niedziela, 20 stycznia 2013

Miłość jaka się nie zdarza

Miłość, słowo mieszczące w sobie nieprzebranie wiele emocji, tyle ile osób, które ją czują bądź odczuwało. Jednocześnie bardzo jasne i proste, z drugiej skomplikowane i nieraz mające mroczną twarz. Dla niej umierano, walczono, oddawano życie, zdradzano i zabijano, lecz i zdobywano to co było niemożliwe do zdobycia, udowadniano, że prawdziwe uczucie jest w stanie przezwyciężyć największe różnice. Miłość bywa nadużywana, niedoceniana, ale i przeceniana, niełatwo odróżnić jej prawdziwe oblicze od tego zafałszowanego, bo często nakłada na siebie maskę. Czasem toczy się długie boje o nią, a traci w jednej chwili. Bywa momentem szczęścia i długim okresem bólu, podobno nie wymaga poświęceń i brzydzi się kłamstwem. Czym miłość jest dla człowieka?
Kobieta, mężczyzna i piękne okoliczności przyrody, do tego lata dwudzieste, kiedy świat przechodził prawdziwą rewolucję w kulturze, obyczajach i modzie. Wszystko to co było we wcześniejszych dekadach zostało odrzucone, liczyło się tu i teraz, jazzowe melodie nie pozwalały stać w miejscu i być jedynie obserwatorem, a zmysłowe tango kusiło jak nigdy dotąd. Można było na nowo zdefiniować siebie i spróbować być kimś, kim zawsze chciało się być, porzucić to co uwierało, tak jak odrzucano  gorset na rzecz chanelowskiej małej czarnej. Atmosfera Antibes sprzyjała każdemu, kto chciał oderwać się od rzeczywistości i chociaż na chwilę pragnął spróbować tego, co w codzienności było nieosiągalne. On i ona, ona i on, a pomiędzy nimi najpierw ulotne spojrzenia, potem przypadek pozwalający się poznać. A potem to nie historia, lecz początek tego, co słowa jedynie obrazują w części, a najlepiej jest oddane przez gesty, wspólne momenty i to nieuchwytne coś co sprawia, że nic innego się nie liczy. Przeszłość wydaje się być zamkniętym rozdziałem, który tylko od czasu do czasu powraca, by jeszcze bardziej podkreślić obecne szczęście, a przyszłość to teraźniejszość, która będzie przedrukowana na dni, mające dopiero nadejść. Co może zakłócić taką idyllę? To co kiedyś się wydarzyło czy może sami główni aktorzy tej pięknej historii? Miłość to jednak nie tylko jedno uczucie, ale kłębowisko wielu emocji, siedzących głęboko w człowieku i dających o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie. Ucieczka od nich daje ulgę, lecz nie jest to iluzją, znikająca wtedy gdy najbardziej jej się potrzebuje? Kim jest Isabelle, a może to Gael jeszcze nie odpowiedział sobie na to pytanie względem siebie? Dwoje ludzi tak różnych, a jednocześnie podobnych, ale czy umiejących dostrzec to w drugiej osobie? Jak zakończy się niezwykła opowieść o kobiecie i mężczyźnie, którzy odnaleźli się wtedy, gdy tego w ogóle się nie spodziewali, a najbardziej tego potrzebowali?

"Isabelle" to książka, w której czytelnik ma szansę zobaczyć miłość z niezwykłej perspektywy - kobiety i mężczyzny. To samo uczucie, a jednak mające tak wiele odrębnych detali, ze splotu których wynika niezwykły obraz, jak spod pędzla Gustava Klimta. Podobno żeński i męski punkt widzenia przeczą sobie, lecz to co przedstawia Mariusz Wieteska i Sabina Waszut wcale nie jest wzajemną sprzecznością i zaprzeczeniem. Elementy zazębiają się, tworząc historię w jakiej nie brakuje emocji, pozostawiających ślad w pamięci. Autorzy dali czytelnikom bohaterów, którzy nie są schematyczni, a fabuła daleka jest od szablonów. Czasami w temacie uczuć łatwo wejść na utarte tory, trudniej je omijać i podążać własną ścieżką. "Isabelle" nie jest opowiadaniem, o którym zapomina się tuż po przeczytaniu, wręcz przeciwnie, dopiero gdy zauważa się ostatnią kropkę ono zaczyna przybierać na sile.

 Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Czytajmy Polskim Autorom