czwartek, 26 czerwca 2025

Wojna bogów

Nowość:

„Hades. Król Podziemia. 

God`s war”

Monika Magoska – Suchar

 

Tajemnice rzadko, kiedy wychodzą komukolwiek na dobre. Niestety zatajanie prawdy wprost kusi jako wyjście „awaryjne”, można w ten sposób uniknąć stawienia jej czoła oraz wszystkich niedrogości, jakie mogą zaistnieć przy okazji. W końcu, kto nie lubi prostych rozwiązań? Tyle, że wcześniej lub później przyjdzie zapłacić za drogę na skróty i czasem płatnik nawet tego nie spodziewa się…

 

Piękna i Bestia? Z pewnością relacja króla Podziemia i studentki budzi, co najmniej zaciekawienie, chociaż lepsze byłoby słowo niezdrowe zainteresowanie śmietanki towarzyskiej Olimpionu. Skandal nie jest niczym nowym w tym miejscu, ale ostatnie wydarzenia dodają większej pikanterii niż zazwyczaj. A co faktycznie wydarzyło się? To już wie Hades i Kora oraz Ares, cała reszta wtajemniczonych także, lecz Zeus, Hera i Demeter mają dość radykalne zdanie w tym temacie, oczywiście sprzeczne z tym, co sądzi dwóje najbardziej zainteresowanych. Mass media mają używanie, nowe informacje lub raczej plotki stanowią pożywkę dla niezbyt pochlebnych artykułów, lecz istotniejsze dla zakochanych jest to, co zamierza władca Olimpionu, bo ten żadnej zniewagi z pewnością nie daruje. Problem w tym, iż jego krewny tym razem staje do walki. Nikt nie powinien też zapominać o płci pięknej, ta ma własne zdanie i bezwzględnie dąży by zwycięstwo było po ich stronie. W tej wojnie wszystkie chwyty są dozwolone, zwłaszcza tę zasadę kochają wprowadzać w życie Zeus, Hera i Demeter. Jednak tym razem ich przeciwnicy pokazują, że dla miłości zdolni są do nieobliczalnych czynów…

 

Cykl „Hades. Król Podziemia” nie jest tylko i wyłącznie klasyczny retelling starożytnego mitu. To również nie jedynie uwspółcześnienie znanej opowieści, od wieków stanowiącej natchnienie dla artystów pióra i pędzla, a później małego i dużego ekranu. W drugim tomie zauważamy jak rozwinęła się ta historia, niby w wiadomym kierunku, ale jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach, a te są pełne niespodzianek oraz niezwykle soczyste. Na naszych oczach to, co pamiętamy przekształca się w zupełnie nowy przekaz, w jakim tak naprawdę nic nie jest pewne, poza oczywiście jednym – czeka nas lektura, w której starzy bohaterowie zrzucili dawne emploi i przedstawiają swoje nowe oblicza. „Hades. Król Podziemia. God`s war” to druga część, równie barwna i nieprzewidywalna oraz punktująca cechy, z jakich słynęli greccy bogowie i też dostrzegalne w charakterach postaci tej serii. Tym razem już nie tylko człowiek człowiekowi wilkiem, lecz bardziej potworem. Tu nie ma kalki, bezpośredniej lub pośredniej, mit jest jedynie punktem wyjścia do całkiem nowej opowieści, w której miłość i nienawiść toczą walkę gdzie nagrodą jest człowiek, najgorsze cechy przykryte są iluzją trzymania się zasad, natomiast prawda uważana jest za grzech, może nawet śmiertelny. Władza zastąpiła  boskość, ale zemsta, miłość, przyjaźń oraz sekrety wciąż pozostały i tworzą fundamenty innej legendy, w jakiej Hades i Kora piszą na nowo swoją historię.


Za możliwość przeczytania książki 
dziękuję Autorce

niedziela, 22 czerwca 2025

Mroki miasta

Nowość:

„Król miasta”

Monika Magoska – Suchar

 

Podobno różnice przyciągają się, ale czy na pewno? może po prostu nie dostrzega się podobieństw po prostu? Czasem te pierwsze są bardziej widoczne i przyciągają uwagę, natomiast te drugie ukryte są głęboko. A co wydarzy się, kiedy okaże się, że przeciwieństwa będą wstępem do odnalezienia punktów wspólnych?

 

Spokój niekiedy oznacza jedynie ciszę przed prawdziwą burzą.  Dla Sheri przekroczenie progu księgarni tym razem okazało się czymś więcej niż odwiedzenie miejsca, jakie do tej pory kojarzyło się jej jak najlepiej. Niestety tym razem było inaczej, jednak czy mogła nie stanąć w obronie kogoś słabszego? Ktoś inny uciekłby, lecz dziewczyna doskonale wie, co znaczy być bezbronną. Tristan nigdy nie przypuszczałby, że ktoś taki sprzeciwi się jemu i jego podwładnych, silniejsi od tej młodej kobiety ustępowali mu i robili to, czego zażądał. Dlaczego więc ktoś, kto sam potrzebuje pomocy rzuca mu wyzwanie? Co najmniej intrygujące i równocześnie sprawiające, że odpowiedzią jest propozycja nie do odrzucenia. Tych dwoje różni wszystko, chociaż czy na pewno? Tristan ma miasto u swych stóp, każdy, kogo spotka na swojej drodze robi to, co on mu karze, a przynajmniej tak było do tej pory. Sheri ma swój kodeks postępowania, przeszłość nauczyła ją co oznacza niewyobrażalny ból i jak niewiele potrzeba by przyszłość wciąż przypominała o tym, co miało miejsce. W świecie Tristana nie ma miejsce na słabość, a uczucia traktowane są jako wada, lecz czasem warto przekroczyć granicę, jaka wydawała się nieprzekraczalna…

 

Monika Magoska – Suchar już niejednokrotnie pokazała, że kreuje mocno kontrastowych bohaterów, a to dopiero wstęp do samej historii, w jakiej zawsze można liczyć na prawdziwy rollecoaster emocji. W najnowszej książce jedno i drugie pokazane zostało od nowej strony, intrygującej i z kilkoma niespodziankami.  W „Królu miasta” nie brakuje zwrotów akcji i zaskakujących momentów, w samym centrum wydarzeń oczywiście są uczucia, jakich czytelnicy mogą spodziewać się, lecz już postacie nie. Jeśli ktokolwiek sądzi, iż przejrzy plany autorki to szybko przekona się, iż fabuła będzie toczyła się w innych kierunkach niż sądzimy. Ten tytuł oferuje dużo więcej niż spodziewamy się i po raz kolejny podnosi poprzeczkę. Całkowicie różni bohaterowie piszą wspólną opowieść nie tylko na zasadzie kontrastu, lecz i odkrywaniu tego, co ich łączy, chociaż nie jest łatwe. Monika Magoska – Suchar przedstawia jak dużo niekiedy trzeba zaryzykować by być w zgodzie z sobą i ile wymaga to odwagi, nie zapomina również o cenie takich kroków. Bezwzględność i uczciwość, śmiałość i strach, przeszłość i przyszłość, nienawiść i miłość, wszystko to spotyka się historii dwojga ludzi, jacy powinni być dla siebie całkowicie obojętnymi, a jednak dokonali całkiem innego wyboru niż sądzili wszyscy. 


