"Szczęśliwy w III Rzeszy"
Tytuł książki Marka Żaka wydał mi się niemożliwy, bo jak w jednym zdaniu umieszczać słowa wzajemnie sobie przeczące. Nazwa państwa stworzonego przez Hitlera nie kojarzy się z niczym co mogło by dawać radość, za to obrazy, w których jest ból, krew, śmierć milionów niewinnych ludzi, lata cierpienia - natychmiast ma się przed oczyma. Oczywiście, nawet w czasie wojny, życie toczyło się dalej, może nie tak samo jak przed okupacją, ale społeczeństwo chciało zachować chociaż namiastkę normalności, pomimo codziennego widoku niemieckich żołnierzy, doniesień o kolejnych zwycięstwach okupanta i rodzinnych dramatach rodzin wojskowych i nie tylko.
Ale co z tym szczęściem w takich warunkach? Autor pokazał je na przykładzie głównego bohatera - Marka Gara, młodego naukowca, przed którym świat stał otworem, wydawało się, że wraz z wybuchem wojny jego kariera została złamana. W najlepszym przypadku praca w aptece jako farmaceuty dawała chwilowe bezpieczeństwo przed wywiezieniem na roboty przymusowe. Badania rozpoczęte były przez niego kontynuowane w polowych warunkach, w końcu nowe leki właśnie w takich czasach mogą uratować zdrowie, a nawet życie pacjentom. Pomysł by na własną rękę nadal pracować nad nowymi recepturami wydaje się czynem chwalebnym. Nawet wyjazd do pracy w niemieckiej firmie na zaproszenie dawnego profesora wydaje się mieć sens - w ten sposób pomoc dla chorych będzie szybsza. Takie postępowanie może być oceniane różnie, ale źródłem jest chęć ratunku dla ludzi, bez względu na ich narodowość. Jednak wraz z upływem czasu czytelnik widzi tego samego bohatera w innym świetle - człowieka, który korzystając ze swojej wiedzy robi użytek z niej co najmniej dyskusyjny. Stara się być aż do granic możliwości jak najbardziej użyteczny w swojej pracy, jego leki pomagają tym, którzy zabijają jego rodaków, a z drugiej strony cieszy go każda porażka zwycięskiej armii, chociaż tę radość zachowuje dla siebie. Zostaje doceniony jako naukowiec i fachowiec, korzysta więc z tego co oferują mu w zamian - lepszego mieszkania, lepszej wypłaty, a nawet kobiety - agentkę gestapo. Oczywiście jest śledzony, podsłuchiwany, ale przyjmuje to jako "dobrodziejstwo inwentarzu", nawet zachęca swoją żonę by jej raporty były jak najbardziej dokładne.
W momencie wyjazdu przyjaciele uważali, że jego wyjazd to tylko część prawdy, tak naprawdę będzie pracował dla ruchu oporu. Jednak Marek Gar ma tylko jeden cel w życiu - stworzenie jak najbardziej skutecznych leków, a jeżeli umożliwia mu to wróg - no cóż pamięta jeszcze okres zaborów i "pokojową koegzystencję" Polaków i Niemców w rodzinnej Wielkopolsce.
Autor nie wybiela swojego bohatera, nie przypisuje mu patriotycznych ciągot, wyrzutów sumienia, to nie jest podwójny agent, wręcz przeciwnie on nie ma rozterek co do swojej moralności - po prostu jego życie potoczyło się tak, a nie inaczej, więc nie ma co wylewać łez tylko trzeba robić to co się umie najlepiej - produkować leki. Nie można powiedzieć, że jest faszystą, przecież cieszy się w duchu z klęsk wojsk hitlerowskich, a że tego nie okazuje? Ma przecież cel nadrzędny - swoją pracę. Więcej skrupułów moralnych ma jego otoczenie - żona, będąca agentką gestapo, dawny kolega a obecnie major Wermachtu, teściowie, a nawet szwagier, zaprzysięgły zwolennik Hitlera. Chociaż ich zwątpienia rodzą się w momencie gdy dowiadują się o pierwszych niepowodzeniach frontowych bądź po zobaczeniu getta. Dla młodego naukowca najważniejsze są substancje chemiczne, sposób ich produkcji, lokalizacja nowych fabryk tak by były w miejscach gdzie nie grozi im alianckie bombardowanie. Nasuwa się pytanie czy oddanie pracy może być aż tak wielkie, że można nim usprawiedliwić brak jakiejkolwiek reakcji na zauważane wykorzystywanie robotników przymusowych, próby nawiązania kontaktu przez alianckich agentów? Oczywiście można odpowiedzieć na takie dictum - a co może jeden człowiek, przecież na jego miejsce zawsze mógł być ktoś inny, jest tylko pionkiem w grze rozpoczętej przez innych. Ale czy to wystarczy by ocenić lub usprawiedliwić postępowanie człowieka? Nawet gdy sam określa siebie słowem konformista, nie jest to wypadkowa historii i przeznaczenia, na które jednostka nie ma wpływu? A może nie chce go mieć? Początkowo nazywał siebie mianem niewolnika - przecież był śledzony, podsłuchiwany, nie mógł wyjechać poza miasto gdzie pracował, nawet na spotkania z kobietą, którą kochał potrzebował zgody gestapo. Jednak wraz z upływem czasu, gdy te ograniczenia zostały zniesione - tym razem zniewoliło go nowe, wygodne, życie no i praca - która była usprawiedliwieniem dla każdego działania. Tylko to już nie były jedynie badania nad lekami, to było zarządzanie fabryką tak by przynosiła zyski, a nawet zapewnienie jej przyszłości po wojnie. Gdzieś szczytne ideały zamieniły się w szelest banknotów, to co można było tłumaczyć na początku obawą o życie swoje i rodziny lub brakiem odwagi stało się zaprzedaniem się uzasadnianym, że w czasach po hitlerowskich trzeba będzie odbudować i Polskę i Niemcy.
Podobno cel uświęca środki - i to chyba najtrafniejsze określenie głównego bohatera oraz drogi życiowej, którą wybrał. Jego celem było tworzenie leków i gdy dostał taką możliwość nie wahał się jej wykorzystać. To co początkowo było szczytną ideą przerodziło się w zaprzedanie siebie, zdrada stała się sposobem na życie, raz popełniona powtarzała się wielokrotnie w życiu zawodowym i prywatnym. Marek Gar uważał się za ofiarę wojny i jednocześnie korzystał z przywilejów stwarzanych przez wroga, bo jak tłumaczył sobie, należały mu się jako przyszłemu zwycięzcy, chociaż do tego triumfu nie przyczynił się. W książce "Szczęśliwy w III Rzeszy" nie ma prostego podziału dobry Polak i zły Niemiec, nie można też powiedzieć, że jest dokładnie odwrotnie. Charakter bohaterów nie zależy od ich obywatelstwa czy narodowości tylko od indywidualnych cech. Z jednej strony mamy zaślepienie zbrodniczą ideą, z drugiej strony wmawianie sobie, że wybrana ścieżka była najlepszą z możliwych. Kto w końcu ujrzał prawdziwy obraz rzeczywistości, w której przyszło żyć? Czy niewiara w odzyskanie wolności przez Polskę może być kolejnym wytłumaczeniem dla oportunistycznego działania?
"Szczęśliwy w III Rzeszy" to historia człowieka, który zdecydował się na realizację swoich marzeń, przyjmując ofertę ze strony wroga. Chociaż szansę tak naprawdę dał mu dawny nauczyciel, nie widzący w byłym studencie przegranego wroga tylko zdolnego naukowca. Taki początek był wstępem do sukcesu, jaki w wojennej zawierusze nie byłby możliwy na terenie Polski. Jaka była cena triumfu? Zdrada wartości, ludzi bliskich, a nawet rodziny bez większych rozterek moralnych z uzasadnieniem, że efekty pracy rekompensują zło, wyrządzone przez tych dla których pracował.
Tematyka raczej nie dla mnie, ale mam znajomych, którzy będę tą książką zachwyceni:). I prezent z głowy:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Interesująca książka :)
OdpowiedzUsuńJa również raczej nie skorzystam :-)
OdpowiedzUsuńhm, chyba nie mój klimat :( Ale ty łykasz tyle różnorakich powieści że... nie ogarniam :)
OdpowiedzUsuńWydaje się być bardzo ciekawa, tylko nie jestem pewna czy dla mnie :)
OdpowiedzUsuńChyba nie dla mnie, ale pozycja wydaje się całkiem ciekawa
OdpowiedzUsuńLubię różnorodność :)
OdpowiedzUsuńświetna recenzja, idealna lektura dla mojego ojca:)
OdpowiedzUsuń