piątek, 21 listopada 2025

Las przeznaczenia

Nowość:

„Anathema”

Keri Lake

 

Pewnych granic nie przekracza się. Jednak czasem ich złamanie to jedyne wyjście, poza tym ostatecznym. Co czeka po drugiej stronie? Mity zawierają ziarno prawdy, a prawda bywa bardziej nierzeczywista niż legenda. Jedno tylko jest faktem, niezaprzeczalnym i od jakiego nie da się uciec: teraz wszystko zmieniło się i nigdy już nie będzie takie jak wcześniej.

 

Las nie bierze jeńców, przyjmuje tylko ofiary. O tym wie każdy, lecz niekiedy nie ma się wyboru i przekroczenie bramy z kości to jedyne co pozostaje. Maevyth została zmuszona do tego przez dramatyczną sytuację i zdaje sobie sprawę, że nie ma już dla nie odwrotu. To, co ją czeka zna z legend, nie zna nikogo, kto wróciłby z tamtego miejsca. Nie spodziewa się, że Zevander stanie się jej opiekunem. Dużo można by powiedzieć o tym mężczyźnie, ale jedno słowo wystarczy – zabójca, najlepszy z najlepszych. Dlaczego więc właśnie on ma zapewnić komuś takiemu jak ona bezpieczeństwo jeśli sam jest dla niej zagrożeniem? Pradawna przepowiednia wyraża się dosyć jasno, lecz nie ma w nic o dziewczynie, która nie zamierza ślepo podporządkować się komukolwiek. Czy uda się ocalić ją, kiedy prawie każdy czyha na jej kruche życie? Magia i morderczy zawód to wcale nie aż tak dużo w tym przypadku, zwłaszcza, iż Maevyth zdaje się nieustannie testować cierpliwość Zevandera i nie jedynie to. Tych dwoje to nie ogień i woda, lecz dwa płomienie mogące pochłonąć się nawzajem, czy są gotowi na to, co wydarzy się kiedy połączą siły?

 

Jakie to dobre? No cóż to ogromne niedopowiedzenie. „Anathema” ma w sobie wszystko i o wiele więcej czyli robi wrażenia już na wstępie, a później wzrasta. Mrocznie, gotycko, kontrastowo i tajemniczo, to tak w bardzo w skrócie, ale tak naprawdę każdy rozdział to część większej całości wyłaniającej się powoli jak z gęstej mgły. Jednak nie do końca, wciąż większość spowita jest nimbem sekretów i zagadek, granica pomiędzy rzeczywistością a legendą jest zatarta. W tej historii nic nie jest niemożliwe, kolejne strony udowadniają to z nawiązką, lecz nie w nadmiarze. Keri Lake wie jak połączyć mrok i światło, to drugie nie rozjaśnia, a jedynie podkreśla to pierwsze, pokazuje kształt, natomiast szczegóły pozostają w lekkim cieniu. Drugi plan jest nieodłączną częścią opowieści i chociaż się w nią wtapia to nie daje o sobie zapomnieć. Obojętnie czy jest monumentalnym zamczyskiem czy chatą w lesie dodaje niuansów głównym scenom oraz głębi.  Wyobraźnia autorki wykreowała świat, gdzie pomiędzy dobrem i złem nie ma wyraźnej linii, takiej jest pierwsze wrażenie, lecz gdy zagłębimy się w lekturę odkrywamy istotę jednego i drugiego oraz szary pas pogranicza, pokazujący jak niewiele brakuje by znaleźć się po jednej lub drugiej stronie. „Anathema” to również romans z rodzaju slow burn, jednak daleki od tego z czym kojarzymy ten gatunek. Bardziej akcent pada na burn i to jest odczuwalne. Emocje buzują, dają o sobie znać, trudno je ukryć i stale rosną. Pozostają jeszcze bohaterowie, jakich w proste ramy z pewnością nie włożymy, mający niejedną tajemnicę w zanadrzu, otoczeni znakami zapytania, będący chodzącą łamigłówką. Keri Lake nie boi się użyć grozy, z mroku wydobywa to, co w nim najciemniejsze, obdarza postacie temperamentem i buntowniczymi charakterami oraz pełną niedopowiedzeń przeszłością, burzliwą teraźniejszością, a co z przyszłością? W tej wydarzyć może się niejedno, lecz na pewno spokój będzie okupiony przez bohaterów walką, nie jedynie z wrogami, ale i samym sobą.

 


                                             Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:


wtorek, 18 listopada 2025

Karty prawdę powiedzą...

Nowość:

„Tarocista”

Jakub Rutka

Niektóre zbrodnie szybko pokazują się bardziej skomplikowane niż ktokolwiek przypuszczał na wstępie. Zadbał o to sprawca. Dlaczego zwraca na siebie uwagę? A może pytanie powinno brzmieć co chce przekazać w tak brutalny sposób?

Jackowi Gadowskiemu, dziennikarzowi i podcasterowi w jednej osobie, tajemnicze zbrodnie nie są obce. Jego audycje radiowe i kanał internetowy opiera się właśnie na tej tematyce. Już raz znalazł się w samym środku śledztwo w sprawie morderstwa. Tym razem niepokojąca reakcja jednej z uczestniczek programu radiowego staje się impulsem do kolejnego dochodzenia. Zabójca zostawił niepokojący trop na miejscu zbrodni. Czyżby karta tarota była kluczem w tej sprawie? Do jakich drzwi należy go dopasować i gdzie one znajdują się? Mistycyzm tarota jest jedynie przykrywką czy ma głębsze znaczenie? Gadowski oraz policjanci wraz prokuratorem szukają kolejnego punktu zaczepienia. Kolejna znaleziona karta oznacza jedno, ktoś rozpoczął zabójczą serię i raczej nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Co chce przekazać sprawca kartami, mającymi mistyczną sławę? Ofiary zdaje się nic nie łączyć, poza oczywiści dramatyczną śmiercią, a gdyby tak przyjrzeć się ich przeszłości? Następny karciany symbol trafia do Jacka, ma ostrzegać? Jeśli tak czym zwrócił na siebie uwagę dziennikarz? Kto morduje w Ostrołęca i z jakiego powodu?

