piątek, 5 września 2025

Zabójczy urok arystokracji

Nowość:

„Morderstwo 

w Wedgefield Manor”

Erica Ruth Neubauer

 

Jeśli szukasz mordercy wpierw rozejrzyj się za motywem. Jeśli go odkryjesz to i sprawcę zbrodni zidentyfikujesz szybciej. Nie ma przestępstwa idealnego, zawsze są ślady i ktoś, kto je pozostawił, jeśli jedno i drugie zostanie zauważone to jedynie kwestia czasu ujęcia zbrodniarza.

 

Ciche miejsce gdzie można odpocząć, nabrać sił i po prostu cieszyć się spokojnym życiem wśród przyjaciół i bliskich. Zbyt sielankowy obraz? Jak się okazuje Jane Wunderly po raz kolejny staje w obliczu śmierci, gwałtownej i raczej nie z powodu wypadku. Co faktycznie miało miejsce i czy intuicja dobrze jej podpowiada? Z pewnością znajomy z ostatniego śledztwa wspomoże ją i tym razem, bo raczej Redvers nie pojawił się bez powodu w posiadłości lorda Hughesa. Kto mógłby być podejrzany o tak niecny czyn? Z pewnością Wedgefield Manor ma niejedną tajemnicę, a i jego mieszkańcy i goście również chowają jakieś sekrety, lecz czy są na tyle istotne by być przyczyną spowodowania czyjeś śmierci?  Może to jednak zbieg okoliczności albo ofiarą miała być inna osoba? Dużo pytań, a odpowiedzi brak, policja stara się złapać trop, lecz efektów zauważalnych jest brak jednak Jane to nie zniechęca, wprost przeciwnie jej determinacja rośnie. Podejrzanych jest kilku, kogo wykluczyć, komu przyjrzeć się z bliska? Zabójca woli trzymać się z boku czy wprost przeciwnie? Czas na przyjrzenie się wszystkim i dostrzeżenie tego, co do tej pory nie zostało zauważone i zakończenie dochodzenia!

 

Dyskretny, mniej lub bardziej, urok arystokracji. Wiejska posiadłość na angielskiej prowincji. Lekcje latania i amatorskie śledztwo. Dodajmy do tego szalone lata dwudzieste ubiegłego stulecia oraz Amerykankę w pobliżu której zbrodnia pojawia się dość często i mamy intrygujący kryminał retro. Trochę w stylu Agathy Christie, ale w żadnym razie kalka, raczej bardziej podobny w klimacie oraz oczywiście sferze gdzie jego akcja została umiejscowiona. Erica Ruth Neubauer stawia nie tylko na zagadkę kryminalną, lecz również na część obyczajową, oba elementy nierozerwalnie są z sobą związane i dobrze zatarto pomiędzy nimi granicę. W ten sposób równocześnie poznajemy postacie, co czasem prowadzi do tego, iż trafiają one do kręgu podejrzanych, natomiast z drugiej historia nabiera głębi. Autorka stara się również wpleść rzeczywiste fakty, co dodaje autentyczności i smaku całości. Zmiany społeczne, pozostałości Pierwszej Wojny Światowej, odpowiednie nazewnictwo, starannie oddany drugi plan, tak co do osób jak i miejsc oraz rekwizytów, również sprawia, że fabuła jest kilku wymiarowa. Oczywiście w jej centrum jest kryminalna szarada, nie tak łatwo do odgadnięcia, bo i ślady mylą, a bohaterowie także dokładają od siebie by wprowadzić, co nieco lub więcej zamieszania. Jednak wszystko to doskonale służy opowieści i sprawia, że podczas lektura nuda nam nie grozi.

 

                                                   Za możliwość przeczytania 

książki 

dziękuję:


środa, 3 września 2025

Spadkowy pat

Nowość:

„Miasteczko”

Paulina Świst Piotr C.

 

Spadek najczęściej kojarzy się więcej niż pozytywnie. Co jednak gdy jest nie dość, że niespodziewany to jeszcze przynosi prawdziwy ból głowy? A na dodatek wymaga równocześnie wspięcia się na szczyty dyplomacji i pokazania dobitnie, że „nie z nami takie numery”. No cóż łatwo już było…

 

Co może połączyć byłych małżonków, nie licząc nagłego przypływu romantycznych uczuć? Pewien testament oryginalnego wuja jednego z nich. Scedować na ludzi, jacy nie pałają do siebie przyjacielskimi uczuciami, coś, przy czym będą musieli współpracować zakrawa na złośliwy żart, a jak jest naprawdę? To już musi rozwikłać Paulina z Piotrem, jakkolwiek sympatią nie darzą się zbytnią, lecz przecież kiedyś było całkowicie inaczej. Niestety to już przeszłość, a teraźniejszość jest skomplikowana, trudna i z dużą dozą słownych potyczek z gatunku tych złośliwych. A tu jeszcze spadek czyli hala produkcyjna i dom, jedno i drugie w samym środku Bieszczad. Scenariusz pod tytułem „rzucić wszystko i wyjechać…” zostaje zmodyfikowany czyli trzeba sprawdzić co to wszystko znaczy. Jak się okazuje realia są nader zawiłe, chociaż to eufemizm. Pozostaje jedynie próbować jakoś ogarnąć schedę po wujku, zwłaszcza, iż jest jeszcze Wiesław. Postać nader ciekawa i więcej niż kontrowersyjna, wprowadzająca element nielegalności, dość bezpośredniej perswazji, lecz tym razem trafiła kosa na więcej niż jeden kamień. Jak wyjść z tego bałaganu cało? Na odpowiedź Paulina i Piotr mają zbyt mało czasu, co oznacza sięgnięcie po niekonwencjonalne rozwiązania, w końcu życie jest najważniejsze, natomiast cała reszta to już czysty hazard albo raczej bieszczadzka ruletka!

 

W każdym szaleństwie jest metoda. Podobno. Jednak jak się dobrze przyjrzeć to z pewnością pewna dwójka byłych małżonków może być potwierdzeniem tej tezy. Zwłaszcza, jeśli są bohaterami spod piór Pauliny Świst i Piotra C. Obaj autorzy nie zasłynęli ze spokojnych książek, a tym bardziej przewidywalnych, gdzie historia toczy się jednym torem, a jej zwroty nie są ostre i przebiegają po łagodnych łukach. Z pewnością współpraca również nie zagroziła, a wprost mówiąc wzmocniła ich sławę jako niepokornych twórców, po których czytelnicy spodziewają się nie tylko wiele, lecz przede wszystkim lektury, przy której równocześnie będą skręcać się ze śmiechu, kibicować postaciom, rozwiązywać zagadkę i na dodatek jeszcze nie zauważą upływającego czasu. „Miasteczko” jest tytułem, za jakim kryje się akcja, sensacja, humor oraz oczywiście para nie od parady czyli eksżona i eksmąż połączonych niespodziewanym spadkiem i tym razem od przybytku może zaboleć i to jak! Kto by się nie cieszył ze schedy po wujku i to jeszcze w malowniczych Bieszczadach? No cóż okazuje się, że w tym przypadku nie będzie ani łatwo, ani przyjemnie, a cała reszta to już jazda bez trzymanki. Efekt pracy duetu pisarskiego przyniósł fabułę, w której nie brakuje napięcia, jakie wcale do końca nie zostaje rozładowane, bo finał dostarcza kolejnego znaku zapytania. Jednak nim on nastąpi, czytelnicy będą w małomiasteczkowych okolicznościach Bieszczad wraz z bohaterami próbować wyjść cało ze spadkowego chaosu, w jakim litera prawa podpierana jest mocniejszymi argumentami spod znaku perswazji więcej niż słownej. Prawnicza elokwencja czasem nie wystarcza, ale ktoś nie docenił państwa mecenasów z metropolii.