                                                 Za możliwość przeczytania 

książki 
dziękuję:
 

sobota, 21 czerwca 2025

Geneza końca

„Koniec mapy”

S.J. Lorenc

 

Przygoda życia bywa niezapomnianym wspomnieniem, chociaż niektórzy wiele by dali w ogóle nie miała miejsca. Czasem wcale nic nie zapowiada się, że przed nami wydarzenia, jakie mogą mieć ogromny wpływ na nas, po prostu liczymy na dobrą zabawę albo po prostu badamy swoje granice. Czy można przygotować się na to, co w ogóle nie było brane pod uwagę i nie miało prawa wydarzyć się, lecz właśnie ma miejsce?

 

Rejs na koniec może nie świata, lecz tam gdzie rzadko, kto zapuszcza się wydaje się doskonałym pomysłem dla ośmiu turystów. W końcu nic nie ryzykują, a jednocześnie przed nimi ekscytująca wyprawa. Taki był przynajmniej oficjalny plan i raczej nic nie wskazywałoby, iż jego realizacja napotka na trudności. Ocean Arktyczny kusił, by zmierzyć się z dzika naturą, ale na własnych zasadach. No cóż to ostatnie okazało się mieć skutki całkiem nie do przewidzenia, bo łamać ustalone normy lepiej wiedzieć, kiedy i gdzie łamać. Niewłaściwe miejsce i czas? A może jedynie splot okoliczności? To samo mógłby powiedzieć zespół rosyjskich naukowców, jacy w Arktyce prowadzą badania. Jedni i drudzy stają twarzą w twarz z zagrożeniem, jakiego nie brali pod uwagę. Drogi grup krzyżują się w najmniej spodziewanym momencie i przynoszą sytuację, której waga będzie wymagać podjęcia niecodziennych środków. Do czego zdolny jest człowiek gdy musi stawić czoła oprócz własnych lęków także świadomości, że właśnie rozpoczęła się gra, w jakiej stawką jest życie? Niekiedy jeden, mały wydawałoby się błąd, skutkuje niewyobrażalnym zagrożeniem…

 

Arktyczna pustynia i bezkres lodowatego oceanu. Ośmioro turystów, którzy chcą przeżyć przygodę. Kilkoro naukowców. Jedni o drugich nie wiedzą, lecz co się wydarzy, gdy zetkną się z sobą? Dwie historie toczące się równolegle, mające własną dynamikę zdarzeń i łańcuch przyczynowo-skutkowy. Jeśli lubicie nieoczywiste fabuły, które podążają nieszablonowymi ścieżkami to „Koniec mapy” doskonale wpisuje się w te ramy. Nie ma jednego przepisu na naprawdę dobrą lekturę, lecz pewne elementy często w nich występują. Zaskoczenie, tajemnice, walka z czasem, niebezpieczeństwo, zwroty akcji. Wszystkie one występują w książce S.J. Lorenca, lecz nie jest to lista zamknięta, podczas czytania kolejne mamy okazję dopisać do niej. Im bardziej zagłębiamy się w historię tym więcej przypuszczeń, co do rozwoju poszczególnych wątków nasuwa się nam. Jakie z nich potwierdzą, a które będą ślepą uliczką? Autor podsuwa nam niejeden pomysł, podsycając domysły, co do tego, co jeszcze wydarzy się, lecz do samego finału nie zdradza, co się w nim znajdzie. Jednego jest się pewnym: najlepiej nie zakładać niczego, gdyż tam gdzie spotyka się człowiek z dziką naturą, wygranym będzie tylko jeden i wcale nie ten, na kogo stawiamy!


                                       Za możliwość przeczytania książki

 dziękuję:
 

wtorek, 17 czerwca 2025

Historia pisana kobiecym losem

Nowość:

„Czartoryska. 

Opowieść o matce”

Monika Raspen

 

Rodzina daje korzenie, tożsamość, oparcie, ale bywa również, iż wymaga podporządkowania się zasadom. Te ostatnie bywają trudne i wymagające poświęcenia. Czy warto im hołdować? A może wprost przeciwnie, powinno buntować się przeciwko kanonom, które przynoszą ból i odbierają nadzieję na szczęście?

 

Szesnastoletnia Maria Czartoryska wygląda jak z obrazu, który wyszedł spod mistrzowskiego

Pędzla. Piękna, wykształcona, zwracająca uwagę, chociaż nie z rozmysłem, lecz jako księżniczka już z racji urodzenia budzi zainteresowanie. Niestety to, co dla innych byłoby doskonałą rozrywkę i powodem do dumy dla niej oznacza los, jakiego nie chciała. Małżeństwo z rozsądku, nie z miłości, na dodatek z mężczyzną wzbudzającym w niej lęk. Jednak wyboru nie ma, liczą się rodzinne koneksje, a ona jest jedynie jedną z cegiełek tworzących potęgę rodu, wbrew sobie, lecz ku chwale Familii.  Nie ona pierwsza, nie ostatnia, po prostu kroczy ścieżką wyznaczoną przez matkę, babkę, ciotki, lecz czy tym razem finał będzie taki jak zazwyczaj? Izabela Czartoryska z Flemingów zdaje sobie sprawę co czeka jej córką, chociaż czy na pewno? W tle niespokojne czasy, pomruki rewolucji jeszcze nie każdy słyszy, ale na razie liczy się wzmacnianie rodzinnej potęgi i ziszczenie pewnego marzenia… Ile przyjdzie zapłacić młodej arystokratce za pragnienia innych? Życie pisze czasem scenariusze, jakich nikt nie brał pod uwagę, ich koszt najczęściej płacą ci, którzy nie powinni. Co przyniesie los dziewczynie, pragnącej szczęścia, lecz złożonej na ołtarzu surowych konwenansów i rodzinnych zysków?

Wielka historia i ludzie ją tworzący, lecz ta relacja bywa niekiedy myląca. Nawet jeśli jednostka nie ginie w jej odmętach to i tak często jej biografia daleka jest od tego, co zostało zapamiętane. Bywa i tak, że pewne fakty nie zostają odnotowane lub po prostu starannie ukryte przed niepowołanymi. Pozostają po jednych i drugich białe plamy, niedopowiedzenia, przypuszczenia, a gdyby tak je uzupełnić? Nie ot tak sobie, lecz prawdopodobnym przebiegiem wydarzeń? Monika Raspen wywiązuje się z tego zadania więcej niż wzorowo w książce „Czartoryska. Opowieść o matce”, tak naprawdę trudno odróżnić rzeczywiste wydarzenia z możliwymi scenariuszami. Granice pomiędzy nimi zostały nie tyle starannie zatarte, co fakty i fikcja wzajemnie splatają się w pasjonującą opowieść, gdzie tłem jest barwny osiemnasty wiek oraz fabularna biografia niezwykłych jego przedstawicielek. Słynna Familia, przez setki lat jedna z największych magnackich rodzin, gdzie ogromny majątek łączył się z dużymi wpływami politycznymi oraz społeczno – kulturalnymi. Od kulis jej dzieje są równie intrygujące, ale i pełne dramatów, zawiedzionych oczekiwań, wielu wyrzeczeń w imię rodowych interesów. Każdy z tych elementów tworzy niezwykle barwną układankę, która dzięki pióru Moniki Raspen wychodzi z kart historii, nabierając realnych kształtów i otrzepując się z kurzu dziejów pozwala poznać nie symbole, a prawdziwe kobiety. To już nie są postacie z obrazów i z książkowych opisów, lecz żywi ludzi, z emocjami, nadziejami, pragnieniami, utraconymi szansami, ogrzewającymi się blaskiem sukcesów i przełykającymi gorzki smak porażek.


                                           Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

niedziela, 15 czerwca 2025

Prawda

Nowość:

„Siostry ze Starego Młyna. Prawda”

Ilona Gołębiowska

 

Niekiedy nieoczekiwanie człowiek staje na skrzyżowaniu dróg. Co ma wybrać, jeśli już nie ma powrotu do tego, co było? Może trzeba na chwilę skręcić do miejsca gdzie zawsze ktoś pocieszy i pozwoli odpocząć, chociaż na chwilę, od problemów? A co potem? To już pokaże czas…

 

Stary Młyn to magiczne miejsce, gdzie codzienność ma niepowtarzalny smak i przede wszystkim daje możliwość na spojrzenie na świat z innej perspektywy niż wcześniej. Hania wróciła do niego w jednym z najgorszych momentów w życiu. Rozstała się z mężem, musi stanąć na własnych nogach oraz zadecydować o przyszłości swojej i córek. Trochę tego dużo, lecz rodzinny dom najbliższych roztacza nad nią parasol ochronny. Powracają wspomnienia, dobre i złe oraz pamiątki przypominają o tym, co było. Zamiast kolejnej ucieczki kobieta wybiera skonfrontowanie się z przeszłością, sobą samą i kimś, kto kiedyś zawiódł ją. Każda z tych spraw sprawia ból albo otwiera stare rany, lecz jak ruszyć do przodu jeśli niesie się zbyt dużo emocjonalnego bagażu? Pozostaje jeszcze to, co dzieje się obecnie i dostarcza i zmartwień i powodów do radości. Powszednie dni nie są aż tak spokojne jak można by było spodziewać się, ale też dają siłę Hani do walki o siebie, bliskich oraz o marzenia, nowe oraz te, które wydawały się już dawno utracone. Czy wszystko ułoży się po jej myśli? A może los szykuje niespodziewany zwrot albo nawet więcej? Stary Młyn był już świadkiem niejednego…

 

Lubicie zwyczajne niezwyczajne historie? Takie mówiące o codzienności, lecz również odsłaniające emocje skrywane pod zabieganiem, brakiem czasu i zmęczeniem. One skłaniają do zatrzymania się i spojrzenia z całkiem innej perspektywy nie tylko na to, co czytamy, ale i własną teraźniejszość oraz przeszłość. Ilona Gołębiewska w „Prawdzie” z cyklu Siostry ze Starego Młyna nie przedstawia lukrowanej rzeczywistości, na barwy zwyczajności nie jest nałożony sztuczny filtr, a taki, który pozwala czytelnikom dostrzec to, czego nie zauważamy, na co dzień. Z czego on się składa? Z siły więzi, tych rodzinnych jak i przyjacielskich, jakie uwidaczniają się, kiedy czujemy się szczęśliwi, lecz również w tych gorszych momentach. Saga rodzinna? Jak najbardziej, gdyż bohaterami jest kilka pokoleń, poznajemy ich osobiście lub dzięki wspomnieniom, nawet, gdy ich osoba jest jedynie zasygnalizowana autorka pokazuje jej wpływ na główne postacie. Właśnie takie zadbanie o szczegóły, dostrzegalne wielokrotnie podczas czytania, dodaje całości różnorodnych faktur, uzupełnia wachlarz emocji oraz wydobywa na światło dzienne cień sekretów, o jakich nikt nie miał pojęcia. „Prawda” jest wciągającą opowieścią o tym czym tak naprawdę jest dom oraz możliwość schronienia się w nim, kiedy wszystko wokoło obraca się w pył zawiedzionych uczuć i straconego zaufania. To również historia kobiety, która stawia czoła nowemu rozdziałowi życia, chociaż jeszcze nie wie, co będzie w nim napisane i równocześnie próbuje skonfrontować się z przeszłością.

 

                                           Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

środa, 11 czerwca 2025

Zabójcza sztuka

 „Kolekcjoner”

Nora Roberts

 

Czasem jedna chwila naprawdę może bezpowrotnie zmienić ludzkie życie, chociaż nie od razu jest to widoczne. Splot okoliczności kieruje kogoś na całkiem nowa ścieżkę, nie braną wcześniej pod uwagę i zaskakującą tym, co na niej znajduje się. Zawrócić z niej niekiedy bardzo trudno albo wręcz niemożliwe, zresztą lepiej patrzeć przed siebie i czekać na nowe wyzwania, jakie z pewnością pojawią się.