Audycja na żywo. Dramatyczny krzyk słuchaczki. Przerwane połączenie. Taki początek kryminału intryguje już na wstępie, a dalej jest jeszcze lepiej. Karta tarota. Dochodzenie policji. Prywatne śledztwo podcastera. Zabójca nie powiedział jeszcze ostatniego słowa czyli… seria morderstw w spokojnej od jakiegoś czasu Ostrołęce. Jeżeli polujecie na intrygujący kryminał to „Tarocista” z nawiązką spełni czytelnicze oczekiwania. Kilka wątków splata się w kilkuwarstwową historię, w jakiej dużą rolę odgrywają karty, tajemnice i przede wszystkim motyw. Prawdziwie zabójcza zagadka zbrodni, których ofiary nic nie łączy, oczywiście poza osobą sprawcy. Dlaczego właśnie ci ludzi zwrócili niezdrową uwagę kogoś, kto ich zamordował i dlaczego pozostawia on niecodzienny ślad na miejscu przestępstwa?  Dodajmy do tego wyraźną nutę ezoteryki oraz sporą dawkę sekretów, bo gdzie jak w nie w nich mogą kryć się odpowiedzi na krwawe pytania? Policyjni detektywi oraz dziennikarz krok po kroku dążą do odgadnięcia co kryje się za tajemniczymi kartami i przekazem, jaki z sobą niosą. Czy w tym przypadku prawda jest mroczniejsza niż spodziewają się? Jakub Rutka w szczegółach zaplanował prawdziwie morderczą intrygę, w jakiej początkowo poza pewną kartą nie ma żadnego dowodu, lecz taki ślad to wcale nie jest mało i przekonujemy się o tym wraz z rozwojem akcji. Na sam koniec dorzućmy finał, zaskakujący o pokazujący jak łatwo sądzić po pozorach…

 


                                               Za możliwość przeczytania książki

dziękuję

sobota, 15 listopada 2025

Wiem to, czego Ty nie wiesz!

Nowość:

Wiem kiedy umrzesz

Robert J. Szmidt

 

Nie zawsze zło chowa się, czasem po prostu jest przezorne i doskonale zdaje sobie sprawę, że dopóki nikt nie zwróci na nie uwagi będzie mogło trwać. W cieniu czuje się doskonale, ale gdy zostanie oświetlone rzadko kiedy panikuje, wie o co toczy się stawka. Być albo nie być i to pierwsze jest najważniejsze, kosztem innych i za cenę ich życia, w przenośni i dosłownie.

 

Wcale nie takie spokojne miasteczko, ale podobne do setek innych, nawet w okolicy niejedno podobne by się znalazło, nie takie samo, lecz prawie. Złoczyn nie wyróżniał się zbytnio ani na plus, na minus również. Oczywiście ma swoje cechy charakterystyczne, lecz poza tym jest w miarę spokojnie i przewidywalnie. Do czasu, a dokładnie gdy zostają odkryte ślady świadczące niezbicie o tym, że właśnie tutaj działa seryjny morderca i to taki, mający na koncie może i rekord w liczbie ofiar. Wbrew pozorom dochodzenie toczy się szybko, sprawnie i do przysłowiowego odtrąbienia sukcesu jest już krok, a nawet mniej. Tyle, że niektórzy mają wątpliwości i to zdające się mieć potwierdzenie w poszlakach wskazujących nowe tropy. Jaki jest prawdziwy obraz tej sprawy? Nowe kierunki okazują się zaskakujące i zapowiadające niemałe przetasowania, lecz to możliwe, że właśnie taki był przebieg wydarzeń? Jedno jest pewne: morderstwa miały miejsce, natomiast cała reszta skomplikowała się bardziej niż ktokolwiek brał pod uwagę. Czy to już koniec? A jeśli to dopiero początek?

 

Genialny makiawelizm, nie na pokaz, leczy ukryć prawdę, nie tę na użytek mas, lecz mordercy. Nikt nic nie widział? Nikt nic nie słyszał? Widziały i słyszały ofiary oraz oczywiście sprawca. Rzadko śledztwo jest banalnie proste i jak się okazuje przekonują się o tym najbardziej zainteresowani. To nie kolejne dochodzenie do odhaczenia, chociaż wszystko na wskazywało, a może wszystko wygląda zupełnie inaczej niż komukolwiek wydaje się? W „Wiem kiedy umrzesz” nic nie jest do końca takie jak się wydaje, początkowo niejeden czytelnik będzie tak myśleć, ale gdzieś tam czuje się, że trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Zbrodnie nie bywają domeną wielkich miast, a punkty na mapie zdające się być transparentne wcale takie nie są. Robert J. Szmidt doskonale przyciąga naszą uwagę drugim planem, oddaniem detali pogranicza, ukazaniem kontrastów, presji czasu i bycia w świetle reflektorów, a gdzie tkwi haczyk? No właśnie to detale oddane idealne, lecz pomiędzy nimi tkwi wątpliwość lub raczej ich liczba mnoga, lecz nie za duża, ale dająca do myślenia. Prawdziwy majstersztyk czy po prostu splot okoliczności? Kto stoi za serią morderstw? Na te pytania odpowiedź okazuje się równie skomplikowana co prosta i vice versa. Jeśli chcecie prostej kryminalnej lektury to nie sięgajcie po „Wiem kiedy umrzesz”, bo w tej przewidywalność oznacza, iż daliście się podejść, na pocieszenie powiem lub raczej napiszę, że nie Wy jedni. Autor krok po kroku usypia naszą czujność, a potem wstrząsa raz za razem, w finale umieszczając w epicentrum trzęsienia ziemi albo może prawie, bo w ostatniej kropce kryje się dużo więcej niż można było się spodziewać lub przewidywać!


                                                Za możliwość przeczytania 

książki 

dziękuję:


środa, 12 listopada 2025

Zlecenie

Nowość:

„Mój stalker”

Monika Magoska-Suchar

 

Czasem wszystko zaczyna się od jednego spotkania, zdjęcia, a potem to już nie jest zwykła historia tylko dostrzeżenie szansy na to, co nie było oczekiwane, lecz okazuje się mostem do przeszłości. To miało być kolejne zlecenie, jednak tym razem granica została przekroczona, a to nigdy nie przechodzi bez echa. Jeśli ktoś wie o tobie więcej niż przypuszczasz może je wykorzystać, pytanie tylko w jakim celu?

