„Monachium”
Robert
Harris
Wielka
historia, rozgrywki polityczne na najwyższym szczeblu oraz przywódcy, od
decyzji których zależą losy Europy. W takim otoczeniu intrygi są na porządku
dziennym, tak samo zresztą jak zakulisowe rozgrywki, towarzyszy im poczucie
misji, zagrożenie i balansowanie pomiędzy bohaterstwem, a zdradą. Czasem na
szalę trzeba rzucić nie tylko własną reputację, ale i swoją przyszłość, jednak
cel jest jeden – ochronić ojczyznę przed szaleństwem.
Downing
Street 10 jest doskonałym miejscem by rozpocząć karierę w dyplomacji i
nielicznie mają szansę taką szansę. Hugh Legat nie dostał jej za nic,
wypracował ją sobie podczas studiów na Oxfordzie i nadal jest dopiero na
początku drogi. Każdy dzień pracy dla premiera Chamberlaina przybliża go do
osiągnięcia celu, od kulis widzi jak powstaje wielka historia i co oznaczają
polityczne rachunki. Te zapowiadają powtórkę z dramatu, który zakończył się w
tysiąc dziewięćset osiemnastym, jednakże
czy warto tak wiele poświęcać by znowu nie pojawił się? Młody dyplomata ma
niejedną wątpliwość, lecz jego prywatne zdanie nikogo nie obchodzi. Podobne
rozterki targają Paulem Hartmannem, nie zgadza się z faszystowską polityką
Hitlera, ale swoje zdanie starannie ukrywa. Tych dwoje wydaje się dzielić
wszystko, Anglik i Niemiec, obaj nie są nawet pionkami w politycznej grze, chociaż
czy na pewno? W tysiąc dziewięćset trzydziestym ósmym oczy nie tylko Europy,
ale i całego świata skierowane są na Monachium, to tam ma się rozstrzygnąć los
pokoju i także w tym kierunku zmierzają Legat i Hartmann. Każdy z nich stoi po
przeciwnej stronie, ale może to jedynie pozory? Obaj ryzykują wiele, w razie
niepowodzenia nie dostaną kolejnej szansy, lecz teraz liczy się polityka i wpływ
na nią. Neville Chamberlain i Adolf Hitler wraz ze swymi poplecznikami
dyskutują, negocjują i decydują, tuż obok inni starają się uratować to co
wydaje się już jedynie pobożnym życzeniem. Moment zapomnienia, minuta nierozwagi
i zostaną zdemaskowani ci, którzy podjęli się misji w imię swoich ideałów i
pomimo osobistych dramatów.
Książki
Roberta Harrisa znane są ze swej monumentalności oraz motywów historycznych. W
przypadku „Monachium” ten drugi element stanowi tło, a pierwszy jest
fundamentem działań wszystkich bohaterów. Już od samego początku czytelnik
zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, w przeciwieństwie do postaci zna także jaki
będzie finał dziejowy, lecz nie przeszkadza to w śledzeniu akcji, wprost
przeciwnie konsekwencje jedynie uświadamiają jak alternatywnie mogły potoczyć
się wydarzenia. Pisarz za pomocą dwóch głównych wątków przedstawia wielką
historię rozłożoną na detale niewidoczne dla większości. To one stoją u podstaw
całego łańcucha przyczynowo-skutkowego i są odkrywane przed czytającymi,
ukazując niuanse polityki. Jednakże nie tylko ta ostatnia jest najistotniejsza,
równie ważni są ludzie kryjący się za nimi, najczęściej anonimowi, ginący w
tłumie lub po prostu zajmujący miejsca wyznaczone im. Dwóch głównych bohaterów należy
właśnie do tej kategorii, dostrzegani wtedy gdy są potrzebni, doskonale
wypełniający zadania im powierzone, jednak wcale nie tak bez władzy jak mogłoby
się to początkowo wydawać. Gdzieś tam obok gabinetów premiera Chamberlaina i Fuehrera
upchnięte są małe biura i to w nich również podejmowane są decyzje, niekiedy ryzykowne
oraz mające dalekosiężne wpływy. Robert Harris połączył zawirowania historyczne
w makroskali z tymi mającymi wpływ na poszczególnych ludzi, dodając do nich
osobiste problemy i dramaty, rozgrywające się w tym samej chwili gdy
rozstrzygają się losy milionów, a widmo wojny staje już wyraziste oraz
namacalne. „Monachium” jest powieścią, w której bohaterowie zarysowani są mocną
kreską, podobnie jak i tło historyczne, razem dają pasjonującą fabułę w jakiej
niemożliwe staje się jak najbardziej realne.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
wydawnictwu Albatros
Nie czytałam jeszcze tej książki, ale wpisuje się ona w mój gust czytelniczy.
OdpowiedzUsuńKsiążkę już wpisałam na moją listę lektur obowiązkowych :)
OdpowiedzUsuńMówiąc szczerze, to wspomniane tło historyczne mnie zniechęca do ściągnięcia po tę książkę.
OdpowiedzUsuńW mój gust czytelniczy też się wpisuje, jestem historykiem w stanie spoczynku, tak by to można było ując :)
OdpowiedzUsuń