 

Lila nie podglądała ludzi, po prostu podziwiała widoki. Nie zdarzało się jej to często, lecz po prostu była zainteresowana życiem innych. Ot takie nieszkodliwe hobby, tyle, że raz zobaczyła coś więcej niż by chciała. Bycie świadkiem okazała się początkiem zmian, jakich w ogóle nie miała w planach i dalekich od tego, co było jej codziennością. Jej przepis na życie z pewnością nie obejmował zobaczenia morderstwa, uczestniczenia w śledztwie i nieoczekiwanej znajomości z Ashtonem Archerem, malarzem oraz jednocześnie bratem potencjalnego mordercy. Czy to nie za dużo jak na osobę, która do tej pory starała się nie wiązać ani z miejscami, ludźmi i przedmiotami? Nagle znalazła się w samym centrum naprawdę morderczego chaosu, dalekiego od tego, co było do tej pory dla niej codziennością. Nieoczekiwana propozycja sprawia, że wchodzi na całkiem nową drogę, gdzie ona ją zaprowadzi? Z nowojorskich apartamentów trafia do Florencji i Toskanii, staje się amatorskim detektywem i modelką słynnego artysty oraz poznaje ciemniejszą stronę handlu dziełami sztuki. Do czego jest w stanie posunąć się wielbiciel artystycznych dzieł? Ash i Lila przekonają się o tym na własnej skórze. Miłość do piękna u niektórych przeradza się w obsesję…

 

Morderstwo. Śledztwo. Sztuka. Uczucia. Tylko albo aż tyle plus Nowy Jork i toskańskie krajobrazy. A łączy te wątki Nora Roberts, od lat doskonale wiedząca jak napisać intrygującą historię z pogranicza gatunków. „Kolekcjoner” jednocześnie jest intrygującym thrillerem, lecz także przedstawia jak rodzi się uczucie. Jedno z drugim mało ma wspólnego, lecz kto powiedział, że nie mogą występować w tym samym czasie i miejscu? Pisarka już niejednokrotnie pokazała, że doskonale potrafi wykorzystać do swojej opowieści właśnie takie okoliczności, a podkręcania atmosfery równocześnie w kilku obszarach jeszcze wzmacnia napięcie. Czerń i biel w tej książce są bardzo dobrze widoczne na naprawdę barwnej palecie krajobrazów oraz przede wszystkim ludzkich osobowości. Nie tyle skrajnych, co kontrastowych, lecz czasem właśnie takie przyciągają się i doskonale uzupełniają. Oczywiście nie można zapomnieć o zagadce, kryminalnej oraz sztuce, wyzwalającej emocje, bywa, iż dalekie od pozytywnych. W „Kolekcjonerze” jak w soczewce skupiają się ludzkie słabości, skrywane pod płaszczem wyrafinowania oraz zamiłowania do rzeczy cennych oraz niepohamowane pragnienie posiadania.

  

 

sobota, 7 czerwca 2025

Jaskinia pełna pytań

Nowość:
„Jaskinia milczących”

Emilia Szelest

 

Pomiędzy tym, co uważane jest za legendę a to, co jest prawdą istniej cały ocean możliwości. Od najbardziej fantastycznych teorii po prozaiczną rzeczywistość, lecz otoczka tajemnicy stwarza intrygujący klimat przyciągający niejednego. Czasem wizja przygody albo rozwiązania zagadki są silniejsze od wszystkiego innego, od tego już krok by narazić się na ogromne niebezpieczeństwo…


Zaginięcia w górach niestety zdarzają się. Nieszczęśliwe wypadki, nieostrożność, nie mierzenie sił na zamiary, powodów można wymieniać wiele, natomiast skutek jest jeden. Jedni odnajdują się, drudzy przepadają na zawsze, łączy ich miejsce gdzie znikają. Zuzanna Sobczak takie przypadki zna ze swojej policyjnej pracy, lecz ostatnio jest ich jakby więcej. Czy zdaje jej się to, a może tkwi w tym jakieś ziarno prawdy? Dziennikarz śledczy Dorian Gil widzi w tym dużo więcej niż jedynie plotki i pogłoski. Znana legenda śpiących rycerzach w pod Giewontem pozostaje w tle ostatnich incydentów. Co ma wspólnego z zaginionymi? Podobno legendarne postacie śpią w jaskini, jakiej szukają właśnie ci ostatni. Mit czy nie coś dzieje się w cieniu słynnej góry, a Zuzanna i Dorian łączą siły w nieoficjalnym dochodzeniu. Nikt głośno o tym nie mówi, ale coś jest na rzeczy i dostrzegli to właśnie Sobczak i Gil, pytanie czy tylko oni? Analiza faktów, doniesień oraz doświadczenie podpowiada im dalsze kroki, muszą pamiętać również o jednym: góry nie wybaczają błędów… Zresztą nie tylko one. Gdzieś pod giewonckim szczytem kryją się odpowiedzi na pytania, lecz też zagrożenie, jakie zbiera żniwo wśród tych, którzy go nie doceniają. Intuicja śledcza Zuzy i Doriana wiedzie ich coraz trudniejszym szlakiem, coraz bardziej otoczony mgłą tajemnic, niedopowiedzeń i przede wszystkim coraz mocniej odczuwalnym niebezpieczeństwem. Jaskinia jak na nieistniejące miejsce staje się aż nadto realnym zagrożeniem, dla każdego, kto zbliży się do niej. Jaki będzie finał tych poszukiwań?

 

Zagadkowa atmosfera. Zatarte granice pomiędzy prawdą, a legendą. Rzeczywistość przynosząca całkowicie zaskakujące odpowiedzi. No i znaki zapytania, pojawiające się wielokrotnie i każące spojrzeć na to, co już wiadome z całkiem innej perspektywy. Czy nie za dużo elementów? Z pewnością nie, gdyż wszystkie są z sobą powiązane nawet jeśli nie wiemy co je z sobą łączy wyczuwamy, iż jest pomiędzy nimi związek. Jaki? Na to już odpowiedzi trzeba poszukiwać z bohaterami „Jaskini milczących”, a nie będzie to droga prosta i szybka. Tajemnicza aura jest odczuwalna nieustannie, Zakopane i jego okolica nabierają całkiem innych barw niż te, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Gdzie znajduje się rozwiązanie sprawy, która od samego początku nosi w sobie większy niż zazwyczaj sekret. Z jednej strony trzeba rozszyfrować dochodzeniową łamigłówkę, w jakiej więcej jest poszlak niż potwierdzonych faktów, z drugiej da się odczuć presję by zapobiec kolejnym zaginięciom. Jak zinterpretować to, co już wydarzyło się oraz zdobyte wiadomości? Góry naprawdę dobrze strzegą swoich tajemnic, a ten, kto chce je poznać musi podążyć bardzo trudną ścieżką, gdzie ryzyko rośnie tym mocniej im bliżej rozwiązania. Jeden nieprzemyślany ruch wystarczy by nie wyjść żywym. Emilia Szelest nie pisze prostych i przewidywalnych historii, w jej książkach do samego końca pojawiają się zwroty akcji i momenty, kiedy pojawiają się elementy zaskoczenia. „Jaskinia milczących” łączy w sobie zagadkowość kryminału oraz napięcie thrillera w intrygującą całość, sięgając równocześnie do legend i pokazując Tatry w surowym pięknie, nie do końca jeszcze odkrytym i wciąż otoczonych klimatem terra incognita.