 

Zadaniem prywatnego detektywa jest śledzenie, zbieranie dowodów, tropienie śladów. Matt Willis doskonale zna się na tej robocie, jest skuteczny, dyskretny i polecany do spraw, które należy załatwić szybko i cicho. Pamela to jego nowa sprawa, młoda kobieta nie ma nic na sumieniu, dlaczego więc stała się jego celem? Powiązania rodzinne sprawiają, że zostaje objęta ochroną, o jakiej nie ma się dowiedzieć. Tym razem Mattowi nie tak łatwo utrzymać zawodowy dystans, a dziewczyna, jaką miał się opiekować wcale mu tego ułatwia. Nieświadoma tego, co wokół niej dzieje się próbuje poradzić sobie z tym, co kiedyś wydarzyło się i wciąż przypomina o sobie. Czy spotkanie kogoś takiego jak Willis pomoże Pameli zapomnieć przeszłości? On powinien być jej cieniem, a stał się kimś realnym, dającym coś, czego jeszcze nie doświadczyła. Dokąd doprowadzi ich ta znajomość oraz sekrety leżące u jej źródła? Zaufanie tak łatwo utracić, podobnie jak i uczucie, jakie przyszło niepytane i nie pozwala o sobie zapomnieć.

 

W książkach Moniki Magoskiej – Suchar emocje czytelnik ma zagwarantowane i z pewnością nie będą one mdłe lub nijakie. Za każdym razem są one kontrastowe, barwne i oscylują zawsze w górnych rejestrach skali i widoczne to jest również w najnowszej książce autorki. To nie historia jakich wiele, a taka z kategorii gdzie akcja zwalnia jedynie na moment by się rozpędzić. To emocjonalny rollercoaster — niezagojone rany i blizny po przeszłości, miłość przychodząca w najmniej oczywistym momencie i wybory, które bolą, lecz wydają się jedynym wyjściem z patowej sytuacji. Dwuosobowa narracja pozwala poznać nie tylko bohaterów, lecz również to, co czują w konkretnej chwili. Mężczyzna z przeszłością i dziewczyna, wydająca się jej nie mieć, lecz czy tak faktycznie jest? Różnica wieku, doświadczeń i momentu w życiu, w którym się znajdują się obydwoje wydają się przeszkodami, jakie nie tak łatwo będzie przezwyciężyć. Monika Magoska – Suchar nie stawia na proste zwroty akcji, wybiera je tak by równocześnie zaskoczyć czytających i nadać nowy kierunek wątkom. Tak naprawdę za każdym razem sprawia niespodziankę, dodatkowo umieszczając go w nieoczekiwanym momencie. „Mój stalker” jest lektura rozgrzewającą lepiej niż ciepła herbata bądź kawa, nie brakuje w niej wyrazistych postaci, za które trzymamy kciuki i kibicujemy gdy stawiają czoła przeszkodom i cieszą się z niespodzianych szans.


Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję Autorce

poniedziałek, 10 listopada 2025

Zbrodniczy krąg

Nowość:

„Mroczne letnisko”

Anna Klejzerowicz

 



Zło. Jedno słowo. Niejedno znaczenie. Zawsze pozostawiające za sobą ofiary. Nie zawsze osądzone i ukarane sprawiedliwie, bo prawda bywa ukryta pod warstwami kłamstw, oskarżeń i przede wszystkim odwracania wzroku od… zła!



Pewne miejsca mają swoją aurę, wcale nie radosną i daleką od jasnych barw. Kamienny krąg niedaleko Gajewa ma dość niepokojącą sławę, a dokładniej zabójczą, bo popełniono w nim morderstwo. Trudno nie uciec od skojarzenia o rytualny charakter, lecz czy faktycznie tak było? Zadaniem Anny Kiryłło i Eryka Morskiego rozejrzenie się w okolicy i zebranie materiałów do reportażu. Ale mający na koncie niejedno dziennikarskie śledztwo duet raczej nie poprzestanie jedynie na zrobieniu kilku fotografii i opisie do nich. Tajemniczy zabytek robi na nich wrażenie na tyle, że zaczynają sprawdzać pewne informacje, a kto jak miejscowi stanowią najlepsze ich źródło? Do czego mogą „dokopać się” doświadczeni fachowcy? Z pewnością nie poprzestaną jedynie na kilku pytaniach i odwiedzinach na miejscu zbrodni. A kiedy zaczyna się grzebać się w przeszłości zaczyna robić się interesująco i prehistoria może okazać się całkiem świeża. Gajewskie lasy kryją więcej tajemnic i do tej pory udawało się je dobrze chronić przed niepowołanymi osobami. Kiryłło i Morski zaczynają łączyć różne wątki i okazuje się, iż ich dziennikarska intuicja wskazuje nieoczekiwany kierunek. W takiej sytuacji łatwo nie zauważyć zbliżającego się zagrożenia, realnego i pojawiającego się bez ostrzeżenia!



Co jest istotne w dobrym kryminalne? Zagadka? Motyw? Dochodzenie? Zbrodnia? Wszystko to plus klimat i oczywiście bohaterowie. Nie bez znaczenia jest również drugi plan i gra z czytelnikiem w podsuwanie tropów, stopniowanie napięcia oraz oczywiście finał. „Mroczne letnisko” to właśnie suma tych elementów, powiązanych osobami postaci, jakich jest cała plejada, charakterystycznych i nie pojawiających się przypadkowo, ale w odpowiednim miejscu i czasie. Trzeba przyznać Annie Klejzerowicz, że wciąga czytelnika już na wstępie w historię, w jakiej mało co jest takie jak wydaje się na początku, a potem to już nawet nie zobaczy się gdy następuje zakończenie. Po nim nasuwa się pytanie: „ale to już koniec?”, bo z jednej strony chciałoby się czytać książkę dalej, lecz z drugiej poznać efekty dziennikarskiego śledztwa. Sprzeczność, która występuje zawsze tam gdzie jest naprawdę dobra fabuła, a w tej konkretnej książce mamy na to potwierdzenie. Kamienny krąg, mała miejscowość, każdy każdego zna i zbrodnia, najprawdziwsza, nieoczywista, zdająca się sięgać głęboko w przeszłość, chociaż czy tak jest w rzeczywistości? Lokalne legendy, starsze i nowsze, wskazują kierunek śledztwa, ale co faktycznie miało miejsce? Pytań rodzi się więcej, a odpowiedzi wcale nie nasuwają się same jak można by się spodziewać, trzeba sięgnąć głębiej, lecz czy dalej? Anna Klejzerowicz doskonale zbudowała tło dla kryminalnej opowieści, wiążąc przeszłość z teraźniejszością, a zagadkowe morderstwo idealnie wprost komponuje się z nim. Do samego finału układamy zbrodnicze puzzle, w jakich każdy kawałek informacji ma znaczenie i dopiero mając wszystkie elementy dostrzegamy złożoność zabójczej szarady.


Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

sobota, 8 listopada 2025

Misja ratunkowa

Nowość:

„Uwierz w Mikołaja 2. Na ratunek babci”

Magdalena Witkiewicz

 

W Święta może zdarzyć się wszystko. Od katastrofy po najszczęśliwszą chwilę w życiu. Czasem jest wszystkiego po trochu, chociaż momentami zdaje się, iż to, co złe trwa zdecydowanie zbyt długo i w ogóle nie powinno mieć miejsca. Natomiast dobry czas odczuwamy tym mocniej, doceniając odmianę i to, co z sobą niesie. Jednak nim nastąpi to drugie nasza wiara w cuda lub przynajmniej w polepszenie sytuacji bywa wystawiana na próbę…

 

Czy życzenia spełniają się zawsze? Niektórzy pewnie powiedzą, że oczywiście, inni będą w to wątpić, lecz gdzieś w głębi serca jest w nich wiara w zbiegi okoliczności. Niekiedy trzeba uważać jakie marzenie pragniemy by się spełniło, ale są sytuacje gdy naprawdę zrobimy wszystko żeby urzeczywistniło się. Zosia ma motywację jak mało kto i wiarę, iż Mikołaj zdoła pomóc ukochanej Babci. Wystarczy tylko się z nim spotkać, chociaż to nie takie proste jak mogłoby się wydawać, lecz jeśli czegoś się pragnie to przeszkody da się pokonać. Aldona coś o tym wie, chociaż teraz ma inne sprawy na głowie, ale i ona ma swój cel. Mała dziewczynka i uczestniczka programu telewizyjnego mało maja wspólnego z sobą, jednak niekiedy pewne spotkania mają skutki, których nikt nie przewidzi, jak będzie tym razem? W imię wspomnień, ukrytych głęboko i tych bardzo świeżych da się radę stawić czoła niemożliwym wydawałoby się wyzwaniem oraz podjąć trudną decyzję w ułamku sekundy. Jaka role odegra Mikołaj i wiara w spełnianie życzeń? Podobno cuda nie zdarzają się, ale czasem… czasem potrzeba pewnej dziewczynki i miłości, która potrafi pomóc w niemożliwej misji!      

 

Wierzycie w Mikołaja? Jeśli nie, to najwyższy czas by to zacząć to robić, a gdy uważacie to za oczywistą oczywistość to tym bardziej zapraszam do lektury najnowszej książki Magdaleny Witkiewicz. Dlaczego? Powodów jest kilka, z pewnością będzie to lektura zapadająca w pamięć, w jakiej nie zabraknie uczuciowych zawirowań, a bohaterowie są ludźmi z krwi i kości czyli wielowymiarowi i potrafiący zaskoczyć swoimi wyborami oraz sama fabuła, w której nie brakuje zwrotów akcji i tego, co najważniejsze czyli świątecznego ducha. Zatrzymajmy się wpierw na postaciach, kto nie czytał wcześniejszych części bez problemu odnajdzie się w powiązaniach towarzysko-zdarzeniowych i to nie z powodu ich prostoty, bo tak nie jest, lecz dlatego, iż pisarka przemyślała historię i odpowiednie poprowadziła wątki, tak, by nie były one od siebie oderwane. Z rozdziału na rozdział zwiększa się dawka emocji i równocześnie towarzyszy temu humor oraz element zaskoczenia. Bohaterowie stają się naszymi bliskimi znajomymi i naprawdę kibicujemy im w ich perypetiach, a tych nie brakuje. Nasza ciekawość, co do tego, co jeszcze wydarzy się zostaje zaspokojone interesującą fabułą i to z prawdziwą premią. Duch Świąt nie jest przesłodzony, krzykliwy czy też pompatyczny, czujemy go nieustannie, lecz nie jako głośny krzyk, a cichy głos, melodia, refleksje postaci czyli taki jaki często pojawia się w naszych domach, prawdziwy, a nie sztuczny. Oczywiście jest i świąteczny Gdańsk, kolorowy, głośny, ale to, co najważniejsze dzieje się w gronie bliskich sobie osób, w różnym wieku, jacy mają niejedne doświadczenie życiowe na koncie, co wpływa na dynamikę historii. „Uwierz w Mikołaja 2” to opowieść przy jakiej są wzruszenia, chwile zastanowienia śmiech i czas mija zdecydowanie zbyt szybko.

                                   Za możliwość przeczytania książki

 dziękuję

Pracowni Dobrych Myśli

wtorek, 4 listopada 2025

Siła niewidocznej gwiazdki

Nowość:

„Rozpalmy światło gwiazd”

Adam Faber


Co jest prawdą a co jedynie fikcją literacką, mającą zachwycić czytelników? Tak łatwo przenieść książkowy filtr na codzienną rzeczywistość i nie dostrzec tego, co jest prawdziwe. Czasem życie pisze scenariusze równie ciekawe, jak nie ciekawsze, lecz trzeba się na nie otworzyć i spróbować wykorzystać szansę, jaką daje los, by napisać własną historię.

