poniedziałek, 26 grudnia 2011

Alternatywna rzeczywistość, a może ...

"Testament Damoklesa"
Marcin Wełnicki



Moje pierwsze skojarzenia po spojrzeniu na tytuł i okładkę, a później na opis, spowodowały chaotyczną gonitwę myśli. Z jednej strony tytuł nawiązuje do starożytnych mitów, z drugiej strony ilustracja z obwoluty kojarzy się z japońskim horrorem, no i skrót akcji wskazujący na historię kryminalną z tajemnicą w tle ... Po takim wstępie pierwsze strony zaskakują, nie tego można było oczekiwać, jednakże jest to jak najbardziej pozytywna niespodzianka, bo już od początku czytelnik uświadamia sobie, że będzie ona towarzyszyć lekturze do samego końca.

Każdy ma swoje koszmary, które czasem wracają co jakiś czas w śnie by po raz kolejny dać sobie znać. Tak naprawdę nigdy nie odchodzą, tylko przyczajają się na jakiś czas i znowu pojawiają się. Stanowią składankę wyobraźni i tego co przeżywamy na jawie, czasem uzupełniają ją lęki, a czasem ... czasem pojawiają się bez przyczyny, a może powód jednak istnieje, ukryty gdzieś w przeszłości? Eve Namura ma upiorne majaki odkąd sięga pamięcią, towarzyszą jej od dziecka - zatopione miasto ze srebrnymi iglicami, tak realne, a jednocześnie nieistniejące w rzeczywistości. Dlaczego właśnie tym co śni jedna z wielu studentek interesują się agencje rządowe? Świat, który zna i ten, w jakim naprawdę funkcjonuje okazują się całkowicie różne od siebie. Także sama dziewczyna nie wie jeszcze kim tak naprawdę jest, jej życie również ma drugą twarz, taką jakiej nigdy by się domyśliła. W ciągu krótkiego czasu staje się świadkiem wydarzeń, w których giną dziesiątki ludzi, a jedyną osobą ratującą życie jest wyłącznie Eve. Ktoś udziela jej pomocy, lecz czy jest nią?

"Testament Damoklesa" to składanka wielu gatunków, od fantastyki poprzez political fiction i alternatywną historię aż po horror i sensację. Autor wykreował opowieść, w której nic i nikt nie jest tym czym wydaje się w pierwszym momencie, a zaskoczenie i zwodzenie czytelnika są stałym elementem akcji. Fabuła początkowo wydaje się być osadzona w znajomych momentach historycznych, jednakże jest to złudzenie, to co wydawało się znane jest tylko kanwą dla rozwinięcia wątków, jakich raczej nikt się nie spodziewał. Sceną dla bohaterów jest druga połowa lat sześćdziesiątych i osiemdziesiątych dwudziestego stulecia, ale w "trochę" zmienionej wersji. Żelazna kurtyna istnieje - jej stronami są Stany Zjednoczone i Rzesza ... a na jej czele stoi fuerer Margaret Thacher ... Nieoczekiwane i dosyć niestereotypowe rozwiązanie na drugi plan opowiadania, a takich niespodzianek jest o wiele więcej. Futurystyczna broń, bohaterowie z cechami jak z fantastycznych książek, lecz to jedynie punkt wyjścia dla wielu pomysłów, sięgających do przeszłości, przyszłości oraz kultury europejskiej i azjatyckiej. Niesamowita wizja oparta z jednej strony na tym co miało już miejsce, ale przedstawiona w wersji co by było gdyby, z drugiej stanowi odrębną panoramę zdarzeń możliwych do zaistnienia i mających miejsce tylko w wyobraźni, jednak czy na pewno? Podobieństwo do prawdziwych faktów jest uderzające i jak najbardziej zamierzone, co tylko wzmaga odczucie autentyczności, a fikcja nawet najbardziej nieprawdopodobna nabiera cech realizmu. Sama intryga do ostatniej strony trzyma w napięciu, nie pozwalając czytelnikowi na oderwanie się od lektury i z każdą kolejna kartką zaskakując swoim rozwojem, którego kierunku nie można przewidzieć. Totalitaryzm, odkrycia naukowe, religia i ludzkie pragnienie władzy stanowią oś akcji i jednocześnie tło, na jakim bohaterowie starają się rozwiązać zagadką z przeszłości oraz ocalić przyszłość, a także odrobinę człowieczeństwa w otoczeniu gdzie znaczenie tego słowa dawno zostało zapomniane. Marcin Wełnicki nie tyle bawi się konwencjami co poddaje próbie definicje dobra i zła, ukazując ich odczuwaniu w różnych sytuacjach i z odmiennych perspektyw, w jego książce nie ma czerni, bieli czy odcienie szarości, jest wiele barw, jednak ich prawdziwy kolor jest dla każdej istoty inny.

Baza recenzji Syndykatu ZwB



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję portalowi Zbrodnia w Bibliotece