                                                     możliwość przeczytania 

książki 

dziękuję:


środa, 4 czerwca 2025

Oblicza marzeń

Nowość:

„Wariacja”

Rebecca Yarros

 



Na tym, co było opieramy swoją przyszłość, nawet, jeśli tego nie chcemy. Uciekamy albo wprost przeciwnie czerpiemy siłę ze swoich wspomnień, dawnych emocji i własnych wyborów. Czasem musimy skonfrontować się z trudnymi doświadczeniami, lecz wyciągnięcie właściwych wniosków wymaga odwagi i przyznania się do błędów, a to nie nigdy nie jest łatwe.



Niektóre uczucia przychodzą do właściwych ludzi, ale w niewłaściwym miejscu i czasie. Czasem powracają i dają drugą szansę... Ona i on. Z bolesną przeszłością i po przejściach, które zmieniły obydwoje. W ich przypadku „kiedyś” oznacza skomplikowany splot okoliczności i równie pogmatwaną teraźniejszość. Baletnica i ratownik Straży Przybrzeżnej na pierwszy rzut oka nic nie powinno ich łączyć, lecz prawda jest o wiele bardziej skomplikowana niż można by przypuszczać. Każde z nich poszło swoją drogą, chociaż mogło być zupełnie inaczej. Jednak ten scenariusz nie urzeczywistnił się. Po latach spotykają się już jako dorośli ludzie, jacy zdobyli to, o czym marzyli, może jeszcze nie do końca, lecz z pewnością poznali smak sukcesu. Teraz nadszedł moment, iż muszą spojrzeć za siebie i wspólnie, dla dobra pewnej dziewczynki, odkryć, co zdarzyło się kiedyś. Czy będą w stanie przyznać się do błędów, a niedopowiedzenia zastąpić szczerością? Ich ścieżki spotkały się nieoczekiwanie, ale może to właśnie druga szansa, nieoczekiwana, wprowadzająca chaos i wywołująca wspomnienia, wcale nie niechciane, lecz zbyt bolesne by o nich mówić głośno. Nie jest łatwo odpowiedzieć sobie na pytanie o to, co naprawdę ważne w życiu i jaka ma być przyszłość, lecz nie ta planowana, a wymarzona po cichu i zepchnięta w najdalszy zakątek serca i umysłu by nie raniła…



Macie czasem wrażenie, że dopiero rozpoczęliście czytanie książki, a już ją kończycie? „Wariacja” to jak mówią niektórzy cegła, gdyż ma ponad pięćset stron, jednak pióro pisarki, spod której wyszła, sprawia, iż czas płynie podczas jej lektury stanowczo zbyt szybko. Ona i on. Z bolesną przeszłością i po przejściach, które zmieniły obydwoje. Motyw znany, lecz już historia tych konkretnych bohaterów daleka jest sztampy i nie da się ją wepchnąć w jednowymiarowe ramy. To nie prosta historia o uczuciach lub raczej nie jedynie o nich, to również opowieść o rodzinnych więzach i tajemnicach oraz marzeniach. Rebecca Yarros przedstawia bohaterów, znających się od lat, lecz tak naprawdę dopiero w teraźniejszości poznają całą prawdę o sobie i bliskich. Dwuosobowa narracja pozwala czytelnikom poznać szczegóły tego, co było i co właśnie ma miejsce, ale czas na odsłonięcie sekretów nie przychodzi od razu. Autorka wpierw daje możliwość poznania bohaterów na przestrzeni lat, dopiero później zaczyna sięgać dalej i głębiej, pokazując ich skryte pragnienia, to, z czym zmagają się na co dzień, co tak naprawdę ukrywają przed światem. „Wariacja” jest książką w jakiej jak na dłoni widać co znaczy pogoń za marzeniami, jej cena oraz efekty, lecz nie do końca jest to obraz jaki sobie wyobrażamy. Pisarka ukazała z kilku punktów widzenia tę kwestię, uwypuklając niedostrzegalne przez większość różnice i punkty zapalne, także niknące w doskonałej iluzji. Piękno baletu, jego delikatność, kruchość, finezję i kunszt ma też o wiele mroczniejszą i boleśniejszą twarz. Podobnie jest z ratowaniem życia innych ludzi, wymagające stawienia czoła nieobliczalnym niekiedy niebezpieczeństwom i zaryzykowaniem własnego istnienia. Rebecca Yarros wplata jedno i drugie w historię pełną emocji, gdzie tajemnice odgrywają bardzo ważną rolę, tak samo jak i prawda, okazująca się mieć oblicze, którego nikt nawet nie podejrzewa.


                                        Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:






wtorek, 3 czerwca 2025

Układ jakich mało

Recenzja patronacka:

„Miłosny układ”

Zibi The Bearded

 

Podobno przypadki rządzą życiem człowieka albo zrządzenia losu. Trudno czasem rozstrzygnąć, co jest czym, ale przecież liczy się efekt końcowy czyż nie? Tylko jaki on będzie kiedy przyszłość jest ogromnym znakiem zapytania?

 

Czasem pechowy dzień przynosi całkiem niecodzienne rozwiązanie problem, chociaż na pierwszy rzut oka to jedynie kolejny problem. So-you i Tae-hyun nie łączy nic poza czysto biznesowym układem, no prawie, bo udawanie związku jakoś tak nie pasuje do tego określenia. Jednak dzięki temu mężczyzna ma alibi przed wszystkimi tymi, którzy są żywo zainteresowani jego życiem osobistym, natomiast ona może pomóc matce i ma pracę, o jakiej nie marzyła. Wydawałoby się, że w tej relacji nie ma miejsca na żadne emocje, gdyż zasady są jasno określone. Zresztą tych dwoje dzieli zbyt wiele, chociaż czy naprawdę? Tych dwoje zaczyna dostrzegać w sobie coś więcej niż na samym początku, zwłaszcza, iż pierwsze wrażenie wcale nie musi mieć pokrycie w rzeczywistości. Każde z nich ma inne priorytety i cele, jakie chcą osiągnąć, połączył ich niecodzienny splot okoliczności, lecz przecież ciąg dalszy należy do nich, a w miarę poznawania się dostrzegają dużo więcej niż mogliby przypuszczać na wstępie. Pytanie tylko co zrobią z uczuciami, jakich nie powinno być? W końcu kto powiedział, że nie ich znajomość nie może pójść w całkiem nowym kierunku?

