Przedpremierowo:
„Lukrecja”
Anne
Goscinny
Życie
bywa nieprzewidywalne i zbyt często zaskakuje wtedy kiedy nie mamy na to
ochoty. Jeśli do tego, od czasu do czasu, trzeba się dostosować do tego co
powiedzą dorośli to już w ogóle nie ma miejsca na spełnienie marzeń. Jednak
niekiedy udaje się coś uzyskać, a i ci, starsi wiekiem mogą być świetnymi
kompanami w zabawie.
Dwanaście
lat to poważny wiek, nie to, co jedenaście, teraz po prostu tyle jest do odkrycia
i do zdobycia. Oczywiście pewne sprawy nadal są niezmienne czyli młodszy brat,
bardzo dziecinny jeszcze, mama, nie dostrzegająca, że jej córka jest już
poważną nastolatką, no i babcia. Ta ostatnia wciąż ma różne pomysły i pewne
rzeczy przedstawia zupełnie inaczej niż cała reszta, ale czasami jej pomysły są
więcej niż doskonałe. Zresztą ostatnie miesiące przyniosły trochę zmian, przypominających
katastrofy, jedną z nich jest nowa przyjaciółka, prawdziwa diva jak stwierdziła
mama, czyli Madonna w własnej żółwiej osobie. Zanim zagościła w domu Lukrecji trzeba
było przekonać niektórych, że opieka nad nią nie będzie trudna, no i wybrać ją,
co wcale nie było takie łatwe. Zresztą różnorodnych „wypadków” ostatnio było
dużo, ale komu się nie przytrafiają? Bywa, że dzięki nim uczymy się czegoś
przydatnego czyli na przykład gry w karty, co oczywiście robi wrażenie w
szkole. Może nie wszystko jest takie jak by się chciało, ale często świat jest
fajny po prostu fajny.
Perypetie
Mikołajka autorstwa Rene Goscinnego towarzyszyły mi przez lata, w przygodach
jakie przeżywał wraz z przyjaciółmi nieraz uczestniczyłam. Był jednym z moich
literackich przyjaciół i chociaż upłynęło sporo czasu pozostał nim. Kiedyś podczas
lektury trochę brakowało mi dziewczęcej postaci jemu podobnej, a teraz właśnie
nadeszła okazja poznania Lukrecji, bohaterki dorównującej Mikołajkowi
umiejętnością znalezienia się w samym centrum wydarzeń, rzecz jasna całkowicie
przypadkowo. Anne Goscinny nie skopiowała swojego znanego ojca, stworzyła
całkowicie odrębną osobowość, mającą w sobie to „coś”, sprawiające, że
niezależnie od wieku chce się ją poznać. „Lukrecja” jest czarująca, pełna
humoru, ma w sobie radość z wchodzenia w dopiero rysującą się na horyzoncie
dorosłość oraz jeszcze dziecięcą szczerość. Nie jest to tylko książka dla
młodszych czytelników, wprost przeciwnie w każdym wieku warto sięgnąć po nią by
na chwilę znowu spojrzeć na otoczenie z perspektywy kilkunastu lat, gdy łatwiej
było, wbrew pozorom, odnaleźć właściwy punkt widzenia. Anne Goscinny dała
czytającym lekturę, w której jedni mogą odnaleźć swoją codzienność, a drudzy
magię przeszłości :)
wyd. Znak Emotikon
Pamiętam czas, kiedy byłem bibliotekarzem - 2008 - 2012 - Perypetie Mikołajka - cieszyły się dużym wzięciem :)
OdpowiedzUsuńWarto niewątpliwie zajrzeć.
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja, kiedyś zajrzę że swoim dzieckiem 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
subjektiv-buch.blogspot.com
Chyba jako jedna z nielicznych kompletnie nie kojarzę Mikołajka! :)
OdpowiedzUsuńFajna :)
OdpowiedzUsuńDo dziś mam sentyment do przygód Mikołajka.
OdpowiedzUsuńCHYBA ŻARTUJESZ Mikołajek ma spinoffa? Gdzie mogę to kupić? Potrzebuję tego TERAZ!
OdpowiedzUsuńA ja chyba nigdy przygód Mikołajka nie czytałam xD
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że nie czytałam przygód Mikołajka. 😊
OdpowiedzUsuńNo proszę, czyli córka poszła w ślady ojca! Super! Chętnie przeczytam, "Mikołajka" bardzo lubiłam. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chce piznac panne Lukrecje
OdpowiedzUsuń