kruszącego dotychczasowe zasady, lecz i będącego okazją by po prostu uwierzyć w miłość. „Miasto mafii” jest opowieścią o kobiecie i mężczyźnie, jacy nigdy nie powinni zbliżyć się do siebie, ale wbrew lękom, przestrogom, zdecydowali się by być razem.
Może kiedyś przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuńMyślę, że sięgnę. Klimaty tej książki - jak wynika z recenzji, są mi bardzo bliskie. Ale sięgnę po tę książkę, jeśli będzie w bibliotece, lub w formie e - booka. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłej środy. Jak to napisano gdzieś : środa minie , tydzień zginie :)
OdpowiedzUsuńKolejne klmaty książkowe, jakie nadają się na wakacje. Może się skuszę.
OdpowiedzUsuńRaczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńTym razem odpuszczam.
OdpowiedzUsuńLektura już za mną :) Książka dobra na wakacyjne, ciepłe dni :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja. :)
OdpowiedzUsuń