 

Komedia omyłek i romantyczna w jednym, ale to dopiero wstęp do nie tylko uczuciowych perypetii postaci „Miłosnego układu”. Dodać do tego należy Seul i dobrze oddaną kulturę koreańską oraz po mistrzowsku oddane sylwetki pierwszo i drugoplanowych bohaterów. Wisienką na torcie jest oczywiście tytułowa relacja, stanowiąca siłę napędową całej historii, w jakiej spotykają się wszystkie te składniki w bardzo smakowitą lekturę. Rzecz jasna to nie wszystkie elementy, a niektóre, by poznać wszystkie wystarczy zagłębić się w książkę, gdzie nic nie jest oczywiste, tak jakby mogło się +wydawać. Na tle luksusowej dzielnicy Gangnam śledzimy losy So-you i Tae-hyun, jakich łączy wpierw przypadek, przeradzający się w niecodzienny układ, wcale nie tak jednoznaczny i nie pozwalający się włożyć w proste ramy. Autor zadbał o każdy szczegół fabuły, zaczynając od oddania kolorytu miejsca akcji oraz kulturowych niuansów po detale wątków, sprawiające, iż czytelnik ma przed sobą nie tylko tekst, lecz przede wszystkim pełną zwrotów opowieść o dwojgu ludzi, jakich różni wszystko i łączy całkowicie nieplanowa umowa. Z kolejnymi rozdziałami poznajemy nie jedynie bohaterów, ale też to, czym się kierują, dostrzegamy jak zmieniają się pod wpływem nietypowej sytuacji, z której wcale nie tak łatwo wyplątać się. Zibi the Bearded oddał w ręce czytających historię, gdzie mamy doskonale skonstruowany  wątek rom-com, humor i to nie jedynie w dialogach, postacie, za których bardzo szybko zaczynamy trzymać kciuki i to, co sprawia, że książkę po prostu pochłaniamy czyli jedyną w swoim rodzaju atmosferę oraz to „nieuchwytne” coś. 


                                          Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję Autorowi:

Zibi the Bearded

wtorek, 27 maja 2025

Zwycięstwo albo...

Nowość:

„Czarownica”

Andrzej F. Paczkowski

 

Zło nie zawsze przychodzi niepostrzeżenie. Często daje znaki, iż się zbliża i to wcale nie mało zauważalne. Jednak czy da się tak do końca przygotować na jego nadejście? Strach i odwaga często idą w parze w takiej sytuacji, drogą, na jakiej spotyka się również niedowierzanie, brak nadziei i czasem niecodzienne sojusze.

 

Podobno, gdy wie się z kim ma się do czynienia, wtedy lęk przed tym jest mniejszy. Niestety bliscy Adel i ona sama nie do końca mogą powiedzieć, iż boją się mniej tego, co ma nastąpić. Wiedza pomaga im przygotować się na nieuchronną konfrontację, lecz czy można być gotowym, jeśli ma się świadomość, że ofiary są nieuchronne? A pomiędzy tym na światło dzienne wychodzą kolejne sekrety, mogące znacząco wpłynąć na to, co ma się wydarzyć i równocześnie uświadamiają adeptce magii jak dużo jeszcze jest przed ukryte. Czy niedopowiedzenia i sekrety nie osłabią jej oraz sojuszników? W nadchodzącej walce nikt i nic nie zawaha się by użyć każdego możliwego środka by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Przewodnia jednocześnie daje nadzieję, lecz jest także dość enigmatyczna, Adel odgrywa w niej kluczową rolę, lecz jak dokonać czynu, o jakim mówi? Babcia nauczyła ją dużo, magia nie stanowi już takiej zagadki jak na samym początku, ale znaki zapytania wciąż pojawiają się, a przeciwniczka nie próżnuje. Pokazy siły mają przerazić i jednocześnie osłabić młodą czarownicę, jednak ta stawia czoła własnym i cudzym lękom. Czas ostatecznego pojedynku nadchodzi…

 

 Co będzie wynikiem rodzinnego dziedzictwa, proroctwa, czarów i lasów, będącego domem dla wielu istot? Historia, w której świat rzeczywisty ma drugie dno, dostrzegalne nie tylko przez wybranych, a prawa nim rządzące wcale nie są tak oczywiste jak sądzi większość. Druga część „Czarownicy” to coś więcej niż oczekiwanie na finał, chociaż jak najbardziej jest ono widoczne, lecz przede wszystkim czytelnicy otrzymują rozwinięcie wątków z pierwszego tomu oraz odsłonięcie tego, co skrywało się w pod maskami noszonymi przez bohaterów. Andrzej F. Paczkowski po raz kolejny zaskakuje prowadzeniem fabuły i mistrzowskim łączeniem różnorodnych wątków z legend oraz zacieraniem granic pomiędzy światem realnym i fantastycznym. Słowiańskie elementy mitologii splecione z zadziwiającymi detalami innych kultur już w pierwszej części dylogii intrygowały, lecz ciąg dalszy jest jeszcze bardziej ciekawy. Autor zadbał, by czytający nie spodziewali się rozwoju akcji, tak za sprawą dalszych losów bohaterów oraz tego, co jeszcze skrywają nieodsłonięte tajemnice. Jeżeli oczekujecie niesamowitego finału to zawodu nie będzie, a zakończenia poszczególnych wątków również nie należą do szablonowych.


                                         Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

 

sobota, 24 maja 2025

Rzymska afera

Nowość:

„Teściowe i fałszywy papież”

Alek Rogoziński

 

Wiadomo, że są takie sytuacje, iż tylko nieliczne jednostki ludzkie mogą im sprostać. Wybrańcy losu albo pechowcy, w zależności od punktu widzenia, lub po prostu ci, którzy znaleźli się w niewłaściwym momencie i czasie oraz towarzystwie, stawiają czoła temu, co innych przyprawiło by co najmniej o palpitacje serca, histerię i przede wszystkim natychmiastową rejteradę. No cóż nie zawsze da się uciec i po prostu trzeba zrobić porządek, nawet jeśli przypomina to zupełnie coś odwrotnego.

Co może wydarzyć się w Świętym Mieście? Na pewno dużo, lecz Kazimiera i Maja nie mają w planach jakiś ekscesów, przynajmniej w swoim mniemaniu. Jakby tego mało obie mają to samo zdanie, a to już jest co najmniej alarmujące, i to w jakim temacie! Teściowe zgadzają się, że nowy papież jest dokładnie w ich guście… Teraz to już syreny powinny wyć w najlepsze, bo czegoś takiego jeszcze świat nie widział, lecz nie takie cuda zdarzają się na tym padole. Pytanie tylko czy Rzym jest gotowy na przyjazd Niedzielskiej i Wrzesińskiej, zwłaszcza w takim gorącym okresie. Jak bardzo to już przekonają się one oraz następca Świętego Piotra, gdyż przecież, co jak co, ale te dwie panie potrafią zaleźć za skórę, chociaż oczywiście zaprzeczyłyby temu. Inauguracja pontyfikatu zapowiada się więc interesująco i to nie jedynie z uwagi na postać Marcelego III, wyróżniającego się nadzwyczaj mocno na tle swoich poprzedników postępowymi poglądami oraz młodym wiekiem. Jednak wsparcie dwóch fanek może okazać się dość kłopotliwe, chociaż gdy ktoś ci ratuje życie to nie należy zbytnio wybrzydzać… Jak Rzym Rzymem tego jeszcze nikt nie widział i z pewnością nie widział, papieski thriller z teściowymi na pierwszym planie!

 Komedia kryminalna wcale nie jest oksymoronem, zwłaszcza jeśli wychodzi spod pióra Alka Rogozińskiego, że już o tytułowych powinowatych nie wspominając. Kolejne przygody dwóch pań w sile wieku i co istotniejsze, których kłopoty kochają, a ich rozmach jest naprawdę spektakularny. Tym razem panie będą grasować vel zwiedzać Rzym, co oznacza wprost epicką historię, gdzie sekret goni sekret, ten kryminalnego rodzaju również, a i papieski motyw wcale nie jest śladowy. Zresztą tytuł „Teściowe i fałszywy papież” powinien dawać do myślenia, lecz tak naprawdę to jedynie wstęp do pełnej humoru opowieści, gdzie nawet to, co niemożliwe z pewnością zdarzy się, a słowa „nie do pomyślenia” lepiej nie wypowiadać, bo jeszcze wywoła się wywoła wilka z lasu. Jeśli lubicie doskonałe duety komediowe, wsparte równie doborowym drugim planem oraz przede wszystkim nieszablonowymi sylwetkami bohaterów to książka Alka Rogozińskiego wprost jest doskonałą lekturą. Salwy śmiechu są naprawdę często, głośne i przede wszystkim jak najbardziej szczere, bo co jak co, ale teściowe fundują zabawę na całego. Kontrastowe postacie, niesamowite sploty okoliczności, pełne humoru dialogi, nieco kąśliwe, ale i z celnymi uwagami, nieustanne zderzenie całkowicie różnych charakterów i oczywiście kryminalna zagadka z niejeden znakiem zapytania. Czego chcieć więcej od komedii kryminalnej?

 

                                                Za możliwość przeczytania 

książki 

dziękuję:




środa, 21 maja 2025

BHP dla wampira

„W świetle nocy”

Milena Wójtowicz

 

Czasem wszystko zmienia się w kilka sekund i to naprawdę nieodwracalnie. Niestety pewnych spraw nie da się odwrócić, zmienić, po prostu trzeba zaakceptować nową rzeczywistość. Brzmi mało optymistycznie? No cóż jeśli nie ma się tego, co się lubi, to jakoś należy polubić co się dostało od losu… albo wampira!

 

Nie wszystkie szkolenia są nudne, niektóre wprost mogą ratować życie, zwłaszcza te po śmierci. Mysza wyszła „tylko” na koncert, a po przebudzeniu okazało się, że ma szkolenie wstępne BHP. Tak to nie pomyłka, w końcu jak się jest nowonarodzonym krwiopijcą to warto poznać zasady jakie teraz obowiązują czyż nie? Pytanie tylko na co bardziej jest gotowa, bo jak wiadomo nagła zmiana gatunku jest uciążliwa, ale BHP-owiec, będący strzygą, taką najprawdziwszą z trzecia powieką i niezliczonymi zębami to już nie przelewki. Życie bywa trudne, zwłaszcza o poranku, kiedy jest się nowym w nieznanym miejscu, a niektórzy są aż nadto ochoczy do wprowadzania w niuanse rodem ze  „Zmierzchu”. Co jak co, ale przed Aśką nie lada orzech do zgryzienia, chociaż okazuje się, że to dopiero wstęp. Nienormatywność z pewnością nie jest nudna, zwłaszcza gdy pomaga ci nieziemsko przystojny czupakabra i strzyga, pozostaje jedynie ogarnąć studia dzienne, a zły wpływ słońca na ród krwiopijców wcale nie jest mitem, jakoś ułożyć sobie relacje z nowymi familiantami i jeszcze tak w ogóle i w szczególe żyć po śmierci. Jak to zrobić? Jedynie Aśka wie lub nie, lecz nie da się uciec, chociaż czy na pewno?

 

Wampiry plus cała reszta świata nienormatywnego istnieje to fakt niezaprzeczalny, jeśli nie wierzycie to bohaterka „W świetle nocy” wam to potwierdzi. Krwawo już było, teraz jest humorystycznie w odcieniu czerni, bo jakżeby inaczej, ale i pouczająco, w końcu BHP najważniejsze. Dlatego na okładce powinno być ostrzeżenie, iż czytanie grozi poprawą nastroju i to radykalną, kolejnymi atakami śmiechu i przede wszystkim świetnie spędzonym czasie. Chcecie przeczytać prawdziwą komedię, gdzie inność jest oczywista i wcale nie traktowana z przymrużeniem oka? Milena Wójtowicz zapewnia to po mistrzowsku i niezwykle przekonująco. Lekka historia, w jakiej nie brak wyrazistych postaci, swobodnego łączenia legendarnych sylwetek oraz zwykłej codzienności, jaka nabiera całkiem nowych barw. Dowcipna i z odrobiną farsy opowieść o paranormalnych bohaterach, jacy wprost przyciągają kłopoty i rozwiązują je dość niekonwencjonalnie sprawia, że przepadamy z kretesem „W świetle nocy”. No i zapominajmy o BHP podczas czytania, bez niego łatwo nie jest!

 

sobota, 17 maja 2025

True crime

Przedpremierowo:

„Dom zła”

Jakub Rutka

 

Czy zło powstaje samo z siebie? A może potrzebny jest do tego jakiś zapalnik? Dlaczego nagle daje o sobie znać, chociaż nic wcześniej nie wskazywało na jego obecność? Jak to możliwe, iż tak dobrze maskuje się? Tyle pytań, na które nie zawsze znajdą się odpowiedzi. Jedno tylko jest pewne, znowu pojawi się niespodziewanie…

 

Trzydzieści lat temu doszło do zabójstwa. Nic nadzwyczajnego, niestety codziennie dochodzi do nich. Jednak to konkretne zostało zapomniane, lecz czy to możliwe? Brutalność szokuje nawet po trzech dekadach, dlaczego więc przeszło bez echa? Kto stoi za tą makabryczną zbrodnią? Dla Jacka Gadowskiego jest to naprawdę dobry temat do podcastu i programu radiowego, jakich jest autorem. Tajemnica otaczająca to morderstwo intryguje go, a telefon jednego ze słuchaczy kieruje jego uwagę w tym kierunku. Co wydarzyło się w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym czwartym? Informacje są bardzo skąpe, a pogłosek nie ma prawie wcale. Dlaczego? Z pewnością nie tłumaczy tego, że media nie były tak rozwinięte, a internet nie istniał. Czy taką sprawę można zapomnieć? Gadomski nie zamierza jej porzucić, ale czy zdaje sobie sprawę, w co wchodzi? Niekiedy to, co było wcale nie odeszło, a zagrożenie staje się bardziej realne niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Czy faktycznie nić dwa razy się nie zdarza?

 

Groza. Kryminał. Thriller. Wszystko w jednym tytule i to debiutanckim, chociaż tego ostatniego w ogóle nie da się odczuć podczas lektury, dopiero „w słowie od autora” dowiadujemy się o tym. Jednak najważniejsza jest sama książka, doskonale łącząca wątki różnych gatunków i nie ma co ukrywać nieodwracalnie wciągająca czytelnika od prologu po finał. A co pomiędzy tym? Historia, jakich z pewnością nie pojawia się zbyt wiele, intrygująca na każdym kroku, dopracowana w szczegółach tych z pierwszego jak i drugiego planu. Prywatne śledztwo i to policyjne, widmo zbrodni sprzed lat, która staje się coraz bardziej realne w teraźniejszości. Nocne rozmowy Polaków nabierają całkiem innego znaczenia w „Domu zła”, tak samo jak i definicja zła. Jakub Rutka nie stawia na prostą sensację, lecz odsłania kulisy docierania do faktów, oddzielania plotek od wartościowych informacji i to z dwóch stron – dziennikarskiej i policyjnej. Jednak najważniejsze jest morderstwo, wcale nie będące jedynie przestępstwem z przeszłości, lecz stające się czymś więcej niż tematem programu spod znaku true crime. Dochodzenie dalekie jest od filmowo-serialowych uproszczeń, w tej powieści to wynik łączenia detali, poszukiwania odpowiedzi pomimo wyraźnych tropów i niekiedy zaufaniu intuicji. „Dom zła” jest pierwszorzędną lekturą, w której fabuła nie toczy się po szablonowych torach, zwroty akcji są nieprzewidywalne i nie ma co ukrywać, że autor  zaskakuje do samego zakończenia.


                                                PREMIERA:

04.06.2025


                                 Za możliwość przeczytania książki

dziękuję



piątek, 16 maja 2025

Ciężar sekretów

„Wnuczka Fabergé. 

Kobiety Romanowów”

Monika Raspen

 

Tajemnice mają wszyscy. Mniejsze, większe, lecz nikt od nich nie jest wolny. Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia, co nie oznacza, iż nie maja nas i nasze wybory wpływu. Czy już na zawsze pozostaną w ukryciu? A może kiedyś ujrzą światło dzienne?

 

Czy Irina dałaby się ponieść porywowi serca jeśli wiedziałaby co ją czeka? Na to pytanie jest już za późno, teraz musi ochronić siebie i nie narodzone dziecko, a społeczeństwo nie wybacza jakiekolwiek odstępstwa od zasad, chociaż krzywdzą one niewinnych. Początek dwudziestego wieku wymaga od kobiet nienagannego życiorysu i dziewczyna już przekonała się jak surowo traktuje się tylko damską jej część. Caryca ma tak wiele, powinna być szczęśliwa mając zdrowe dzieci i kochającego męża, ale… ona także podlega ocenie i ma jeden obowiązek. To on jest dla tej kobiety niewyobrażalnym ciężarem. Urodzić syna, nie kolejną dziewczynkę, tylko lub aż tyle. A jeśli natura zdecyduje inaczej? Kto pomoże tym dwóm kobietom? Czy muszą liczyć wyłącznie jedynie na siebie? Jaki los czeka niechciane dzieci, nawet gdy pochodzą z najznakomitszych rodów? Cesarzowa matka nie zamierza stać z założonymi rękoma kiedy wokół niej rozgrywają się dramaty, lecz ona także podlega tym samym okrutnym prawom co i reszta, jednak doświadczenie życiowe i charakter nie pozwalają jej odwracać głowę. Nie jedynie drogi tych trzech kobiet skrzyżują się w przełomowym momencie, ale czy kłamstwo jest jedynym wyjściem?

 

Pełne przepychu carskie apartamenty, nie ustępujące im luksusem arystokratyczne siedziby, prowincjonalne dworki. Sankt Petersburg, Carskie, Peterhof i Carskie Sioło. Caryca, car, caryca matka i jej dwór. Początek dwudziestego wieku, jaki zmiecie znany porządek i wprowadzi całkiem nowy, dla wielu obrazoburczy i przede wszystkim wcale nie lepszy… W takim otoczeniu i tle już na wstępie czytelnik wchodzi w świat, który przeminął bezpowrotnie, czy dobrze to czy źle to już temat na całkiem inną książkę, chociaż i w tej nie brakuje refleksji w związku z nim. „Wnuczka Fabergé. Kobiety Romanowów” to po części saga rodzinna, a rodzina nie byle jaka, bo cesarska, lecz moim zdaniem to przede wszystkim opowieść o kobietach, znanych z historii, lecz i większości przez nią i nas potomnych zapomnianych. To także książka o całej gamie emocji, wcale nie tak czarno-białych jak mogłoby się wydawać, nie brakuje gorących uczuć, nienawiści, bólu i smutku, lecz także radości. Jednak na pierwszym planie są bohaterki, barwne pod każdym względem, próbujące walczyć o to, co dla nich ważne, mające świadomość, że jeden nierozważny krok niszczy życie, a porywy serca aż za często mają gorzki smak odrzucenia. Oczywiście są także sekrety, te duże i te mniejsze, to one są fundamentami książki „Wnuczka Fabergé. Monika Raspen oddaje ducha epoki i pokazuje jak zasady społeczne rządziły losem kobiet i tych mniej uprzywilejowanych. Kobiety Romanowów” jednocześnie ma prawdziwie carską okazałość i kameralność kobiecych buduarów oraz salonów, a także poznajemy wielkie dramaty i tragedie, o jakich wiedzą nieliczni. Nie brakuje także zagadek, frapujących i dających naprawdę wiele możliwości rozwiązań, oczywiście nie brakuje też intryg. A to wszystko w świecie, jaki za niedługo zostanie zmieciony przez huragan wielkiej historii…

 

 

                                          Za możliwość przeczytania książki

dziękuję