sobota, 30 sierpnia 2025

Upadek i szansa

 Nowość:

„Prosto do piekła”

Aleksandra Serzysko

 

Kiedy traci się wszystko, nawet siebie, swoją tożsamość, to, co pozostaje? Można mieć jakąkolwiek nadzieję, gdy jest się złamanym na każdy możliwy sposób, a okrucieństwo, jakiego doświadcza się każdego dnia nie ma granic? Ktoś wyciąga rękę, czy z pomocą…?

 

Jaką cenę płaci się za zakazaną miłość? Podobno to, coś o co warto walczyć, ale jeśli zostaje się za to ukaraną w najgorszy możliwy sposób to, czy nie jest to zbyt wiele? Jednak Sevilla nie żałuje niczego, a to co zostało uznane za wyrok ona przekuwa w walkę o siebie. Jeśli nie ma się nic do stracenia to pozostaje przyjąć co daje los lub pomoc kogoś, kto przychodzi z propozycja nie do odrzucenia. Czy warto jeszcze raz zaufać? W końcu jest już się potępionym, ból pokazał chyba już wszystkie swoje oblicza, dno zostało poznane od najbardziej bolesnej podszewki. Pozostaje więc walczyć, ostatkiem sił, bardziej wolą, gdyż ciało to jedna wielka rana. Sewilla nie odtrąca tego, co jej dano, lecz nie robi to też z dobrej woli. W miejscu gdzie się znalazła jej wola jest mało znaczącym, a upadły bóg po prostu robi to, chce nie pytając nikogo o zdanie albo o zgodę. Czy potępiona archanielica będzie w stanie wykorzystać szansę jaką dostała? Jeżeli odnajdzie dla siebie miejsce w piekle to również zemsta będzie możliwa. Kiedy odbierze się komuś tak dużo jak jej zemsta to jedyna droga by móc przetrwać, chociaż czy na pewno? Poznanie niektórych tajemnic pozwala znowu uwierzyć w coś, co wydawało się nierealne…

 

Miłość, strata, upadek, powstanie i walka. Wszystkiego tego doświadczyła główna bohaterka książki Aleksandry Serzysko, a czytelnik wraz z nią doświadcza tego, co jest udziałem. Autorka niezwykle plastycznie oddała emocje odczuwane przez nią. Jednak to nie wszystko co zostało tak doskonale przekazane w tej historii. Świat „Prosto do piekła” to nie jedynie szkic, a z detalami wykreowane uniwersum z prawami, zasadami, hierarchią. To tworzy drugi na plan, na tle jakiego na oczach czytelników rozgrywa się opowieść o Sevilli, wojowniczce, archanielicy, kobiecie, nie poddającej się złu, walczącej, ale równocześnie doświadczającej bezmiaru bólu tylko dlatego, że odważyła się pokochać, kogoś kogo nie powinna. Spod pióra Aleksandry Serzysko nie wyszedł romans, a fantastyczna lektura o więcej niż zaskakującej fabule ze zwrotami akcji i z niezwykłą fabułą. W „Prosto do piekła” nie mało wyrazistych postaci, każda z nich narysowana jest mocną kreską, tak, by pozostać w pamięci czytelnika, bo ma do odegrania rolę w historii. Pierwszoplanowi bohaterowie niejednokrotnie zaskakują, a ich drugoplanowi towarzysze również zaznaczają swoją obecność. Losy Sevilli podążają ścieżkami pełnymi pułapek, zakrętów, iluzji, a gdzie ją doprowadzają? Do punktu, z którego nie ma odwrotu, gdzie można jedynie iść do przodu…

 

                                                Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję wydawnictwu: 

piątek, 29 sierpnia 2025

Góry pamiętają, ludzie również

Nowość:

„Chata wyklętych”

Emilia Szelest


Niektóre miejsca mają swoją pamięć i nie wybaczają pewnych wydarzeń, skrywają również sekrety, jakimi niechętnie dzielą się. Czasem znajdzie się ktoś, kto wpadnie na ślad tych ostatnich i udaje mu się zbliżyć do nich. Nikt wtedy nie jest bezpieczny, bo prawda bywa niechciana i burząca kruchą równowagę pomiędzy milczeniem oraz ukrywaniem tego, co niewygodne…


To nie miała być ekstremalna górska wyprawa, może nie najłatwiejsza, lecz z pewnością dla doświadczonych turystów do pokonania bez zbytnich przeszkód. Kiedy pogoda krzyżuje plany trzeba je zmienić ad hoc. Stara, górska, chata daje schronienie i coś, czego nikt nie oczekiwał. Tajemnice, w liczbie mnogiej. Co kryją stare bale i deski? A może pytanie powinna brzmieć, co chowają w zanadrzu ci, którzy byli tu wcześniej? Z pewnością dzieje się coś, co wzbudza niepokój, nie nazwany, ale da się go odczuć. Szalejąca na zewnątrz zamieć śnieżna nie pozwala opuścić schronienia, jakie miał być na chwilę. Tyle, że wydłuża się ona coraz bardziej, natomiast zagrożenie wcale nie maleje. Nie tylko natura i góry są groźne, również ludzie, zwłaszcza ci, którzy noszą maski. Co tu się wydarzyło albo co właśnie dzieje się? Czasem warto zwracać uwagę na znaki, zwłaszcza gdy powietrze gęstnieje z godziny na godzinę. Czy chata zdradzi skrywane sekrety i jaką cenę przyjdzie za to zapłacić?


Góry nie zapominają, pozostawiają w swojej pamięci to, co miały w nich miejsce, skrywają tajemnice i bronią ich przed każdym, kto chce zakłócić kruchą równowagę pomiędzy przeszłością, teraźniejszością i przeszłością. Niektórzy uważają, że to, co wydarzyło się w górach, powinno w nich pozostać, niekiedy pogrzebane pod warstwą ludzkiej krzywdy wraz z cichymi bohaterami i niewygodną prawdą. Kiedy dawne sekrety dają o sobie znać, wtedy budzą się uśpione demony. A jeśli potworami są ludzie i to oni strzegą, to zostało ukryte, a nie góry? Zwodnicze piękno, odludzie, samotna chata i kilkoro turystów, jakich połączyła górska wędrówka oraz śnieżna zamieć. W takich okolicznościach ludzka solidarność wydaje się na wagę złota, a co jeśli będzie kosztować dużo więcej? Emilia Szelest w „Chacie wyklętych” stworzyła jednocześnie kameralny i górski thriller z cieniem legend i elementami . Początkowo to natura pokazuje swoją potęgę i uwidacznia jak mały wobec niej jest człowiek. To tytułem wstępu, chociaż ten klimat, jako bardzo bliski drugi plan, oddziałuje na czytelników podczas całej lektury. Jednak okazuje się, iż jest jeszcze jedno zagrożenie, groźniejsze, bliskie, nie do końca nazwane, coraz silniej odczuwalne. Irracjonalny lęk spowodowany przez klaustrofobiczne warunki, czy faktycznie mające uzasadnienie w tym, co się dzieje? „Chata wyklętych” ma również wątki nawiązujące do faktów historycznych, ukazujące nie zero jedynkowo przeszłość, lecz z detalami, o jakich zbyt często zapominamy. Przerażająca biel za oknem, wewnątrz mrok coraz bardziej dostrzegalny i kilkoro ludzi, którzy zdają sobie sprawę, że stoją na granicy… Najnowsza książka Emilii Szelest zadaje kilka pytań, lecz odpowiedzi na nie są tak oczywiste i jednoznaczne jak mogłoby się wydawać, gdyż osądzać jest czasem łatwiej niż zmierzyć się z prawdą. W tej książce zło zdaje się być nieuchwytne, nie do końca nazwane, lecz odczuwalne, mocniej z każdym rozdziałem, nawet więcej z każdą kartką, czekamy kiedy zaatakuje, bo to nieuniknione, ale to nie koniec, on przynosi jedynie wyjaśnienia pewnego fragmentu, całość dopiero będzie odkryta.

                                              Za możliwość przeczytania 

książki 

dziękuję:


środa, 27 sierpnia 2025

Kulisy

Premiera:

„A w Krakowie 

na Brackiej pada deszcz”

Michał Zabłocki

 

Towarzyszą nam równie często jak kiedyś, a może nawet częściej. Słuchamy ich w wolnym czasie, nierzadko towarzyszą nam podczas pracy, przy ważnych momentach w życiu. Po prostu są z nami, przy nas, obok nas. Piosenki albo inaczej mówiąc tekst i muzyka, muzyka i tekst. Zapadające w pamięć, czasem powiązane ze wspomnienia o ludziach, miejscach, wydarzeniach, bywające ich tłem.

 

Piosenkarki i piosenkarzy, a także zespoły muzyczne kojarzymy bardzo dobrze. Wystarczy, że usłyszymy melodię, kilka słów, urywek piosenki i wiemy, kto wykonuje dany utwór, często też pamiętamy jego tytuł. A co z osobą, która napisała do niej tekst? No właśnie pozostaje jakoś w cieniu, rzadziej jego imię i nazwisko kojarzymy. Michał Zabłocki przybliżając piosenki, jakich jest twórcą utrwala się w naszej świadomości, a jego utwory znamy, co najmniej dobrze, jak nie lepiej. W końcu już nie „Cichosza” i nie „Między ciszą a ciszą”, lecz głośniej, barwniej i przede wszystkim słowa nabierają dodatkowych detali.

 

Piosenki towarzyszą nam przez całe życie, są tuż obok, nie zawsze je zauważamy, czasem wtapiają się w tło, ale często kojarzymy je z konkretnymi miejscami, wydarzeniami. Nuty, tekst, wykonanie. Tylko lub aż tyle, niektóre „chodzą za nami”, inne nagle nam przypominają się. Czy kiedyś zastanawialiście się jaka historia kryje się za nimi lub w nich? Michał Zabłocki, autor tekstów, poeta, potrafi czarować także opowiadając o tychże właśnie kulisach. Przenosimy się do legendarnej Piwnicy pod Baranami, poznajemy Piotra Skrzyneckiego, Grzegorza Turnaua, Jana Kantego Pawluśkiewicza, Beatę Rybotycką, Jacka Wójcickiego i nie jedynie ich. Autor odsłania genezę niektórych utworów, w jakich okolicznościach powstawały i wspomnienia z nimi wiążące się. Przytoczone teksty piosenek widzimy po takim wstępie w innym świetle, bo to już nie wyłącznie wyrazy, lecz także niekiedy anegdoty, ich geneza, okoliczności tworzenia. Tytuł „A w Krakowie na Brackiej pada deszcz” większość z nas zna przynajmniej w części i pewnie nuciło nieraz, a wraz kolejnymi rozdziałami następne teksty przypominają nam się. Michał Zabłocki jest doskonałym gawędziarzem, co dostrzegamy bardzo szybko, a smaczku dodają wypowiedzi innych artystów, jacy dzielą się swoimi doświadczeniami ze współpracy z nim i nie tylko. Gładko przechodzimy pomiędzy gatunkami muzycznymi, czasem jedynie dziwiąc się, że nie wiedzieliśmy kto stoi za słowami piosenek, lecz po lekturze tej książki wielu z nas będzie zwracało baczniejszą uwagę nie wyłącznie na wykonawcach, lecz również tych stojących nieco w cieniu czyli autorów słów.

 

                                    Za możliwość przeczytania książki

 dziękuję




sobota, 23 sierpnia 2025

Słodko-gorzki smak wspomnień

„Wiatr od morza. Sztorm”

Magdalena Witkiewicz

 

Wybory towarzyszą nam ciągle. Co i rusz na coś się zgadzamy albo i nie, decydujemy bezustannie nawet nie dostrzegając tego. Po prostu to jedna z życiowych funkcji, taka sama jak oddychanie, jednak rzadko, kiedy tak o tym myślimy. Niekiedy dopiero po latach zauważamy coś, co zaważyło na naszym życiu i to było właśnie naszą decyzją…

 

Kiedy życie smakuje tak nigdy wcześniej i nigdy potem? Gdy raz za razem jest ten pierwszy, potem pozostaje porównywanie, czasem na plus albo minus, jednak wówczas tak wiele dzieje się, a efekty dopiero dostrzegamy często dużo później. Czy gdyby Ania wiedziała, co wydarzy się podjęłaby inne decyzje? Tego tak naprawdę nie wie ona sama, chociaż minęły cztery dekady od tamtych wydarzeń. Teraz gdy patrzy za siebie tak wiele już wie, chociaż czy wszystko? Ma pewne sekrety, lecz inni także. One naznaczyły wszystkich, jak mocno? Z pewnością silniej niż ktokolwiek z nich przypuszczał, ale wtedy gdy powstawały i dokonywano wyboru by nimi pozostały wydawały się dobrym wyjściem. Zresztą u progu dorosłości Ania, Władek, Andrzej, Bożena, decydowali o sobie, swojej przyszłości, mając w tle historyczne wydarzenia, a one rzadko kiedy nie odciskają piętna, nawet jeśli zdaje się, że tak nie jest. Młodzieńcze uczucia czasem przypominają sztorm, niebezpieczny, nieokiełznany i niekiedy pozostawiają po sobie niejeden znak zapytania. Czy po latach Ania jest gotowa do stawienia czoła dawnym tajemnicom, emocjom, jakie wydawało się, iż dawno zostały zapomniane? Smak wspomnień bywa słodko-gorzki…

 

„Każdy wybór niesie ze sobą konsekwencje”. Plusy i minusy, przeważają jedne albo drugie, kolejna decyzja podjęta. Dorastając często tego nie zauważamy, bo okres ten jest burzliwy, mniej lub bardziej, jednak niesie z sobą zmiany, czasem nieodwracalne. „Wiatr od morza. Sztorm” to nie jest prosta opowiastka, ale opowieść, która wciąga nas coraz mocniej i nieubłaganie z każdą przeczytaną stroną. Ponadczasowa, chociaż sięga lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku i wydarzeń, jakie znamy z lekcji historii. Jednak tutaj one mają konkretną twarz, a raczej twarze, nie te znane, lecz te, o których pamiętają jedynie najbliżsi, cisi bohaterowie. To ona, ta wielka historia splata się z codziennością nastolatków i ich rodziców, kolejki, oporniki przypięte do swetrów, ciche protesty na przerwach. To jedna strona, druga to pierwsza miłość, przyjaźń wystawiona na próbę i sekrety, rodzące się bez uprzedzenia, które będą towarzyszyć przez lata postaciom tej książki, świadomie bądź nie. To również lekcje podejmowania decyzji, jakich echa będą się odbijać kolejne lata, a nawet dekady. To, co w tych wyborach negatywne utkwi w bohaterach, niekiedy niczym cierń, a na pozytywnych będzie budowana przyszłość, tyle, że spoiwo gdzie niegdzie będzie miało w sobie tajemnicę. „Wiatr od morza. Sztorm” jest także o dorosłości, tej dojrzewającej dzień za dniem, lecz niezauważalnie i nagle zaczyna się ją czuć. Magdalena Witkiewicz oddała wszystko to, co się z nią wiąże obrazami malowanymi słowami. Scena za sceną, akapit za akapitem, rozdział za rozdziałem, z detali, pojedynczych zdarzeń wyłaniają się ludzie, jacy na naszych oczach niezauważenie przeobrazili się w dorosłych, znajomi, ale też już z rysami, jakich na nich pozostawiło to, czego byli świadkami i uczestnikami. A czytelnicy czują tę opowieść pod skórą, pulsującą emocjami, niespokojnymi, z jakich zrodziły się wybory, czasem nieodwracalne. Ta książka pozostaje w pamięci i pokazuje wagę decyzji, które raz podjęte będą nam towarzyszyły, chociaż nie zawsze będziemy potrafili i chcieli stawić im czoła…

 

 

                                        Za możliwość przeczytania książki

 dziękuję

Pracowni Dobrych Myśli


piątek, 22 sierpnia 2025

Kwiat nocy

Nowość:

„Dalia”

Patrycja Dzień

 



Czy naprawdę dobrze znamy samych siebie? Niekiedy życie pozwala nam to zrewidować, ale też pojawiają się kolejne pytania, natomiast odpowiedzi na nie wymagają szczerości, a nie każdy ma tyle odwagi. Jednak ci, którzy się na nią zdobędą skorzystają z szansy jaką nie daje im los, lecz oni sobie sami.



Czasem inspiracją do napisania nowej książki bywa klub nocny, ale klub Ciemna Dalia to coś więcej niż można spodziewać się. Maria Banach jest zaskoczona tym, co on oferuje, pytanie czy faktycznie pomoże jej wenie, zwłaszcza, iż ta powinna pójść całkiem inną ścieżką niż dotychczas. No cóż pisarka ma co do tego wątpliwości, lecz od czego pomocna dłoń, a nawet kilkoro? Nowy gatunek w twórczości wciąż pozostawia w nie więcej wątpliwości niż pewności, jednak Maryśka nie byłaby sobą gdyby nie podjęła wyzwania. Może i nie jest zbyt optymistycznie nastawiona do tego pomysłu, lecz cóż szkodzi spróbować? Jej pomocnikiem jest Sebastian Historyk, zarazem to także przewodnik po Ciemnej Dalii, skrywając ej niejedna tajemnicę. W barwnym świecie nocnych godzin spędzanych w klubie Maria poznaje zmysłowy świat od nowej strony, intrygującej i kuszącej tym, co dostępne dla wybranych. Jak odnajdzie się w nim pisarka, szukająca informacji do książki? Sebastian służy pomocą i wyjaśnia to, co wcale nie jest tak oczywiste. Nie tego spodziewała się, nie ona jedna, bo to, że też potrafi wprowadzić w zdumienie siebie i innych staje się impulsem, którego ktoś jeszcze potrzebował również. Czasem poszukiwania mogą przynieść zaskakujący rozwój zdarzeń, całkowicie niezaplanowanych i zmieniających niejedno życie…





Klub Ciemna Dalia zaprasza w swoje podwoje. Maria Banach skorzystała z niecodziennego zaproszenia i okazało się, że… A może tak samemu sprawdzić? Patrycja Dzień serwuje czytelnikom nieszablonową lekturę, przy której najlepiej zostawić wszelkie przypuszczenia jeszcze przed jej rozpoczęciem. To nie jest klasyczny romans czy też obyczajowa historia, a książka, w jakiej nie ma tabu, jest za to naprawdę soczysta opowieść o kilkorgu bohaterów, pierwszo i drugoplanowych jacy na naszych oczach odsłaniają swoje ja, niekiedy zaskakując samych siebie. Kobieta z przeszłością, mężczyzna po przejściach albo obaj z jednym i drugim w obliczu okoliczności, jakich jeszcze przed chwilą nie brali pod uwagę. Każde z nich zna smak samotności, lecz wiedzą też jak smakuje szczęście, ich styl życia odpowiadał im do tej pory i wiedzą jak zdobywać to, czego pragną. Jednak miejsce gdzie spotykają się wydobywa z ludzi ich pragnienia na co dzień ukryte oraz niejednego skłonił już do wejścia na całkowicie odmienną ścieżkę. Jak będzie w ich przypadku? Ona do tej pory żyła dokładnie tak jak chciała i nie tęskniła za czymś innym. On odciął się od tego, co było i także nie miał w planach zmian. „Dalia” Patrycji Dzień to nie historia taka jak inne, uwodzi wolnością wyboru i magią niecodzienności oraz daje możliwość poznania siebie z całkiem innej perspektywy.


                                      Za możliwość przeczytania książki

 dziękuję:
Autorce
i
 

poniedziałek, 18 sierpnia 2025

Kto przegra, a kto wygra?