 

Ucieczka od rzeczywistości nie zawsze bywa dobrym pomysłem. Jednak niekiedy jest niezbędna by ruszyć dalej. Alicja ma spędzić świąteczny czas w uroczym hotelu w górach. Jako autorka romansów powinna czuć się w takim otoczeniu jak ryba w wodzie, tyle, że nieco ten klimat psuje jeden z gości. Na Jonasza raczej nie działa magia Świąt, co nie pozostaje bez wpływu na stosunki z Alicją. Łatwo wyrobić sobie opinie o drugim człowieku na podstawie kilku spojrzeń czy słów rzuconych gdzieś w przelocie. Tych dwoje właśnie tak zrobiło, ale ten moment w roku oraz oczywiście gościnne wnętrza pensjonatu nie pozwalają na odcięcie się od innych. Czy specjalistka od uczuć dostrzeże co kryje mężczyzna, który stara się zbudował wokół siebie wysoki mur? Niektóre sekrety bywają zbyt trudne nawet dla ich właściciela, a co dopiero dla kogoś postronnego. Wydaje się, że świąteczne lampki rozświetlają pomieszczenie, a może też sprawiają, iż zaczynamy zauważać w ludziach to, co kryje się pod maskami jakie noszą? Prawda bywa daleka od literackiego świata, lecz niesie z sobą uczucia, od jakich nie tak łatwo uciec…

 

Książki z motywem świątecznym często postrzegamy jednowymiarowo, a gdyby tak to, co wydaje się najistotniejsze było jedynie jednym z punktów wyjścia do opowiedzenia historii nie całkowicie innych, lecz skupiających się na istocie tego czasu czyli uczuciach? Adam Faber użył Świąt jako wielowymiarowego tła dla opowieści o ludziach, którzy spotykają się w miejscu, gdzie nie da się nie tylko od nich uciec, lecz także nie można odciąć się od trudnych emocji, wspomnień, doświadczeń. „Rozpalmy światło gwiazd” to kilka wątków, jakich osią są postacie, pierwszo i drugoplanowe, połączone w spójną całość, gdzie nie ma pomijania tego, co trudne i bolesne, lecz właśnie jest mierzenie się z tym, co uwiera, co jest pod skórą, z dawnymi bliznami i świeżymi ranami. Jednak w żadnym razie klimat tej książki nie został zdominowany przez smutek, a atmosferze naprawdę daleko od ciężkości. Czytelnicy czują za to rzeczywistość nie lukrowaną, z duchami przeszłości, towarzyszącymi postaciom wciąż przypominając o tym, o czym chcieliby zapomnieć, ale i skłaniającymi do zmian, niewielkich i niekiedy „wymuszanych”, lecz również uchylających drzwi do przyszłości. Choinkowe lampki rozświetlają nie tylko świąteczne drzewko, ale i potrafią rozjaśnić ciemna zakamarki ludzkich serc i być dobrym lekarstwem na rany. „Rozpalmy światło gwiazd” nie jest typową książką z grudniowym motywem, jednak w tym właśnie tkwi jej siła, kolejne rozdziały pokazują siłę prawdziwych uczuć, niezbędną do pisania całkiem nowych życiowych rozdziałów i role ludzi, jacy pojawią się w naszym otoczeniu.


                                                    Za możliwość przeczytania 

książki 

dziękuję:


czwartek, 30 października 2025

Kto zabił Śnieżkę?

Nowość:

„Martwa Śnieżka”

Alek Rogoziński

 

Zamiana ról, może tak nie do końca, ale poznanie od podszewki życia innej osoby może być ciekawe. Nie z opowieści, a na własnej skórze przekonanie się jak to jest egzystowanie w zupełnie odmiennych warunkach. Przygotować się na niespodzianki czy też po prostu brać dzień powszedni kogoś innego tak jakby to było nasz własny? A co jeśli przydarzy się coś, czego nie było w najśmielszych albo raczej najgorszych scenariuszach?

 

Filmy bywają inspirujące, co więc stoi na przeszkodzie by wcielić pomysł z jednego z nich? Przedświąteczny czas i motyw z „Holiday” pasuje jak ulał Katarzynie by wcielić w życie pewną ideę. Przyjaciółka pomieszka trochę w luksusowym apartamencie w Warszawie, a ona w jej rodzinnym domu na Podkarpaciu. Słynna influenc erka zobaczy jak to jest z tą sielską atmosferą z dala od świateł wielkiego miasta, a mieszkanka Broniszy Dolnych skorzysta z komfortu i atrakcji stolicy. Po prosta zabawa na sto fajerków i… trupa. Ten ostatni przypada w udziale Iwonie, która znajduje denata lub raczej denatkę w pod ekskluzywna i najmodniejszą choinką wilanowskiego apartamentu. Na tym nie koniec, bo rzeczona truposzka to żadna nieznajoma, a wspólna przyjaciółka, tyle, że dawno niewidziana. Dlaczego została zamordowana, bo co do tego nikt nie ma wątpliwości w mieszkaniu Katarzyny? No i co w ogóle w nim robiła? Pytania mnożą się, a odpowiedzi brak. Na Podkarpaciu wcale nie spokojniej, chociaż jak na razie nikt nikogo nie morduje, ale kto to wie, co wydarzy się? Koło Gospodyń Wiejskich nie takie rzeczy widziało, lecz w razie czego służy radą nowej sensacji vel influencerskiej sławie. Co z tego wyniknie? Zobaczy się, nawet warszawska socjetę da się zaskoczyć!

 

Nowa komedia kryminalna to miks humoru, zagadek i totalnych zwrotów akcji. Kto jest mordercą? Może ten, kto śmiał się ostatni. W "Martwa Śnieżka" mamy doskonały kryminał i pełną czarnego humoru komedię z motywem świątecznym  jakiego mogą pozazdrościć najbardziej kreatywni twórcy scenariuszy filmowych. Sielskie Podkarpacie i influencerska Warszawa, a może odwrotnie? No i oczywiście zbrodnia, której ofiarą wcale nie jest tym razem karp. Alek Rogoziński na przedświąteczne zamieszanie znalazł doskonałą receptę czyli zbrodnię pod choinką. Czy będzie ona z gatunku tych doskonałych? No cóż bohaterowie dołożą wszelkich starań by tak łatwo zagadka kryminalna nie została rozwiązana. Jak wiadomo najciemniej jest pod latarnią czyli tam gdzie wszyscy wszystko widzą i wiedzą, a że często z plotkarskich mediów, to już nie całkiem inna historia.”Martwa Śnieżka” to składanka gatunkowa, w której jednocześnie mamy kryminalną intrygę, celebryckie krzywe zwierciadło, humorystyczną perspektywą oraz oczywiście postacie, wykreowane tak, by niełatwo było dotrzymać im kroku, zwłaszcza, że ich drogi bywają nader kręte, strome i skierowane tam gdzie potencjalne zagrożenie staje się aż nadto realnym. Z pewnością więc atrakcji w lekturze nie brakuje, duch świąt jest więcej niż odświeżony i pokazany w kontrastowych barwach, a że czasem zbrodniczych? Rasowy kryminał w takich okolicznościach to nie lada gratka dla wszystkich fanów śledczych podchodów.

 

                                                 Za możliwość przeczytania 

książki 

dziękuję:


niedziela, 26 października 2025

Co kryje się w człowieku?

Nowość:
„Motyw”
Małgorzata Starosta




Każda zbrodnia ma motyw, nie zawsze od razu widoczny, czasem ukryty głęboko i dostrzegalny jedynie dla nielicznych. Jeśli zostanie znaleziony detale zaczynają się układać w wyraźny obraz. Bywa i tak, iż kiedy dotrze się do niego wszystko wygląda inaczej niż do tej pory wydawało się. To ostatnie jest kluczowe, bo pomiędzy prawdę, a domniemaniem właśnie znajduje się on. Motyw!



Idealne małżeństwo. Idealna żona, idealny mąż. Media społecznościowe, sąsiedzi, znajomi to potwierdzają. Dlaczego więc nagle Ada Preis znika. Dosłownie, po prostu była i jej nie ma. Małżonek nie wie co się stało, przyjaciele także. Policja wszczyna dochodzenie, chociaż tropów nie ma, ale zaginiona jest słynną pisarką i jeśli szybko nie odnajdzie się ktoś zorientuje się. Czy ten idealny obraz nie posiada rys? Podkomisarz Monika Baer ma zbyt duże doświadczenie zawodowe by ślepo wierzyć w słowa ludzi, a w tej sprawie wiele znaków zapytania pojawia się już na wstępie i każdy pogłębia jej sceptycyzm co do tego, co widzi. Co faktycznie wydarzyło się? Wersja Dominika Marczuka, męża Ady, jakoś coraz mniej pasuje zebranych śladów. W tym śledztwie jest jakieś drugie dno, policjantka wyczuwa je, zresztą kolejne informacje stawiają, w co najmniej niekorzystnym śledztwie Marczuka. Jego osoba zdaje się być kluczowa, oczywiście poza Adą Preis, która wciąż nie daje znaku życia. Gdzie szukać odpowiedzi na pytania? Może są one bliżej niż policja przypuszcza? Pytaniem kluczowym jest motyw tej sprawy, od niego wszystko zaczęło jak zawsze zresztą. To pobudki nami kierują, pchają do działania… Kto stoi więc za zniknięciem znakomitej pisarki albo raczej co?



Zaginięcia zdarzają się. Sławnym i bogatym, wiodącym egzystencję jak z bajki również. Ale czy to była bajka? Na pierwszy rzut oka z pewnością, przynajmniej dla większości, nawet na drugi, lecz gdyby tak poświęcić na obserwację dłużej zaczyna dostrzegać się jakieś cienie, tajemnice, lecz czy są one zagrożeniem? Niekiedy intuicja dobrze podpowiada, bo zanim znajdziemy dowody na poparcie tego, co czujemy, to właśnie ona dostrzega niepokojące detale. Małgorzata Starosta płynnie przechodzi od pełnego blasku życia głównych bohaterów w coraz mroczniejsze rejony, tam gdzie dostępu nie mają media społecznościowe, postronni obserwatorzy, bywa, że i zaufane osoby. „Motyw” bardzo szybko zaczyna nas oplatać siecią niedopowiedzeń, prawdopodobnych kłamstw, przemilczeń i niepasujących do siebie elementów, chociaż wpierw nic na to nie wskazywało. Mroczna historia, która wciąga od pierwszej strony i nie pozwala się uwolnić, ale czytelnicy nie mają takiego zamiaru, jesteśmy coraz bardziej zaintrygowani tym, co wydarzy się oraz czego nie wiemy o bohaterach. Bez dużych słów, głośnej zbrodni i spektakularnego dochodzenia, za to z kameralnością, ciszą i niuansami, jakie mówią więcej niż głośne zarzuty. Małgorzata Starosta strona po stronie nie tyle odsłania, bo tego tak naprawdę nie robi do samego końca, co podsuwa fragmenty większej całości, którą jest wstrząsająca prawda. To ona stoi za wszystkim, ukryta za niejedną maską oraz oczywiście tytułowym „Motywem”. Podobno zemsta smakuje najlepiej na zimno i bogom, lecz w rzeczywistości ma bardzo gorzki smak i rani dotkliwie, da się ją przełknąć jedynie wówczas gdy prowadzi do sprawiedliwości.

                                       Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:




wtorek, 21 października 2025

Piekielne echa

Przedpremierowo:

„Głos z piekła”

Marek Krajewski

 

Diabły rodzą się w piekle, które tworzą sami ludzie. Czasem sami dla siebie, częściej dla innych. Iluzja normalności bywa złudna i zwodzi niejednego człowieka, a kiedy już dostrzega się zło bywa za późno na ratunek. Prawdziwe są słowa, że kiedy rozum śpi budzą się demony, ludzkie, z krwi i kości.

 

Niekiedy chłodna logika są jedyną bronią przed tym, co inni uważają za szaleństwo. To, co dzieje się w pałacu hrabiego von Babbitza wymyka się prostym osądom. Zaginięcie, opętanie, morderstwo. Jak na jedną rodzina to aż za dużo, dlatego nic dziwnego, że potrzebna jest pomoc. Herbert Anwaldt ma niepowtarzalną okazję skonfrontowania teorii, jakiej nauczył się na studiach z praktyką. Jako absolwent psychiatrii ma za zadanie pomóc, jakkolwiek, hrabiance Annie, która uznawana jest za osobę, w jakiej dosłownie siedzi diabeł. Co faktycznie dzieje się w posiadłości Czerniewice? Z pewnością aż za dużo niepokojących wydarzeń ma tam ostatnio miejsce, czy pojawienie się Anwaldta jest dobrym pomysłem, zwłaszcza, że jedna z ostatnich osób, mająca pomóc hrabiemu w uspokojeniu sytuacji została zabita i to naprawdę brutalnie? W takich okolicznościach niewiele potrzeba by stać się kolejną ofiarą i nawet opieka doświadczonego stróża prawa nie gwarantuje bezpieczeństwa. Zresztą zagrożeń jest dużo więcej i to z najmniej spodziewanej strony. Czy rozsądek wygra z obłędem? Prawda bywa równocześnie bardzo skomplikowana i nad wyraz prosta, lecz zanim odkryje się jej prawdziwe oblicze trafia się na drogę prosto do piekła, z jakiej nie ma odwrotu jeśli chce się dotrzeć do jej sedna. Jaką cenę płaci się za spojrzenie w oczy złu?

 

„Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tu”[1]. Te słowa to nie przesada w przypadku najnowszej książki Marka Krajewskiego, opisują w więcej niż telegraficznym skrócie, kogo spotykamy podczas lektury. Rasowy kryminał retro, w jakim oddano z niuansami epoki lat dwudziestych drugi plan, stanowiący tło dla opowiadanej historii. Do tego oczywiście pałac z otoczeniem staje się miejsce rozgrywającego pełnego dramatyzmu niecodziennego dochodzenia. Niejedną znajomą nutę odnajdujemy w „Głosie z piekła”, jednak nie są to kalki, a jedynie nawiązania budujące klimat, z jednej strony znane, z drugiej całkowicie inaczej niż we wcześniejszych książkach. Jak zawsze to liczne detale podkreślają odpowiednie momenty, mające zwrócić naszą uwagę w odpowiednich momentach, w innych uśpić czujnych, by po chwili stać się punktem zwrotnym. Nie ma tutaj szalonych lat dwudziestych dwudziestego wieku pełne jazzu i beztroskiej zabawy, jest za to inny wówczas trend. Wykorzystano go bezbłędnie, wplatając jako jeden z wątków oraz jednocześnie wiążąc go z kolejnymi. Zagadka kryminalna jest wielowarstwowa i obejmująca zbrodniczymi mackami wszystkich tych, którzy znajdą się w ich pobliżu. Granica pomiędzy zbrodnią i szaleństwem zaciera się coraz mocniej z każdym rozdziałem, a fabuła wciąga czytelników nieodwracalnie i nie pozwala oderwać się aż do samego finału, zaskakującego i rzucającego znak zapytania na odchodne. „Głos z piekła” roczna historia, która wciąga od pierwszej strony.



[1] William Szekspir "Burza"


                                                         Premiera:

                                      29 października 2025

                                       Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:




poniedziałek, 20 października 2025

Ciało i umysł

Nowość:

„Ulecz ciało, ulecz duszę”

Brittany Piper

Ciało i umysł to nie dwa osobne byty, lecz wspólnota. Oczywistość? Nie zawsze. Często rozdzielamy dolegliwości tego pierwszego od drugiego i na odwrót. Nie zawsze dostrzegamy powiązaniami między nimi, stawiając ostrą granicę. To, czego doświadcza ciało pozostawia ślad w umyśle i vice versa. Jeżeli chcemy je uleczyć warto spojrzeć holistycznie i nie scalić różne sposoby zamiast sztucznie je dzielić.

Ile razy próbując różnych metod leczenia wciąż nie ma efektów lub są one niewspółmierne do ponoszonych wysiłków? Czasem problem tkwi w braku właściwej diagnozy lub ustalenia źródeł, skąd pochodzą zaburzenia zdrowotne. Niejednokrotnie zapomina się, że dramatyczne wydarzenia, po jakich nie ma śladów fizycznych, pozostawiają rany psychiczne, a te zdają o sobie znać w postaci pogorszenia się zdrowia ciała. Zaklęty krąg, który wcale nie jest tak łatwy do rozszyfrowania i działający również odwrotnie. Niekiedy mijają lata zanim dotrze się do źródeł lub też mija równie dużo czasu zanim dotrze się do wydarzeń z przeszłości, jakie okazują się punktem wyjścia do sytuacji obecnej. Skomplikowane? Tak i nie. Tak, gdy rozpatrujemy osobno, nie - jeśli bierzemy pod uwagę oba aspekty. Brittany Piper pod lupę to ostatnie. Skupia się na szukaniu przyczyn i ich nazwaniu, to jedne z pierwszych kroków, do kolejnych należy bezpieczeństwo, stres, gospodarkę hormonalną oraz lęk i życie, gdy w końcu zostaje opanowany. Prosty schemat? Na papierze takim może wydawać się, lecz w codziennej egzystencji wymaga analizy.

„Ulecz ciało, ulecz duszę” już od samego początku wskazuje, jaką drogę należy przemierzyć, by osiągnąć tytułowe cele. Co istotne, autorka wskazuje, iż jej poradnik nie zastąpi porady i leczenia medycznego. Porady, które przekazuje pozwalają nam uświadomić gdzie może tkwić źródło problemów, lecz należy pamiętać o wsparciu lekarza. Poznanie metody Brittany Piper daje do ręki jeden z kluczy, które pozwalają wyjść z wydawałoby się zamkniętego kręgu bycia w ciągłej gotowości i lęku, przed tym, co już było oraz skutkami. Bardzo szerokie ujęcie pojęcia traumy, od definicji, poprzez jej rodzaje oraz wpływ na człowieka, w tym somatyczny dają czytelnikom wiedzę o niej. Terapeutyczna metoda opiera się o somatykę, a wcześniejsze rozdziały przygotowują nas pod względem merytorycznym tak, by móc zrozumieć jej istotę. Brittany Piper szeroko omawia elementy bez jakich trudno zrozumieć technikę, a jakie są również użyteczne w życiu codziennym, nawet gdy nie stosujemy  Somatic Experiencing. Umiejętność radzenie sobie z lękiem, zapewnienia sobie poczucia bezpieczeństwa czy też rozpoznanie traum, jakie wciąż dają o sobie znać, chociaż często w zakamuflowany sposób pozwala na poprawę jakości życia, co jest ogromną zaletą tej pozycji.



                                          Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

niedziela, 19 października 2025

Szczęśliwy pech


„Instrukcja obsługi pecha”

Joanna Wachowiak

 

Pech, jaki jest, każdy widzi. Niestety trudno go uniknąć, gdyż pojawia znienacka i zbytnio nie daje wyjścia jak mu się poddać. A gdyby inaczej podejść do niego i tego, co z sobą niesie?

 

Trzynastka i podobno wszystko wiadomo. Czy Eulalia wierzy w pecha? Jakoś do tej pory chyba się nad tym zagadnieniem nie zastanawiała, teraz też niezbyt dużo, gdyż wiadomo, że gdy się człowiek przeprowadza, co innego zaprząta jego uwagę. Jednak spotkanie pana Adama pokazuje dziewczynce co on może zdziałać. Sąsiad gdzie się nie uda tam zawsze go spotka, a może to on czeka już na niego? Zresztą starszy pan sam twierdzi, iż wprost przyciąga go. Czy to prawda? Dziewczynka sama jest świadkiem kilku takich zdarzeń, więc mogłaby to potwierdzić, ale ma inny plan. Po prostu trzeba nauczyć się go obsługiwać. Jak wiadomo najlepiej do tego posłuży instrukcja, nie tak byle jak, lecz właśnie dotycząca pecha! Czy to wystarczy by niechciany towarzysz życia codziennego opuścił sympatycznego, acz pechowego, pana Adama?

 

Bajki terapeutyczne mogą mieć różne formy i dotykać całego wachlarza problemów. „Instrukcja obsługi pecha” ma trochę humorystyczny wydźwięk, co ukazuje tytułowe fatum w całkiem innym świetle niż zazwyczaj, co już jest ogromną zaletą. Nie ma żadnego umniejszania wagi zdarzeń, lecz spojrzenie z punktu widzenia dziecka przedstawia nam niepomyślne wydarzenia tak, jak rzadko kiedy na nie patrzy się. Mała bohaterka wskazuje młodszym i starszym perspektywę, jaka pomaga poradzić sobie z nieprzyjemnym wydarzeniem, ale także podkreśla własną sprawczość, empatię oraz również mówi, że niepowodzenia mają miejsce, co nie oznacza braku możliwości poradzenia sobie z nimi i wyciagnięcia wniosków na przyszłość. Istotną częścią jest także część do dalszych zajęć terapeutycznych, gdyż pierwszą jest samo czytania, natomiast kolejnymi są omawiania treści oraz ćwiczenia na ich bazie. Te etapy zostały szczegółowo omówione wraz z gotowym scenariuszem działań i pomocnymi wskazówkami. „Instrukcja obsługi pecha” to jedna z kilku pozycji, jakie można za darmo pobrać ze strony: https://zaczytani.org/bajka/instrukcja-obslugi-pecha. Zachęcam do sprawdzenia, co mają do zaoferowania oraz ich poznanie.


Bajka do pobrania bezpłatnie na stronie:

www.zoltaczapka.zaczytani.org 


                                                 Za możliwość przeczytania 

książki 

dziękuję:

czwartek, 16 października 2025

Cenny czas

Nowość:

„Perła czasu”

Małgorzata Rogala

 



Czasami szczegół odgrywa istotną rolę i nic nie jest kwestią przypadku. To, co dostrzegane jest przez nielicznych może całkowicie zmienić punkt spojrzenia na sprawę lub skierować uwagę w kierunku, jaki w ogóle nie był brany pod uwagę. Niby nic wielkiego, ot drobiazg, lecz właśnie często w nim tkwi niezwykła siła.



Zbieg okoliczności rzadko kiedy jest źródłem przestępstwa, chociaż mówi się, że to okazja czyni złodziejem. Z pewnością cenne zegarki, które skradzione Laurze Tynieckiej nie zostały utracone przez splot zdarzeń. Zresztą tak samo sądzi policja, lecz dochodzenie nie przynosi spodziewanych efektów. Nie tak łatwo odnaleźć coś, co na legalnym rynku sprzedaży pokaźne kwoty, a na czarnym jeszcze większe. Niejeden wiele zapłaci by móc cieszyć oczy i przede wszystkim chęć posiadania unikatowych rzeczy, jedno drugie odbywa się w tajemnicy, ze szkodą dla prawowitego właściciela. Celina Stefańska już niejednokrotnie potrafiła dostrzec związek pomiędzy zdawałoby się niepowiązanymi ze sobą informacjami. Czy i tym razem uda się znaleźć to, co łączy włamanie oraz dziwne słowa starszej pani mieszkającej niedaleko miejsca przestępstwa? Czas działa na niekorzyść policyjnego i detektywistycznego śledztwa, zacierają się tropy, a skradzione czasomierze wciąż nigdzie nie pojawiły się. Takie kradzieże nie są przypadkowe, krąg zainteresowanych wcale nie jest aż tak duży, ale może trzeba spojrzeć na tę sprawę inaczej niż do tej pory? Zwłaszcza, iż pewne fakty rzucają całkiem nowe światło na nią…



Kto może doskonale połączyć kryminalny gatunek ze światem dzieł sztuki? Małgorzata Rogala w cyklu książek o Cecylii Stefańskiej odsłania przed czytelnikami mroczne kulisy pięknych przedmiotów. Czytelnicy otrzymują nie tylko intrygującą zagadkę, lecz również interesujące informacje związane z szeroko pojętą historią sztuki. Nie można również zapomnieć o warstwie psychologicznej, do której pisarka przykłada dużą wagę, co przekłada się na sylwetki bohaterów oraz ich motywy. „Perła czasu” to kilkuwątkowa historia zbudowana wokół kradzieży unikatowych zegarków, jakie od dziesięcioleci stanowiły dziedzictwo przekazywane kolejnym pokoleniom. Już na samym początku pojawia się pytanie czy mógł to być przypadkowy łup? Odpowiedź nasuwa się bardzo szybko, lecz kolejne znaku zapytania już są tak łatwe do wyjaśnienia. Kto i dlaczego? Czy zignorowana informacja będzie przełomowa? A może do jednego rozwiązania prowadzi więcej niż jedna ścieżka? Małgorzata Rogala odkrywa przed czytającymi sieć powiązań, jakie na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego, lecz gdy przyjrzeć im się z bliska i czasem poczekać cierpliwie pokazują prawdziwe oblicze.

                                             Za możliwość przeczytania 

książki 

dziękuję: