„Sprintem
do marzeń”
Marta
Radomska
Czy
znajdzie się ktoś, kto przynajmniej raz w życiu nie rozważał morderstwa na kimś,
zachodzącym skutecznie za przysłowiową skórę? Pewnie takie niewinne jednostki
są, lecz nawet w żartach zdarza się rzucić „zbrodniczym” pomysłem. Czasem
jednak może się on przerodzić w coś realnego, a od tego już krok do
przypuszczeń i niewygodnych pytań.
Maraton.
Brzmi dumnie czyż nie? No właśnie, duma to jedno, a pokonanie czterech dziesiątek
kilometrów z hakiem to już inna bajka. Ola właśnie ją wprowadza w życie, oczywiście
robi to sumiennie i ma nadzieję na to, iż zadyszka w końcu minie, podobnie jak
inne dołki sportowo-egzystencjonalne. Długodystansowe wyzwanie ma jeszcze dość
odległą datę realizację, więc i pewnie przyśpieszony nadmiernie oddech oraz
inne kryzysy kondycyjne da się wyeliminować. Oczywiście pod jednym warunkiem,
że uda się wcześniej jakoś zatuszować mord na pewnej zwolenniczce biegów, nadmiernie
absorbującej uwagę męskiej części bliskich osób. Zresztą nie jedynie Ola ma takie
zabójcze myśli, Beacie także owa idea wpadła do głowy i chyba też innym damom z
osiedla. Jednak co innego mocno hipotetyczny zamiar rzucany w powietrze, a czym
innym jest prawdziwa zbrodnia. Niestety zwłoki znalezione w parku i to przez
psa jednej z kandydatek na morderczynię to już całkiem rzeczywisty problem. Nie
można zarzucić stróżom prawa, iż działają opieszale lub nie badają dokładnie każdego
detalu, co to to nie! Ola przekonuje się na własnej skórze, zresztą jej
przyjaciółka tudzież, ich połówki pod śledczą lupę takoż trafiają. Czyżby
zabójca był bliżej niż mogłoby się wydawać? Jakim cudem zniknął nóż z pokaźnej
kolekcji przyszłej maratońskiej biegaczki? Podobno nie ma dymu bez ognia …
Nigdy
nie ukrywałam, że kryminały uwielbiam, obojętnie czy są mroczne czy noir, czy
też skrzą się od humoru. Tak po prostu mam i jeśli tylko nadarzy się okazja to
na pewno jej nie przepuszczę. Oczywiście są lepsze oraz mniej udane książki z
tego gatunku, ale jak na razie tych drugich jest znikoma ilość, za to te
pierwsze przeważają i do nich należy najnowsza książka Marty Radomskiej. „Sprintem
do marzeń” stanowi idealne połączenie kryminalnej intrygi oraz ogromnej porcji
humoru, czasem w odcieni czerni angielskiej, lecz zawsze idealnie zgranego sytuacyjnie
z akcją. Autorka zadbała by czytelnicy nie nudzili się i jednocześnie dobrze
bawili się podczas lektury. Bohaterów nie znałam wcześniej, lecz nie
przeszkadza to w kibicowaniu im podczas całego szeregu zabójczo-kryminalnych
perypetii. Jeśli do tego dodać piesa-biesa i kota Behemota to nie przesadą nie
jest, iż czytanie upływało więcej niż w doskonałej atmosferze, a kolejne tropy,
w mniej lub bardziej fachowych dochodzeniach, okazywały się doskonałym powodem
do nowych wybuchów śmiechu. Strona kryminalna współgrała z lżejszą, dialogi
uzupełniały żartobliwą nutę, a monologi głównej bohaterki niezmiennie są na
najwyższym poziomie humoru. „Sprintem do marzeń” jest gratką nie tylko dla
miłośników zagadek, lecz także spragnionych historii, w których śledztwo i
śmiech idą z sobą w parze, zapewniając rozrywkę intelektualną i zabawę
jednocześnie. Teraz pozostaje czekać na kolejną książkę Marty Radomskiej oraz
nową dawkę komediowych wątków.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
Polecę siostrze, zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńKsiążka gości w mojej biblioteczce. Mam nadzieję, że będę dobrze się bawić czytając ją. 😊
OdpowiedzUsuńLubię połączenie kryminału i komedii.
OdpowiedzUsuńLubię takie połączenia. Skusze się na pewno
OdpowiedzUsuńDobra lektura, choć moim zdaniem pierwszy tom był lepszy :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam okazję przeczytać, ale wg mnie styl autorki jest dość specyficzny :D Książka mi sie podobała, ale nie porwała mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Mam już tą książę w planach.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk