"1980"
David Peace
Pierwszy rok nowej dekady, grudzień tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego roku, czas przedświątecznej gorączki, ale taki obraz widzą nieliczni. Większość ma przed oczyma kryzys, rosnące bezrobocie, strajki, całe kwartały zrujnowanych domów, niepokoje społeczne i to nie tylko w Irlandii. Taki portret wysp brytyjskich jest odległy, jednak prawdziwy, na takim tle rozgrywa się opowieść Davida Peace`a. Pomimo bożonarodzeniowego okresu raczej trudno go odczuć w tej książce, chociaż od czasu do czasu pojawiają się jakieś przebłyski to giną w świetle policyjnych świateł, a taśmy oznaczające miejsce zbrodni są niczym łańcuch na choince. W tym krajobrazie nie ma radości, szczęścia, jest za to oczekiwanie, ale nie na święta, lecz kolejny ruch mordercy. Od sześciu lat całe Yorkshire żyje zabójstwami, nikt nie pyta czy będą kolejne tylko kiedy nastąpią i kto będzie ofiarą. Jak to możliwe, że tak długo sprawca pozostaje nieuchwytny? A może tak jak jego poprzednik - Kuba Rozpruwacz pozostanie na wolności? Dziennikarze żądają odpowiedzi dlaczego po kilkunastu zbrodniach, tysiącach przesłuchanych, dziesiątkach tysięcy zapisanych akt, policja nie posunęła się nawet o krok do przodu? Nikt tego nie rozumie, a najbardziej sami zainteresowani, wydaje się niemożliwym, by jeden człowiek przechytrzył dziesiątki innych, których jedynym zadaniem jest odkrycie jego tożsamości. Jakby tego było mało, kpi on ze ścigających, przesyłając im taśmy ze swymi monologami. Pewność siebie, wręcz przeświadczenie o własnej przebiegłości i wiara w to, że pozostanie się bezkarnym jest słyszalna prawie w każdym zdaniu.
Zastępca komendanta Hunter jest bardzo dobrze znany swoim kolegom, jeżeli nie osobiście to przynajmniej ze słyszenia lub plotek. Bezkompromisowy, z wieloma sukcesami na koncie i pnący się po drabinie awansu zawodowego. Jednak zasłynął również z prowadzenia śledztw wewnętrznych i oczyszczania policyjnych szeregów z nieuczciwych funkcjonariuszy. Takie działania, chociaż słuszne, nie przysporzyły mu przyjaciół, wręcz przeciwnie. Teraz zostało mu powierzone nowe zadanie, ma wspomóc dotychczasowych śledczych przy sprawie seryjnego zabójcy, a w ramach tej misji ma jeszcze jedną. Jego wrogiem są prawie wszyscy, każdy kto znalazł się w jego otoczeniu jest zagrożony. Nikt nie ułatwi pracy zespołowi, którym kieruje, wręcz przeciwnie, wszyscy wokoło, nawet zleceniodawcy. Nie ma podziału na dobrych i złych policjantów, jest tylko jedna strona, nie cofająca się przed niczym by zniszczyć każdego kto wychyla się. A co ze śledztwem w sprawie Rozpruwacza z Yorkshire? On wydaje się dla wielu ostatnią pozycją na liście spraw do załatwienia. Może jednak to tylko subiektywny punkt widzenia detektywa zmęczonego tym czego jest świadkiem i uczestnikiem? "Morderstwa i kłamstwa, kłamstwa i morderstwa" tak widzi swoje życie Hunter, te słowa wciąż brzmią w jego głowie, dotyczą życia zawodowego czy prywatnego, a może czegoś innego?
Kryminał noir, zamiast prywatnego detektywa uwikłanego w sieć kłamstw, niedomówień i zbrodniczych powiązań mamy policjanta, nie jednego z wielu, lecz oficera i to wyróżniającego się pod względem podejścia do pracy. Jednak wbrew pozorom ma w sobie cechy typowe dla bohatera czarnej historii kryminalnej, oplątanego pajęczyną pozorów, dezinformacji, wzajemnych podejrzeń i oskarżeń. W jego świecie nie ma bieli i czerni, jest tylko i wyłącznie kolor czarny, mniej lub bardziej głęboki, dla żadnej innej barwy nie ma miejsca w tym świecie. Zło ma wiele twarzy, a jeszcze zakłada maski, nie wiadomo kto i co pod nią się ukrywa i które oblicze jest prawdziwe. Pierwszoosobowa narracja sprawia, że opowieść jest subiektywna, ale nie jest to wadą, wręcz przeciwnie. Taka osobista perspektywa pozwala wejść głębiej w panoramę wydarzeń i odkryć to, co często pozostaje ukryte. Intuicja, przypuszczenia, dostrzeżenie niepozornych elementów, skojarzenia, to wszystko sprawia, że książka posiada swoisty klimat, sprawiający, iż równocześnie przyszłość wydaje się przesądzona i nie rozstrzygnięta. Jak można zwyciężyć gdy nie wierzy się w wygraną i równocześnie pragnie się triumfu? "1980" jest swoistym pamiętnikiem człowieka, widzącego jak na jego oczach rozgrywa się dramat i chcącego mu za wszelką cenę zapobiec. Jednak gdy już myśli, że od osiągnięcia celu dzieli go niewiele następuje seria wydarzeń, zmieniająca wszystko.
Nieźle się zapowiada, ja jestem na tak !
OdpowiedzUsuńSą jeszcze II cz. :)
Usuńkusisz kocha, kusisz :)
OdpowiedzUsuńAutor kusi, nie ja ;)
UsuńRany, tyle książek u mnie stoi, a przez ciebie zastanawiam się nad kolejną! To niewybaczalne!
OdpowiedzUsuńDasz radę wszystko przeczytać :)
UsuńWygląda całkiem ciekawie, ale również mam dość sporo ksiażek do czytania. Na razie podziękuję
OdpowiedzUsuńChyba pierwsze słyszę o tym autorze. Ale Twoja recenzja brzmi intrygująco, więc chętnie zapoznałabym się z opisywaną książką :).
OdpowiedzUsuńKsiążka ma ciekawy motyw kryminalny :)
UsuńNie znam tej książki ani autora, ale brzmi zachęcająco. Historie o seryjnych morderstwach już na stracie mają duży potencjał jeśli chodzi o grozę i specyficzny nastrój powieści. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW tej książce specyfika na pewno jest :)
UsuńCzuję się zachęcona:))
OdpowiedzUsuńAutor jest mi nieznany, a tym bardziej książka. Może i bym przeczytała, gdyby nie to,że patrząc na okładkę robi mi się nie dobrze :( Można to nazwać fobią do nozyczek i krwi ;D
OdpowiedzUsuńZacznę od okładki, która jest po prostu genialna! Uwielbiam minimalizm na okładkach. O wiele lepiej się prezentuje. ...
OdpowiedzUsuńA sama książka mnie zachęciła, zwłaszcza, że jest to mój ulubiony gatunek. ;)
Pozdrawiam, Klaudyna.
Raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńJa podpisuję się pod słowami Larysy. ;)
OdpowiedzUsuń