Książeczka niewielka objętościowa, jak dla mnie, ale historia w niej zawarta wywołuje uśmiech i wspomnienia z czasów, kiedy jedno z pierwszych naście widniało w legitymacji szkolnej. Pamiętacie pierwszą miłość? Taką, na którą się czekało i od razu się wiedziało, że oto właśnie nadeszła "wiekopomna chwila"? Podobno nie zapomina się jej nigdy, pozostaje w człowieku na zawsze, to oczywiście jedna z teorii, kolejna mówi coś całkowicie przeciwnego, a jeszcze inna jest w opozycji do swoich poprzedniczek. Jednak nawet gdy pamięć o pierwszym uczuciu trochę niedomaga to książka Pawła Beręsewicza przypomni tamte emocje.
"Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek" to opowieść o chłopcu - Jacku Karasiu, który właśnie poznaje czym jest owa "słodycz". Jest na nią jak najbardziej przygotowany, czeka na nią, więc gdy na niego spada nie jest zaskoczony. Obiektem jego uczuć jest nowa koleżanka w klasie – tytułowa Kaśka Kwiatek. Najpierw ukradkowo podpatrywana, no przecież nie można tak otwarcie pokazać zainteresowania przecież !! A gdzie honor? No i koledzy patrzą !! Ale po cichutku, spod oka, można zlustrować ukochaną, a potem przystąpić do swego dzieła, którego celem jest odwzajemnienie uczucia. Nic co zwyczajne nie wchodzi w grę, ponieważ definicja "zalecania się" już na wstępie budzi niesmak w bohaterze, podobnie jak "smalenie cholewek", "flirtowanie" i umizgiwanie się". Więc cóż pozostaje? Trzeba zakochać dziewczynę w sobie, logiczne czyż nie? Jacek jest zakochany w Kaśce, więc trzeba doprowadzić by i ona poczuła to samo. Jest tylko jedno małe "ALE" - konkurencja, w osobach kilku kolegów, mogących także wywrzeć nie mniejsze wrażenie niż Jacek i nie zasypiający gruszek w popiele. Jedyne wyjście to wyróżnić się na tle rywali tak by Kaśkę zakochać w sobie. Powstaje kilka planów - "na bohatera", "na dobrego kolegę", "na bratnią duszę", każdy z nich obmyślony w najdrobniejszych detalach, nie można się przecież w tak ważnej sprawie zdać na przypadek !!
Historia Jacka, Kaśki i ich przyjaciół to nie tylko lektura dla młodszych, ale i dla starszych czytelników. Jedni i drudzy mogą przypomnieć swoje świeższe lub ciut odleglejsze przeżycia związane z pierwszym uczuciem. Autor z humorem przedstawił okres dorastania i tych wszystkich wydarzeń, które w momencie swego zaistnienia wywoływały rumieniec, ale po czasie są wspominane z życzliwym uśmiechem na ustach.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukateria oraz wyd. Skrzat
Czasami mam ochotę na taką książkę, więc będę o niej pamiętać i sięgnę w odpowiedniej chwili:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Pamiętam!! Franek!! :))Miał na imię Franek, ja miałam 9 lat, on byl z tych "starszych" w podstawówce. Rysowałam go w zeszycie, błagałam żeby na chwilę na mnie spojrzał :) haha Cudowne czasy.
OdpowiedzUsuńMiłe wspomnienia, czasem trzeb pomóc im lekturą ;)
OdpowiedzUsuń"Szybkość" to rzecz względna ;) A co do lotów to nie moim zdaniem nie zależą one od kraju pochodzenia książki tylko od autora :)
OdpowiedzUsuńSympatycznie się zapowiada, ale jakoś nie mam ochoty na tego typu lekturę
OdpowiedzUsuń