Nowość:

„Yes Mr. President”

Monika Magoska – Suchar


Za piękną fasadą często kryje się wszystko to, co ma być niewidoczne dla świata zewnętrznego. Intrygi, sekrety, kłamstwa są skazami na nieskazitelnym wizerunku, a ten nie może w żaden sposób ucierpieć, chyba, że… komuś na tym zależy. W takiej sytuacji prawda jest często najmniej ważna, bo nie da tego oczekiwanego efektu czuli skandalu!

 

Każdy ma słabe punkty, jeśli pozna je ktoś, kto chce zaszkodzić to robi wszystko by je wykorzystać. Dove Carter ma konkretne zadanie, w normalnych okolicznościach nigdy nie zgodziłaby się na odegranie roli, do której została zmuszona. Niestety nie ma wyboru, pozostaje jej ulec szantażowi i zrobić to, czego od nie zażądano. Jonathan Barrett ma obecnie jeden cel – wygrać wybory, wiele wskazuje na to, iż fotel prezydencki jest już prawie jego. Wystarczy odpowiednio poprowadzić kampanię  i nie zostać uwikłanym w żaden skandal. Do tej pory jedno i drugie szło doskonale. Dove nie może skompromitować swojej rodziny, wychowana niezwykle surowo, wie co to oznaczałoby. Barrett nie zdaje sobie sprawy jak łatwo zaprzepaścić wszystko to, na co pracował latami. Pewnej rzeczy nikt nie brał pod uwagę – uczuć. W polityce one się liczą, no chyba, że będą mieć wpływ na wyniki sondażu, lecz w przypadku tych dwoje nikt nie może dowiedzieć się, co łączy asystentkę i doskonale rokującego kandydata, a jeśli w grę wchodzi misterna i jednocześnie okrutna intryga? Czy ta rozgrywka ma szansę powodzenia? Kto przegra, a kto wygra?

 

Idealny obraz amerykańskiej rodziny i jej ciemne oblicze, wielka polityka i kulisy dalekie od pozowanych zdjęć oraz ujęć, różnica wieku i przede wszystkim splot wydarzeń, jaki nie miał prawa zaistnieć, a jednak miał miejsce. Podobno w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone, a gdy spotyka się jedno z drugim emocje są gwarantowane i z pewnością nie będą one letnie oraz nie przejdą bez echa. Lubicie łączenie różnych motywów? Na przykład obyczajowego z political fiction? Stany Zjednoczone, wybory prezydenckie, walka o Biały Dom i szantaż. Zaczyna się od podłożenia przysłowiowej bomby, to na wstępie, bo cała reszta to już oczekiwania kiedy wybuchnie, bo „czy” nikt nie bierze pod uwagę. Monika Magoska –Suchar doskonale opanowała sztukę podkręcania napięcia i zaskoczenia czytelnika, oczywiście w najmniej spodziewanym momencie. Gdy wydaje się nam, że wiemy jak potoczy się dalej akcja kolejna scena pokazuje, że przypuszczenia to jedno, a wyobraźnia autorki i tak wyprzedza je. „Yes Mr. President” jest historią intensywną, o szybkiej akcji i pokazująca prawdziwe oblicza, kryjące się pod maskami, jakim daleko od starannie utrwalanego wizerunku udostępnianego na zewnątrz. Bohaterowie, niczym aktorzy na scenie, grają role, o które nich ich nie podejrzewa, gdzieś na drugim planie dostrzegamy cień sekretów, lecz dopiero w finale wysuwają się na przód by odsłonić trudna prawdę. Monika Magoska – Suchar i tym razem oddała w ręce czytelników intensywną opowieść, pikantną, w której zamiast lukrowanej rzeczywistości jest słodko-gorzki świat z niejedną pułapką, lecz również z prawdziwymi uczuciami, o jakie warto walczyć.

 

                                     Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

Autorce - Monice Magoskiej Suchar

niedziela, 17 sierpnia 2025

Zakład i początek nowej przygody

Nowość:

„Wróżby, czaszki i skarb Montezumy 

czyli jak przegrać zakład 

i wygrać przygodę”

Tomasz Napierała

 

Nie ma jak wyzwanie i to jakie! Wiadomo, że skarb znaleźć nie tak łatwo, a kiedy oczekiwania są ogromne i do tego jeszcze czas ograniczony to już w ogóle trzeba mieć naprawdę nie lada szczęście by wybrnąć z tak trudnej sytuacji. Czy wystarczy jego łut i wiara, że sukces jest na wyciągnięcie ręki? No cóż jeśli nie podejmie się próby to nie pozna się odpowiedzi.

 

Pierwszy sukces smakuje wybornie i daje powód do dumy, lecz potem nadchodzi pytanie, co dalej? Kuba, Zofijka i Ziemek poczuli słodki smak tego pierwszego, ale jak wiadomo sława nie trwa wiecznie, zwłaszcza w dobie, gdy jest ona zależna od lajków. Co więc pozostaje rodzeństwu, które chce by ich kanał YouTube nadal był popularny? Najlepiej nowa przygoda i tu pojawił się problem. Jak wiadomo zakłady kończą się zwycięstwem lub porażką, jak więc uniknąć tego drugiego i to jeszcze w cztery tygodnie? Pozostaje rozwiązanie zagadki, nie jakieś, ale takiej spektakularnej, w ostateczności dającej duże zainteresowanie. Pytanie tylko gdzie ją znaleźć, bo czas płynie nieubłaganie! Sewilla niejedną kryje tajemnicę wystarczy jedynie znaleźć jedną, a dalej jakoś to będzie. Jak okazuje się ta pojawia się dość niespodziewanie i wprowadza w życie młodych Kamińskich jeszcze większe zamieszanie. Skarb Montezumy to nie byle co, jest celem poszukiwań od wieków, czy to możliwe, że trójka nastolatków i ich nowa znajoma wpadli na jego trop? Brzmi obiecująco, a nawet jeszcze lepiej. Pozostaje tylko jedno – znaleźć skarb ukryty przez Hernana Corteza… Zofijka, Ziemek i Kuba mają przed sobą nie lada gratkę, lecz nie są jedyni. Przez setki lat mityczne złoto rozpalało głowy poszukiwaczy. Czy uda się odnaleźć to, co zostaje od wieków ukryte?

 

Legenda, historyczne tropy, czwórka młodych poszukiwaczy oraz Sewilla, Mexico City, Aztekowie i konkwistadorzy. Brzmi intrygująco? No trzeba przyznać, że od samego początku nie brak zagadkowego klimatu, a im dalej zagłębiamy się w lekturę tym go więcej i bardziej gęstego. Kogo nie rozpalały przygody poszukiwaczy skarbów? A we „Wróżby, czaszki i skarb Montezumy czyli jak przegrać zakład i wygrać przygodę” nie brakuje gorączki tropienia, zwłaszcza, iż autor doskonale zatarł granicę pomiędzy faktami i fikcją literacką, równocześnie rozpalając zaciekawienie historią. Druga część perypetii trójki rodzeństwa jest równie ciekawy jak pierwszy, a nawet bardziej, gdyż sięga do nie jednej legendy i twórczo je interpretuje. Główny motyw stanowi oś, do jakiej rozchodzą się inne wątki, ściśle z nim związane, lecz także poruszające inne tematy, niewysuwające się zbytnio na plan pierwszy, ale w nim obecne. Przyjaźń, rodzina, zaufanie, to wszystko zostało wplecione w szaloną podróż po tytułowy skarb i w odpowiednich momentach rozbrzmiewają tak, by zostały dostrzeżone i co równie istotne został odpowiednio zrozumiany ich przekaz. Lektura „Wróżby, czaszki i skarb Montezumy czyli jak przegrać zakład i wygrać przygodę” biegnie naprawdę szybko przede wszystkim z uwagi na to, że czytelnicy chcą jak najszybciej przekonać się co wydarzy się za moment. Bohaterowie nie ustają w dostarczaniu okazji do śledzenia fabuły z wypiekami i równocześnie rozpalają zaintrygowanie, co jeszcze będzie ich udziałem, a trzeba przyznać, iż wyobraźnia Tomasza Napierały jest bogata i przenosi on ją interesująco na papier.


                                          Za możliwość przeczytania

 książki 

dziękuję:

piątek, 15 sierpnia 2025

Koniec i początek

„Echa klątwy”

Ann I. Parker

 

Czasem różnice wydają się nie do pokonania. To przekonanie nie pomaga w dostrzeżeniu w drugiej stronie tego, co w innych okolicznościach zauważone i co więcej docenione byłoby bardzo szybko. Jednak niektórym udaje się zobaczyć to „coś” w kimś, kto do tej pory poza kręgiem zainteresowania, a wtedy otwierają się nowe możliwości, jakie wcześniej nie były brane pod uwagę.

 

Powiedzieć, że początki znajomości Liory i Coltona są burzliwe to tak jakby nic nie powiedzieć. Dalej też jest nie jest spokojniej, można powiedzieć o eskalacji napięcia. Ale tych dwoje zauważa zaczyna patrzeć na siebie z całkiem innej perspektywy. Nie przechodzi to bez echa, bo nie wszystkim podoba się ta sytuacja. Do tej pory ich znajomi żyli obok siebie, a nie  z sobą, a krucha równowaga bardziej przypominała zawieszenie broni niż koegzystencję. Liora bywa nieobliczalna i to nie jedynie dlatego kiedy skupia się na malowaniu. Colton również nie należy do cierpliwych i często daje o sobie znać jego dzika natura. Czarownica i wilkołak. Od dawna pomiędzy ich rasami nie ma porozumienia, lecz to, co oni odczuwają dalekie jest niechęci. To dużo więcej niż jedynie wzajemne zainteresowanie, zaczynają rozumieć, że łączy ich nie tylko wzajemne pragnienie. Czy są na tyle silni by stawić czoła uprzedzeniom i brutalną wrogość? W ich świecie najpierw często działa się, a dopiero później przychodzi czas na pytania, o ile jeszcze jest komu je zadać i odpowiedzieć na nie. Oni stanowią wyzwanie dla tradycji, podziałów i przede wszystkim uprzedzeniom. Niekiedy miłość to za mało, a jak będzie w ich przypadku?

 

Magia, zew natury i połączenie różnic, jakie wydają się zbyt wielu nie do pogodzenia. Gdzie w tym wszystkim miejsce na uczucia, oczywiście poza takimi jak gniew, zaślepienie, a zwłaszcza strach przed tym, co niezrozumiałe i co do tej pory było wymówką dla walki? Autorka przedstawia historię, w jakiej nie brakuje akcji, ogromnej dawki emocji, w tym tych destrukcyjnych oraz oczywiście zmysłowej strony. Ta układanka ma też swoje tajemnice, jakie poznajemy podczas lektury, gdzie rzeczywistość okazuje się bardziej skomplikowana. Nadprzyrodzona warstwa i zwykła tworzą barwny drugi plan, jaki nie stanowi jedynie tła dla relacji głównych bohaterów, w której nie brakuje pasji, determinacji, lecz także znaków zapytań sięgających dalej niż są tego świadomi. „Echa klątwy” jest lekturą, jaką czyta się szybko, kolejne wydarzenia nie pozwalają na nudę i wciągają do opowieści gdzie ogień jest dosłowny, tak samo jak i walka o uczucie skazane przez większość na porażkę. Nienawiść i miłość nie są tak odległe jak mogłoby się wydawać, oba mogą niejedno zniszczyć i zranić wielu, lecz to, co zbudowane na tym drugim pozwala w końcu zagoić się ranom z przeszłości i zbudować szczęśliwą przyszłość.



wtorek, 12 sierpnia 2025

Kiedyś i teraz

Przedpremierowo:

„W twoim płomieniu”

Jennifer L. Armentrout (J. Lynn)

 

Czasem przeszłość to nie jedynie wspomnienia, a konkretny człowiek. To on odgrywa główną rolę w tym, co było i do czego nigdy nie doszło. Wystarczy chwila, również nim związana, by zmieniło się wszystko i nic już nie było takie jak przed momentem. Przyszłość rozmywa się w teraźniejszości, która jest walką nie tyle o odzyskanie siebie, lecz zwykłej codzienności. Co zrobić, gdy ktoś z dawnych lat znowu pojawia się w życiu?

 

Do Jillian wciąż powraca tamten wieczór sprzed sześciu lat. Miał dla niej być punktem zwrotnym i stał się takim, ale nie tak jak marzyła. Teraz jest już inną dziewczyną niż wtedy, dawne marzenia poszły w kąt, natomiast to, co zdarzyło się wtedy towarzyszy jej na co dzień. Nie da się odwrócić czasu, zrobić kroku wstecz lub w innym kierunku. Niestety tak bywa i kiedyś trzeba pójść do przodu, chociaż ból wcale nie jest mniejszy niż wtedy, lecz da się do niego przyzwyczaić. Jednak długo można tak egzystować? Jillian w końcu chce pójść do przodu, a praca w rodzinnej firmie to dobra decyzja. Może uda się również poukładać sprawy osobiste? Problem w tym, iż pojawia się ktoś, kto sześć lat temu zawiódł ją. Jak w takiej sytuacji zaczynać od nowa, gdy tak dużo wspomnień staje się bardziej wyrazistych i zbyt dotkliwie stare rany dają o sobie znać? Znowu uciec? Udawać obojętną i po prostu nie wracać do tego, co było? Każdy wybór jest trudny i będzie wymagać od Jillian stawienia czoła przeszłości. Czy ktoś wyciągnie pomocną dłoń, nawet jeśli o to nie prosiła? Niekiedy warto dać drugą szansę, zwłaszcza kiedy pojawia się okazja by urzeczywistnić nierealny zdawałoby się scenariusz, pytanie tylko co z bolesną przeszłością?

 

Jeden wieczór, dramatyczny splot okoliczności, czas, którego nie da się cofnąć i teraźniejszość, daleka od dawnych planów.  Jak zachowają się bohaterowie, starsi o kilka lat, z doświadczeniem życiowym, lecz w dużym stopniu będący wciąż w tym punkcie czasu, jaki nieodwracalnie zmienił ich lub raczej tylko jedno z nich? Jennifer Armentrout stawia przed czytelnikami postać, która wciąż zmaga się z bolesnym wydarzeniem, jakie odcisnęło na niej piętno. Z minuty na minutę utraciła zbyt dużo, nie tylko ze względu na młody wiek, a obecnie próbuje napisać nowy rozdział dla siebie. Jednak na drodze staje ktoś z jej przeszłości, a to sprawia, iż z ogromną siłą wracają dobre i złe wspomnienia, dawne pragnienia, lecz też niedopowiedzenia. Pisarka przekazuje ogrom emocji drzemiących w bohaterce, jaka stoi pomiędzy tym, co już było i niestety ma nadal na nią wpływ oraz tym, czego by chciała, ale boi się rozczarowania i kolejnego zranienia. „W twoim płomieniu” nie jest jednak w żadnym razie lekturą, w jakiej dominuje smutek lub strach, jedno i drugie jest obecne, w końcu trauma nie przechodzi ot tak, lecz na pierwszym miejscu są próby poradzenia sobie z dawnymi i obecnymi uczuciami. Czy łatwo uporządkować wieloletnie odpychania od siebie problemów, tych uczuciowych również? Nie i autorka to przekazuje w niepewności głównej postaci, robieniu przez nią kroku w tył, do której wracają wspomnienia, mniej i bardziej chciane,. Tu nie ma perfekcji w przechodzeniu do kolejnych etapów, jest za to rzeczywistość, zaskakujące zwroty i pytania czy może dać szansę temu, co kiedyś było marzeniem i jak się okazuje nie odeszło…

 

Premiera:

13 marca

 


 Za możliwość przeczytania książki
dziękuję

poniedziałek, 11 sierpnia 2025

Tajemnice uczuć

„Iskry nocy”

Ann I. Parker

To, co zakazane kusi, chociaż często to my, nie inni, stawiamy sobie granicę, jaką boimy się potem przekroczyć. Niekiedy zasady zostają narzucone wbrew naszej woli i nie potrafimy sprzeciwić się im. Jednak jedne i drugie ograniczenia nie pozwalają żyć pełnią życia, w zgodzie z sobą, lecz niektórzy w końcu zdobywają się na odwagę i robią krok w kierunku ich złamania. Jaką cenę przyjdzie zapłacić za to?

Podobno emocje nie tak łatwo ukryć, lecz niektórzy doszli do naprawdę mistrzowskiego stopnia w nie odsłanianiu tego, co naprawdę czują.    Pod pogodnym uśmiechem lub pewnością siebie maskują to, co ich rani i nie pozwala na spokojną egzystencję. Rheę i Davida nie łączy nic, może poza tajemnicami i spotkaniem, jakiego nie zaplanowali i nie byli w żadnym stopniu przygotowani na to, co z sobą przyniosło. Każde z nich miało swoje życie, jak więc kilka słów zamienionych pewnej nocy mogło aż tak zapisać się w ich pamięci. Ona musi zachować tę chwilę w tajemnicy, jeśli zdradzi się jakkolwiek ściągnie na siebie gniew kogoś, kto nie zawaha się ukarać ją za to dotkliwie. On nie potrafi o niej zapomnieć i wcale nie zamierza tego zrobić, do czego to doprowadzi? Rhea nauczyła się milczeć, ukrywać swoje rany i nie zdradzać się ze swoimi marzeniami. Dlaczego tkwi w tak bolesnej dla niej relacji? Dlaczego nie odeszła z niej? David do tej pory nie spotkał kogoś takiego jak ta skrzywdzona dziewczyna i pamięta co poczuł gdy ją zobaczył. Co połączy tych dwoje? Ich wybór będzie rzuceniem wyzwania milczeniu uczuciom, jakie nie przejdą bez echa…

 

On i ona, znający poczucie samotności, chociaż wokół nich są inni. Każde z nich tęskni za czymś, co jak nie jest im dane. Zadowalają się tym, co bardziej rani niż przynosi radość. Co przyniesie ich spotkanie? Na pewno nic prostego i nie wymagającego podjęcia trudnych decyzji. „Iskry nocy” to coś więcej niż zmysłowa historia, to także opowieść o przemocy, lęku i odczuwanym wstydzie przez ofiarę. Autorka splotła dramatyzm z sensualną warstwą w bohaterach, jacy wydają się skrajnie różni, lecz jak się okazuje mających ze sobą więcej wspólnego niż przypuszczali. Od pierwszej chwili, gdy się poznają wyczuwa się napięcie pomiędzy nimi, jednak jest także bagaż trudnych doświadczeń oraz teraźniejszość, naznaczona przemocą. Połączenie tak kontrastowych wątków sprawia, że ta historia nabiera mocniejszych barw, a Ann I. Parker od samego początku wybiera kolory wyraziste, podkreślające istotne elementy całości. Słowami odmalowuje świat, w jakim wydawało się, że nie ma miejsca na głębsze uczucie, a marzenie o nim prowadzi jedynie do rozczarowania, ale to jedna strona. W drugiej jest być może tytułowa „Iskra nocy”, jaka rozjaśnia mrok i przede wszystkim serca tych, którzy ją dostrzegli i rozpalili z niej ogień.

 

                                   Za możliwość przeczytania książki

 dziękuję
Autorce:

Ann I. Parker

 

 

sobota, 9 sierpnia 2025

Pozory i sekrety

Przedpremierowo:

„Wiatr od morza. Sztil”

Magdalena Witkiewicz

 

Kiedyś było inaczej, lecz czy lepiej? Każdy moment przeszłości ma swoją prawdę, po latach wydającą się inną, bywa, iż barwniejszą od teraźniejszości. Jednak to, co ma miejsce obecnie po części jest wynikiem tego, co było kiedyś, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Gdzieś tam był wstęp do dzisiaj…

 

Zakładamy, że z tajemnicami da się żyć, wiemy o ich istnienie, lecz staramy się je odsuwać od siebie. Tak jest lepiej, chociaż czy na pewno? Anna i jej mąż przeszli nad nimi do porządku dziennego, czas płynie, a oni budują swoje życie wokół nich i może wbrew nim. Zresztą tyle zmian doświadczyli wokół siebie. Wpierw nowy rozdział, całkowicie odmienny od jej planów, wciąż świeża rana po tym co dopiero miało miejsce. Małżeństwo, jakiego podstawy były dalekie od solidnych i przede wszystkim prostych. Zmieniająca się rzeczywistość połowy lat osiemdziesiątych nie ułatwiała niczego, zwłaszcza, że opozycyjna działalność jest jeszcze jedną cegiełką do muru zbudowanego z sekretów. Jak w tym wszystkim odnaleźć się? Anna ma nowe marzenia, jej mąż także, nadzieja splata się z dojrzewaniem, kolejne wybory rysują się na horyzoncie. Pozostaje też pamięć o tym, co wydarzyło się, wpierw niedawno, a z każdą kolejną rocznicą cierń wspomnień przypomina o tych, których już nie ma. Co kryje się za spokojną egzystencją, w jakiej znalazło się miejsce na wzajemne zaufanie, miłość i wspólną przyszłość? Może dawne sekrety wcale nie odeszły w zapomnienie i nie są bezpieczne? Nigdy nie ma dobrego czasu na stawienie im czoła, lecz niekiedy niespodziewany sojusznik wspiera w najgorszym momencie…

 

Jedne książki trafiają nam pod skórę po przeczytaniu, ale są również takie, które od razu, w trakcie lektury, nawet więcej, bo już po kilku, kilkunastu stronach, wchodzą pod nią i z każdą kolejną kartką wsączają się mocniej im głębiej. Obie części „Wiatru od morza” należą do tej drugiej kategorii, pozostając na długo i skłaniając do refleksji. „Sztil” nie pozostawia obojętnym, chociaż wydawałoby się, że jest już spokojniej, emocje nie są już sinusoidą, lecz tak naprawdę to jedynie pozory, bo one wciąż buzują. Wcale nie tak okiełznane jakby się wydawałoby i dają o sobie znać. Kiedy? Wówczas, gdy wydaje się, że dużo po nich nie pozostało, bohaterowie znają je przecież doskonale, nawet do nich przyzwyczaili się. Jednak to iluzja, która prędzej czy później znika. Magdalena Witkiewicz wirtuozersko pokazuje jak przeszłość wpływa na teraźniejszość, a sekrety skrywane w niej przypominają o sobie podkopując fundamenty, na jakich opierały się postacie i nie zauważając rys na nich, czy da się je naprawić. „Wiatr od morza. Sztil” nie jest typową sagą rodzinną, nie stanowi także nostalgicznego powrotu do tego, co było. To opowieść o ludziach, jacy kiedyś podjęli decyzje pod wpływem chwili, uczuć, splotu okoliczności, które w innej sytuacji w ogóle nie byłyby brane pod uwagę. Jednak wybory dokonały się, a teraz po latach, kiedy wydawałoby się, że czas burz przeminął, cisza odsłania to, co starano się ukryć. Dawne marzenia i te, które je zastąpiły, dojrzałość i w końcu konieczność stawienia czoła temu, co jedynie zdawało się zamkniętym rozdziałem składa się na drugi tom. Magdalena Witkiewicz nie boi się poruszać tematów trudnych i obnażać je, ukazując emocje z nimi wiążące się oraz ich wpływ na bohaterów, ten, o jakim nie mówi się także. Milczenie zamiast krzyku bywa o wiele głośniejsze, zwłaszcza, gdy nadchodzi moment kiedy zaczynają słuchać samych siebie i słyszą niewygodną prawdę, a ujawnienie tajemnic oczyszcza ranę, jaka jedynie pozornie była zabliźniona. Pisarka dzieli się z czytelnikami siłą sekretów. One rzadko kiedy nie ranią, lecz niektórzy świadomie biorą za nie odpowiedzialność i nie dzielą się nimi, bo boją, że nie udźwigną prawdy.

 


                                        Za możliwość przeczytania książki

 dziękuję

Pracowni Dobrych Myśli

PREMIERA: 27 SIERPNIA

poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Zbrodnicza intryga

„Karuzela pomyłek”

Andrea Camilleri

 

Gdy wszystko wskazuje jeden kierunek warto czasem rozejrzeć się i zastanowić czy jest on właściwy. Nie zawsze to, co wydaje się oczywiste jest takim. Jeśli przyjrzeć się z bliska okazuje się, iż pewne detale nie pasują do całości, chociaż na pierwszy rzut wydawało się zupełnie inaczej. Od tego już krok by rozpocząć poszukiwania właściwego celu.

 

Jedno porwanie to mógłby być przypadek, nie takie rzeczy przecież mają miejsce na Sycylii. Dwa to już zaczyna dość jednoznacznie wskazywać na mafijny cień. Jednak komisarz Montalbano nie jest przekonany do tej teorii, woli sprawdzić pewne tropy, ale nie przynosi to rozwiązania, a kolejne pytania. Zresztą sytuacja dynamicznie rozwija się, co wcale nie pomaga w dochodzeniu. Natomiast czas zaczyna naglić i byłoby dobrze widziany gdyby były jakieś efekty pracy policjantów z Vigaty. Czy zaufanie śledczej intuicji, która do tej pory nie zawiodła komisarza tym razem nie okaże się pudłem? Zwłaszcza, że znikają kolejne osoby, czegoś takiego długo nie było w tym mieście. Czas zrobić porządek i przede wszystkim odkryć prawdę, jakiej nie spodziewa się nikt i niejeden będzie zaskoczony. Czy można było spodziewać się takiego obrotu spraw? Montalbano kierując się logiką odsłania złożoną intrygę, jakiej finał pokazuje oblicza człowieka, nie wahającego się popełnić przestępstwa w imię… No właśnie, co go pchnęło na drogę zbrodni?

 

Kryminalna wycieczka do sycylijskiego miasteczka Vigata okazała się strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Niech nas nie zmylą włoskie południe, cień mafii i kulinaria, bo to jedynie tło dla śledztw prowadzonych przez komisarza Montalbano. Tym razem intryga okazuje się być mistrzowsko zakamuflowana, lecz jak wiadomo zbrodnia doskonała jest tylko do momentu, gdy ktoś nie zacznie czegoś podejrzewać. Nie inaczej jest i tym razem, chociaż wiele wskazuje na całkiem inny trop. Andrea Camilleri buduje fabułę wydawałoby się z elementów niepasujących do siebie, lecz muszą mieć jakiś punkt wspólny. Czy to będzie ten, który jest na wyciagnięcie ręki? Może, jednak byłoby to zbyt proste i przekonujemy się o tym niebawem. Główna postać wykorzystuje swoją intuicję śledczą, by znaleźć dowody na poparcie swojej teorii i obalić te, jakie zdają się prowadzić prosto do rozwiązania. Kryminalna zagadka krąży po Vigacie i okolicach, obejmując swoich zasięgiem kolejne osoby, która z nich będzie tą, od jakiej rozpocznie się przełom? Każda z nich kluczy, nie do końca jest szczera i ma swoje tajemnice. W takim labiryncie łatwo może dojść do pomyłki, lecz taki klimat służy komisarzowi Montalbano. Jego twórca postarał się by wciągnąć czytelnika w dochodzenie, gdzie prowadzący je nie stawia na oczywistość i powierzchowne opinie, a zagłębia się plątaninę ludzkich emocji, zwłaszcza tych prowadzących do zbrodni.


                                                 Za możliwość przeczytania 

książki 

dziękuję: